Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images

Przed finałem PP: jedni koniecznie muszą, drudzy ewentualnie mogą. Tylko Lech może nie zawieść w Europie, ale...

Autor: Przemysław Michalak
2017-05-02 02:37:37

Już dawno w finale Pucharu Polski nie było tak zdecydowanego faworyta jak teraz. Patrząc na ostatnich 10 lat podobna sytuacja miała miejsce tylko w sezonie 2011/12, gdy Legia Warszawa grała z Ruchem Chorzów i wygrała 3:0.

Lech Poznań musi pokonać Arkę Gdynia. Patrząc na formę obu zespołów w 2017 roku, wręcz nie wypada, żeby było inaczej. "Kolejorz" w jedenastu wiosennych kolejkach Ekstraklasy wywalczył najwięcej punktów - aż 26. Arka najmniej - zaledwie sześć. Teoretycznie wszystko zatem jasne, ale każdy, kto interesuje się piłką dłużej niż tydzień, wie, że równie dobrze może być zupełnie inaczej.

Oczekiwania w Poznaniu są ogromne. Lech wygrywał PP pięciokrotnie - po raz ostatni w 2009 roku. Później aż trzy razy dochodził do finału i za każdym razem przegrywał z Legią. Dwa razy miało to już miejsce na Stadionie Narodowym.


- Gdy przychodziłem do Lecha to na pierwszej konferencji prasowej było więcej dziennikarzy. Otoczka finału mnie nie dziwi i nie zaskakuje. Dla mnie to normalny dzień pracy. Lech jest wielkim Klubem, a każde spotkanie jest związane z presją. W każdym meczu jesteśmy też faworytem. To nie jest dla nas problem. Jesteśmy do tego przygotowani. Jeśli dziennikarze nie stworzą nam presji, to my ją sami wykreujemy. Zawsze chcemy wygrać - trener Nenad Bjelica starał się nie podgrzewać i tak gorącej atmosfery.  

- To jest ważny mecz. W swojej karierze miałem jednak ważniejsze. Nie ukrywam, że chcę wygrać. To jest finał Pucharu Polski. Moi zawodnicy też chcą wygrać - dodawał.

W drodze do trzeciego z rzędu finału poznaniacy pokonali Podbeskidzie Bielsko-Biała, Ruch Chorzów, Wisłę Kraków i Pogoń Szczecin. Tylko jeden z rywali Kolejorza nie gra w obecnym sezonie w ekstraklasie. - Wolę grać z silnymi zespołami. Mecze z drużynami z niższych lig mają dodatkowy smaczek, ale trudno się do nich przygotować. Fajnie smakuje droga do finału, w której wyeliminowało się kilka drużyn z Ekstraklasy - przyznaje Łukasz Trałka.

Strasznie nakręcony na sukces jest Maciej Makuszewski. - Jagiellonia zdobyła Puchar Polski w 2010 roku. Ja do tego zespołu trafiłem kilka tygodni później. Pamiętam, że graliśmy mecz o Superpuchar z Lechem w Płocku. Jagiellonia wygrała, ale ja nie wszedłem na boisko, dlatego pierwsze trofeum zdobyłem dopiero z „Kolejorzem”. Mam jednak apetyt na więcej. Wiem, że mamy szansę jeszcze na dwa trofea. Jestem bardzo skoncentrowany na tym, by to osiągnąć. Wierzę, że to będzie mój najlepszy sezon w karierze - podkreśla skrzydłowy Lecha.

Gdy przychodził do "Kolejorza" nie ukrywał, że walka o najwyższe cele miała dla niego duże znaczenie przy wyborze klubu. - Powiedziałem wtedy, że będę walczył o trofea. Miałem rację. Byłem pewien, że Lech to wielki klub, który ma ambicje, by walczyć o trofea. Chcę jednak nie tylko grać w kraju o nie, ale też rywalizować na międzynarodowej arenie. To co powiedziałem dziesięć miesięcy temu się sprawdziło. Wierzę, że wygramy kolejne dwa trofea, bo cały czas jesteśmy w grze. Mamy przed sobą finał Pucharu Polski i walkę o mistrzostwo - zaznacza Makuszewski (cytaty od lechpoznan.pl).

