var W2T_AdImage_autostart = false; var W2T_AdImage_startWith = "#mainpic3 img";

Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: własne

Stokowiec: Będę potrafił wyprowadzić Lechię z kryzysu. Sevela na razie bezpieczny. Imaz: Ubiegły rok był dla mnie najgorszy

Autor: Bartosz Adamski
2021-02-13 09:12:00

Sobotnia prasa poświęcona jest przede wszystkim zapowiedziom weekendowych spotkań, ale kilka ciekawych artykułów udało nam się znaleźć. Jest m.in. informacja, kto może zastąpić Piotra Stokowca w Lechii, gdyby nie udało mu się wyprowadzić Lechii z kryzysu. Są też spekulacje odnośnie do posady Martina Seveli w Zagłębiu Lubin. No i jest rozmówka z Jesusem Imazem czy wywiad z Robertem Góralczykiem, dyrektorem sportowym GKS-u Katowice. Zapraszamy!

PRZEGLĄD SPORTOWY

"Faron: A miało być tak pięknie"

Nie sądziłem, że napiszę kiedykolwiek takie zdanie, a jednak – trochę szkoda mi Janusza Filipiaka. Ileż to było przez lata narzekań (w dużej mierze słusznych) na chwiejnych prezesów, którzy nie dają trenerom popracować i od razu, nie wiadomo czemu, wymagają sukcesu? Ileż było opinii, że wystarczy uzbroić się w cierpliwość i postawić na długofalową wizję, a na pewno to się opłaci? No i bądź tu człowieku teraz mądry... Filipiak zrobił wszystko niemalże podręcznikowo. Wziął jednego z najlepszych trenerów na polskim rynku – charyzmatycznego, z dużą wiedzą i inteligentnego. Dał mu ogromny kredyt zaufania na bardzo niski procent, a w pakiecie dorzucił coś, na czym Probierzowi zależało najbardziej – władzę. I co? Katastrofa. Cóż Cracovii z tych dwóch pucharów, skoro pod rządami Probierza stała się zlepkiem zagranicznym przeciętniaków bez własnej tożsamości i większych perspektyw?

***

"Jak uwolnić bestię"

Kiedy fachowcom z całego świata brakowało słów, by opisać to, co Lewandowski wyprawiał w barwach Bayernu, kapitanowi kadry też na chwilę odebrało mowę. Konkretnie na dziewięć sekund. Podczas wywiadu z reporterem TVP Sport, kiedy został zapytany o to, jaki plan mieli Biało-Czerwoni na pokonanie Włochów, przez dłuższą chwilę milczał. Te kilka sekund wyraziło więcej, niż kilka wypowiedzianych później zdań.

Gdyby zajrzeć do statystyk Lewandowskiego, można byłoby zaniemówić na dłużej. Kiedy w klubie poprawiał kolejne strzeleckie rekordy, po przyjeździe na zgrupowanie jakby tracił moc. U Jerzego Brzęczka napastnik Bayernu zagrał w 18 spotkaniach, strzelając osiem goli i dokładając sześć asyst. Dla porównania u Adama Nawałki w 40 meczach trafi ł 37 razy i miał osiem ostatnich podań. U Brzęczka zwyczajnie się męczył.

Więcej TUTAJ

***

"Nie jest za dobrze"

W czwartek 25 marca, kiedy reprezentacja Polski zmierzy się z Węgrami na inaugurację eliminacji mistrzostw świata, miną 63 dni pracy Paulo Sousy w roli selekcjonera Biało-Czerwonych. Czy nieco ponad dwa miesiące wystarczą do rozwiązania problemów naszej kadry narodowej? Wszystkich na pewno nie. Tym bardziej że z każdym tygodniem reprezentantów dotykają nowe kłopoty.

Więcej TUTAJ

***

"Jaga jak reprezentacja"

Po przegranej z beniaminkiem trener Michniewicz zamknął na tydzień treningi i w kolej-nym spotkaniu o punkty drużyna wyszła w innym ustawieniu – taktyka 1-3-4-3 zdała egzamin. Raków był w Warszawie bezradny, przegrał 0:2. Teraz legioniści jadą do Białegostoku.

