
Autor zdjęcia: Własne
Sobolewski zwolniony po Pogoni? Tomaszewski: Jeśli Sousa będzie chciał porady, jestem do dyspozycji. Kapustce grozi grzywna
Radosław Sobolewski może stracić pracę już po tej kolejce. Mimo że zapowiedział odejście po sezonie, to w razie braku zwycięstwa z Pogonią jest możliwość, że ten proces zostanie przyspieszony. Kto za niego? Vuković lub Brzęczek. Sobotnia prasa rozpisuje się też na temat El Clasico - zapraszamy!
„PRZEGLĄD SPORTOWY”
„Zagra i trafi na dywanik”
Co grozi 14-krotnemu reprezentantowi Polski? Grzywna finansowa. W analogicznych sytuacjach KL karała w ten sposób Williama Remy’ego (w listopadzie ubiegłego roku) oraz dwóch piłkarzy Śląska Wrocław: Erika Exposito i Marka Tamasa (w sierpniu 2020). Cała trójka również została uwieczniona na zdjęciach podczas wieczornych imprez. Kosztowało to każdego z nich 30 tys. zł. Przewodniczący Komisji Ligi Jarosław Poturnicki tak argumentował karę dla Francuza: „Zachowanie piłkarza Legii było zdecydowanym naruszeniem regulaminu dyscyplinarnego PZPN. Komisja Ligi musi podejmować stanowcze kroki w przypadkach nieprzestrzegania reżimu sanitarnego przez piłkarzy, gdyż takie zachowania stanowią zagrożenie dla całej drużyny, uderzają w struktury klubu i niosą za sobą ryzyko związane z przekładaniem meczów. Takie zachowanie naraża także na niebezpieczeństwo zakażenia zawodników drużyny przeciwnej. Po raz kolejny należy zwrócić uwagę na to, że przestrzeganie zasad opracowanych przez Zespół Medyczny PZPN pozwoli na kontynuowanie rozgrywek według ustalonego wcześniej harmonogramu”.
Więcej TUTAJ
***
„Cel: utrzymać drugie miejsce”
Mówi się, że jeśli nie można wygrać, należy zremisować. Idąc tym tokiem rozumowania, jeżeli nie da się być pierwszym, trzeba finiszować jako drugi. I właśnie takie zadanie stoi przed piłkarzami Pogoni Szczecin. Po porażce w Warszawie z Legią (2:4) nikt w stolicy Pomorza Zachodniego nie łudzi się, że rozpędzony zespół trenera Czesława Michniewicza uda się dogonić, więc teraz czas skupić się na utrzymaniu drugiej pozycji.
Wicemistrzostwo Polski i tak będzie dużym sukcesem Portowców, w końcu do tej pory ledwie dwukrotnie kończyli sezon na tak wysokim miejscu (w 1987 i 2001 roku). – Na dzisiaj wszystko zależy od nas. Nie trzeba powtarzać tego jak mantry. To jasne, że chcemy pozostać na drugiej pozycji. Sześć z siedmiu drużyn, z którymi będziemy teraz grali, zdobyło w tym roku mniej punktów niż my – mówi trener Granatowo-Bordowych Kosta Runjaic.
Więcej TUTAJ
***
„Wiara przenosi góry, czy Góra przyniesie wiarę?”
Na pewno jest to duże wyzwanie i mecz, przed którym trzeba robić swoje i jak najlepiej przygotować zespół, żeby dobrze zagrał. Drużyna przez cały tydzień dobrze pracowała na zajęciach i jest odpowiednio zmotywowana przed tym starciem – powiedział na swojej pierwszej i ostatniej konferencji prasowej jako trener Lecha Poznań Janusz Góra. Cóż, trudno było oprzeć się wrażeniu, że szkoleniowiec za punkt honoru postawił sobie niepowiedzenie niczego ciekawego i kibicom Kolejorza pozostaje mieć nadzieję, iż ma znacznie bardziej interesujący plan na spotkanie z Legią Warszawa. Bo w innym wypadku będzie ciekawie tylko dla mistrzów Polski i jednocześnie liderów ekstraklasy.
