
Autor zdjęcia: Xinhua / PressFocus
Ucieczka Mario Goetzego
Przez wiele ostatnich miesięcy w niemieckich mediach pojawiały się spekulacje dotyczące przyszłości Mario Goetzego, któremu wraz końcem czerwca wygasła umowa z Borussią Dortmund. Mimo, że 28 latek w ostatnich latach był pod względem sportowym tylko tłem dla gwiazd Bundesligi, nadal cieszy się w kraju naszych zachodnich sąsiadów ogromnym zainteresowaniem. Ostatecznie bohater finału mistrzostw świata z 2014 roku zdecydował się w końcu uciec przed dręczącą go machiną medialną i niespodziewanie podpisał dwuletni kontrakt z PSV Eindhoven.
Wybór ligi holenderskiej przyjęto w Niemczech z dużym zrozumieniem. Po pierwsze niemieccy fani i dziennikarze przyzwyczaili się już do tego, że Goetze nie jest „złotym dzieckiem niemieckiej piłki” czy „niemieckim Messim”. Przeciętność w jaką popadł Niemiec już kilka lat temu jest powszechnie znana. Każdy kolejny sezon po nieudanej przygodzie z Bayernem miał być dla niego przełomowy. Powrót do Dortmundu nie okazał się jednak zbawienny dla kariery Goetzego, którego nazwisko nadal robi duże wrażenie, ale poziom sportowy jest gigantycznie różny od tego, co przepowiadano mu jeszcze w 2013 roku.
Odejście Niemca z Dortmundu sprawiło, że włodarze BVB mogli odetchnąć z ulgą. Goetze zarabiał w Dortmundzie 10 milionów euro brutto rocznie i był obok Matsa Hummelsa i Marco Reusa najlepiej zarabiającym piłkarzem w drużynie. Jego pozycja na liście płac nijak miała się do statusu w hierarchii Luciena Favre’a. 514 minut w poprzednim sezonie Bundesligi dobitnie pokazuje, że mistrz świata z 2014 roku był w Borussii tylko kompletnie nieopłacalnym dodatkiem w kadrze. Dodatkiem, którego wreszcie udało się pozbyć.
(kariera Mario Goetzego w Bundeslidze, fot. Transfermarkt)
Pokaz ambicji
Goetzego przez ostatnie miesięce łączono z wieloma kierunkami. Zdecydowanie najgłośniej było o AS Monaco i Herthcie BSC, choć w ostatnich dniach okienka niemieccy dziennikarze pisali również o zainteresowaniu Bayernu Monachium, który na gwałt potrzebował poszerzenia kadry. 28 latek miał też podobno oferty z MLS, gdzie mógł w dość młodym wieku rozpocząć wygodną, dobrze płatną piłkarską emeryturę. Ostatecznie Niemiec dokonał sensacyjnego wyboru, którego nikt nie przewidział, a jakiekolwiek plotki na jego temat pojawiły się dopiero w dniu podpisania umowy.
Znając problemy Goetzego i jego obecną formę wydaje się, że wybór PSV Eindhoven to idealny sposób na odbudowanie swojej kariery. Oczywiście odejście z Bundesligi na rzecz ligi holenderskiej jest to zrobienie nie tylko jednego kroku, a co najmniej dziesięciu w tył. Dla Goetzego nie ma to pewnie większego znaczenia, bo dla niego liczy się teraz nie tylko odbudowanie formy, ale przede wszystkim odzyskanie radości z piłki, której ewidentnie brakowało mu w ostatnich latach.
🔴⚪️ + @MarioGoetze = 🥰#MeisterMario pic.twitter.com/8GgLlS0eBH
— PSV (@PSV) October 7, 2020
A gdzie nie odzyskać frajdy z grania jak nie w lubującej się w ofensywnej piłce lidze holenderskiej. Do tego Goetze trafił pod skrzydła Rogera Schmidta, którego filozofia prowadzenia drużyny nastawiona jest przede wszystkim na atak, niemal wszystkimi możliwymi środkami. W takich warunkach 28 latek, z dala od komentujących jego każdy ruch niemieckich mediów i kibiców, być może w końcu da namiastkę tego, czym zachwycał całą Europę, gdy wchodził do seniorskiej piłki pod skrzydłami Juergena Kloppa.
Wybór Eindhoven można również pozytywnie ocenić z perspektywy ambicji Goetzego. Odrzucił on na pewno wiele korzystniejszych finansowo ofert, a także nie zdecydował się pójść do średniaka w jednej z topowych lig. Podpisanie kontraktu z PSV sprawia, że Goetze będzie musiał udowodnić, że po pierwsze jest w stanie być liderem topowej holenderskiej drużyny, a po drugie, że jego umiejętności znacznie przewyższają Eredivisie. Cele jak najbardziej możliwe do zrealizowania, ale z drugiej strony istnieje spore ryzyko, że jeśli Goetze nie podała temu zadaniu to już na dobre zniknie z poważnej piłki jeszcze przed trzydziestką.
Nie być jak Schuerrle
Przestrogą dla Mario Goetzego musi być jego dobry znajomy z Borussii Dortmund i reprezentacji Niemiec Andre Schuerrle. Były piłkarz m.in. Bayer 04 Leverkusen i Chelsea FC w tym roku w wieku 29 lat niespodziewanie zakończył karierę. Droga Schuerrlego była bardzo podobna, jak ta, którą obecnie podąża Goetze. Z wielkiego talentu, poprzez niespełnienie w wielkim klubie, nieudany powrót do Bundesligi i wypożyczenie poza Niemcy. Koniec kariery w tak młodym wieku i mimo zainteresowaniu wielu klubów Schuerrle argumentował brakiem radości z wykonywanego zawodu oraz totalnym zniechęceniem do dalszej gry i motywacji. Chcąc być fair wobec ewentualnych pracodawców zdecydował się zawiesić buty na kołku.
in honor of André Schürrle's retirement, here's his assist that set up Gotze's game winning goal in the 2014 World Cup 💪🏼 pic.twitter.com/EGJUUPh8UD
— Don Chuy (@ChuyAnaya09) July 20, 2020
Schuerrle i Goetze łączy nie tylko niespełniona kariera, ale również finał mistrzostw świata w Brazylii. To właśnie Andre asystował Mario przy decydującym golu w dogrywce w starciu z Argentyną. Obaj przez lata cieszyli się w niemieckich mediach dumnym przydomkiem „WM-Held” (bohater mistrzostw świata), które najczęściej pojawiały się jednak w artykułach o ich kolejnych niepowodzeniach. Teraz przed Goetze ostatnia szansa, aby nie zakończyć kariery w podobnym stylu jak Schuerrle.