
Autor zdjęcia: Adam Starszynski / PressFocus
Czy ktoś w ogóle rzeczywiście pragnie tej czołówki, podium i pucharów?
Patrzyliśmy sobie na tabelę Ekstraklasy podczas przerwy zimowej i myśleliśmy – cholera, niech to się już zacznie, przecież ta wiosna będzie zarąbista, tyle emocji, taki tłok wśród drużyn, które będą się biły o udział w europejskich pucharach! A potem przyszła rzeczywistość…
Okej, tezy dotyczące tego, iż ktoś nie chce gdzieś awansować albo wygrać jakichś rozgrywek, bo jest mu to na rękę z różnych powodów, na przykład finansowych, można wsadzić na półkę z teoriami spiskowymi. Gdzieś pomiędzy dziurę do podziemnego świata na Antarktydzie czy to, że UFO żyje wśród nas.
Niemniej jednak pewnego prawidła nie da się nie zauważyć. Otóż ekstraklasowa klasa średnia – czyli cała ta grupa, o której wspomnieliśmy na wstępie – wygląda trochę, jakby zbyt dosłownie wzięła sobie do serca sformułowanie „kultura gry”. Niby jedni rywalizują z drugimi o doskoczenie do podium, a w praktyce wygląda to tak, że wszyscy kłócą się ze sobą o to, kto kogo powinien przepuścić w drzwiach na wyższy poziom ligowy. Prześledziliśmy sobie 3 ostatnie kolejki ligowe, czyli te rozegrane już po wznowieniu Ekstraklasy po przerwie zimowej i momentami wygląda to wręcz komicznie.
Raków:
0:1 z Pogonią
0:2 z Legią
0:1 z Lechią
0 punktów, 0:4 w bramkach
Górnik:
1:1 z Lechem
1:2 z Podbeskidziem
2:1 ze Stalą
4 punkty, 4:4 w bramkach
Śląsk:
0:0 ze Stalą
0:2 z Piastem
1:1 z Wisłą Kraków
2 punkty, 1:3 w bramkach
Jagiellonia:
2:0 z Lechią
0:2 z Wisłą Kraków
1:1 z Legią
4 punkty, 3:3 w bramkach
Lechia:
0:2 z Jagiellonią
1:1 z Wartą
1:0 z Rakowem
4 punkty, 2:3 w bramkach
Zagłębie:
0:2 z Wisłą Płock
0:0 z Lechem
0:1 z Wartą
1 punkty, 0:3 w bramkach
Lech:
1:1 z Gónikiem
0:0 z Zagłębiem
0:1 z Wisłą Płock
2 punkty, 1:2 w bramkach
Wychodzi na to, że w sumie nikt nie odrobił strat do uciekających Pogoni z Legią. Wręcz przeciwnie, różnice wręcz się pogłębiały. Najbardiej drastyczny zjazd zaliczyli oczywiście częstochowianie. Raków był drugi i tracił do Legii 1 oczko. Dziś spadł na ostatnie miejsce podium i od pierwszej Pogoni dzieli go aż 7 punktów! Z drugiej strony i tak mają spore szczęście, że cała reszta również bierze udział w wyścigu ślimaków.
Sprawdźmy to dokładnie:
• Śląsk tracił 6 do Legii, dziś traci 10 do Pogoni
• Górnik tracił 6 do Legii, dziś traci 8 do Pogoni
• Zagłębie traciło 7 do Legii, dziś traci 12 do Pogoni
• Jagiellonia traciła 9 do Legii, dziś traci 11 do Pogoni
• Lechia traciła 10 do Legii, dziś traci 12 do Pogoni
• Lech tracił 12 do Legii, dziś traci do 16 do Pogoni
Oczywiście być może lepszym wyznacznikiem byłby nie lider tabeli, lecz ekipa zajmując ostatnie miejsce podium, czyli Raków właśnie. Wtedy faktycznie dostrzeżemy delikatny odwilż i zbliżenie się o 2-3 oczka do zespołu Papszuna przez poszczególne ekipy. Powiedzmy sobie jednak otwarcie – skoro ta przegrała 3 ostatnie spotkania, a wciąż jeszcze nikt go nie złapał bezpośrednio za ogon, dostajemy raczej powód do zażenowania niż ekscytacji.
Ciekawe z czego to wynika. Przecież wszyscy odpoczęli fizycznie, mieli czas na dobre przygotowania, mentalnie też mogli się zresetować… A potem przyszła liga i wszystko szlag trafił. Przecież powinno być zupełnie odwrotnie. „Słabość bezpośrednich rywali w walce o podium? Dobra, wykorzystamy to, rzucamy się w pogoń!” - tak powinny pomyśleć niektóre zespoły.
Tymczasem w lwiej części przypadków wcale nie jest tak, że poszczególne zespoły wykrzaczały głównie na sobie nawzajem. Owszem, to też się zdarzało, w końcu w lidze mamy 16 zespółów, a nie 40, ale jest też sporo przypadków, kiedy powyższe drużyny traciły punkty w starciach z teoretycznie znacznie słabszymi przeciwnikami – na przykład z beniaminkami czy obiema Wisłami.
A potem ludzie się dziwią, że zamiast tupać nóżkami z podekscytowania podczas kolejnych meczów, co najwyżej regularnie ziewamy...