Autor zdjęcia: www.2x45.info
Berg: Nie zasłużyłem na zwolnienie z Legii. Ojrzyński: Przyjdą piłkarze przez duże P. Skarbówka weźmie się za ligowców?
Mieliśmy mało wywiadów we wtorkowej prasie, więc dla odmiany środowa wywiadami stoi. Wybraliśmy 12 materiałów z trzech źródeł.
"PRZEGLĄD SPORTOWY"
"Jan Bednarek: Southampton to dla mnie idealne miejsce. Byłbym głupi, gdybym odmówił"
(...) - W końcu zapracował pan na wielki transfer. Jak pan zareagował, kiedy menedżer pierwszy raz powiedział o ofercie z Southampton?
Jan Bednarek: - Z Tomkiem Magdziarzem z „Fabryki Futbolu” jestem tak dogadany, że ja jestem od grania w piłkę, a on od zarządzania moją karierą. W trakcie sezonu w ogóle nie interesowało mnie to, jakie kluby mnie obserwują. Oczywiście, już zaczęły spływać poważne oferty i pojawiały się nawet negocjacje. O Southampton powiedział mi jednak dopiero, kiedy wrócił stamtąd po pierwszej wizycie. A było to w drugiej połowie maja. Stwierdził, że ten klub mnie chce. Reakcja? Powiem jak jest teraz - nawet jak tam w ubiegłym tygodniu jechałem, to nie zdawałem sobie sprawy, gdzie trafiam i gdzie będę grał. Mogę tutaj sobie opowiadać, a ja wciąż nie do końca w to wszystko wierzę, choć byłem tam i dotknąłem już tego wszystkiego. Spływają gratulacje, a do mnie jeszcze nie do końca to wszystko dotarło. Naprawdę! Całe życie się trenuje, żeby w tak piękny sposób spełniać marzenia. Powiem szczerze - byłbym głupi, gdybym odmówił Southampton po tym wszystkim, co tam zastałem!
- Tak to wszystko na pana podziałało?
Jan Bednarek: - Wystarczy, że podam kilka przykładów. Po pierwsze, „Święci” mocno stawiają na młodzież. Widziałem zestawienie, w którym był podany procent piłkarzy, którzy przychodzą do klubu i są później drożej sprzedawani. Tutaj mój nowy pracodawca jest na pierwszym miejscu. To pokazuje, że jest to idealne miejsce do rozwoju. I właściwie jedyny klub z Premier League, do którego bym w tym momencie pasował.
- Aż tak?
Jan Bednarek: - Rozmawiałem z moimi agentami i wskazywali mi właśnie, że Southampton jak nikt stawia na młodzież. Mają niesamowicie rozbudowaną siatkę skautingu. Usłyszałem od nich, że jak biorą kogoś, to mają pełne przekonanie, że może u nich zrobić krok naprzód, rozwinąć się. O mnie wiedzieli praktycznie wszystko. Wszystko! Wiedzieli, że mówię po angielsku, co robię poza boiskiem, mieli dokładnie opisane wszystkie moje zdjęcia, jakie wrzucam na Instagramie, co lubię jeść, z kim się spotykać. Sam zastanawiam się nad tym, kto im to wszystko zdradził. Rozłożyli mnie na czynnikie pierwsze. Tym mi zresztą zaimponowali i nie zastanawiałem się już wtedy ani minuty. Jasne, kontrakt też mam świetny i nie zamierzam udawać, że pieniądze nie są w życiu ważne, ale tutaj podobało mi się to, że tak bardzo chcieli mnie w swoim klubie. Dorzucę jeszcze jeden przykład, który obrazuje profesjonalizm. Każdy trening śledzi 12 kamer i obsługuje je 12 skautów. Każdy ma za zadanie analizę zachowań poszczególnych zawodników. Potem to wszystko zbierają i wyciągają wniosków. W skrócie - kosmos.
(...) - W rodzinie była burza mózgów, zanim podjęta została decyzja?
Jan Bednarek: - Rozmawialiśmy, niby rozważaliśmy oferty, ale uznaliśmy, że jak chce mnie taki klub jak Southampton, to nie ma się co zastanawiać. Kariera jest jedna i cóż, trzeba czerpać z szans, jakie się pojawiają. Opuszczam Polskę i mama już mi zapowiedziała, że będzie tęskniła. Ale przy tym oczywiście doskonale rozumie decyzję.
