var W2T_AdImage_autostart = false; var W2T_AdImage_startWith = "#mainpic3 img";
Wygląda na to, że już niedługo Polska będzie najlepszą drużyną na świecie. Przynajmniej według Jerzego Engela.
Jak Polska długa i szeroka, po zamknięciu okienka transferowego najgłośniej dyskutowany był temat transferu, do którego nie doszło. Arek Milik pozostał w Napoli, czym niesamowicie sobie skomplikował życie. No ok, może nie życie, ale kilka najbliższych miesięcy na pewno.
Książka o Jerzym Brzęczku to świetna rozrywka, ale w ogóle nie powinna powstać. Zbigniew Boniek nie skorzystał z okazji, żeby coś z tym zrobić, więc teraz PZPN ma problem.
Jeszcze rok temu sytuacja w ataku naszej reprezentacji była jak nie świetna, to co najmniej bardzo dobra. Lewandowski w znakomitej formie, Piątek odpowiadający za gole dla Milanu, Milik rozgrywający wreszcie pełny sezon, w dodatku udany. W dwanaście miesięcy obraz zmienił się jednak diametralnie, bo poza Lewandowskim nie mamy snajpera w gazie. Przynajmniej nie wśród powołanych.
Być może Bogdan Zając będzie na ławce Jagiellonii tak dobry jak Adam Nawałka w kadrze, ale na razie swojego byłego szefa przypomina tylko trudnymi relacjami z otoczeniem.
Dudelange, Spartaki Trnawa, Dunajskie Stredy, Stjarnany, Żalgirisy Wilno - czas skończyć kojarzyć polską piłką z tymi wpadkami i odesłać je do lamusa. Czas wprowadzić jakiś zespół do europejskich rozgrywek po czterech latach. Czas przypomnieć o sobie Europie.
Blog Jerzego Engela to jedno z najbardziej uroczych miejsc w sieci.
Wszyscy uwielbiamy derby i nie oszukujmy się, że jest inaczej. Nawet ci, co z biegiem lat tracą futbolową grzałkę zaczynają czuć motylki w brzuchu w momencie, gdy Widzewowi przychodzi mierzyć się z ŁKS-em, Lechii z Arką, a dawniej Górnikowi z Ruchem. Ewentualnie, będąc pesymistą, do sprawy można podejść tak, ze gorsze od derbów są tylko te sezony, kiedy derbów akurat nie ma – jak twierdzi Jakub Olkiewicz.
Zbigniew Boniek nie ma argumentów, żeby bronić Jerzego Brzęczka, więc broni go bez argumentów. I to już nie jest zabawne.
Minął już prawie tydzień, a wciąż odczuwam zmęczenie tym, co zaprezentowała nasza kadra w dwóch ostatnich meczach. Wróciły najgorsze wspomnienia, wróciła zgaga, oczy wciąż bolą.
Jeśli dwumecz z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną miał nam dać odpowiedź na pytanie, czy Jerzy Brzęczek jest w dalszym ciągu odpowiednią osobą na stanowisku selekcjonera, to jego posada teraz powinna być co najmniej bardzo zagrożona. Tymczasem Zbigniew Boniek zdaje się ciągle bagatelizować problem, z jakim z reguły zmaga się nasza reprezentacja na wielkich turniejach: braku pomysłu na grę.
Jako że dziś robiłem przegląd prasy, chcąc czy nie zerknąłem do Przeglądu Sportowego. Natknąłem się w nim na tekst Mateusza Borka, a w nim takie zdanie: „Jeszcze bardziej od wyniku na Euro boję się, by tak grająca kadra po prostu kibicom nie zobojętniała”. Cóż, trafił w sedno.
Saga z Leo Messim w roli głównej dobiegła końca. No przynajmniej do końca tego tygodnia. Nie było to kino wysokich lotów, wprost przeciwnie i chyba na jakiś czas lepiej by było zdjąć ją z afisza.
Muszę przyznać, że od czasu do czasu lubię obejrzeć sobie kino klasy C. Choć oczywiście tylko przy założeniu, gdy faktycznie wiem, iż nie powinienem nastawiać się na dzieło sztuki. Wtedy można naprawdę nieźle się pośmiać i poprawić humor. Tego manewru jednak nie próbowałem jeszcze z literaturą, ale chyba niebawem to zmienię. Z wypiekami na twarzy czekam bowiem na biografię Jerzego Brzęczka pisaną przez Małgorzatę Domagalik.
Dawno aż tak nie grzała mnie tzw. przerwa reprezentacyjna. W zasadzie dla mnie mogłoby jej teraz nie być. Nie wiem czy to kwestia odzwyczajenia się od kadry, której nie oglądaliśmy przez blisko 10 miesięcy, czy raczej tęsknota za rywalizacją klubową. Konkretnie tą w międzynarodowym wydaniu. Przerwana została w najbardziej ekscytującym dla nas momencie. W chwili, gdy nie wiemy, czy dalej jesteśmy beznadziejni, czy w końcu odbijamy się od dna.