– Przyglądamy się uważnie Jagiellonii. Obejrzałem kilka meczów tego zespołu i dostrzegłem pracę trenera Bogdana Zająca oraz jego sztabu. Widać sporo elementów podobnych do tych, które występowały w reprezentacji, kiedy szkoleniowiec Jagi był asystentem Adama Nawałki. Nasz niedzielny przeciwnik jest dobrze zorganizowany, jego atutem są stałe fragmenty, gra płynnie. Mecz zapowiada się interesująco, liczę, że stworzymy dobre widowisko, po którym wszyscy będą zadowoleni. Wynik jest sprawą otwartą – powiedział trener Michniewicz."

***

"Szykują się zimne walentynki"

Na obiekcie przy ulicy Słonecznej swojsko może poczuć się Czesław Michniewicz (na zdjęciu), szkoleniowiec gości, który dekadę temu dowodził Jagiellonią. Początek z Jagą miał bardzo obiecujący, jeden z najlepszych w historii Żółto-Czerwonych, ale po zaledwie jednej rundzie sensacyjnie został zwolniony. Niby rozstanie nastąpiło za porozumieniem stron, co ogłoszono w trakcie pożegnalnej konferencji prasowej, lecz nie było tajemnicą, że zazgrzytało między pre-zesem klubu – Cezarym Kuleszą a ówczesnym trenerem. Chwilę po zakończeniu rundy jesiennej i wyjazdowej wygranej białostoczan z Lechią (1:0) prezes wezwał Michniewicza na rozmowę. Ten wytłumaczył się brakiem czasu, co zarządzający i współwłaściciel Jagi uznał za potwarz i zdecydował, iż dalsza współpraca nie ma sensu. Zanim nadeszły święta Bożego Narodzenia, Jagiellonia już rozglądała się za nowym szkoleniowcem.

Więcej TUTAJ

***

"Gorzej już być nie może"

Gdańscy kibice powoli tracą cierpliwość, którą zachowuje Adam Mandziara. Na zmianę trenera na razie się nie zapowiada, ale w środowisku pojawiają się nazwiska ewentualnego następcy. W rodzinne strony – po zwolnieniu z Podbeskidzia – wrócił Krzysztof Brede, który ma w klubie swoich zwolenników. Na internetowych forach fani często wymieniają nazwisko Piotra Nowaka, który w przeszłości prowadził już Biało-Zielonych. Pytanie tylko, czy to trener jest głównym powodem kryzysu?

– Pojawiają się pytania o moją dymisję. Jestem tylko człowiekiem i też mam swoje emocje, również to wszystko przeżywam. Natomiast nie zapominajmy, że drużyna składa się wielu elementów, a najłatwiej jest zwolnić trenera. Kontekst zespołu jest jednak szerszy. Ja najlepiej go znam i uważam, że będę potrafił wyprowadzić go z kryzysu – zapewnia opiekun Biało-Zielonych.

Więcej TUTAJ

***

"Jeszcze wierzą w Sevelę"

Szefowie klubu zachowują spokój może również dlatego, że słowacki trener po czwartkowej wpadce wyraźnie dał sygnał, że tego nie akceptuje i ostro rozliczy się z drużyną. – To, co pokazaliśmy na boisku, jest niedobre dla klubu. To był występ katastrofalny i nieakceptowalny – ocenił. Zwrócił uwagę, że klub zrobił wszystko, by mecz z Chojniczanką odbył się na stadionie w Lubinie w jak najlepszych warunkach. Przekaz był jasny: działacze dobrze wykonali swoją robotę, w przeciwieństwie do drużyny, która kompletnie zawiodła. W tej retoryce brakowało jednak skonkretyzowania ważnej sprawy: nie wiadomo, czy Ševela również siebie zapisuje po stronie winowajców. Tego wymagałaby lojalność wobec piłkarzy. No ale jeśli by ją wyraził, siłą rzeczy przyznałby się do błędów, więc musiałby się liczyć z konsekwencjami.

