Autor zdjęcia: Maciej Gilewski/jagiellonia.pl - oficjalna strona Jagiellonii Białystok
Ulewny deszcz i druga połowa pełna wrażeń. Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław 1:1
Regularnie bywają w naszej Ekstraklasie mecze, które chcielibyśmy oglądać wyłącznie od drugiej połowy. Ciekawe akcje, wymiana ciosów i przede wszystkim bramki. W Białymstoku oglądaliśmy to tylko po przerwie.
W pierwszej połowie działo się tyle, że z dziennikarskiego obowiązku musimy wspomnieć o trzech sytuacjach podopiecznych Ireneusza Mamrota i rzęsistym deszczu, który rozpadał się na kilka minut przed przerwą i aż do końcowego gwizdka chłodził głowy piłkarzy. Obydwie drużyny od początku postawiły na walkę: skupiły się na wzajemnym utrudnianiu sobie życia, ale jedynie gospodarze poważnie zagrozili bramce przeciwnika. W 8. minucie dokładnym dośrodkowaniem popisał się Martin Pospisil, ale strzał Tarasa Romanczuka poszybował wysoko nad poprzeczką bramkarza Śląska. Jagiellonia mozolnie konstruowała akcje, ale po zbliżeniu się pod bramkę Jakuba Wrąbla raziła nieskutecznością. W 13. minucie czeski rozgrywający stanął przed szansą pokonania przeciwnika, ale podobnie jak Cillian Sheridan 17 minut później, przegrał ten pojedynek.
Początek drugiej połowy to mocne uderzenie gospodarzy. Piłkarze Jagi nie czekali na rozwój wypadków i już w pierwszej akcji objęli prowadzenie: Łukasz Burliga przytomnie wycofał piłkę do wbiegającego w pole karne Romanczuka, który mocnym strzałem pokonał Wrąbla. Zdobyta bramka mobilizująco podziała jednych i drugich: Jagiellonia jeszcze odważniej poczynała sobie w ofensywie, a zawodnicy Jana Urbana próbowali swoich sił w kontratakach. I tutaj podobnie jak przed przerwą lepiej prezentowali się gospodarze. Żółto-czerwoni korzystali ze swoich szybkich skrzydłowych, którzy tworzyli przewagę w bocznych sektorach boiska i odgrywali piłkę do środkowych pomocników. W ten sposób Jagiellonia zdobyła bramkę, ale w kolejnych sytuacjach jak zwykle brakowało precyzji. Pospisil wspólnie z Rafałem Grzybem celowali głównie w prawy słupek bramki Śląska.
Wrocławianie nie stworzyli sobie wielu sytuacji pod bramką Kelemena, ale wykorzystali tę jedną, stuprocentową. W 64. minucie Michał Mak urwał się na prawym skrzydle Ivanowi Runje i niepilnowany przez nikogo ustalił wynik spotkania. Pod bramką Kelemena groźnie zrobiło się jeszcze po ofiarnej interwencji Bartosza Kwietnia, który tuż przed polem karnym ręką zatrzymał strzał Arkadiusza Piecha. Sędzia Tomasz Kwiatkowski bezbłędnie podyktował rzut wolny, ale Cotra nawet nie trafił w bramkę Kelemena.
Z podziału punktów bardziej cieszą się piłkarze Śląska, którzy wyciągnęli maksimum z tego spotkania i zadowoleni wrócą do Wrocławia. Natomiast Jagiellonia w kolejnym meczu cierpi na brak skuteczności, tym razem przeciwnik nie dał się przechytrzyć w doliczonym czasie gry. Dodatkowo trener Mamrot oprócz walki ze skutecznością musi zmierzyć się z kontuzjami. Taras Romanczuk i Fiodor Cernych opuścili boisko z urazami i dziś nie wiadomo jak długo będą odpoczywali od futbolu.
Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław 1:1 (0:0)
1:0 – Romanczuk 46’ asysta Burliga
1:1 – Michał Mak 64’ asysta Cotra
Jak padły bramki:
1-0 – Burliga otrzymał piłkę na prawym skrzydle, przytomnie odegrał do wbiegającego w pole karne Romanczuka, który pokonał Wrąbla.
1:1 – piłkarze Śląska szybko wznowili rzut wolny, Cotra zagrał prostopadłą piłkę do Maka, który uprzedził Runje, samotnie pobiegł na bramkę Kelemena i pokonał bramkarza Jagi.
Jagiellonia: Kelemen (3) – Burliga (3), Runje (2,5), Guti (3), Guilherme (3,5) – Romanczuk (3,5) (64’ Kwiecień – 2,5), Grzyb (3) – Świderski (2,5) (46’ Frankowski – 2,5), Pospisil (3), Cernych (3) (79’ Sekulski – brak oceny) – Sheridan (2,5).
Śląsk: Wrąbel (3,5) – Jović (2,5), Celeban (2,5), Pawelec (3), Cotra (3) – Mak (3), Tarasovs (3), Chrapek (3) (70’ Srnić – 2,5), Madej (2,5) - Piech (3) (87’ Łuczak – brak oceny) , Robak (2,5).
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
NOTA od www.2x45.info: 5
Żółte kartki: Węglarz, Kwiecień, Guti, Sekulski - Madej, Robak, Piech
Widzów: 10 437.
Piłkarz meczu: Taras Romanczuk.