Autor zdjęcia:
Gniazdowy Polonii Warszawa, potem drugi trener w tym klubie. Wkrótce Watford? Emil Kot dla 2x45
Emil Kot to nadal młody człowiek, a mimo to już teraz ma za sobą tyle przeżyć, że można byłoby nakręcić ciekawy film. Nie tak dawno prowadził doping wśród fanatyków Polonii Warszawa, a potem został asystentem Piotra Dziewickiego w IV lidze. Teraz organizuje trial dla młodych piłkarzy "Ty też ma szansę". - Piotr zaczepił mnie w „Czarnej Koszuli”, zapytał o moją wizję prowadzenia zespołu, o pogląd na piłkę i ustawienie jakie preferuję. Okazało się, że mieliśmy bardzo zbliżony pomysł na prowadzenie zespołu - opowiada Kot dla www.2x45.info.
Pasja to słowo klucz w przypadku naszego rozmówcy. Niejednokrotnie mógł się poddać, zrezygnować i nie wrócić do polskiego futbolowego piekiełka, ale tego nie zrobił. To nie w jego stylu. Ktoś inny może i tak, ale nie on. Trenował z uporem zespoły seniorów, dzieci oraz juniorów w niższych podwarszawskich ligach. Prawdziwej szansy w lepiej zorganizowanej amatorskiej lidze i klubie nigdy nie dostał i być może by nie otrzymał, gdyby nie...rola gniazdowego Polonii Warszawa. To właśnie wtedy o jego obecności na meczach przy Konwiktorskiej usłyszał Piotr Dziewicki, ówczesny trener Czarnych Koszul. Usłyszał i zaczepił w klubowym barze. Panowie szybko nawiązali nić porozumienia, a Emil Kot - bo o nim mowa - został asystentem pierwszego trenera Polonii. Z wodzireja polonijnych kibiców stał się trenerem drużyny. Jak sam podkreśla, praca z Piotrem Dziewickim dała mu wiele. Zespół wywalczył awans do III ligi, ale jemu i trenerowi podziękowano za współpracę. Teraz wstaje z kolan i próbuje zrewolucjonizować polski skauting, którego w zasadzie nie ma. „Ty też masz szansę”, akcję test-meczów dla początkujących piłkarzy tworzy wraz z Mariuszem Dąbrowskim. Start już 14 czerwca w Warszawie.
Łukasz Radkiewicz (www.2x45.info): - "Ty też masz szansę" to innowacyjna akcja mająca na celu wsparcie polskiego skautingu. Skąd pomysł na jej organizację?
Emil Kot: - Pomysł narodził się dwa miesiące temu. Spodobało nam się to w jaki sposób Anglicy wyszukują piłkarzy dlatego na wzór brytyjski postanowiliśmy zorganizować taki trial w Polsce. Tam w każdym klubie co pół roku za drobną opłatą można wziąć udział w pokazowym treningu. W takim turnieju uczestniczą skauci klubowi, skauci z akademii lub trenerzy czy łowcy talentów z innych angielskich klubów. Po test-meczu tacy przedstawiciele klubów mają okazję porozmawiać z wybranymi przez siebie zawodnikami. W Polsce mówiąc szczerze to też nie jest nic nowego. Od roku w województwie Świętokrzyskim odbywają się podobne drafty, tylko na małą skalę. My organizujemy test-mecze dla wszystkich województw.
- Kto może uczestniczyć w waszych testach?
- Wszyscy młodzieżowcy zrzeszeni w strukturach PZPN. Dlaczego tylko osoby do 21. roku życia? Bo takich chłopców z odpowiednimi umiejętnościami w Polsce brakuje. Trenerzy z drugiej, trzeciej ligi kombinują, żeby takiego chłopaka umieścić w składzie. My chcemy wyjść z propozycją. Z gotowymi zawodnikami, którzy gdzieś grają. Pragniemy by inni ich obserwowali, zauważyli, porozmawiali z nimi, a być może umożliwili grę na wyższym poziomie. Posiadamy grupę osób tzw. fanatyków piłki nożnej, które na zasadzie wolontariatu jeżdżą po Polsce i obserwują piłkarzy. Te osoby same grają w piłkę i potrafią ocenić, czy dany piłkarz na tym poziomie się wyróżnia czy też nie. Zainteresowanie przerosło nasze oczekiwania.