Więcej TUTAJ
***
"Henning Berg: Nie zasłużyłem na zwolnienie z Legii. Pracę w klubie oceniam pozytywnie"
MACIEJ KALISZUK: - Dlaczego przez tyle czasu nie chciał pan rozmawiać o Legii?
HENNING BERG: - Nie lubię, gdy ludzie po odejściu narzekają na były klub. Potrzebowałem nabrać nieco dystansu.
- Dalej ma pan żal, że został zwolniony?
HENNING BERG: - Uważam, że na to nie zasłużyłem. Osiągnąłem z Legią dobre wyniki. Zanotowałem łącznie średnią ponad dwóch punktów na mecz. W moim jedynym pełnym sezonie z Legią zdobyłem Puchar Polski, wyszliśmy z grupy w Lidze Europy i zajęliśmy pierwsze miejsce na koniec sezonu zasadniczego. Zabrakło nam punktu na koniec rozgrywek, by uznać to za jeden z najlepszych sezonów w historii klubu.
- Ale w kolejnym sezonie zajmowaliście czwarte miejsce ze stratą 10 punktów do Piasta.
HENNING BERG: - Zakwalifikowaliśmy się do Ligi Europy, a nie zawsze polskie zespoły tam wchodzą. To był nasz priorytet. Nasza postawa w lidze na tym ucierpiała, ale trzeba pamiętać, że w drużynie zaszło sporo zmian. Potrzebowaliśmy czasu, by zaczęła funkcjonować. Nikolić zaczął szybko strzelać, to już Prijović potrzebował na to więcej czasu. Wcześniej Radović odszedł do Chin. Jestem na 100 procent pewien, że gdyby został, to zdobylibyśmy mistrzostwo.
- Wspominał pan o Lidze Europy, ale tam pod pana wodzą zespół przegrał oba mecze.
HENNING BERG: - Napoli to chyba mocny zespół, co nie?
- Midtjylland taką potęgą nie jest.
HENNING BERG: - Wyeliminowało Southampton, potem pokonało Manchester United (ale przegrało w dwumeczu – przyp. red.). Prawdę mówiąc, miało lepsze wyniki w pucharach niż Legia.
Więcej TUTAJ
***
"Tibor Halilović - chorwacki dziennikarz z fabryki talentów. Kim jest nowy piłkarz Wisły Kraków?"
Tak otwartego i uśmiechniętego od pierwszego dnia pobytu w klubie obcokrajowca, Wisła Kraków dawno nie miała. Choć Tibor Halilović całe dotychczasowe życie spędził w rodzinnym Zagrzebiu, w pierwszych dniach w nowym kraju w ogóle nie jest speszony. Biegle mówi po angielsku, widać, że łatwo nawiązuje kontakty i gdy deklaruje, że zamierza szybko nauczyć się polskiego, można wierzyć, że naprawdę tak zrobi. Przy takim usposobieniu, nic dziwnego, że po zakończeniu kariery piłkarskiej, planuje zostać dziennikarzem. – Nigdy nie wiadomo, kiedy trzeba będzie przestać grać w piłkę. Trzeba mieć jakiś plan B. Ja zawsze byłem dobrym uczniem, dlatego jeszcze zanim podpisałem zawodowy kontrakt z Dinamem Zagrzeb, poszedłem na studia dziennikarskie. Jestem teraz na trzecim roku. Zostały mi jeszcze trzy–cztery egzaminy. Mam nadzieję, że we wrześniu je zdam i zdobędę tytuł licencjata. Później zrobię sobie kilka lat przerwy, by skupić się na grze w piłkę, ale zamierzam wrócić i zrobić studia magisterskie. Po zakończeniu kariery chciałbym pracować jako dziennikarz sportowy. Interesuje mnie zarówno praca w telewizji, jak i w gazecie – podkreśla.
Więcej TUTAJ
***
"Leszek Ojrzyński: Do Arki wkrótce przyjdą trzej piłkarze przez duże P"
ŁUKASZ KLINKOSZ: - „Nie stawiam celów, bo nie mam drużyny” - mówił pan dwa tygodnie temu na łamach Przeglądu Sportowego, jeszcze w czasie kompletowania kadry na nowy sezon. Jak jest teraz?
