Autor zdjęcia: gksolimpia.com - oficjalna strona Olimpii Grudziądz
Jacek Paszulewicz dla 2x45: Łatwiej jest być trenerem w Ekstraklasie niż I lidze, ja jestem gotowy
Olimpia Grudziądz Jacka Paszulewicza jest rewelacją wiosny w I lidze, mimo że zimą raczej nie trafiono z transferami. - Wesslem Monteiro i Jose Furtado na razie mają problemy zdrowotne, ale nie pozyskiwaliśmy ich bezmyślnie. Poleciałem na Cypr i na żywo oglądałem tę dwójkę w meczu ligowym. Nigdy nie sprowadzę kogoś tylko na podstawie video od agenta - opowiada młody trener w dłuższej rozmowie z www.2x45.info.
Przemysław Michalak (www.2x45.info): - Prowadzona przez pana Olimpia Grudziądz w ostatnich dziesięciu meczach odniosła osiem zwycięstw i jest w czubie tabeli. Chyba nawet pan nie zakładał, że będzie tak dobrze...
Jacek Paszulewicz: - Spodziewaliśmy się dobrej rundy. Przygotowywaliśmy się w ten sam sposób co rok temu i wtedy wiosną zespół prezentował się bardzo korzystnie. Liczyliśmy, że teraz będzie tak samo i na razie się udaje, ale na radość za wcześnie. Jesteśmy wysoko w tabeli, nie zapominajmy jednak, że zostało osiem kolejek do końca sezonu, z czego połowę meczów gramy z czołówką - w terminarzu mamy jeszcze Zagłębie Sosnowiec, Wigry Suwałki, Chojniczankę Chojnice i GKS Katowice. Na dziś cieszy szybkie zapewnienie sobie utrzymania, to był nasz cel minimum. Teraz bez presji gramy o więcej. Jesteśmy pazerni na punkty, ale ciśnienie jest w kilku innych zespołach - one muszą, my możemy.
- Powiedzmy wprost: wkręciliście się do walki o awans.
- Jeżeli na dwie kolejki przed końcem nadal będziemy tak wysoko, to sam powiem, że celujemy w Ekstraklasę. Na razie walczymy, żeby na koniec sezonu wszyscy w klubie czuli, że dobrze wykonali robotę. Każdy w Olimpii gra o swoją przyszłość. Chłopcy wypożyczeni z Ekstraklasy walczą o powrót do klubów macierzystych i granie w nich, a nie siedzenie na ławce. Pozostali biją się o nowe kontrakty lub transfery do lepszych drużyn. Każdy ma coś do ugrania, ze sztabem szkoleniowym włącznie. Oczywiście dobro zespołu zawsze jest najważniejsze, ale indywidualne motywacje nie są bez znaczenia. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, w sobotę chcemy pokonać Zagłębie Sosnowiec.
- Czyli w szatni bezpośrednio temat Ekstraklasy jeszcze się nie pojawił?
- Musimy twardo stąpać po ziemi. Mamy bardzo młody zespół, nie przez przypadek wygrywamy w I lidze Pro Junior System. Jesienią w niektórych meczach graliśmy aż sześcioma młodzieżowcami. Teraz jest ich trochę mniej, głównie ze względu na wypadki losowe - Jakub Wrąbel leczy kontuzję, a Adrian Bielawski przeszedł zabieg, który eliminuje go z występów na resztę sezonu. Mając młodych zawodników trudno ustabilizować formę na wysokim poziomie, niejeden trener połamał już sobie zęby w tej materii. Nam dotychczas w miarę się udawało i chcemy nadal iść tą drogą. Jeśli efektem tego będzie to, że jadąc w ostatniej kolejce na Znicz Pruszków zachowamy szansę na awans, postaramy się skorzystać z tego przywileju.
- Spotykacie się z komentarzami w stylu "po co wam ta Ekstraklasa"? Są kluby już dziś gotowe na elitę w każdym aspekcie, inne musiałyby się mocno nagimnastykować, żeby spełnić wymogi.