- Mówisz o osobach, które wam pomagają, ale z tego co wiem w to przedsięwzięcie zaangażowaliście także znanych trenerów.
- Inicjatywę ciepło przyjęli trenerzy z I ligi. Swoją obecność potwierdzili trener Mirosław Jabłoński oraz prezes Stomilu Olsztyn. Prowadzimy także rozmowy ze szkoleniowcem Bytovii Bytów, Tomaszem Kafarskim i wieloma innymi trenerami w kraju. Na boisku pojawi się 44 wybranych młodzieżowców, którzy grają już na pewnym dobry poziomie.
- W jaki sposób selekcjonujecie zawodników?
- Sprawdzamy najpierw, gdzie ten zawodnik grał. Szukamy informacji o poziomie rozgrywkowym jego drużyny. Chcemy wiedzieć, czy ta osoba jest podstawowym zawodnikiem i wiodącą postacią swojego zespołu. Staramy się korzystać z każdej formy pozyskiwania informacji. Szukamy opinii w internecie, dzwonimy i rozmawiamy z różnymi trenerami. Nie chcemy opierać się jedynie na statystykach, a więc to nie jest tak, że napisze do nas Jan Kowalski z Halinowa, przedstawi osiągnięcia z tego sezonu: 10 meczów/6 bramek i my go od razu bierzemy. Selekcja jest złożona. Własne kontakty i próba uzyskania opinii na temat tego zawodnika to podstawa. Warunki fizyczne, wiek, liczba spotkań i skuteczność to wszystko jest dla nas ważne.
- Skupiacie się w głównej mierze na III lidze?
- Skupiamy się nawet na B-klasie. Dlaczego? W ostatnim czasie udało mi się pomóc chłopakowi właśnie z tego szczebla rozgrywek. Teraz gra w Olimpii Zambrów, która walczy o awans do II ligi. Przebrnął jak widać wiele klas rozgrywkowych. Gra regularnie w pierwszym składzie i pokazuje, że jak się bardzo czegoś chce, to można przeskoczyć kilka lig wyżej i grać na lepszym poziomie.
- Dlaczego nie przyjmujecie zgłoszeń z II ligi? Tam też często piłkarze muszą dorabiać poza boiskiem rozmieniając swój talent na drobne.
- Mamy jedno takie zgłoszenie. Piłkarz jest dość popularny w środowisku trenerskim. Kilka lat temu wskoczył na krajowy poziom, ale szybko z niego spadł. Aktualnie jest na kontrakcie w klubie drugoligowym. My szukamy jednak mniej znanych piłkarzy. Chcemy zaprosić osoby zamknięte tzn. takie, które nie mają menedżerów, agentów, osób, które im pomagają na co dzień. Myślę, że taka formuła się sprawdzi i będzie atrakcyjna dla trenerów. Przykładowo przyjeżdża taki szkoleniowiec na 3-4 godziny, obserwuje piłkarzy grających regularnie w swoim zespole. Jestem przekonany, że nawet najbardziej wybredny trener spośród 44 piłkarzy wybierze minimum jednego, dwóch chłopaków. Jestem przekonany, że po naszym projekcie kilku zmieni klub na rywalizujący w lepszej lidze.
- Pytanie retoryczne. Stan naszego skautingu jest w opłakanym stanie?
- Nie chcę wrzucać kamyczków do ogródka, ale dosadnie pokazali to w minionej edycji Pucharu Polski piłkarze Błękitnych Stargard Szczeciński. Po ich awansie do półfinału rozgrywek okazało się, że około osiem klubów w Ekstraklasie dostrzegło, że są tam młodzi zawodnicy. Takich piłkarzy i klubów jest bardzo dużo. Teraz nie potrzeba dużo wysiłku, żeby obejrzeć mecze niższych lig. Są telewizje regionalne, które pokazują mecze II ligi, jest portal w Małopolsce, który regularnie transmituje mecze w tamtym regionie. Jeśli nie mamy czasu, możemy poprosić o retransmisje. Takie nagrania dostaje się od ręki, wystarczy jeden mail. Dla chcącego nic trudnego i co najważniejsze w tych niższych ligach grają Polacy. Dla mnie to bardzo ważne. Jestem przeciwnikiem ściągani przeciętnych obcokrajowców do naszego kraju. Uważam, że jeśli jest w zespole bądź też w rezerwach piłkarz o nieco mniejszych umiejętnościach niż ściągnięty zza granicy, to powinno się dawać szansę jemu, Polakowi.