Więcej TUTAJ
***
„Skuteczni zmiennicy”
Kontuzje zmusiły Stokowca do zmian i okazało się, że Lechia posiada szeroką kadrę. Skoro wymiana ponad połowy zawodników nie wpływa na wynik i – co ważne – na poziom gry, to znaczy, że Biało-Zieloni z dużą wiarą mogą przystąpić do końcówki sezonu. – Zawsze powtarzałem, że siła drużyny to więcej niż jedenastu zawodników. Nie ma zespołu, który w tym samym składzie rozpoczynałby sezon i w tym samym go kończył. Dlatego tak ważne jest, abyśmy przy tych rotacjach utrzymali jakość i dobrze punktowali. Myślę, że szeroka ławka i zarządzanie kadrą mogą być kluczowe. Jestem zadowolony, że odzyskaliśmy Maločę i że na właściwe tory wrócił Udovičić, w którego przypadku po perypetiach zdrowotnych nie było to oczywiste. Przy tych zmianach mamy nową energię w drużynie. Liczę na to, że tacy zawodnicy jak Fila i Pietrzak wrócą zaraz do gry w dłuższym wymiarze i pomogą nam w kluczowych momentach – liczy szkoleniowiec czwartej aktualnie siły ekstraklasy.
Więcej TUTAJ
***
„Vuković przejmie Wisłę?”
– Szkoleniowiec po dwóch ostatnich oknach transferowych był nie do końca zadowolony ze wzmocnień – takie opinie też się pojawiają. Ponoć w czwartek Sobolewski powiedział o tym, że i tak po sezonie odejdzie, bo liczy na to, że w jakimś stopniu zmobilizuje to zespół. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że brak wygranej w Szczecinie może oznaczać, że „Sobol” szybciej pożegna się ze stanowiskiem, a jego następca prędzej przejmie stery i będzie miał za zadanie utrzymać drużynę w ekstraklasie.
Dowiedzieliśmy się, o czym pisaliśmy już w piątek, że na krótkiej liście kandydatów na nowego szkoleniowca znajduje się m.in. Aleksandar Vuković, który od kwietnia 2019 roku do września 2020 prowadził Legię Warszawa. Serb sięgnął ze stołecznym klubem po mistrzostwo Polski w sezonie 2019/20, a pracę stracił po słabych wynikach na początku obecnych rozgrywek. Drugim nazwiskiem przewijającym się w kontekście Wisły jest Jerzy Brzęczek.
– Nie będę komentował żadnych nazwisk. Rozpoczęliśmy proces szukania trenera. W najbliższych dniach będziemy rozmawiać z kandydatami. Mamy umówione dwie rozmowy – kończy Marzec.
Więcej TUTAJ
***
„Trudne początki ratowników”
W obu miejscach schemat był podobny: rozstanie z trenerem, któremu klub dużo zawdzięcza, zatrudnienie młodego szkoleniowca na dorobku, zapowiedź walki o baraże, słaba jesień, dramatyczny początek wiosny, zwolnienie trenera i walka o utrzymanie. Cele Stomilu i GKS Jastrzębie przed sezonem były ambitne, ale liga je zweryfikowała.
Zarówno władze Stomilu, jak i GKS Jastrzębie poinformowały, że Klepczarek i Włodarek to tymczasowi trenerzy. Stoją jednak przed wielką szansą, bo gdy odniosą kilka zwycięstw, to kolejne zmiany szkoleniowców będą pozbawione sensu.
Więcej TUTAJ
***
„El Clasico odzyskało blask”
Obie drużyny na początku sezonu prezentowały bardzo nierówną formę. Media ogłosiły kryzys obu klubów, pisano i mówiono o konieczności zmian. Real szybciej przezwyciężył problemy, z kolei Barcelona na dłużej zagościła w środku tabeli. Potem jednak sytuacja wróciła do normy. Teraz obie drużyny przystępują do tego spotkania w innej sytuacji.
Zespół z Madrytu ma za sobą pięć zwycięstw z rzędu, Barcelona – licząc tylko ligę – sześć. Ale poprawa widoczna jest już od dawna. Barca nie przegrała w ostatnich 19 meczach ligowych, aż 16 z nich wygrała. Królewscy mogą pochwalić się serią 12 spotkań bez porażki, 10 z nich zakończyło się zgarnięciem pełnej puli. Ich starcie może być kluczowe dla losów mistrzostwa. – Wynik tego meczu nie będzie decydujący, zostanie jeszcze wiele kolejek – twierdzi jednak trener Barcy Ronald Koeman.
