Dostaliśmy trochę obuchem po głowie. Sądziliśmy, że Lewandowski był w tym roku w ścisłej czołówce najlepszych piłkarzy grających w Europie. Myśleliśmy, że nie tylko dla nas jest gwiazdą, która zasłużyła na wyjątkowe docenienie. Tymczasem zajął ósme miejsce w plebiscycie Złotej Piłki. Ale mimo wszystko nie traktujmy tego jako "dopiero" ósmego miejsca.
Nie bójmy się głośno mówić o tym, że w finałach EURO 2020 wylosowaliśmy trudną grupę. Po pierwsze pozwoli to nam trzeźwo spojrzeć na kadrę Jerzego Brzęczka, a po drugie samą drużynę powinno zmotywować to do wytężonej pracy.
Całkiem niedawno byłem na weselu, na którym zgadałem się z podobnym do mnie futbolowym zapaleńcem. Tematów przelecieliśmy mnóstwo, nie zawsze opinie były jednolite, ale w pewnej kwestii sobie przyklasnęliśmy – czyżbyśmy właśnie wchodzili w epokę, gdy plebiscyt Złotej Piłki znów staje się ciekawy?
Taki napastnik jak Robert Lewandowski zdarza się w polskiej piłce raz na kilka dekad. I oczywiście możemy łudzić się, że mamy Milika i Piątka, w pogotowiu zaś młodych wilków, ale, parafrazując, co ci oni umią te, ci młodzi wilcy, to się dopiero okaże. Trzeba natomiast powiedzieć sobie wprost: miara wielkości to sztuka utrzymania się na szczycie. Lewy jest tam od kilku lat, a przed jego rodzimymi rywalami wyjątkowo daleka droga.
Śląsk Wrocław w moim odczuciu jest największą rewelacją tego sezonu. Zespół, który ostatnie cztery lata spędził w grupie spadkowej, wreszcie jest na dobrej drodze do przerwania tej niechlubnej passy. I to byłby dobry prognostyk, że w tym klubie w końcu coś zaczyna zmieniać się na lepsze.
Awansowaliśmy właśnie na trzecią wielką piłkarską imprezę z rzędu, ale nastrój wśród kibiców jest zdecydowanie daleki od entuzjazmu. Widzę to doskonale po sobie oraz licznym gronie znajomych, podejrzewam więc, że i u Was może być podobnie.
To były kolejne eliminacje do wielkiego turnieju, w których Robert Lewandowski pokazał swój kunszt. Wprawdzie tym razem nie został królem strzelców kwalifikacji, ale bez jego bardzo dobrej dyspozycji nie awansowalibyśmy na mistrzostwa Europy. Śmiało można okrzyknąć go królem eliminacji, ale wszyscy chcielibyśmy, aby wreszcie ta forma przełożyła się też na docelowy turniej.
Wielki czy też nie? Najlepszy prawy obrońca w historii reprezentacji Polski? To wszystko kwestia opinii. Faktem jest, że Łukasz Piszczek w możliwie najlepszym momencie zrezygnował z gry w kadrze. A mógł przecież, podobnie jak Kuba Błaszczykowski, podbijać licznik występów.
Taka, proszę pana… Dialogi niedobre… Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje.
Teoretycznie każdy klub przepis na pełne trybuny zna: ładny, efektowny futbol, gra do przodu. W praktyce zaś w Ekstraklasie niemal to nie funkcjonuje. Kto tylko próbuje wychodzić ofensywnie, dostaje obuchem po łbie od ekip, które nastawione są na to, by zneutralizować ich zagrożenie. A że tych pragmatycznych jest znacznie więcej i przeważnie lepiej punktują, szybko zmiana tendencji nie nastąpi.
Jerzy Brzęczek i jego reprezentacja awansowali na EURO 2020. Teraz naszego selekcjonera czeka najtrudniejszy okres przygotowań do finałowej imprezy. Czy były opiekun wykorzysta ten czas, czy jednak totalnie zmarnuje go na wyniki pod publiczkę? Chciałbym wierzyć, że nie.
Do dziś pamiętam, jak mój święty pamięci dziadek patrzył na skład reprezentacji naszych zachodnich w okolicach lat 2006-2009 i mówił: „Cholera, Niemcy? Co to za Niemcy?” Tim Borowski ma polskie korzenie. Tak samo Trochowski, Podolski i Klose. Boateng, Odonkor i Asamoah – ghańskie. Mario Gomez – hiszpańskie. Kuranyi i Cacau – brazylijskie. Khedira – tunezyjskie. Ozil i Tasci – tureckie. Aogo – nigeryjskie...
Dariusz Mioduski powinien pogratulować Aleksandarowi Vukoviciowi. Wytrwał on nie tylko do października, ale nawet do listopada. I może będzie mógł mu pogratulować także po tym miesiącu.
Miał być trenerem na lata, a nie dotrwał nawet do kolejnego lata. Zwolnienie Ivana Djurdjevicia, bo o nim mowa, miało być przełomowe dla Lecha Poznań, ale czy rzeczywiście takie było? Wątpię.
Trzy wygrane z rzędu w niezwykle prestiżowych meczach, bilans bramkowy 12:3, do tego awans rezerw do 1/8 finału Pucharu Polski czy zadziwiające wystrzały pojedynczych piłkarzy. Na Łazienkowskiej 3 ostatnie dwa tygodnie przyniosły nie tylko poprawę nastroju, ale przede wszystkim sporo optymizmu.