Więcej TUTAJ

***

"Rewanż za mecz widmo"

Gdyby grał w Juventusie, a nie w Napoli, mógłby nadal żyć – powiedział po śmierci Diego Maradony Antonio Cabrini, były zawodnik Bianconerich. Te słowa odbiły się w świecie calcio dużym echem, były reprezentant Włoch musiał za nie później przepraszać, prostować je, tłumaczyć, co miał na myśli. – Nie osądzam go, po prostu spokojne turyńskie środowisko mogłoby go ochronić – wyjaśniał później.

Maradona nigdy grać w Juventusie nie chciał, chociaż właściciel Bianconerich czynił pod niego podchody. – Pan Agnelli zalecał się do mnie jak do kobiety, wydzwaniał i obiecywał niestworzone rzeczy. Odpowiedziałem, że nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego kibicom Napoli. Byłem jednym z nich i nie założyłbym koszulki innego włoskiego klubu – opowiadał po latach Argentyńczyk.

Więcej TUTAJ

***

"Klątwa Bordeaux"

Olympique Marsylia i Bordeaux to dwa pierwsze kluby w tabeli wszech czasów Ligue 1. Rzeczywistość mocno kontrastuje jednak z tradycją. OM nie wygrało w lidze od sześciu spotkań, zdobywając w nich tylko dwa punkty, Girondins ma za sobą trzy porażki z rzędu. Ekipa z Marsylii jest na dziewiątym miejscu, a jej sobotni rywal na dziesiątym.

Tradycja nie będzie za te kluby zdobywać punk-tów, ale akurat w tych star-ciach ma kluczowe znaczenie. Olympique ostatni raz wygrało w Bordeaux jesienią 1977 roku. Nie udało mu się zwyciężyć w 39 kolejnych spotkaniach na tym terenie. Nie miało znaczenia, czy walczono w lidze, Pucharze Francji czy Pucharze Ligi. A przecież w ciągu tych przeszło czterech dekad przeważnie Olympique było tą mocniejszą drużyną. Trudno w Europie znaleźć drugą taką rywalizację, w której silniejszy zwykle zespół tak długo nie potrafiłby pokonać tego zazwyczaj teoretycznie słabszego.

Więcej TUTAJ

***

"Ludzie od zadań specjalnych"

Höjbjerg miał całą lewą nogę we krwi. Ochraniacz był złamany, a czerwoną plamę widać było nawet na getrach. Zmartwiony stanem zdrowia swojego gracza Mourinho kazał mu iść do szatni. Była 86. minuta pucharowego spotkania z Brendford, a Tottenham wygrywał 2:0. Nie było potrzeby, by ryzykować zdrowiem piłkarza. – Chcę grać – usłyszał w odpowiedzi Portugalczyk, a Höjbjerg ruszył w kierunku boiska. Zszokowany szkoleniowiec Spurs zagrodził drogę swojemu pomocnikowi i siłą wypchnął go w kierunku tunelu. – Miał poharataną nogę, wynik meczu był już rozstrzygnięty, do końca zostało ledwie kilka minut, a on się wściekał, że nie może dokończyć spotkania. Jak go nie kochać? – podsumował całe zdarzenie Mourinho na pomeczowej konferencji prasowej.

Kocha go nie tylko portugalski szkoleniowiec. Fani Tottenhamu też są zachwyceni walecznym Duńczykiem. Choć nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. W dokumentalnym filmie „All or Nothing” pokazującym kulisy funkcjonowania Spurs w sezonie 2019/20 Mourinho w pewnym momencie mówi, że potrzebuje w zespole „skurczybyka”. I w jego rolę miał się wcielić właśnie Höjbjerg. Kiedy zakontraktowano piłkarza z Southampton, płacąc za niego ledwie trzy miliony funtów i dorzucając Kyle’a Walkera-Pietersa, wielu fanów klubu z północnego Londynu kręciło nosem. Kiedy w debiucie 25-latek zagrał słabo, grupa niezadowolonych zrobiła się jeszcze większa.

Więcej TUTAJ

***

"Vardy wreszcie ma wsparcie"

Jedna rzecz w Leicester się nie zmienia: Jamie Vardy wciąż jest największą gwiazdą Lisów i ich najlepszym strzelcem. Ale w tym sezonie wreszcie nie wszystko spoczywa na jego barkach. W poprzednim ekipa Brendana Rodgersa wygrała tylko trzy mecze, w których były reprezentant Anglii nie strzelił gola. W obecnych rozgrywkach takich spotkań jest już pięć, a jesteśmy przecież dopiero po 23 kolejkach. Zasada, że bez bramek Vardy’ego Leicester jest zupełnie bezradne, przestała więc obowiązywać."