Rzecz jasna dużo spokojniej do tematu podchodzą w Arce. - Zawodnicy są świadomi tego finału, długo na ten dzień czekali.  To jest niesamowita przygoda. Wiemy, że ładnych kilka tysięcy będzie nas dopingować i my wszyscy będziemy starali się zrobić niespodziankę, bo w takich kategoriach trzeba to ocenić. Faworytem jest Lech, ale my nie mamy nic do stracenia. Dla takich spotkań się żyje, jutro przyjdzie ten moment i obyśmy ten egzamin zdali celująco - mówił nowy szkoleniowiec tej drużyny Leszek Ojrzyński.

 - Pewne rzeczy można przewidzieć i Lech stawia sprawę jasno, że chce zdobyć Puchar. Będą chcieli jak najszybciej zdobyć bramkę. Tak będzie i nie ma co się czarować, myślę, że zagrają z jednym defensywnym pomocnikiem. My jesteśmy przygotowani na różne warianty. Musimy być mocni jako drużyna i będziemy chcieli to udowodnić. Jesteśmy na skazanej z góry pozycji, ale to potrafi zjednoczyć i zdjąć presję - dodawał.

Podobnie widział to obrońca Krzysztof Sobieraj. - Jesteśmy przygotowani na każdy wariant, bo Lech ma niesamowitą siłę w ofensywie i jesteśmy tego świadomi. Lech ma, co tu dużo ukrywać, lepszych zawodników niż Arka, ale w sporcie nie zawsze wygrywa ten lepszy, ten bogatszy. Piłka rządzi się swoimi prawami, my mamy plan na to spotkanie i wierzę w to, że będziemy bardzo mądrze go realizować - stwierdził (cytaty od arka.gdynia.pl).

Przed meczem jedynym wygranym jest... Dariusz Formella. Bez względu na to, kto będzie górą, on wpisze sobie do CV triumf w Pucharze Polski. Jesienią bowiem grał w tych rozgrywkach dla Lecha, a wiosną dla Arki. W finale ze względu na odgórne ustalenia nie wystąpi.

Z punktu widzenia interesu polskiej piłki jedynym dobrym scenariuszem jest zwycięstwo Lecha. Wygrana Arki oznaczałaby, że zabiera ona miejsce w europejskich pucharach komuś z "wielkiej czwórki", a z góry wiadomo, że nic na międzynarodowej arenie nie osiągnie. Istnieje nawet spore prawdopodobieństwo, że przystąpiłaby do rywalizacji jako pierwszoligowiec. Ktoś powie, że poza Legią nasze drużyny i tak często się kompromitują. To prawda, ale mimo wszystko większe szanse przynajmniej na przejście rund wstępnych mają Lech, Lechia czy Jagiellonia niż beniaminek z Gdyni.

Oczywiście kibiców Arki ta perspektywa nie musi ani trochę obchodzić i na pewno nie obchodzi. Oni patrzą na swój klub i na fakt, że po raz drugi w historii może on sięgnąć po krajowy puchar. Gdyby chodziło o kilka meczów, żółto-niebiescy nie mieliby żadnych szans, ale w jednym meczu wszystko może się zdarzyć. Arka w tym sezonie już zabrała punkty Lechowi (0:0 jesienią w Poznaniu przy komplecie publiczności), który mając u siebie wypełnione trybuny często nie jest w stanie podołać zadaniu (remis z Górnikiem Łęczna, porażka z Legią). "Kolejorz" ewentualną porażką może podciąć sobie skrzydła na finisz Ekstraklasy, natomiast Arka w razie wygranej bez wątpienia z większą wiarą w siebie przystąpiłaby do decydujących starć o utrzymanie. Dla niej finałowa porażka nie będzie niczym zdrożnym, Lech tym jednym meczem może wygrać lub przegrać wszystko.  

Dla nas i tak najważniejsze, żebyśmy po prostu obejrzeli świetne widowisko. To będzie czwarty finał na Stadionie Narodowym, trzy poprzednie swoim poziomem zawsze rozczarowywały...


KOMENTARZE

;