Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Piłkarski Diament
$banner.

Legia Warszawa ryzykuje stawiając na Jacka Magierę

Autor: Piotr Koszecki
2016-09-22 16:59:54

Dziewięć spotkań ligowych na szczeblu centralnym wystarczy do prowadzenia mistrza Polski i uczestnika Ligi Mistrzów. Właśnie taki dorobek jako pierwszy szkoleniowiec ma przymierzany do Legii Warszawa Jacek Magiera.

W Legii nie ma już Besnika Hasiego, czyli skończył się jeden z najdziwniejszych seriali w polskiej lidze. Albański szkoleniowiec nie pasował do stołecznego klubu – co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Zadziwia mnie jednak fakt, że dla wielu osób winnym zaistniałej sytuacji jest tylko i wyłącznie były już trener. Pojawiają się czasem opinie, że z klubem powinien pożegnać się dyrektor sportowy Michał Żewłakow. Legia na pewno popełniła błąd zatrudniając Hasiego, ale ciężko wyrokować, czy winnym jest dyrektor. Nie znamy rozmów kuluarowych, przekonań i wizji poszczególnych osób. Docierają do nas jedynie oficjalne wiadomości przekazywane do mediów, ale przecież nie zawsze są one zgodne z prawdą. 

Gdyby Legia była klubem utrzymującym się z publicznych pieniędzy to mógłbym podejrzewać, że Żewłakow jest trzymany z powodu kolesiostwa, a nie kompetencji. Warszawski klub to jednak prywatny biznes i nie wyobrażam sobie, by właściciele trzymali w klubie osobę, co do której wiedzy mieliby wątpliwości. W całym tym zamieszaniu Hasi jest najbardziej, a czasem jedynym winnym. Gdzieniegdzie kibice i dziennikarze domagają się głowy Żewłakowa, ale prawie nigdzie nie rozlicza się piłkarzy. Nagle zapomnieli jak się gra w piłkę? Z drużyny, która wywalczyła dublet mamy zespół broniący się przed spadkiem i grający bez żadnego stylu. Przyjdzie nowy trener i zapewne przyjdą wyniki. Czy to jednak nie będzie świadczyć, że piłkarze nie do końca profesjonalnie podchodzili do swoich obowiązków? A może to Hasi był aż tak beznadziejny, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zawodnicy zapominali o wszystkim czego się wcześniej nauczyli? Niesmak pozostanie i dziwię się, że ten temat jest tak rzadko poruszany obecnie, bo jest to problem piłki na całym świecie. 

Legia Warszawa to klub, który zawsze gra o mistrzostwo Polski. W żadnym innym miejscu w Polsce brak pierwszego miejsca w tabeli nie jest przyjmowany z tak dużą złością. Ba, inne kluby potrafią świętować wicemistrzostwo lub awans do pucharów. W Warszawie takie coś nie może mieć miejsca. Uświadomiłem sobie to dobitnie rozmawiając w połowie marca 2008 r. z zagorzałymi kibicami stołecznego klubu. Legia walczyła wtedy o drugie miejsce, ale ich to kompletnie nie interesowało. Mieli w sobie złość, że do pierwszej Wisły tracą kilkanaście punktów i uznawali sezon za stracony. Jesteś pierwszy? W porządku – zrobiłeś swoje. Nie udało ci się? Jesteś przegranym, odejdź. Tak duża presja nie występuje nigdzie indziej. Jest to zarazem skarb, bo dzięki temu mierzy się cały czas wysoko, ale też i utrapienie, bo nie zawsze skład gwarantował walkę o najwyższe cele. Tylko w Warszawie nikogo to nie obchodziło. 