Więcej TUTAJ

***

"Rycerze wiosny"

Postawa Eintrachtu w tym sezonie przypomina jednak tę sprzed dwóch lat, gdy ekipa z Hesji zadziwiała nie tylko w Niemczech, ale i w Europie. Prowadzona najpierw przez Niko Kovača zdobyła Puchar Niemiec, a gdy Chorwata zastąpił Hütter, udało się awansować aż do półfinału Ligi Europy, gdzie dopiero w rzutach karnych lepszy okazał się późniejszy triumfator, czyli Chelsea. Wówczas Eintracht zachwycał przede wszystkim tercetem ofensywnych piłkarzy. Ante Rebić, Sebastien Haller i Luka Jović tworzyli frankfurcki magiczny trójkąt. Potem ruszyli do mocniejszych klubów, gdzie wiodło im się różnie. Rebić odgrywa istotną, ale nie najważniejszą rolę w AC Milan, Haller zasłynął w zeszłym tygodniu tym, że Ajax Amsterdam zapomniał go zgłosić do Ligi Europy. A Jović Madrytu nie podbił, zamiast stać się postrachem bramkarzy, siał jedynie grozę na ulicach w stolicy Hiszpanii oraz w rodzinnej Serbii, gdzie do dzisiaj czeka na wyroki po procesach wytoczonych przez miejscowe sanepidy. Jović półtora roku temu odchodził do Królewskich za 60 milionów euro, teraz wrócił na kilkumiesięczne wypożyczenie za sześćdziesiąt razy mniejszą kwotę. I we Frankfurcie znowu przypomina znakomitego atakującego.

***

"Marokańska siła Sevilli"

Z Sewilli do Maroka jest około 250 kilometrów, w mieście są liczne ślady panowania marokań-skiej dynastii Almohadów (XII i XIII wiek), obecnie mieszka tam też wielu imigrantów z tego kraju. Dla fanów Sevilli najważniejsze są jednak inne związki Maroka z tym miastem: to napastnik z tego kraju Youssef En-Nesyri i bramkarz Yassine Bounou.

Ten pierwszy w tym roku zdobył już osiem bramek w La-Liga i – obok Luisa Suareza – jest najskuteczniejszym zawodnikiem w tym okresie. W całym sezonie strzelił 13 goli w lidze, co daje mu drugie miejsce ex aequo z Lionelem Messim, tylko za Suarezem. Do tego dołożył cztery bramki w Champions League, w tym dwie w starciu z Krasnodarem zdobyte w ciągu trzech minut. To klubowy rekord, bowiem nikt w tak krót-kim czasie nie strzelił dwóch goli w pucharach dla tej drużyny.

Więcej TUTAJ

***

"Wichniarek: Bayern zrobił to, co do niego należało"

Swoją drogą jeszcze kilka tygodni temu mówiliśmy o kryzysie Bayernu. Porażka w II rundzie Pucharu Niemiec, pierwsza taka wpadka od 21 lat, z Gladbach w meczu na szczycie, niestabilna defensywa i w mediach rozpoczęła się dyskusja na temat Flicka. Zastanawiano się, czy ten trener będzie potrafi ł wyprowadzić zespół z dołka. Odpowiedź nadeszła szybko. Pięć ligowych zwycięstw z rzędu oraz klubowe mistrzostwo świata chyba rozwiało wszelkie wątpliwości. Mecze wygrywane może bez polotu i fantazji, ale na zero z tyłu, co do niedawna trudno było sobie wyobrazić. Manuel Neuer pprawiał swoje niechlubne rekordy meczów ze straconą bramką. Łącznie uzbierał ich 11, poprzedni wynosił 8. O ile wygrana w Katarze przez Bayern niespecjalnie robi wrażenie, bo tego każdy się spodziewał, to już za czyste konto należą się gratulacje.

