
Autor zdjęcia: własne
Jimmy Burns - “Cristiano i Leo. Historia rywalizacji Ronaldo i Messiego”, czyli pozycja na letni relaks
Dożyliśmy czasów, gdy piłka nie tylko jest obecna praktycznie 24 godziny na dobę w telewizji i internecie, ale możemy też czytać świetne pozycje o jej historii. Można pomiędzy meczami, można w drodze do pracy, można tam, gdzie królowie chadzają piechotą. Możliwości jest multum. W każdy weekend będziecie mieli okazję przeczytać nasze polecenia. Pewnie częściej będziemy chwalić niż ganić, bo na słabe książki szkoda nam czasu, więc potraktujcie to jako przewodnik po wartościowej lekturze na czas przerwy. Na okres wakacji jak ulał wpasowuje się jedna z popularniejszych pozycji dotyczących dwóch najwybitniejszych współczesnych piłkarzy.
Jimmy Burns - Cristiano i Leo. Historia rywalizacji Ronaldo i Messiego (SQN)
Tak jak nikt trzeźwo myślący nie podważy tego, że żywe legendy z Portugalii i Argentyny to najważniejsze postaci światowego futbolu, tak nikt orientujący się chociaż trochę w dziennikarstwie sportowym, nie powie złego słowa na Jimmy’ego Burnsa. Wychowany w Madrycie syn Anglika i Hiszpanki ma na koncie świetną biografię Maradony czy nie mniej udane pozycje poświęcone Barcelonie oraz fenomenowi piłki nożnej w Hiszpanii.
Kulturowe i społeczne zaplecza Ronaldo i Messiego są diametralnie odmienne, podobnie jak drogi ich karier, ale obaj stawali przed wyzwaniami właściwie od urodzenia. To właśnie te różnice i przeszkody, które musieli pokonywać, wzbogacają ich biografie i czynią ich porównanie fascynującym. Ich historie, zestawione ze sobą, dostarczają niepowtarzalnego wglądu w świat nowoczesnego futbolu. Zakrawa na ironię, że chociaż prywatnie obaj od zawsze traktują siebie nawzajem z dystansem, prawdopodobnie nikt nie rozumie presji i wymogów ich karier lepiej niż oni sami.
Książek na temat Ronaldo i Messiego jest na rynku ogrom. Wydaje się, że najlepsze ich biografie napisał niezrównany Guillem Balagué. Tyle że w przypadku tej poświęconej Messiemu, mieliśmy do czynienia z pozycją autoryzowaną, a więc siłą rzeczy pozbawioną wątków dla Leo niewygodnych.
U Burnsa tajemnic nie ma. “Cristiano i Leo” nie ucieka od trudnych tematów, słów przykrych dla zawodników. Oczywiście nie są to jakieś niezwykłe tajemnice czy hejt, chodzi o fragmenty takie jak:
Jest niski i niezbyt schludny, ma długi nos i się garbi. Jakby tego było mało, ma w zwyczaju często oczyszczać sobie gardło poprzez plucie, a jeśli ma akurat zły dzień zdarza mu się wyglądać przy tym tak, jak gdyby wymiotował. Nie porywa także wówczas, gdy wypowiada się tym charakterystycznym piskliwym akcentem z Rosario, zdecydowanie mniej melodyjnym niż ten z Buenos Aires - choć to w sumie nie jest wielki problem, bo Messi zwykle ma niewiele do powiedzenia.
Niby nic wielkiego czy odkrywczego, ale dodaje książce autentyczności. “Cristiano i Leo” opowiada najpierw naprzemiennie o dzieciństwie i młodości naszych bohaterów, a z czasem te dwie oddzielne drogi zaczynają się schodzić. Spotykają się w 2009 r., gdy Ronaldo trafił do Realu Madryt, co zapoczątkowało trwającą blisko dekadę rywalizację dwóch najgenialniejszych piłkarzy - symboli największych w tym czasie ekip w Europie.
Blisko pięćset stron to wystarczająco dużo, aby bez lania wody, rozwlekania drobnych historii na kilka rozdziałów, opowiedzieć o dwóch fenomenach. Bogiem a prawdą, interesując się futbolem na co dzień, człowiek non stop atakowany jest newsami na temat CR7 i Leo, więc pozycję Burnsa można traktować bardziej jako, datowane na jesień 2018 r., uporządkowanie wiedzy. Napisane rzetelnie, przystępnie, wartko, dobrym językiem. Bez lukrowania, za to z odpowiednim wobec postaci takiego kalibru szacunkiem.
Pytanie o to, kto z tej dwójki jest lepszy, pozostaje otwarte, a wszelkie próby jednoznacznej odpowiedzi są najprawdopodobniej daremne. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że żaden z nich nie przestaje nas zaskakiwać. Za każdym razem, gdy wydaje nam się, że w końcu znaleźliśmy odpowiedź, bo jeden z tych piłkarskich geniuszy zrobił coś tak wyjątkowego, że po prostu musi być najlepszy na świecie, drugi z nich powraca, by uczynić coś równie fenomenalnego. Jedynym niestronniczym podejściem do tej kwestii pozostaje chyba konstatacja, że dopóki Ronaldo i Messi są w stanie grać w piłkę na najwyższym poziomie, powinniśmy po prostu usiąść i się tym cieszyć.
Wydaje się, że przed nami już ostatnie odsłony tego niesamowitego wyścigu dwóch fenomenów. Nie pozostaje nam zatem nic innego, jak jeszcze przed powrotem Ligi Mistrzów przypomnieć sobie ich historie i czekać na następne rozdziały.
Nasza ocena (1-6): 4+