- Spójrzmy na sytuację Ruchu Chorzów. Organizacyjnie ten klub na pewno nie jest dziś gotowy na Ekstraklasę. Boryka się od lat z problemami finansowymi, co roku pojawia się niepewność co do otrzymania licencji, przed tą rundą doszło do odjęcia czterech punktów. Sportowo jednak Ruch się broni, nie zajmuje pozycji spadkowej i tego potencjału odmówić mu nie można. Jeżeli Olimpia awansuje, to uważam, że będzie gotowa. Jeśli nie spełnimy standardów infrastrukturalnych, poszukamy alternatyw, ale dwa najlepsze kluby I ligi zasługują na Ekstraklasę i tego się trzymajmy. Jakie miasto, jakie tradycje i tak dalej - to w tym kontekście bez znaczenia.
- Wspominał pan, że wygrywacie Pro Junior System. Taki był plan, czy to raczej splot różnych okoliczności wymusił postawienie na młodzież?
- Przychodząc do Olimpii jesienią 2015 roku ustaliliśmy z dyrektorem sportowym Łukaszem Masłowskim, że bez względu na efekt w walce o utrzymanie, zmieniamy politykę kadrową i stawiamy na młodych. Wielu starszych piłkarzy później odeszło, w czerwcu dobraliśmy kolejnych chłopaków. Mieliśmy szczęście, że trafiliśmy na już rozpoznawalne nazwiska, jak mający trochę doświadczenia w Ekstraklasie Karol Angielski czy będący młodzieżowym kadrowiczem Kuba Wrąbel. Doszedł jeszcze Jakub Łukowski i nie można mówić o przypadku. Oczywiście nie zakładaliśmy, że musimy być pierwsi w Pro Junior System. Nie wiedzieliśmy, jaką drogą pójdą inne kluby. Skoro jednak w 22-osobowej kadrze uzbierało się ośmiu młodzieżowców, siłą rzeczy większość z nich musiało odgrywać znaczącą rolę. Mowa o zawodnikach z rocznika '96, teraz przymierzamy się do roczników '97 i '98. Polityka klubu się nie zmienia, choć rzecz jasna proporcje muszą być zachowane. Kilka doświadczonych nazwisk też jest potrzebnych. Na ten moment ta mieszanka daje dobre efekty.
- Odejście Masłowskiego do Wisły Płock było dość zaskakujące. Wydawało się, że może to zaszkodzić Olimpii, a w zasadzie jest jeszcze lepiej.
- W momencie jego odejścia większość transferów mieliśmy już dopiętych, dyrektor Masłowski nie zostawił za sobą spalonej ziemi. Jego brak stał się odczuwalny zimą, trochę nam zabrakło udanych zakupów. Transfery last minute z Cypru na dziś są mało trafione, bo jeden zawodnik zerwał Achillesy, a drugi boryka się z małymi urazami i nie pokazał jeszcze swoich możliwości.
- Mowa o Jose Furtado i Wesslemie Monteiro. Skąd pomysł na takie zakupy? Zakładam, że skautingu na Cyprze nie macie.
- Akurat mamy (śmiech). Współpracujemy na Cyprze z człowiekiem, który pomaga nam przy transferach. Skąd pomysł? Na piłkarskiej mapie Polski nie wyróżniamy się jako płatnik, stadion nie rzuca na kolana. Dajemy za to szansę na odbudowanie się i wypromowanie. Tutaj czekaliśmy do samego końca zimowego okienka. Runda zasadnicza w cypryjskiej ekstraklasie kończy się 4 marca. Dla dwóch najsłabszych drużyn oznacza to w zasadzie koniec sezonu, ich piłkarze często są wtedy do wzięcia. Obserwowaliśmy więc zawodników z tych klubów, wytypowałem dwa nazwiska, które chciałbym sprowadzić i pod koniec lutego poleciałem na Cypr zobaczyć ich na żywo w meczu. Wypadli na tyle dobrze, że byliśmy zadecydowani na pozyskanie tej dwójki. Niestety Furtado nie wytrzymał obciążeń w Polsce, na treningu doznał kontuzji ścięgna Achillesa. Wesslem ma drobne problemy zdrowotne i przez to nie rozwija skrzydeł.
- To mnie pan zaskoczył. W I lidze zagraniczne transfery najczęściej odbywają się dzięki "wrzutce" od agenta...