LESZEK OJRZYŃSKI: - Cel już mam – jest nim co najmniej utrzymanie się w Ekstraklasie. Zobaczymy, co wydarzy się w najbliższym czasie. Istnieje duża szansa na to, że niebawem dołączy do nas trzech nowych piłkarzy. I to piłkarzy przez duże „P”. Jeśli do nas trafią, nasza kadra będzie zdecydowanie mocniejsza, będą oni nie uzupełnieniem, a wzmocnieniem pierwszego składu. Ale jeszcze musimy na nich poczekać.
- Jak długo?
LESZEK OJRZYŃSKI: - Kilka dni. Wtedy powinniśmy ich zakontraktować. Taką przynajmniej mam nadzieję, choć nie wszystko zależy ode mnie.
- Domyślam się, że nie usłyszymy teraz głośno tych nazwisk.
LESZEK OJRZYŃSKI: - Niestety nie. Rozmawiamy z kilkoma piłkarzami, jednak ci, którzy nas najbardziej interesują, grali już w Ekstraklasie. Mogę potwierdzić, że do naszego zespołu miał dołączyć Miguel Palanca, ale wybrał inną drogę. Szkoda, bo Hiszpan mógł nam dać dużo jakości w ofensywie, gdzie pilnie potrzebujemy wzmocnień. W końcu odeszło od nas trzech napastników, trzech skrzydłowych, do Legii Warszawa wrócił Mateusz Szwoch… Już wymieniłem siedmiu zawodników. A jak weźmiemy kartkę i długopis to przekonamy się, że tylu do nas nie dołączyło. Pracujemy nad tym, żeby przy bilansie zysków i strat postawić przynajmniej znak równości.
Więcej TUTAJ
***
"Nowy właściciel Arki: Nie zrobię rewolucji. Klub ma się rozwijać"
Piotr Wiśniewski: - Rozmawiam z nowym właścicielem Arki?
Dominik Midak: - Potwierdzam. Wszystko, co zostało na ten temat napisane, jest prawdą.
- Co tak młody człowiek robi w Arce?
- Przede wszystkim chodzi nam o przyszłe większe inwestycje w Gdyni. Poniekąd też przeważyło zamiłowanie do piłki. Moim marzeniem od zawsze było posiadanie własnego klubu piłkarskiego i doprowadzenie go na wysoki poziom światowy. Wszystko, o czym wspomniałem, spowodowało to, że wybór padł akurat na Arkę.
- Pańskie sukcesy w biznesie?
- W tej branży działam już od trzech lat. Staram się łapać wszystkiego, co się da, żeby zbierać doświadczenie. Chodzi o rozwój osobisty. Trafiłem na bardzo dobrego wspólnika, Łukasza Białkowskiego, który pomaga mi we wszystkim i wprowadza do świata biznesu. Dzięki niemu działamy w różnych branżach. Nieruchomości, produkcja suplementów diety. Pracujemy nad nowymi rozwiązaniami technologicznymi, takimi jak tworzenie platform internetowych. Jeden projekt już powstał, dwa kolejne są w drodze.
Więcej TUTAJ
***
"Kolejny filar opuszcza Lecha. Tomasz Kędziora zagra w Dynamie Kijów"
Tomasz Kędziora zagra w nowym sezonie w Dynamie Kijów. Kolejorz ostatecznie zarobi na transferze około 1,5 miliona euro.
Na finalizację trzeba poczekać jeszcze kilka dni. Dlaczego? Kapitan polskiej młodzieżówki jest na urlopie, jaki dostał po mistrzostwach Europy U-21. Wyjechał kilka dni temu na wakacje na grecką wyspę Kreta położoną na Morzu Śródziemnym. Wraca w czwartek i wtedy zostanie dokładnie ustalone, kiedy poleci do Kijowa na testy medyczne. Zapewne będzie to na przełomie tego i następnego tygodnia.
