var W2T_AdImage_autostart = false; var W2T_AdImage_startWith = "#mainpic3 img";

Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Michal Kosc / PressFocus

Młodzi Polacy wracający do Ekstraklasy? Częściej buble i ciekawostki niż wartościowe wzmocnienia

Autor: Mariusz Bielski
2021-02-12 15:00:06

Kiedy następnym razem młody chłopak będzie wracał grać do Polski, nawet z wielkiego klubu, chyba nie powinniśmy się podniecać…

Paradoksalnie, bo przecież pierwsza myśl jest taka, że jeśli ktoś został wyszkolony na Zachodzie i to nie gdzieś na 3-4. poziomie rozgrywkowym, lecz w poważnych akademiach, to przecież musi potrafić grać w piłkę. Reprezentuje sobą coś więcej niż atrakcyjny PESEL – zwłaszcza w czasach przepisu o młodzieżowcu. Ale czy tak rzeczywiście jest w praktyce?

Właśnie przejrzeliśmy sobie transfery klubów ekstraklasowych z paru ostatnich lat pod kątem dokładnie takich przypadków i szczerze powiedziawszy jesteśmy przerażeni. Dlaczego? Lecimy z listą:

  1.     Maćkowiak (Śląsk)
  2.     Zylla (Śląsk)
  3.     Bargiel (Śląsk)
  4.     Bejger (Śląsk)
  5.     Wojtkowski (Wisła Kraków/Jagiellonia)
  6.     Steczyk (Piast)
  7.     Kopacz (Górnik)
  8.     Łasicki (Wisła Płock/Pogoń)
  9.     Bednarczyk (Zagłębie)
  10.     Żuk (Lechia/Wisła Płock)
  11.     Płacheta (Śląsk)
  12.     Bochniewicz (Górnik)
  13.     Żynel (Wisła Płock)
  14.     Sokół (Korona)

A teraz legenda: na zielono zaznaczyliśmy tych, którzy w Ekstraklasie się sprawdzili, drużyny miały z nich pożytek, a nawet jeszcze na nich zarobiły. Na czarno – wahamy się. Ot, solidni ligowcy albo wciąż niezweryfikowani. No i na czerwono oczywiście niewypały. Bilans? 2-3-9. Czyli dramat.

Szkoda, że nie ma więcej takich przykładów jak Płacheta i Bochniewicz. Pierwszy przez I ligę i Podbeskidzie przeszedł do Śląska i tam co prawda rozkręcał się powoli, ale jak już osiągnął pewien poziom, to przeciwników tyrał naprawdę ostro. Z jego motoryką nie dzowita, że poszedł do Anglii. Bochniewicz natomiast po włosko-hiszpańskiej tułaczce stał się praktycznie najlepszym stoperem  zabrzan w ostatnich latach, którego letnie odejście nadal jest odczuwalne.

Zylla? Cholera, no spodziewaliśmy się więcej od chłopaka, który swe szlify zbierał w Bayrernie. Z drugiej strony też nie jest tak, że on kopie się po czole. Bardziej można odnieść wrażenie, iż Vitezslav Lavicka niekoniecznie ma na niego pomysł. Docelowa pozycja? Raczej nie dziewiątka, prędzej dziesiątka, gdzie jednak nie potrafi ustabilizować formy. Ale przebłyski ma – na przykład z Cracovią zagrał naprawdę obiecująco, później zaś dał doskonałą zmianę w starciu z Podbeskidziem i nawet zaliczył asystę. Niestety to jego jedyny udział przy bramkach wrocławian. Tragedii więc nie ma, ale rezerwy są spore. W końcu Łasicki – ot, solidny ligowiec w przyzwoitym sensie. Jak na przeszłość w Napoli nie wyróżnia się niczym wybitnym, lecz kiedy na niego postawisz nie powinien kopać się po czole. Ba, u Nafciarzy był przecież całkiem ważną postacią w obronie.