Więcej TUTAJ


SPORT

"Niezastąpiony między słupkami"

Ile Martin Chudy znaczy dla Górnika pokazał środowy mecz w Pucharze Polski z Rakowem w Bełchatowie. W przegranym 2:4 spotkaniu 1/8 finału szkoleniowcy zespołu z Zabrza dali szansę Dawidowi Kudle. Nie był to jego dobry występ, jak zresztą i pozostałych zawodników. W poniedziałek przeciwko Stali na 100 procent do składu wróci więc Chudy. Od debiutu golkipera zza południowej granicy minęły dwa lata. Słowak trafił do zabrzańskiego klubu w trudnym dla niego momencie; był prawie na dnie tabeli i szykował się do walki o pozostanie w elicie. Debiut przypadł na starcie z Wisłą Kraków. Wydarzeniem meczu rozegranego 11 lutego 2019 roku przy Roosevelta był powrót Jakuba Błaszczykowskiego. Nie on jednak zapracował na miano bohatera... - To był dla mnie supermecz. Raz, że debiutowałem w Górniku, a dwa, że zakończył się naszym zwycięstwem 2:0. Oprócz mnie debiutowali również Mateusz Matras czy „Wako” Gwilia. Chcieliśmy grać i pokazać się z jak najlepszej strony. Zdobyliśmy trzy bardzo ważne punkty, a ja znalazłem się w jedenastce kolejki - opowiada Chudy.

***

"Ojrzyński liczy na nowych"

Jonathan de Amo to taki typ stopera, który potrafi też zagrać na innej pozycji. Cieszymy się, że go mamy. Był tu zresztą wcześniej i się sprawdził. To atut, że zna miasto, otoczenie i chłopaków. Wszyscy mówią o nim, że jest profesjonalistą i oby to potwierdził. Trzech zawodników widzieliśmy w pierwszym składzie ze Śląskiem. Szkoda, że dwaj nasi nowi napastnicy nie wykorzystali dogodnych okazji, ale uważam, że mogą nam wiele dać. Z przodu jest teraz rywalizacja, bo są Zjawiński, Sadłocha czy Prokić - mówi szkoleniowiec Stali.

***

"Galopujący George Kocsis"

I o nim właśnie śmiało można powiedzieć, że jest... galopującym Węgrem. Zarówno w meczu z Legią Warszawa, jak i z Górnikiem Zabrze pokonał największy dystans spośród wszystkich graczy „górali”, a bielszczanie oba mecze wygrali. 27-latek największy dystans w tym sezonie przemierzył w jesiennym meczu z Zagłębiem Lubin. Przebiegł wówczas 13,01 kilometra, co jest piątym w tym sezonie wynikiem w ekstraklasie, a „górale” również to spotkanie wygrali. Wniosek jest zatem prosty - gdy Węgier dużo biega, Podbeskidzie zdobywa trzy punkty.

Ale nie tylko o bieganie chodzi, bo Koscis, przede wszystkim, imponuje tym, że wygrywa bardzo dużo pojedynków. W meczu z Górnikiem odnotował w tej materii 73-procentową skuteczność i lepszego pod tym względem w ekipie „górali” nie było. A w kwestii tej... nazwisko również zobowiązuje. Antal Kocsis to bowiem węgierski mistrz olimpijski w boksie, z 1928 roku z Amsterdamu w wadze muszej, choć nie wiadomo, czy w jakikolwiek sposób Gergoe – zarówno z byłym piłkarzem, jak i z byłym pięściarzem – jest spowinowacony. Raczej nie, choć na Węgrzech to nazwisko, które w tłumaczeniu na polski oznacza... Woźniak, nie jest zbyt popularne, bo według danych statystycznych zajmuje dopiero 29. miejsce. Dokładnie taką samą lokatę, jak w Polsce... Dudek. Woźniak w naszym kraju plasuje się zaraz na początku drugiej dziesiątki, konkretnie na 11. pozycji.

