Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images

Dlaczego polscy trenerzy tak rzadko pracują za granicą? To niekoniecznie wina ich warsztatu

Autor: Norbert Skórzewski
2017-05-22 20:49:25

Wybić się - ot tak, bez paszportu i przeszłości - do zagranicznej ligi to jest naprawdę coś. Przypomnijmy, że zimą z Bursasporu do Legii trafił Tomas Necid. Niechciany w tym klubie. Działa na wyobraźnię i pokazuje skalę sukcesu fakt, że teraz poniekąd Michał Probierz będzie decydował jakich zawodników spuścić np. do klubu z Warszawy.

Jeżeli nic nie wykolei się na ostatniej prostej, Michał Probierz zostanie trenerem Bursasporu. Klub, który aktualnie broni się przed spadkiem z tureckiej ekstraklasy to wielkie wyzwanie i ogromna szansa dla szkoleniowca Jagiellonii na wybicie się jeszcze wyżej. Probierz wreszcie otrzyma sposobność na pracę w solidnej europejskiej lidze w klubie z aspiracjami. Kadrowo to zespół, który powinien plasować się w górnej części tabeli. Teraz rozczarowuje swoją grą, ale dzięki temu trener powinien uzyskać względny spokój na początku swojej przygody. Kilka nieudanych meczów na starcie przyszłego sezonu nie powinno zachwiać jego pozycją.

Trzeba powiedzieć sobie wprost - nie wszyscy zdają sobie sprawę jak wielka to nobilitacja. Często w rozmowach na temat polskich trenerów przewija się: "są tak słabi, że nikt ich nie chce zatrudnić za granicą". Nie nam oceniać czy wpływ na to faktycznie ma ich jakość. Trzymajmy się faktów. Te są bowiem dość jednoznaczne. Jeżeli przeanalizujemy zagraniczne ligi, szybko dojdziemy do wniosku, że w klubach pracują przede wszystkim lokalni szkoleniowcy lub obcokrajowcy, którzy wcześniej byli ikonami w swoich zespołach. Wyjątek stanowi Premier League, gdzie nagromadzenie stranierich jest na zdecydowanie wyższym poziomie, jednak tam rządzą nieco inne standardy.

Aby nie być gołosłownym - tak to wygląda w pięciu najlepszych europejskich ligach:
Anglia - 14 zagranicznych trenerów
Hiszpania - 7 zagranicznych trenerów
Niemcy -  8 zagranicznych trenerów
Włochy - 4 zagranicznych szkoleniowców
Francja - 6 zagranicznych szkoleniowców

Z wyjątkiem Anglii, o której wspominaliśmy, widać tutaj pewną prawidłowość. Dość powiedzieć, że większość z tych zagranicznych trenerów wcześniej była związana ze swoimi klubami. Zidedine Zidane, były piłkarz Realu Madryt. Diego Simeone, były piłkarz Atletico Madryt. Pal Darbai, węgierski trener Herty Berlin, wcześniej jej wieloletni zawodnik. Przykłady można mnożyć. Znajdziemy również wątek polski w osobie Jana Urbana. Nie tak dawno dostał angaż w Osasunie nie ze względu na wybitny kunszt trenerski i imponujące wyniki, tylko dlatego, że świetnie znali go działacze i lokalna społeczność.

Polscy trenerzy nie pracują za granicą, bo po prostu taki jest trend. Gdyby nasi piłkarze dawniej byli ikonami w swoich zespołach, tworzyli historię, to być może dzisiaj kilku z nich prowadziłoby jakieś zagraniczne kluby. Tak się jednak nie działo, więc nie mamy swoich rodaków na ławkach trenerskich w silnych ligach. Tak samo jak poza własnymi ligami nie mają ich - oczywiście z wyjątkami - Hiszpanie, Niemcy, Francuzi, Holendrzy czy Belgowie.

Można pójść też inną drogą i spróbować osiągnąć sukces ze swoim lokalnym klubem jak na przykład Jose Mourinho. Problem jednak w tym, że naszej lidze nie ma zbyt twardego gruntu do osiągania sukcesów na arenie międzynarodowej i co za tym idzie, do pokazania się szerszej publiczności. Jednak nawet solidne wyniki polskiego zespołu z polskim szkoleniowcem na ławce nie muszą oznaczać dla niego sterty ofert na biurku. Krzysztof Stanowski rozwijając ten temat w swojej książce, przywołał przykład Wiktora Gonczarenki, który zrobił z BATE Borysów kilka awansów do fazy grupowej Ligi Mistrzów (niewątpliwy sukces), tyle że później na długi czas przepadł. Oczywiście ze względu na to, że jest Białorusinem. Po dłuższej przerwie trafił jednak do CKSA Moskwa. Jemu, po wielu perturbacjach, się udało, ale to wyjątek jeden na sto.

Biorąc to wszystko pod uwagę, tym bardziej należy docenić prawdopodobny sukces Probierza. Wybić się - ot tak, bez paszportu i przeszłości - do zagranicznej ligi to jest naprawdę coś. Przypomnijmy, że zimą z Bursasporu do Legii trafił Tomas Necid. Niechciany w tym klubie. Działa na wyobraźnię i pokazuje skalę sukcesu fakt, że teraz poniekąd Probierz będzie decydował jakich zawodników spuścić np. do klubu z Warszawy.

Presja będzie, bo z tak żywiołowymi kibicami być musi, ale prawda jest taka, że ma gdzie wracać, posiada względny spokój. Nie wyjdzie mu w Turcji? Trudno, spokojnie może wrócić do czołowego klubu w Polsce. Taka szansa zdarza się jednak zbyt rzadko, by ją zlekceważyć.

Michał Probierz znalazł się w stuprocentowej sytuacji. Pusta bramka czeka, to jego życiówka. Tylko od niego zależy, czy piłka wpadnie do siatki. Jeśli tak, może zachęci innych, żeby spróbowali rozwiązania z polskim trenerem... 


KOMENTARZE

;