W wielu miejscach w internecie możemy przeczytać, że trenerem Legii zostanie Jacek Magiera. Zewsząd słyszę ochy i achy, ale mnie ten wybór zaskakuje. Magiera przez wiele lat był asystentem w pierwszej drużynie „Wojskowych”, ale w swojej trenerskiej karierze prowadził samodzielnie dotąd jedynie dwa kluby – trzecioligowe rezerwy Legii (1,5 roku) oraz pierwszoligowe Zagłębie Sosnowiec (3 miesiące). W tych pierwszych jego bilans prezentował się stosunkowo dobrze – w 51 spotkaniach Legia zdobyła 80 puntów. Trudno jednoznacznie ocenić jednak ten okres, bo trenowanie rezerw wymusza wystawianie piłkarzy pierwszej drużyny. Burzy to choćby porządek, bo nie zawsze grają najlepsi. Między innymi przez niemożność porozumienia się z trenerem pierwszego zespołu Magiera postanowił odejść. Po roku czasu podjął pracę w pierwszoligowym Zagłębiu Sosnowiec i tutaj na razie notuje dobry wynik, ale… to pierwszy klub na szczeblu centralnym prowadzony samodzielnie przez Magierę. Dziewięć spotkań na zapleczu Ekstraklasy oraz dwa w Pucharze Polski. Trochę mało jak na osobę, która ma przywrócić blask mistrzowi Polski. Dorobek Zagłębia w pierwszej lidze jest imponujący - 21 punktów w dziewięciu kolejkach - ale podobny osiągali w poprzednich latach: Piotr Mandrysz z Niecieczą (25), Kamil Kiereś z GKS Bełchatów (20), Jurij Szatałow z Zawiszą (21), Dominik Nowak z Flotą (25), Robert Kasperczyk z Podbeskidziem (23) czy Andrzej Pyrdoł z ŁKS-em Łódź (20). Czy którykolwiek z nich był lub jest wymieniany w kontekście trenowania Legii? Nie. 

Dlaczego? Bo Jacek Magiera to osoba, która posiada DNA Legii. Z felietonu Krzysztofa Stanowskiego zamieszczonym na Weszlo.com możemy dowiedzieć się, że już kilka lat temu Bogusław Leśnodorski stwierdził, że  trenerem Legii będzie kiedyś Magiera. Nie da się jednak wejść dwa razy do tej samej rzeki, ona z każdym dniem się zmieniała. I o ile kilka lat temu wybór Magiery byłby uzasadniony, o tyle teraz wydaje się mocno ryzykowny. Legia jest w kryzysie i potrzebuje raczej strażaka jakim był w poprzednim sezonie Stanisław Czerczesow niż kogoś kto na ławce trenerskiej jest ogromną niewiadomą. Właściciele wiele ryzykują – wszak w Warszawie nikt nie wyobraża sobie niezdobycia mistrzostwa. Możliwych jest tysiące rozwiązań, ale są dwa skrajne. Może być tak, że Jacek Magiera tchnie życie w Legię i ta odrobi straty (system rozgrywek w Polsce temu sprzyja), a następnie wprowadzi zespół do Ligi Mistrzów. Może skończyć się też tak, że Jacek Magiera okaże się szkoleniowcem, który nie da sobie rady w Warszawie i przegra mistrzostwo. Drużynie może brakować stylu i nie być perspektyw na lepszą grę. Co wtedy? Jacek Magiera skończy jak Jakub Rzeźniczak, którego Legia sama stworzyła, napompowała, a teraz bezwzględnie wypluwa. 

Wszyscy w Warszawie są już chyba zmęczeni zagranicznymi eksperymentami. Trudno było się przywiązać do Norwega, Rosjanina czy Albańczyka.  Legia zachłysnęła się zagranicą i chciałaby się stać teraz bardziej rodzima. Trudno o lepszą osobę od Jacka Magiery do tej roli. Były piłkarz, człowiek latami związany z klubem, a następnie trener na długie lata – legendarna droga. Tylko, czy Legia ma tworzyć piękne historie? Może jednak nadrzędnym celem powinno być wygrywanie, a romantyzm należy zostawić dla piłki dziecięcej? 

Na miejscu włodarzy Legii do końca roku dałbym poprowadzić zespół Aleksandrowi Vukovicowi (o ile PZPN by się zgodził, co byłoby prawdopodobne, bo „Vuko” cały czas uczęszcza na kursy trenerskie). Zyskaliby dzięki temu czas potrzebny na ochłonięcie i podjęcie świadomego wyboru „trenera na lata”. Zawsze mogliby też spoglądać przecież w stronę Zagłębia Sosnowiec i obserwować poczynania Jacka Magiery. Przypomnę tylko, że przy Hasim na początku było wiele zachwytów. Mówiło się o Lidze Mistrzów i Anderlechcie, ale dopiero po kilku słabszych wynikach okazało się, że w Belgii nie wszyscy za nim płakali. Tak samo może być z Jackiem Magierą – teraz wszyscy są zachwyceni tym pomysłem, a po kilku słabszych spotkaniach kibice i dziennikarze zaczną się zastanawiać, jak można było powierzyć drużynę trenerowi o tak małym indywidualnym dorobku w roli pierwszego szkoleniowca. A Hasi rozpocznie wtedy pracę w innym klubie wjeżdżając tam na opinii trenera, który po 20 latach przywrócił Polsce Ligę Mistrzów. 


KOMENTARZE

;