Autor zdjęcia: slaskwroclaw.pl - oficjalna strona Śląska Wrocław
Kamil Dankowski i Tomasz Cywka na boku obrony znaleźli swoje miejsce. W ich ślady powinni iść inni
Ostatnio Damian Zbozień w wywiadzie dla Weszło bardzo trafnie określił jedną z największych różnic między Ekstraklasą a lepszymi ligami: bardzo mało naprawdę dobrze dryblujących skrzydłowych, którzy ciągle wchodzą w pojedynki i je wygrywają. Wielu piłkarzy grających u nas na bokach pomocy to tak naprawdę ciut lepiej wyszkoleni boczni obrońcy, więc... dlaczego mieliby nimi nie zostać?
Ostatnio nowy rozdział w swojej karierze jako prawi defensorzy zaczęli pisać Kamil Dankowski (Śląsk Wrocław) i Tomasz Cywka (Wisła Kraków). Ten drugi wcześniej nigdy nie był typowym skrzydłowym, mógł grać na każdej pozycji w pomocy, ale bez wątpienia zaliczano go do piłkarzy znacznie bardziej ofensywnych niż defensywnych.
Gdy latem 2015 Cywka wracał do Polski, wiązaliśmy z tym faktem spore nadzieje. W Anglii jego akcje spadły, ale dość długo całkiem nieźle radził sobie w Championship. Co jakiś czas strzelał naprawdę efektowne gole, a w Derby County miał nawet sezon, w którym uzbierał cztery bramki i siedem asyst. Na Wyspy wyjechał jako junior i w gruncie rzeczy do momentu przejścia do "Białej Gwiazdy" pozostawał w Polsce zagadką. Nikt do końca nie wiedział, na co go stać. Wydawało się jednak, że na dużo.
Tymczasem przez pierwszy rok Cywka w zasadzie nie rozegrał dobrego meczu w barwach Wisły. Nie zapamiętaliśmy ani jednego jego zagrania, w żadnym momencie nie prezentował się jak piłkarz błyskotliwy. Nie imponował techniką, dryblingiem, podaniem czy strzałem - a można go było o to podejrzewać. Po prostu dużo biegał.
Szansą okazała się dla niego zmiana formacji. Już jesienią kilka razy wystąpił na boku obrony, tyle że po lewej stronie. Gdy przyszedł Kiko Ramirez, na dobre zrobił z wychowanka Polonii Bytom prawego obrońcę. Dziś można już chyba stwierdzić, że z korzyścią dla wszystkich stron. Zawodnik wreszcie gra regularnie po 90 minut, a w drużynie niezbyt odczuwalny jest brak Bobana Jovicia. Cywka wygrał rywalizację z Jakubem Bartoszem, co też o czymś świadczy. Widać, że pewnych zachowań jeszcze się uczy, ale generalnie wypada dobrze. Jeśli jeszcze częściej będzie podnosił głowę przed dośrodkowaniami, ma szansę wyróżniać się na PO już w skali całej ligi.
Dankowski długo był traktowany jako pomocnik, mimo że co jakiś czas pojawiał się w składzie jako obrońca. Nie ukrywamy - w roli skrzydłowego nigdy nas nie przekonywał. Ma po prostu za mało atutów czysto piłkarskich, jest za mało przebojowy. Co innego prawa obrona. Solidności w defensywie można się nauczyć łatwiej niż dryblingu i ten element Dankowski już prezentuje. Motorykę zawsze miał dobrą, biega od pola karnego do pola karnego, a przebłyski ofensywne też mu się zdarzają. Wygląda to coraz lepiej. Doszło do tego, że wychowanek WKS-u zaczął być łączony z Legią, ale raczej zostanie we Wrocławiu, przedłużając kontrakt na lepszych warunkach.
Przesunięcie z pomocy do obrony sprawia, że z zawodnika schodzi presja odnośnie liczb ofensywnych i... czasami koniec końców są one wtedy lepsze niż wcześniej. Chwilami jest one łatwiej, bo rywale mniej koncentrują się na obrońcy, który ma większe możliwości, żeby wbiegać z zaskoczenia. Krążący między jedną a drugą formacją Jakub Wójcicki z Cracovii większość asyst w tym sezonie zaliczył jako prawy obrońca, mimo że liczba meczów w obu rolach rozkłada się po połowie.
Naszym zdaniem wycofanie do defensywy pomogłoby kilku innym piłkarzom, którzy nie imponują piłkarsko, ale mają zdrowie do biegania i są zdyscyplinowani taktycznie. Przykłady? Serhij Pyłypczuk z Korony Kielce i Miroslav Bożok z Arki Gdynia. Coraz częściej na prawej obronie zaczyna grać Bartosz Szeliga (Piast Gliwice), a już wcześniej na tej pozycji sprawdzał się złoty zapchajdziura Pogoni Szczecin, Adam Frączczak. W Ekstraklasie nie ma już Michaiła Aleksandrowa i Jakuba Kowalskiego, ale naszym zdaniem oni również większe nadzieje rokowali tylko jako obrońcy.
Nie ma się co obrażać na rzeczywistość, nie brakuje przykładów, że zmiana pozycji zdecydowanie przyspiesza karierę. Bartosz Bereszyński pozostając w pomocy lub ataku na pewno nie zapracowałby na transfer do Serie A, Tomasz Rząsa nie wygrałby Pucharu UEFA z Feyenoordem trzymając się linii napadu w De Graafschap. O Łukaszu Piszczku nawet nie wspominamy, jego historię każdy zna i wcale nie jest powiedziane, że takich przypadków nie może być więcej. Wystarczy zresztą zauważyć, że coraz częściej obrońcą w Bundeslidze jest Jakub Błaszczykowski, a Maciej Rybus został sprowadzony przez Olympique Lyon bardziej do defensywy niż pomocy...