Więcej TUTAJ
***
„Trudny czas lidera”
Chwilowo jednak Real i Barcelona muszą zająć się sobą nawzajem, więc jest szansa, że sobie przeszkodzą (czyli zremisują) i dadzą chwilę oddechu liderowi. Niezależnie od tego sytuacja Atletico jest coraz trudniejsza. W ostatniej kolejce przegrało z Sevillą 0:1 i przewaga nad Barceloną stopniała do punktu, a nad Realem do trzech oczek. Po ostatnim meczu piłkarze z Madrytu mieli pretensje do sędziego Jesusa Gila Manzano (poprowadzi El Clasico), gdyż bramka rywali padła po wcześniejszym zagraniu ręką. – Walczymy ze wszystkim i wszystkimi – powiedział kapitan zespołu Koke.
Teraz lider znów gra w Sewilli, tyle że z Betisem. Musi sobie radzić bez Luisa Suareza. Kontuzja wykluczy Urugwajczyka z gry na trzy tygodnie. Inna sprawa, że w niedzielę i tak nie wystąpiłby z powodu pauzy za kartki. Dotąd pod nieobecność Suareza Atletico wygrało jednak wszystkie trzy mecze w lidze, tyle że jesienią znajdywało się w dużo lepszej formie. Urugwajczyk zdobył w tym sezonie LaLiga 19 goli, w tym trzy z czterech ostatnich dla Atletico. Pozostali piłkarze w sześciu poprzednich spotkaniach tylko raz trafi li do siatki.
Więcej TUTAJ
***
„Przewrót w bramce”
Między słupkami Manchesteru United właśnie dokonuje się przewrót. David de Gea był bramkarzem numer jeden Czerwonych Diabłów nieprzerwanie od 2011 roku, a więc prawie dziesięciu lat. Długo uważano go nie tylko za najlepszego golkipera, ale w ogóle zawodnika klubu z Old Trafford. To Hiszpan ma na koncie najwięcej statuetek dla Piłkarza Roku w Manchesterze United (cztery), jest przy tym jedynym bramkarzem w historii klubu, którego wyróżniano w ten sposób. De Geę umieszczano aż pięciokrotnie w jedenastce sezonu Premier League. Nie ma golkipera z większą liczbą nominacji w erze ligi.
Więcej TUTAJ
***
„Brazylijska perła z Leeds”
Gary Cahill nie miał wyjścia – złapał Raphinhę w pasie, powalając go na ziemię. Chwilę wcześniej Brazylijczyk zakpił sobie z jednego z najbardziej doświadczonych obrońców Premier League: przyjął piłkę, obrócił się i zagrał piętą między nogami Anglika. Pięknej akcji nie mógł dokończyć tylko dlatego, że Cahill, któremu upokorzeń było wystarczająco dużo, wcielił się w rolę zapaśnika.
Dla takich właśnie akcji Leeds United kilka miesięcy temu kupiło 24-latka z Rennes. Raphinha to jeden z tych piłkarzy, dla których warto byłoby – gdyby sytuacja pandemiczna na to pozwalała – pójść na stadion. Brazylijczyk pomaga Leeds w wygrywaniu meczów (ma już sześć goli i sześć asyst) i świetnie się przy tym bawi. Jego ostatnie ofiary to defensywa Sheffield United (2:1). Zanim obrońcy ostatniej drużyny w tabeli zorientowali się, gdzie jest ich rywal, ten już był w polu karnym i wystawiał piłkę na pustą bramkę Jackowi Harrisonowi. Strzelcowi gola pozostało tylko bić brawo koledze za idealne podanie.
Więcej TUTAJ
***
„Upadek”
Gdy spojrzy się na pozycję Borussii Dortmund w tabeli Bundesligi przed rozpoczęciem 28. kolejki spotkań, dramatu nie ma. Piąte miejsce nie jest co prawda zadeklarowanym celem szefów BVB, ale wygląda przyzwoicie. Kibice czarno-żółtych nie powinni za to patrzeć na liczbę punktów. Bo ta jest koszmarna jak na to, do czego przyzwyczaiła nas w ostatnich latach Borussia. Równie fatalnie prezentuje się strata do czwartego w tabeli Eintrachtu Frankfurt, która wynosi siedem punktów. Jeśli w ostatnich siedmiu kolejkach nic się nie zmieni, zespołu z Dortmundu nie zobaczymy w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. A brak awansu do Champions League to dopiero początek wielkich problemów, jakie czeka zespół z Signal Iduna Park.
