var W2T_AdImage_autostart = false; var W2T_AdImage_startWith = "#mainpic3 img";

Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: firenzeviola.it

Boruc i Fabiański - zabawa na równoważni

Autor: Paweł Konar
2010-11-12 03:23:19

Co łączy Łukasza Fabiańskiego i Artura Boruca? Pod względem charakterologicznym to dwie rożne osobowości. Coś jak ogień i woda, potężny huragan i lekki zefirek...

To też dwa rożne bramkarskie style, choć mające swe korzenie w tej samej warszawskiej szkole Krzysztofa Dowhania. Wbrew pozorom ich legijny rodowód nie jest jedynym punktem zbieżnym. Kolejny stanowi  piłkarski los. Los fatalny i pełen przeciwności. Nie będziemy jednak zaglądać daleko wstecz, za przykład niech posłużą fakty najnowsze. 

Obaj w ostatnim czasie dostali dużą szansę na wyjście z cienia swoich głównych rywali do miejsca w "klatce" - odpowiednio Manuela Almunii i Sebastiena Freya. Tak jak ją otrzymali, tak obaj nie potrafią jej w stu procentach wykorzystać. Zmagania "Fabiana" i "Borubara", które możemy ostatnio obserwować przypominają zabawę na równoważni – raz u góry, raz na dole, u góry, na dole. Dla nich samych niezbyt przyjemną. 

Boruc jakiś czas temu oficjalnie zadebiutował we Fiorentinie meczem Pucharu Włoch z Empoli. Zagrał dobrze, na tyle, że zasłużył na pochwały chociażby byłego golkipera "Violi" - Giovanniego Galli’ego. To miało być preludium  zmartwychwstania starego dobrego "Holy Goalie" - tyle że w wersji "Il portiere santo". Artur miał wykorzystać nieobecność kontuzjowanego Freya i na stałe przejąć bluzę z numerem jeden. Ostatni jego klops przeciwko Romie nakazuje zweryfikować owe założenie. Jak żywy powrócił obraz z Belfastu, będący początkiem końca idola kibiców Celtiku Glasgow. Przynajmniej w kadrze narodowej. 

Brytyjskie media już zdążyły obwieścić koniec "Flappy Handski’ego" i powrót Fabiańskiego po meczu Ligi Mistrzów w Belgradzie, gdzie niedawny obiekt kpin wybronił rzut karny, a w ostatniej minucie wygrał akcję sam na sam z napastnikiem Partizana. Czy teraz w świetle ligowego starcia Arsenalu z Newcastle, gdzie przy bramce dającej trzy oczka "Srokom" ewidentnie zawinił Polak, okazuje się, że proroctwo było przedwczesne? O przewrotności losu świadczą ostatnie doniesienia z Wysp. Fabiański ratuje Arsenal, Fabiański najlepszym zawodnikiem na boisku - to główne przesłanie tytułów czwartkowej prasy w Anglii, opisującej mecz "chłopców Wengera" z Wolverhampton. 

Jak tu nie być głupim? W końcu Fabiański i Boruc, to bramkarze dobrzy czy słabi? Potrafią bronić czy też nie? A może winę należy przypisać wyjątkowo napuchniętemu limitowi pecha, który wyjątkowo nie chce ich opuścić? Niewykluczone, że najbliższe tygodnie wreszcie pozwolą to jednoznacznie stwierdzić. Oby na korzyść naszych golkiperów!


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się