- Przychodząc do Olimpiii mówiłem, że nigdy nie dokonam transferu na podstawie video od agenta. Sam byłem piłkarzem i wiem, jakie cuda można stworzyć przy dobrym montażu, dlatego podchodzę do tych kwestii sceptycznie. Albo ktoś przyjeżdża na testy, albo jak w przypadku Portugalczyków, wybieram się ich obejrzeć z trybun. Oczywiście wcześniej widziałem nagrania ich meczów, ale całych, bez retuszu. Robiliśmy to z głową.
- Z zimowych nabytków jak dotąd więcej gra tylko Daniel Feruga.
- Temat Ferugi wałkowaliśmy już w zeszłej rundzie. Mało występował w Podbeskidziu, byliśmy na niego zdecydowani. Bardzo szybko się porozumieliśmy. Daniel pojechał z nami na obóz i od razu pokazał, że zasługuje na zaufanie. Udanie wkomponował się do składu, jest mocnym punktem Olimpii.
- Wasze wyniki trzeba docenić tym bardziej, że praktycznie sezon na straty spisał Nildo, wcześniej będący głównym żądłem Olimpii. Można było zakładać, że bez niego atak wam się posypie...
- Po części nasza zimowa opieszałość z transferami wynikała z tego, iż liczyliśmy na powrót Brazylijczyka, co można by potraktować niemalże jako nowe wzmocnienie. Czekaliśmy długo, na koniec ubył nam jeszcze Mariusz Malec, który korzystając z klauzuli rozwiązał kontrakt i przeniósł się do Podbeskidzia. Tym bardziej się cieszę, że zespół się pozbierał i pozytywnie zaskakuje kibiców - chyba nie tylko w Grudziądzu.
- Kiedy Nildo wyleczy skomplikowane złamanie ręki?
- Przechodzi ostatnią operację i dopiero po niej będziemy wiedzieli, jakie są rokowania.
- Łudzi się pan, że uda się zatrzymać wypożyczonych Angielskiego, Wrąbla czy Łukowkiego?
- Nie wiem, czy macierzyste kluby tych piłkarzy będą w stanie ich zatrzymać. Jeżeli Karol Angielski strzeli jeszcze kilka goli, sądzę, że Piast Gliwice będzie musiał go sprzedać. Podobnie rzecz może wyglądać z Jakubem Wrąblem w Śląsku Wrocław. Jeżeli wyzdrowieje i zagra na młodzieżowym EURO, niewykluczone, że zrobi się tam dla niego za ciasno. Co rzecz jasna oznacza, że nie robię sobie żadnych nadziei, że zostaną oni w Grudziądzu dłużej niż do czerwca. Odnośnie Łukowskiego - czas pokaże.
- Czołówka tabeli jest tak wyrównana, że to istne szaleństwo. Pana zdaniem taka sytuacja świadczy o sile I ligi, czy dowodzi jej słabości, bo brakuje faworytów?
- Faworyci są, wystarczy spojrzeć, kogo i za ile zatrudniają Miedź Legnica czy GKS Katowice. Te zespoły powinny przewodzić stawce, a ponieważ nie przewodzą, świadczy to o tym, że I liga jest bardzo specyficzna i trzeba się jej szybko nauczyć. Podbeskidzie czy Górnik Zabrze jesienią tego nie zrobiły, dlatego dziś faworytami do awansu są inni.
- Nawet jeśli Olimpia nie awansuje, pojawi się zainteresowanie pana osobą. Jest pan już gotowy na pracę w Ekstraklasie?
- Jak najbardziej. Uważam, że pod względem poziomu szkoleniowego nie ma różnicy między tymi rozgrywkami. Mało tego, jak dla mnie w Ekstraklasie łatwiej się pracuje. Trenerzy nie borykają się z wieloma problemami, z którymi często trzeba się zmierzyć w I lidze. Im niższy szczebel, tym trener jest odpowiedzialny za więcej pobocznych kwestii. Chciałbym pracować w Ekstraklasie, jeżeli nadejdzie oferta, na pewno ją rozpatrzę. Dziś jednak liczy się Olimpia. Mam kontrakt do 30 czerwca i chcę się z niego jak najlepiej wywiązać.
rozmawiał Przemysław Michalak