***
„Król Mediolanu”
Najpierw Romelu Lukaku zaskoczył kolegów z Interu, bo pierwszego dnia w klubie przywitał się z nimi po włosku. Od tamtej pory Nicolo Barella żartuje, że Belg zna wszystkie języki świata. Następnie zaczął zaskakiwać przeciwników. Szybkością, siłą, techniką, skutecznością. Trudno uwierzyć, że w jednym człowieku da się połączyć to wszystko, a jednak tydzień w tydzień napastnik Nerazzurrich pokazuje, że jak najbardziej. W Italii odżył po nieudanym czasie w Manchesterze United i kiedy sam siebie zalicza do najlepszych pięciu atakujących globu, absolutnie nie przesadza.
Więcej TUTAJ
***
„Wichniarek: Lewandowski nie rozwiąże wszystkich problemów Bayernu”
Jestem przekonany, że w sobotę walczący o europejskie puchary Union nie położy się przed Bayernem. Bawarczycy nie mają więc możliwości rotowania składem i odpoczynku przed rewanżem w Paryżu. Zobaczymy, jak w nowej sytuacji zachowa się Flick, dla którego była to pierwsza porażka w LM, odkąd prowadzi monachijczyków. Przed rewanżem jest wiele znaków zapytania, ale uważam, że losy dwumeczu nie są jeszcze rozstrzygnięte.
Więcej TUTAJ
„SPORT”
„Nie ma szlabanu”
Trener Jacek Magiera rozpoczął pracę z piłkarzami Śląska od zwycięstwa z Jagiellonią Białystok. Przed sobotnią potyczką z Lechią Gdańsk 44-letni szkoleniowiec zapewnia, że architekci tej wygranej nie mają zagwarantowanego miejsca w podstawowej jedenastce w następnym meczu. - Nie jestem wyznawcą teorii, że zwycięskiego składu się nie zmienia – powiedział głośno i wyraźnie „Magic”. - Będą mecze, gdzie wyjdzie oczywiście ten sam skład, co w poprzednim spotkaniu, w innym będzie jedna zmiana, dwie, czasem może nawet cztery lub sześć. Uważam, że potencjał tego zespołu jest na tyle wyrównany, że przede wszystkim będziemy chcieli patrzeć na to, żeby skorzystać z każdego zawodnika z kadry, który jest do naszej dyspozycji. Naszym podstawowym zadaniem będzie utrzymanie intensywności gry, myślenia na boisku i podejmowania decyzji. Dlatego każdy z piłkarzy, których mamy w kadrze pierwszego zespołu, ma być gotowy do wyjścia na murawę w każdym momencie.
***
„Warto brać wiślaków”
Dla Davida Niepsuja, 26-letniego piłkarza urodzonego w niemieckim Wuppertalu, ostatnie miesiące nie były zbyt udane. Jesienią rozegrał zaledwie dwa spotkania w ekstraklasie w barwach Wisły Kraków i widoki na przyszłość w tym klubie były dosyć mgliste. Szkoleniowiec „Białej gwiazdy” Peter Hyballa nie widział tego gracza w zespole. Podobnie zresztą jak Rafała Janickiego, który jeszcze pod koniec 2020 roku podpisał, obowiązujący od 1 stycznia tego roku, kontrakt z Podbeskidziem. Niepsuj podążył tą samą drogą. Najpierw rozwiązał umowę w Krakowie, a następnie związał się z „góralami”. Na debiut w barwach bielskiego klubu czekał jednak długo, a powodem były problemy zdrowotne. Pierwsze spotkanie rozegrał tuż przed przerwą na reprezentację. Zaliczył epizod w przegranym 0:2 meczu z Wartą Poznań.
***
„Kłopoty w defensywie”
Co wymyśli Marcin Brosz? Po pauzie za kartki wraca Giannis Masouras. To jednak piłkarz, który raczej nie zagra w bloku złożonym z trzech środkowych obrońców. Szkoleniowiec zabrzan będzie musiał więc wszystko kompletnie przebudować. W drugiej połowie meczu z poznaniakami i zejściu z boiska Aleksandra Paluszka, ze środka pola cofnięty został Krzysztof Kubica i taki wariant może być wzięty pod uwagę w derbach. Do gry powinien też wrócić Michał Koj, który w ostatnim czasie był tylko rezerwowym, a przecież ten rok doświadczony obrońca zaczynał jako zawodnik wyjściowego składu. Jest jeszcze wspomniany Paluszek i kapitan greckiej młodzieżówki Stefanos Evangelou, którego jednak ostatnio próżno szukać nawet wśród rezerwowych. Inną opcją jest powrót do gry czwórką obrońców, ale od tego wariantu zabrzanie odwykli
***
„Derby lekarstwem na kaca”
Trener ma kilka kadrowych znaków zapytania przed Górnikiem. – Nie wiadomo czy Tiago Alves będzie gotowy. Na pewno nie zagra jeszcze Martin Konczkowski – dodaje Waldemar Fornalik. Poniedziałkowe derby znów nie będą miały należytej otoczki, bo odbędą się przy pustych trybunach. Mimo tego trener liczy, że w różny sposób kibice Piasta okażą wsparcie jego zawodnikom. Sam szkoleniowiec 11 kwietnia obchodzić będzie urodziny. - Przyjemnie jest wygrywać, a jeśli nakłada się na jubileusze, to przyjemność jest… podwójna. Liczymy na wsparcie kibiców, na różnych polach. Prawdziwy kibic jest z drużyną na dobre i na złe. Bardzo chcieliśmy wygrać w meczu z Arką, ale potoczyło się wszystko inaczej – podkreśla.