***

"Będzie trudniej"

Wieści nie z Gliwic, lecz z Opalenicy, gdzie przygotowuje się drużyna do drugiego meczu z Pogonią, nie są najlepsze. W środowym spotkaniu po godzinie gry murawę musiał opuścić Tomasz Jodłowiec. Doświadczony pomocnik poczuł ból w mięśniu czworogłowym i musiał zmienić go Tomasz Huk. Były reprezentant nie uczestniczył w treningach, a Waldemar Fornalik przyznał, że „Jodła” nie zagra w sobotę. W dodatku kartkowa pauza dosięgła innego pomocnika. – Tomek jest wykluczony z tego meczu. Nikt nowy nam nie przybył. Dodatkowo za żółte kartki zawieszony jest Patryk Sokołowski. Będą więc zmiany w składzie, skoro nie mamy dwóch ostatnio podstawowych środkowych pomocników. Nie jest to proste zadanie, by ich wymienić, ale mamy piłkarzy, którzy powinni podołać zadaniu – mówi trener Waldemar Fornalik, dla którego to nowa sytuacja z grą z tym samym przeciwnikiem na tym samym boisku co kilka dni. – Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Pewnie były przypadki, że mój zespół grał z tym samym rywalem, ale na dwóch różnych stadionach – dodaje szkoleniowiec gliwiczan.

***

"Wizyta motywacyjna"

Ostatnie wyniki biało-zielonych nie napawają optymizmem. W tym roku podopieczni Piotra Stokowca jeszcze nie wygrali. Remis z Wartą Poznań oraz kompromitacja w pucharowym starciu z Puszczą Niepołomice przelały czarę goryczy. Dzień po spotkaniu Pucharu Polski stowarzyszenie „Lwy Północy” opublikowało wpis pod adresem zawodników i trenera Lechii. „Trenerze mamy dość przeprosin, dość słuchania pustych obietnic i górnolotnych sloganów na konferencjach prasowych. ... A wy, „drużyno”, przestańcie być królami mediów społecznościowych, a zacznijcie być Królami Murawy!” - czytamy we wpisie opublikowanym na Facebooku. Dzień później zamieszczono zdjęcie z „odprawy motywacyjnej”. Widać na nim kibiców w szatni.

***

"Pewność siebie będzie wyższa"

- Po wtorkowym awansie do ćwierćfinału Pucharu Polski nastroje na pewno się poprawiły – mówi bramkarz „Pasów” Karol Niemczycki. - W ciężkim meczu, w którym warunki atmosferyczne nie dopisywały i utrudniały grę obu drużynom, okazaliśmy się w Grodzisku skuteczni zarówno z przodu, jak i z tyłu. Wygraliśmy 1:0 i to na pewno cieszy. Jest to ważny moment, bo zakończyliśmy serię porażek i już nie mamy zamiaru do tego tematu wracać. Na pewno nasza pewność siebie będzie dużo wyższa i to nastraja optymistycznie przed kolejnymi meczami.

***

"Problemem są treningi"

- Problemem nie są same mecze. Nawet w Łodzi, gdzie warunki były bardzo trudne, boisko było OK, nie mogliśmy narzekać. Problemem są treningi. Dysponujemy świetną bazą treningową, ale przy takiej temperaturze jak w piątek - minus 11 stopni - zajęcia i tak będą odbywają się pod „balonem”. Inni takiej możliwości nie ma, wielu trenerów na to narzeka. Pierwszy raz tak szybko zaczęliśmy rozgrywki i myślę, że jakieś wnioski z tego wyciągniemy. Obawiam się kontuzji – zaznacza trener Czesław Michniewicz, który w piątek obchodzi 51. urodziny.

***

"Jałocha po badaniu USG"

- Konrad Jałocha i Bartosz Zarębski mieli w piątek badania USG – wyjaśnia szkoleniowiec trójkolorowych. - Zobaczymy jeszcze, jak będą się czuć przed meczem, ale uważam, że nawet gdyby był promil ryzyka, to obaj dostaną wolne. W przypadku braku naszego pierwszego bramkarza między słupkami staną: Adrian Odyjewski w spotkaniu z Puszczą i Kacper Dana w potyczce z Pniówkiem, z którym zagra także Marcel Misztal, przewidziany do występu na środku obrony. Wprawdzie jego nominalną pozycją jest druga linia, ale sprawdzimy, jak sobie radzi w defensywie.