Gorzej z całą. W zasadzie nie wiemy którymi przypadkami jesteśmy rozczarowani bardziej. Tymi, co w ogóle nie grają, czy tymi, co grają sporo, ale na ich występy przeważnie zgrzytamy zębami. Weźmy takiego Wojtkowskiego – niby 74 mecze w Ekstraklasie na koncie, ale ile godnych zapamiętania? Ze dwa? Te, w których zdobywał bramki, czyli domowe z Zagłębiem Lubin i Jagiellonią u siebie. Zresztą, właśnie, liczby – 4 trafienia oraz 2 asysty to jak na ofensywnego pomocnika wynik żenujący. I trudno się dziwić w takim razie, że po zakończeniu kontraktu w Wiśle Kraków długo nie mógł znaleźć nowego pracodawcy.

Steczyk i Kopacz z kolei byli jednymi z większych antybohaterów zeszłego sezonu. Z tego drugiego zresztą czasem podśmiechiwaliśmy się, iż jego nazwisko dokosnale określe umiejętności. Ale tak zupełnie na poważnie – panowie wyszkolili się odpowiednio w Bochum oraz Dortmundzie, aczkolwiek ich największymi zaletami okazał się młody wiek. Grali, bo musieli ze względu na przepis o młodzieżowcu, przeważnie jednak przechodzili obok meczów. Davida w Górniku już nie ma i w sumie to chyba lepiej dla niego. Waldemar Fornalik jeszcze próbuje wykrzesać resztki talentu ze Steczyka, aczkolwiek jeśli Pyrka podtrzyma formę, to po powrocie do zdrowia różnie może być z obecnością Dominika w wyjściowej jedenastce.

Najbardziej bolesny jest jednak przykład Pawła Żuka, który w swym życiorysie ma Everton, a następnie wielką dziurę w następnych etapach kariery. Najpierw przyszedł do Lechii, gdzie miał naciskać na Filę, później trafił do Wisły Płock, by nawiązać rywalizację ze Zbozieniem. Efekty? 294 minuty w Ekstraklasie na przestrzeni 1,5 sezonu. I nie, nie przeszkadzały mu kontuzje. Póki co prawy obrońca pozostaje bezrobotny…

Do kilku kolejnych chłopaków z listy, na przykład Bednarczyka, który przegrywa rywalizację z Sirkiem i Mrazem (co za wyczyn!) czy niedawno sprowadzonego przez Śląsk Bejgera żywimy jeszcze pewne nadzieje. Ogólnie jednak całe to zestawienie wygląda dość przerażająco i wygląda na to, że większość wymienionych jegomościów nie bez powodu odpalana jest z zachodnich klubów bez większego żalu akurat w wieku, kiedy powinni zacząć stawiać pierwsze poważne kroki w seniorskim futbolu.

Co tylko podkreśla największy problem młodzieżowców w skali znacznie szerszej niż tylko Polska.

Ale czy to wszystko ma znaczyć, że na tych chłopaków zdecydowanie nie warto stawiać? Praktyka podpowiada, iż faktycznie szkoda zachodu oraz przede wszystkim pieniędzy. Z drugiej strony nasza ojczyzna to zdecydowanie nie jest kopalnia futbolowych diamentów. W energetyce węgiel, w futbolu węgiel – celniejsza jest raczej taka analogia. Przez ten pryzmat patrząc sięganie po chłopaków, którzy wczesną młodość spędzali zagranicą i uczyli się fachu w znakomitych akademiach, zdecydowanie jest zasadne. Jakkolwiek spojrzeć sama ekstraklasowa reguła dotycząca konieczności gry kogoś z kategorii U-21 to wystarczający argument dla klubowych działaczy, a także magnes dla samych zawodników, którzy dość logicznie unzają, że prędzej w Ekstraklasie się wybiją, niż przez granie w niemiekich rezerwach czy włoskich primaverach.

Szkoda tylko, że ci chłopcy częściej bywają chodzącymi ciekawostkami, a nie wartościowymi ligowcami.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się