***
„Poprawić detale”
Wsobotę pikujący w tabeli GKS 1962 Jastrzębie stanie przed nie lada wyzwaniem. Na Harcerskiej pojawi się bowiem Górnik Łęczna i trzeba będzie stawić mu czoło. Jeżeli jastrzębianie nie zaprezentują się o niebo lepiej niż w kilku ostatnich potyczkach, zaksięgowanie punktu(ów) będzie szalenie trudne.
***
„Wskoczyli na ekran”
Już w drodze do Kielc tyszanie dowiedzieli się, że mecz zaplanowany na godzinę 17.00 odbędzie się o 12.40. - Trenowaliśmy o godzinie 13.00, a po zajęciach i obiedzie wsiedliśmy do autokaru i już na trasie dostaliśmy oficjalne potwierdzenie, że PZPN oraz władze Korony i naszego klubu uzgodniły zmianę godziny rozpoczęcia spotkania – mówi Artur Derbin. - Mogę więc powiedzieć, że ostatnie zajęcia przed meczem z Koroną mieliśmy w porze meczu, choć planując nasz mikrocykl jeszcze nie wiedziałem, że spotkanie Radomiak – Bruk Bet Termalica zostanie odwołane, a my wskoczymy w ich miejsce na ekran.
***
„Po przeciwnej stronie”
Pierwszy raz trenerem Zagłębia Dariusz Dudek został w sierpniu 2017 roku. Zastąpił wówczas Dariusza Banasika. Pierwsze podejście do pracy na Stadionie Ludowym zakończyło się wywalczeniem awansu do ekstraklasy. Wiosną 2018 Zagłębie pod jego wodzą zaliczyło serię sześciu zwycięstw. Wówczas również po raz ostatni ekipie z Sosnowca udało się zaliczyć serię czterech meczów bez porażki. Wyrównanie tej passy może nastąpić już dziś, jeśli Zagłębie nie da się pokonać Sandecji, którą od listopada ubiegłego roku prowadzi Dudek. Sosnowiczanie staną także przed szansą trzeciego z rzędu zwycięstwa, a taka seria po raz ostatni przytrafiła im się właśnie wspomnianą wiosną 2018 roku.
***
„Pogodzeni z losem”
Losy mistrzostwa są już praktycznie przesądzone. W środę w zaległym meczu Inter pokonał 2:1 Sassuolo odnosząc 10. z kolei zwycięstwo i nie ma tego złego, które na dobre by mu nie wyszło. Z europejskich pucharów odpadł już w grudniu, skupił się na lidze i ma efekty. Przewaga nad Milanem wzrosła do 11 punktów i jeśli mistrzostwo zdobywa się na wyjazdach, to nie w tym przypadku. Milan zebrał najwięcej punktów na obcych boiskach, doznał tylko jednej porażki, ale mistrzostwo przegrał u siebie. Ze Stadio Meazza schodził pokonany czterokrotnie. Dzieli ten stadion z Interem, który wywalczył tam 37 punktów i jest pod tym względem najlepszy w lidze. W tabelce wyjazdów jest drugi za Milanem z 34 „oczkami”, więc mistrzostwo będzie premią za regularność.
***
„Trener albo dyrektor”
Nie jest żadną tajemnicą, że Hansi Flick nie dogaduje się z dyrektorem sportowym Hasanem Salihamidziciem. Atmosfera między panami jest napięta i obaj starają się pracować na własną rękę. Salihamidzić ściągał piłkarzy, których Flick nie chciał, nie kupował zaś tych, których szkoleniowiec preferował. Choć w mediach jeden z drugim starają się zachować pełen profesjonalizm (przy czym Flickowi zdarza się wbić szpilę w zarząd), to rzeczywistość nie jest taka kolorowa.