- Jak będą przebiegały mecze trialowe?
- To będą mini treningi połączone z grą kontrolną. Zawodnicy przychodząc na zajęcia otrzymają od nas sprzęt sportowy. Podczas mini jednostki treningowej przeprowadzimy zajęcia techniczno-taktyczne. Trenerzy zgromadzeni na trybunach będą w tym czasie oceniać umiejętności zawodników. Wszystkie te zajęcia zakończą się meczem 2x30 minut. Stworzymy cztery jedenastoosobowe drużyny, co uważam za plus. Każdy będzie miał okazję do pokazania pełnych umiejętności w ciągu godziny, bez jakichkolwiek zmian. Dodatkowo trener może liczyć na niuanse takie jak rozgrzewka i element przygotowywania się piłkarza do meczu. Obserwacje będą dokonywane pod każdym kątem.
- Oprócz znanych trenerów w waszej akcji chętnie uczestniczą piłkarze. Pozyskaliście ambasadorów z Ekstraklasy.
- Tak, mamy obecnie czterech ambasadorów naszego trialu. To Adam Pazio, Rafał Janicki, Krzysztof Bąk i Hiszpan Andreu (były piłkarz Polonii Warszawa – red.). W naszą akcję bardzo zaangażował się Krzysztof Bąk, za co jestem mu ogromnie wdzięczny. Podobne podziękowania należą się również pozostałym ambasadorom oraz Mariuszowi Dąbrowskiemu, bez którego nie dałbym rady zorganizować tego projektu.
- Wyselekcjonowani zawodnicy zagrają bez żadnego wkładu własnego?
- Przewidzieliśmy drobne wpisowe, ponieważ nie jesteśmy w stanie pokryć wszystkich kosztów organizacji. To nie jest skok na kasę. Chcemy po prostu przeprowadzić test-mecze. Wpisowe wynosi 200 zł. Musimy opłacić ubezpieczenie, opiekę medyczną, wynajem boiska, spikera, nagłośnienie – na to pójdą te pieniądze.
- Gdzie odbędzie się "Ty też masz szansę"?
- Akcję zaplanowaliśmy na obiektach OSiR Targówek przy ulicy Blokowej.
- Będziecie robić to cyklicznie?
- Jesteśmy pozytywnie zbudowani zainteresowaniem tegoroczną edycją. Na pewno będziemy chcieli w przyszłym roku przeprowadzić kolejną. Być może zrobimy to na większą skalę, być może pozyskamy więcej sponsorów. Nie wiem, czy data 14 czerwca będzie stałą datą. W tym roku ustaliliśmy taki termin ze względu na to, że centralne ligi kończą sezon 7 czerwca. Zależało nam na tym, żeby zespoły były jeszcze w rytmie meczowym. Dlatego tydzień po zakończeniu rozgrywek pozwoli danemu zawodnikowi pokazać pełnię formy.
- Teraz trochę o tobie. Byłeś asystentem trenera Piotra Dziewickiego w Polonii Warszawa. Obecnie pracujesz w jego akademii.
- Z piłką miałem szybki rozbrat. Już w wieku 17 lat doznałem zerwania więzadeł krzyżowych w jednym kolanie, potem w drugim, więc musiałem się rozglądać za innym zajęciem. Kiedy osiągnąłem pełnoletniość, zająłem się „trenerką”. Najpierw w Markovii Marki jako kompletny laik. Prowadziłem grupy dziecięce, młodzieżowe, także pracowałem w Mazowieckiej Lidze Juniorów. W wieku 23 lat udało się wskoczyć na szczebel seniorski. Prowadziłem w okręgówce KS Pniewo. Musieliśmy utrzymać ten zespół w lidze...
- Trzeba było dzwonić?
