
Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
Historia napisała się na naszych oczach – ekipa Papszuna zagra w finale Pucharu Polski! Cracovia 1:2 Raków
Ale zanim to się stało, na naszych oczach rozegrało się też 80 minut paździerzu i 10 minut takiego meczu, jaki chcielibyśmy oglądać od pierwszego gwizdka. Powiedzmy jednak, że cel uświęcił środki.
- We wspomnianej końcówce mieliśmy natomiast wszystko, czego potrzebuje postronny kibic, aby dobrze bawić się podczas telewizyjnego seansu. Groźne akcje? Tak, szło ząb za ząb, od jednej szesnastki do drugiej, na całkiem sporej intensywności. Czerwone kartki? Tak, jednak, dla Piszczka za staranowanie Arsenicia i to poza boiskiem. Kłótnie? Owszem, w odwiecie Niewulis staranował przeciwnika i za chwilę wyszedł z tego gol po dośrodkowaniu Alvareza na głowę Szymonowicza. Był więc zwrot akcji, ponieważ mieliśmy 86. minutę oraz bramkę na 1:1. A chwilę później jeszcze jeden suspens, czyli odpowiedź gości na 2:1 w ciągu 120 sekund. I jeszcze słupek Iviego w doliczonym czasie gry! Piękna nerwówka. Panowie, nie dało się tak od pierwszego gwizdka?
- Wiecie jakiego smaczku dziś zabrakło? Trafienia Mateusza Wdowiaka. W ramach cieszynki mógłby pozdrowić trenera Probierza i profesora Filipiaka. Piękną klarmą zostałaby spięta ta historia, lecz wszystkiego przecież mieć nie można. Prawdę mówiąc skrzydłowy nie grał dziś olśniewająco, choć i tak lepiej niż większość jego byłych kolegów z szatni.
- Kierujemy to pytanie zwłaszcza do Pasów, czyli drużyny, która mogłaby się zwać „zespołem tysiąca i jednej wrzutki”. No nie dało się na to patrzeć i nie wzdychać ciężko. Co ktoś podszedł bliżej na połowę Rakowa, to albo sam lagował do napastnika, albo dogrywał koledze na skrzydło i to on walił górną piłkę gdzieś tam do bliżej nieokreślonego adresata. Masakra, choć prawdę mówiąc częstochowianie momentami dłużni nie byli i też często próbowali takich prostych środków. Niemniej jednak warto w tym kontekście zaznaczyć, iż Cracovia poległa dziś, ponieważ oberwała własną bronią. Jakkolwiek spojrzeć obie bramki dla Rakowa padły po dośrodkowaniach – najpierw Piątkowskiego do Araka, później zaś Kuna do Gutkovskisa.
- Swoją drogą… Czy może być większa potwarz dla Cracovii niż to, przez kogo dziś zostali pogrzebani? Arak trafił dziś do siatki pierwszy raz od 45 meczów, 1010 minut oraz 32 miesięcy. Gutkovskis aż tak dramatycznej posuchy nie miał, wszak „tylko” dwa miesiące. Wcześniej zdobył bramkę również w PP w spotkaniu z Górnikiem i dotychczas był to jedyny skalp Łotysza w rundzie wiosennej we wszystkich 10 meczach. Nic tylko zakrzyknąć – brawo Cracovia!
- Kilka dni temu na łamach sport.pl przeczytaliśmy tezę, że Michał Probierz dostał ultimatum: albo awansuje do finału Pucharu Polski, albo zostanie zwolniony. Przy całej sympatii dla trenera-weterana, może tak rzeczywiście byłoby lepiej? I dla Cracovii, i dla zawodników, i dla naszych oczu...
Cracovia 1:2 Raków Częstochowa (0:1)
0:1 Arak 27’
1:1 Rodin 87’
1:2 Gutkovskis 89’
Cracovia: Niemczycki – Rapa, Rodin, Szymonowicz, Rocha – Sadiković (78’ Rivaldinho), Dimun (78’ Alvarez) – Hanca (46’ Piszczek), Lusiusz, Thiago (68’ Loshaj) – Pelle
Raków: Holec – Piątkowski, Niewulis, Arsenić – Tudor, Sapała, Lederman (75’ Poletanović), Kun – Wdowiak (64’ Ivi), Cebula (75’ Szelągowski) – Arak (64’ Gutkovskis)
Sędzia: Paweł Raczkowski
Żółte kartki: Rodin, Hanca, Piszczek, Alvarez, Loshaj – Sapała, Tudor, Niewulis
Czerwone kartki: Piszczek