***
„Wielka stawka El Clasico”
Kilka miesięcy temu wydawało się, że sprawa mistrzostwa jest przesądzona na korzyść Atletico, które miało pogodzić Real Madryt i Barcelonę. „Colchoneros” mieli wyraźną przewagę w tabeli, ale zaczęła topnieć, a że konkurenci złapali odpowiedni rytm, w tej kolejce może dojść do zmiany lidera. Jeśli Atletico straci punkty z Betisem, co jest możliwe, bo z powodu kartek nie zagrają najlepsi strzelcy Luis Suarez i Marcos Llorente, Barcelona wygrywając z Realem na Estadio Alfredo di Stefano po raz pierwszy w tym sezonie znajdzie się na czele tabeli. W przypadku Luisa Suareza problem nie kończy się na kartkach. Dochodzi do tego kontuzja, która wyklucza go z gry w czterech meczach.
***
„Lisy na Fabiańskiego”
Gdyby ktoś przed sezonem powiedział, że starcie na obecnym etapie rozgrywek czwartej z trzecią drużyną w tabeli będzie meczem pomiędzy West Hamem a Leicesterem, to można było takiego kibica... wysłać na obserwację. O ile „Lisy” z Brendanem Rodgersem na trenerskiej ławce już w poprzednim sezonie były bardzo groźne dla wszystkich i skończyły rywalizację na 5. miejscu w tabeli, to „Młoty” niemal do końca walczyły o utrzymanie w angielskiej ekstraklasie. Ten sezon dla zespołu Łukasza Fabiańskiego jest jednak wyjątkowo dobry i ma realną szansę na to, by zapewnić sobie występy w następnej edycji Ligi Mistrzów. Nigdy wcześniej taka sztuka drużynie ze wschodniego Londynu się nie udała.
„SUPER EXPRESS”
„Martins: Wielokrotnie analizowałem grę Sousy”
Który piłkarz, z którym grałeś, nauczył cię najwięcej?
Trudno wymienić jednego. Na pewno Esteban Cambiasso, człowiek, który wygrał prawie wszystko. Gra z nim w Olympiakosie wiele mi dała. Miałem szczęście, że spotkałem na swojej drodze Bruno Fernandesa. Graliśmy razem w drużynie olimpijskiej. Już wtedy był świetny. Ale byli też William Carvalho, Adrien Silva. Wielu ich było. I był to niezwykły komfort dla mnie. Oni mieli w sobie tyle jakości, że wszystko wydawało się prostsze, niż jest. Myślę, że Bruno wywarł na mnie największe wrażenie. Gdy graliśmy razem w kadrze, nie znałem go zbyt dobrze. Po jednym jego zagraniu na treningu natychmiast wiedziałem, że będzie wielkim piłkarzem.
Byłeś zaskoczony, że twój rodak Paulo Sousa objął stery polskiej reprezentacji?
Na pewno tak, ale bardzo się cieszę, że nim został. Paulo Sousa był znakomitym piłkarzem. Doskonale pamiętam go z boiska. Wielokrotnie analizowałem jego grę na wideo, później był moim trenerem w reprezentacji do lat 16. Zawsze wyróżniał się wielką inteligencją, wiedział, jak uczyć piłkarzy, jak do nich dotrzeć.
***
„Tomaszewski: Jeśli Sousa będzie chciał porady, jestem do dyspozycji”
Bayern bez Lewandowskiego się męczy. Czy nie obawia się pan, że „Lewy” wróci za szybko, co może skutkować odnowieniem urazu?
Oczywiście, że się boję. Ale pamiętajmy, że on jest pracownikiem niemieckiej drużyny i nawet jak złapie kontuzję i nie pojedzie na Euro, to dla Niemców będzie lepiej. Będzie wojenka, nikomu niepotrzebna. Widać było jak na dłoni, że Roberta brakuje w Bayernie. Jeśli Robert byłby w składzie, Bayern z PSG by wygrał gładko.
Czy dołączyłby pan do sztabu reprezentacji, gdyby pan dostał propozycję?
Boże, to jest moja drużyna. Jeśli Paulo Sousa zadzwoniłby do mnie i chciał porozmawiać na temat reprezentacji, to jestem w każdej chwili do dyspozycji! Dla tej drużyny jestem w stanie zrobić wszystko. Jeśli Sousa będzie chciał, żebym mu doradził, zrobię to.