Autor zdjęcia:
Nie siedem meczów, tylko dwa, a jeśli w ogóle będzie kara, to nie walkower. Już po aferze Milekicia?
Siedem walkowerów dla rywali Stali Mielec i wywrócona tabeli I ligi, zwłaszcza jej górna część - tak na początku jawiła się sprawa z Borisem Milekiciem, który miał występować w ostatnich meczach swojej drużyny bez uprawnień. Wygląda jednak na to, że będziemy mieli klasyczny przypadek z cyklu "z dużej chmury mały deszcz".
Aferę z Milekiciem w obszernym tekście ujawnił dziennik "SPORT". Przypomnijmy pokrótce, o co chodziło. Pozyskany zimą Serb od 6 kwietnia miał 15 dni, żeby wyrobić sobie kartę stałego pobytu na terenie Unii Europejskiej. Nie uczynił jednak tego ani on, ani klub, a więc od 21 kwietnia nie miał on już prawa wystąpić w żadnym meczu beniaminka. Mimo to wystąpił w siedmiu.
Milekić do 30 czerwca ma pozwolenie na pracę w Polsce, ale według wielu interpretacji nie jest ono nic warte bez prawa pobytu. Bez wątpienia w Stali panował bałagan, gdyż we wspomnianym tekście prezes Jacek Orłowski najpierw twierdzi, że piłkarz ma prawo pobytu w Polsce, ale nie posiadał prawa do wykonywanej pracy (klub podobno rozwiązał ten problem tuż przed startem rundy), zaś kwadrans później mówił już na odwrót, że prawo do wykonywania pracy jest ważne, ale nie ma pewności co do prawa pobytu...
Wydaje się, że błędem autora tekstu było kładzenie głównego akcentu na walkowery. Owszem, walkower występuje m.in. wtedy, gdy w meczu weźmie udział zawodnik nieuprawniony lub uprawniony do gry na podstawie przedłożonych przez klub niewiarygodnych dokumentów, zapomniano jednak, że nie jest to jedyny wariant w takim przypadku. Art. 103 Regulaminu Dyscyplinarnego PZPN mówi jasno:
Za wystawienie do gry zawodnika nieuprawnionego, zawieszonego w prawach lub odbywającego karę dyskwalifikacji albo zawodnika pod obcym nazwiskiem, wymierza się karę:
1) klubom:
a) kara pieniężna,
b) kwalifikacja zawodów jako walkower,
c) zawieszenie lub pozbawienie licencji, (...)
Jest oczywiste, że nawet jeśli PZPN potwierdziłby winę Stali, to w tym przypadku nie zdecyduje się na walkowery skoro może zastosować inne warianty. Przy rozwiązaniu najsurowszym powstałoby zbyt duże zamieszane, fatalnie rzutujące na wizerunek naszych piłkarskich władz.
Na razie ze strony związku mamy taki komunikat: W związku z pojawiającymi się doniesieniami medialnymi dot. możliwych nieprawidłowości przy legalizacji pobytu w Polsce i zatrudnienia w klubie Stal Mielec zawodnika Borisa Milekicia, jak również ze złożonym przez klub Miedź Legnica protestem w sprawie meczu 31. kolejki rozgrywek Nice 1 ligi między drużynami Miedź Legnica Stal Mielec, wszczęte zostało postępowanie wyjaśniające w zakresie możliwości udziału zawodnika w meczach Nice 1 ligi, a klub Stal Mielec został zobowiązany do złożenia stanowiska w sprawie.
Wstępne ustalenia, a w szczególności analiza obowiązujących przepisów, nie potwierdzają informacji, które pojawiły się w mediach, jednakże mając na uwadze znaczenie wyniku postępowania na rozgrywki Nice 1 ligi, niezbędna jest dalsza wnikliwa analiza przedmiotowej sprawy.
Co ciekawe, wychodzi na to, że w PZPN inaczej interpretują, od kiedy Milekić nie miałby prawa grać dla Stali. Trzymiesięczny okres poruszania się po terytorium UE Łukasz Wachowski, szef Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN, w rozmowie z Weszło datuje na 17 lutego, co było niemalże zbieżne z powrotem Stali z tureckiego zgrupowania. Oznacza to, że Serb nie mógł występować dopiero po 17 maja, a wtedy "podejrzane" byłyby tylko dwa ostatnie mecze - z Zagłębiem Sosnowiec (1:1) i GKS-em Tychy (4:1). Gdyby w tym przypadku zastosować walkowery, zyskuje nie Miedź Legnica, tylko właśnie Zagłębie, które dostałoby dodatkowe dwa punkty i zostało wiceliderem. Wracamy jednak do poprzedniego wątku: nawet jeśli wyjdzie wina klubu z Mielca, trudno uwierzyć, żeby PZPN mając inne możliwości zdecydował się w takim momencie na przyznanie walkowerów. W Górniku Zabrze - bo tam mieli najwięcej do stracenia - raczej mogą spać spokojnie.