Więcej TUTAJ
***
"Jak Smuda usłyszał propozycję Łęcznej, to nie poszedł, a pobiegł do samochodu"
(...) WOŁOSIK: - Ostatnią stratą jest odejście trenera. Franciszek Smuda długo wykazywał się cierpliwością, ale w końcu i on nie wytrzymał. Zaproponowano mu pensję 9 tysięcy brutto miesięcznie . Gdy „Franz” usłyszał, to wcale nie poszedł do samochodu. On do niego pobiegł! I ruszył do Krakowa. – Za tyle to niech garbusa jakieś wezmą albo praktykanta... Przyznał, że żal mu rozstawać się piłkarzami z którymi pracował, bo liczył, że wspólnie powalczą o powrót. Zastanawia mnie jedno. Jakim cudem klub, który ma kilka milionów długów, mówi się o 7 milionach, otrzymał licencję? Poza tym Smuda mówi: – Ostatnią pensję dostałem, gdy było jeszcze zimno na podwórku i śnieg leżał.
Piłkarzom Górnik też zalega. No więc pytam raz jeszcze: jakim cudem oni dostali licencję, kto ją wydał, Marcin P. z Amber Gold? Marcin Wójcik z kabaretu Ani Mru Mru, fan Górnika?
Więcej TUTAJ
"SPORT"
"Ruch Chorzów szuka okazji na rynku transferowym"
W środę o godz. 17.00 „Niebiescy” w Kamieniu zagrają z Rozwojem. Ile nowych twarzy zobaczymy w tym meczu? To z pozoru proste pytanie jest jednak bardziej skomplikowane.
Wszystko z tego powodu, że oficjalnie żadne nazwiska kandydatów do gry w Ruchu nie zostały przedstawione. Owszem, prezes Janusz Paterman powiedział coś na temat dwóch Bułgarów, o których pisaliśmy, ale zdecydowanie więcej jest plotek i spekulacji z zewnątrz. Każdy kolejny dzień przynosi porcję potencjalnych sierpniowych (do 15.08 obowiązuje zakaz transferowy) wzmocnień. Ruch ma być zainteresowany dwoma Argentyńczykami, Brazylijczykiem czy napastnikiem z Chorwacji. Z kolei grecki dziennikarz Kostas Kousis poinformował, że trener Krzysztof Warzycha namawia na grę przy Cichej 22-letniego obrońcę Adama Tzanetopoulosa. Mierzący 193 centymetry Grek jest piłkarzem AEK Ateny, a ostatnio był wypożyczony do Iraklisu. Do Ruchu miałby trafić także na zasadzie wypożyczenia.
Więcej TUTAJ
***
"Dyrektor sportowy Ruchu: Na szaleństwa nas nie stać"
Leszek BŁAŻYŃSKI: - Przy Cichej był już pan piłkarzem, skautem, koordynatorem ds. młodzieży...
Grzegorz KAPICA: - To co było, nie ma już znaczenia. Najważniejsza jest teraźniejszość oraz przyszłość. Otrzymałem ofertę pracy jako dyrektor sportowy i z niej skorzystałem. To wyjątkowa funkcja, bo mimo że mamy problemy, Ruch to nadal wyjątkowy klub.
- Drużyna, która grała w ekstraklasie, poszła w rozsypkę. Czeka pana bardzo trudne zadanie.
Grzegorz KAPICA: - Wiedziałem, że nie będzie łatwo. Musimy na nowo stworzyć zespół. Razem z Krzysztofem Ziętkiem (dyrektor zarządzający – przyp. red.) działamy w tym kierunku. Chcemy sprostać naszym ambicjom, ale wiadomo, że w rozsądnych granicach. Każdy zdaje sobie sprawę, że na szaleństwa transferowe nas po prostu nie stać. Kłopoty stwarzają jednak nowe możliwości. Damy radę zbudować zespół.
Więcej TUTAJ
***
"Damian Bartyla: Chcemy skorzystać z przetartej ścieżki"
Po rezygnacji gry w III lidze i zmianach organizacyjno-prawnych, Polonia Bytom stara się o grę w czwartej lidze. Prezydent Bytomia, wieloletni szef Polonii Bytom jest optymistą.
- W której klasie rozgrywkowej nowy sezon rozpoczną piłkarze Polonii?
