
Autor zdjęcia: Pawel Jaskolka / PressFocus
Chwała Łukaszowi Trałce! Dzięki niemu trochę mniej bolały nas oczy. Warta 1:0 Zagłębie
Zagłębie to jedyna drużyna w Ekstraklasie, która nie strzeliła w tym roku gola w oficjalnym meczu. Dni mijają, punkty uciekają, a ofensywna w dalszym ciągu nie może wyjść z marazmu. Jednak najbardziej nas niepokoi fakt, że taki stan rzeczy bynajmniej nas nie zaskakuje. Bo tak jest nie od dziś.
- Zawsze może być lepiej – powiedział w przerwie Patryk Szysz w kontekście wykreowanych przez Zagłębie sytuacji. Mamy chęć zapytać, czy mogło być gorzej, bo to, co zobaczyliśmy w pierwszej połowie nie nadawałoby się nawet na bajkę na dobranoc. Bo po co oglądać coś, co – faktycznie – usypia, ale potem powoduje koszmary? To – zdaje się – jakaś urozmaicona forma masochizmu. Już wystarczająco się męczyliśmy oglądając to widowisko. Choć jak tak spojrzymy w historię to trudno się dziwić, że mecz (a przede wszystkim pierwsza połowa) wyglądał tak, jak wyglądał. Przed tą kolejką Warta miała na koncie najmniej strzelonych goli ze wszystkich drużyn Ekstraklasy (15), a Zagłębie było na czwartej pozycji od końca (18) będąc gorszym jedynie od tercetu beniaminków.
- Tym milszą odmianą była bramka Łukasza Trałki, totalnie niepasująca do obrazu tego spotkania. Spektakularna, nieprzypadkowa, wypracowana od koła środkowego i uśmierzająca nasz ból oczu. Tyle że niestety nie możemy pominąć też tego smutniejszego wymiaru dla obu stron, czyli kontuzji. W obu obozach po kilkunastu minutach wysypali się środkowi obrońcy – Kamil Kruk i Bartosz Kieliba. Nie wiadomo, jak poważne są to urazy, ale z pewnością kosztujące trenerów sporo nerwów. Piotr Tworek stracił kapitana i ostoję defensywy, najlepszego obrońcę w Warcie w tym sezonie, a Martin Sevela – dobrze rokującego młodzieżowca. Jak tak dalej pójdzie, trener Zagłębia będzie musiał szukać stoperów na pracuj.pl, żeby mieć chociaż kim obstawić ławkę rezerwowych.
- Po czwartkowym blamażu Zagłębia w Pucharze Polski oczekiwaliśmy impulsu, czegoś takiego, co pokazała Lechia w Bełchatowie po porażce z Puszczą. Zespół wyszedł odmieniony, nastawiony ofensywnie i wygrał z Rakowem po niezłym meczu, a „Miedziowi”? Nieudolnie próbują się przeciwstawić indolencji ofensywnej, która ich trapi od dawna. Martin Sevela mówił w przedmeczowym wywiadzie, że lubinianie szukają napastnika, co już jest dobrym sygnałem, ale jednak wskazuje na to, że przespano odpowiedni moment. Może pomyślano sobie, że problem sam się rozwiąże? W każdym razie – nic takiego nie miało miejsca. Zagłębie to jedyna drużyna z Ekstraklasy, która nie strzeliła w tym roku gola w oficjalnym meczu, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że wcale nie jesteśmy tym stanem rzeczy zaskoczeni.
Warta Poznań 1:0 Zagłębie Lubin (0:0)
1:0 – 75’ Trałka (asysta Jakóbowski)
Warta: Lis 5 – Kuzdra 5, Kieliba (14’ Ławniczak – 4), Ivanov 5, Kiełb 5 – Grzesik 6 (79’ Janicki – bez oceny), Trałka 6 (79’ Kupczak – bez oceny), Kopczyński 4, Żurawski 5 (90+2’ Burman – bez oceny), Jakóbowski 6 – Jaroch 3
Zagłębie: Hładun 6 – Wójcicki 3, Kruk (20’ Jończy – 4), Oko 4, Balić 4 – Baszkirow 4 (84’ Simić – bez oceny), Żubrowski 5, Starzyński 5, Bednarczyk 3 (84’ Poręba – bez oceny), Drazić 4 (84’ Mraz – bez oceny) – Szysz 3.
Sędzia: Piotr Lasyk.
Nota: 3.
Żółte kartki: Jakóbowski.
Piłkarz meczu: Łukasz Trałka.