Więcej TUTAJ

***

"Więcej wszystkiego"

Mimo tego że kadencja chorwackiego szkoleniowca nie jest zbyt udana, to niektórzy piłkarze zdają się słać pozytywne sygnały. - Trener jest wobec nas uczciwy. Ma dla nas dużo szacunku i chce się rozwijać. Czasami potrzebna jest szczerość i bezpośrednia komunikacja - mówił pomocnik Thomas Delaney. Duńczyk nawiązał do tego, że Terzić po ostatniej porażce odbył z wieloma piłkarzami indywidualne rozmowy, jasno przekazując im, co robią źle i czego od nich oczekuje.

Taka deklaracja jest dość istotna w kontekście tego, o czym dla odmiany doniosły „Bild” oraz telewizja Sport1. Ich zdaniem w Borussii jest grupa zawodników, która nie jest zadowolona z pracy Terzicia. Gracze chcą, aby trener był ostrzejszy i zarzucają mu słabą analizę nieudanych występów oraz zbytnie podkreślanie tych udanych.

***

"Zaczęli od kwarantanny i walkowera"

Stosunki Napoli z Juventusem nie są dobre, a co jakiś czas do tego ogródka wrzucany jest nowy kamyczek. Nie inaczej jest w tym sezonie. Ledwo się zaczął, a już był konflikt. Spowodowała go decyzja służb sanitarnych Neapolu, które nie zgodziły się na wyjazd zespołu Napoli na mecz do Turynu po pozytywnych wynikach testów u Piotra Zielińskiego, a następnie Eljifa Elmasa. Całą drużynę skierowano na kwarantannę.

Ustalenia przed sezonem były inne i zdaniem Federcalcio oraz Juventusu mecz powinien się odbyć. Napoli zostało ukarane walkowerem, odjęto mu punkt, a było wtedy liderem tabeli. Prezes Aurelio De Laurentiis postanowił walczyć do upadłego i sprawa trafiła do CONI (Comitato Olimpico Nazionale Italiano). Tuż przed świętami anulowano karę. Juventus i Napoli mają więc zaległy mecz i nie było dotąd takiego przypadku w Serie A, żeby spotkanie rewanżowe rozegrano przed pierwszym jakie zaplanowano.

***

"Góralczyk: Nie myślimy o lecie, skoro trwa zima"

Są na pewno kwestie, które go umilają. Na ile przedłużenie kontraktu z Adrianem Błądem to wasz sukces?
- My działamy, a niech oceniają inni! Cieszymy się, że do tego doprowadziliśmy, bo Adrian jest bardzo ważną postacią, jednym z liderów zespołu. Nieprzypadkowo gra przy Bukowej już czwarty sezon. Po drodze cele strategiczne drużyny nie były co prawda realizowane, ale Adrian zawsze był piłkarzem zdecydowanie się wyróżniającym. A teraz najwyższy czas na realizację celów.

To piąty kontrakt przedłużony zimą, wcześniej uczynili to Arkadiusz Jędrych, Grzegorz Rogala, Patryk Szwedzik i Mateusz Broda. Czy rozmawiacie jeszcze z kimś o nowej umowie?
- Obecnie nie.

Lista zawodników, którym 30 czerwca skończą się kontrakty lub wypożyczenia, jest dwucyfrowa...
- Są w tym zakresie różne uwarunkowania i wszystko jest pod kontrolą. Zamknęliśmy już kadrę na rundę wiosenną. Zimowe okienko było bardzo przemyślane i uważam, że dobrze zrealizowane, ale tak naprawdę dopiero czas oceni, jakie będą jego efekty. W tej chwili można jedynie powiedzieć, że spełniliśmy założenia, które sobie przyjęliśmy przystępując do działania.


SUPER EXPRESS

"Imaz: W ubiegłym roku miałem najgorszy okres w karierze"

„Super Express”: – W ubiegłym roku przez osiem miesięcy nie strzeliłeś gola. To najtrudniejszy okres dla ciebie?
Jesus Imaz:
– Najgorszy i najtrudniejszy. Nie grałem na miarę swoich możliwości. W wielu meczach brakowało mi szczęścia. Nie mogłem trafić. Wyglądało to tak, jakbym się zablokował.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się