Damian BARTYLA: - Chcemy zagrać w IV lidze. Bardzo nas dotknęły minusowe punkty, które naszym zdaniem wpłynęły na postawę piłkarzy i w konsekwencji spadek z II ligi. Z werdyktem FIFA się nie zgadzamy, bo zasądzono Polonii zobowiązania za okres, w którym piłkarze Karalić i Milenković grali już w innych klubach. Ale ówczesne władze Polonii nie złożyły odwołania i werdykt stał się prawomocny, grożą nam kolejne minusowe punkty, jeżeli chcielibyśmy grać w III lidze. Ale Polonia nie zniknie ze sportowej mapy kraju. Mamy koncepcję - chcemy długi spłacić w perspektywie roku, jest to realne. Jednym z elementów tej strategii jest rozpoczęcie od IV ligi.
- Jakie widzi pan szanse na przychylną decyzję Śląskiego ZPN?
Damian BARTYLA: - Wierzę, że znajdzie się dobre rozwiązanie. Pod względem stadionu przeszkód nie widzę, skoro spełnialiśmy warunki na II ligę. W innych kwestiach –jestem w kontakcie z panem prezesem Henrykiem Kulą, ale wybieram się na rozmowę z nim, zarządem Śląskiego ZPN i członkami Komisji Licencyjnej. Dochodzą mnie różne słuchy, dlatego chciałbym usłyszeć osobiście, jakie są wymagania i oczekiwania – także ze strony władz miasta – żeby Polonia wystartowała od IV ligi.
Więcej TUTAJ
"SUPER EXPRESS"
"Tykająca bomba rozsadzi Ekstraklasę?! Piłkarze mogą mieć problemy ze skarbówką"
Uwaga, uwaga! Z naszych ustaleń wynika, że spora grupa piłkarzy Ekstraklasy może mieć wkrótce problem z urzędami skarbowymi. Niewykluczone, że zbliża się wielka burza podatkowa, która wywróci do góry nogami system rozliczeń z fiskusem stosowany przez wielu graczy naszej ligi.
Chodzi o to, że piłkarze (według naszej wiedzy dotyczy to 10-12 zespołów Ekstraklasy) zakładają firmy i rozliczają zawodowe granie w piłkę w ramach pozarolniczej działalności gospodarczej. Dzięki temu płacą podatek liniowy, czyli 19 proc., niezależnie od wysokości dochodów. Gdyby natomiast mieli umowy o pracę, to przy założeniu, że inkasują więcej niż 85 tysięcy zł rocznie (a dotyczy to wielu z nich), wpadliby w drugi próg podatkowy - 32 proc. Tak jest w Legii, gdzie wolą nie ryzykować i trzymają się tego, co sprawdzone. Pokusa płacenia niższych podatków jest jednak w Ekstraklasie mocno rozpowszechniona. Kiedyś to nie miało prawa zadziałać, w "SE" był przed laty opisywany przypadek piłkarza Odry Wodzisław, który założył firmę, odprowadzał 19 proc., ale przegrał sprawę sądową ze skarbówką i musiał oddać różnicę między 19 a 32 proc. z odsetkami.
Więcej TUTAJ
***
"Konstantin Vassiljev: W Jagiellonii dokręcali mi śrubę"
"Super Express": - Dlaczego temat przedłużenia twojego kontraktu był wałkowany od listopada aż do końca poprzedniego sezonu?
Konstantin Vassiljev: - Od początku stanowisko Jagiellonii było jasne: dwa lata umowy plus ewentualnie kolejny rok. Dla mnie to być może już ostatni kontrakt, więc byłem za trzyletnią umową. Byłem gotów pójść na ustępstwa. Może to subiektywna opinia, ale nie widziałem takiej gotowości u drugiej strony. Przez pół roku liczyłem na to, że dojdziemy do porozumienia. Nie udało się.
- Masz 33 lata. Istnieje ryzyko, że przez najbliższe trzy lata nie utrzymasz formy z poprzedniego sezonu (13 goli, 13 asyst). Może stąd te wahania Jagiellonii?
- Może. Ale znam swój organizm i wiem, że jeśli tylko zdrowie dopisze, to spokojnie sobie poradzę. Gdybym nie czuł się na siłach podjąć rywalizacj, to już dałbym sobie spokój. Kiedyś obiecałem sobie, że jeśli będę odstawał od młodych, to skończę z grą. Na razie się na to nie zanosi.
Więcej TUTAJ