- Nie, zespół miał tylko dwa punkty po pierwszej rundzie. Zgodziłem się pracować w trudnych warunkach. To była dla mnie szansa. Chciałem nauczyć się pracy z seniorami. Byłem ciekaw, jak będzie mi się z nimi rozmawiać, jak ta praca będzie wyglądać na co dzień, czym to się je. Wywalczyliśmy na koniec sezonu 20 punktów. Udało się zremisować z liderem, ograliśmy wicelidera na wyjeździe, ale niestety nie udało się nam utrzymać. Potem znowu Marki i Mazowiecka Liga Juniorów, a później to już wszyscy wiemy. Niesamowita historia. Piotr Dziewicki zaproponował mi pracę w roli jego asystenta. Scena jak z filmu. Z gniazdowego stałem się II trenerem Czarnych Koszul.
- Skąd ta nominacja?
- Trener Dziewicki mnie kojarzył. Dość często pojawiałem się na stadionie będąc jeszcze trenerem w Markach. Lubiłem podglądać treningi dzieciaków Polonii. Pewnego dnia Piotr zaczepił mnie w „Czarnej Koszuli”, zapytał o moją wizję prowadzenia zespołu, o pogląd na piłkę i ustawienie jakie preferuję. W trakcie naszej rozmowy okazało się, że mieliśmy bardzo zbliżony pomysł na prowadzenie zespołu. Znaleźliśmy wspólny język. Później Piotr zabrał mnie na płytę boiska, na ławkę trenerską i powiedział: nie będziesz już siedział po drugiej stronie (tam znajduje się trybuna Kamienna, sektor ultrasów Polonii – red.). Praca z Piotrem układała się wzorowo. Wywalczyliśmy awans do III ligi, ale w klubie potraktowano nas jak potraktowano – nieelegancko. Musieliśmy odejść.
- Opowiesz o byciu gniazdowym? Jak to się stało, że jako 17-latek stanąłeś na czele ultrasów Polonii?
- Nie wypieram się tego, że prowadziłem doping na trybunie „Kamiennej”. Niektórzy mówią, że historia mojego życia nadaje się na scenariusz amerykańskiego filmu. Nie chciałbym teraz rozmawiać na temat spraw kibicowskich. Gniazdowym zostałem przypadkowo, kiedy nie było chętnego do prowadzenia dopingu. Jako nastolatek i członek grupy Ultras Enigma stanąłem "na gnieździe" i tak pozostawało przez kilka lat. Teraz jednak skupiam się już tylko na pracy trenera.
- Wiem, że rozglądałeś się bardzo mocno za pracą trenera za granicą. Jakie były efekty?
- Rozesłałem wiele maili. Złożyłem mnóstwo aplikacji i się opłaciło. Odzew był bardzo dobry. Pierwszą propozycję dostałem z Nowej Zelandii. Proponowano mi pracę w tamtejszej akademii dziecięcej oraz zajmowanie się zespołem seniorów w niższej lidze. Oferta była naprawdę atrakcyjna. Miałbym tam zapewnioną dodatkową pracę, mieszkanie, służbowy samochód. Niemniej Nowa Zelandia leży zbyt daleko. Potem pojawiła się propozycja z Wietnamu. Koordynatorem tamtejszej akademii jest Polak, nomen omen urodzony tego samego dnia i roku co ja. No i w końcu Anglia. Dwie oferty. Na miejscu pomógł mi Bartek Fogler, który grał kiedyś w Polonii Warszawa. Spędziłem dzięki niemu tydzień w Watfordzie. Przeprowadziłem kilka długich rozmów z koordynatorem piłki młodzieżowej w tym klubie. Trochę pojeździłem po stadionach, treningach drużyn z niższych lig. W Watfordzie poznałem Nigeryjczyka Nwankwo Kanu. Jego dwóch synów trenuje tam w akademii. W lipcu wybieram się do Anglii raz jeszcze. Będę miał tydzień by „sprzedać” swoje umiejętności dyrektorowi akademii Watfordu. Zespół ten jest beniaminkiem Premier League. Trenowanie dzieci w klubie jednej z najlepszych lig świata byłoby fantastyczne.
KONKURS www.2x45.info i EXPEKT.COM - kliknij TUTAJ!
2x45 na 2x45 na