Autor zdjęcia: archiwum własne autora

Dawid Kędra dla 2x45: Ciągle słyszałem, że jestem najlepszy, ale musi grać młodzieżowiec

Autor: rozmawiał Krystian Juźwiak
2019-02-11 13:08:14

W Polsce nie licząc jednego sezonu w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki, gdzie nawet strzelił gola, był głównie uzupełnieniem. Przed rokiem trafił do Hiszpanii. Jest liderem występującego w Tercera Division Olimpicu Xativa. W 23 meczach 13 razy zachowywał czyste konto. Przez 630 minut nikt nie potrafił pokonać polskiego bramkarza. – W Hiszpanii odnalazłem swoje miejsce na ziemi – mówi Dawid Kędra w rozmowie z 2x45. O czym jeszcze opowiedział Kędra? O niegodzeniu się z rolą rezerwowego. O czasie straconym na imprezy. O kolegach Carlitosa. O ofertach z Segunda Divison. O wyjeździe do Hiszpanii. O tutejszym Zlatanie Ibrahimoviciu. O różnicach w treningu. I o talencie Michała Szromnika.

Krystian Juźwiak (www.2x45.info): - „Było dużo rzeczy, które odciągały mnie od osiągnięcia celu, jakim w tamtym momencie było zostać numerem 1 w Arce”. To twoje słowa.
Dawid Kędra (Olimpic Xativa):
- Wiesz, jak to jest. Byłem młody. Wyjechałem do nowego miasta, nad morze. Trójmiasto to imprezowa okolica. Nie byłem ukierunkowany na piłkę. Nawet przeciwnie, głowa mnie odciągała. Dyskoteki, znajomi… Można by tak wymieniać dużo rzeczy, ale to nic nie zmieni. Ten czas już na szczęście za mną.

- Potwierdzałeś tezę, że bramkarz musi mieć coś z wariata?
- Coś w tym jest. Po podpisaniu kontraktu z Arką miałem to zdanie zdecydowanie za blisko serca. Teraz z głową jest już w porządku i skupiam się na piłce.

- Żałujesz? Łukasz Skowron ani Jakub Miszczuk to nie są Himalaje bramkarstwa?
- Masz rację. Szczerze ci powiem, że na treningu nie czułem się gorszy ani od Kuby, ani od Łukasza. Żaden nie był poza moim zasięgiem, ale to trener decyduje. On widzi więcej i dlatego ustala skład. Zawsze dawałem z siebie sto procent. Cała otoczka, to co działo się po treningu, zawyrokowało.

- Jakie miałeś relacje z Miszczukiem?
- Nie to, że byliśmy super kumplami, ale zawsze w szatni zamieniliśmy dwa słowa. Często ćwiczyliśmy w parach. Dogadywaliśmy się.

- To ciekawa postać. Jego tato jest prezesem Sokołowa i to najlepsze, co o nim słyszałem.
- Nie chcę tego komentować ani nikogo obrażać. Jeśli chodzi o osobowość Kuby i jego zachowanie na treningach, to nie mam nic złego do powiedzenia. Jest dobrym chłopakiem. A umiejętności bramkarskie? Od oceniania są trenerzy.

- Zadebiutowałeś w bardzo udanym meczu – 5:1 z Koroną Kielce, ale potem było już ciężko o grę.
- Wcześniej były tylko trzecioligowe rezerwy, więc gdy się dowiedziałem, że zagram przeciwko Koronie w Pucharze Polski, byłem bardzo podekscytowany. Trenowałem z pierwszym zespołem, ale tylko tyle. Brakowało nowego bodźca. Fajnie było zagrać na głównym stadionie. Trochę ludzi przyszło, bo było trzy, nawet cztery tysiące na stadionie. No i zwycięstwo z drużyną grającą w Ekstraklasie. Trzeba pamiętać, że Arka była wtedy w I lidze. Ogólnie mówiąc: fantastyczne wspomnienie.

- Puszczona bramka, nawet przy takim wyniku, boli bramkarza?
- Nigdy o tym nie myślałem. Takie życie bramkarza, że nie wszystko da się obronić. Z tego, co pamiętam, to był bardzo dobry strzał i ciężko było go wyciągnąć. Nie bolało. Cieszyłem się grą w pierwszym zespole i okazałym zwycięstwem.

- Z tamtej drużyny w Arce został tylko Marcus.
- Liczyłem, że Michał Szromnik zrobi większą karierę. Grał w reprezentacjach młodzieżowych, szybko wyjechał na zachód do Dundee United. To ciągle młody chłopak, bo ma 25 lat, więc wszystko przed nim, ale myślałem, że pójdzie mu to szybciej.

- Jesteś kibicem Arki?
- Czuję się związany z klubem. Za młodu nie miałem takiego zespołu, za który trzymałem kciuki. Trafiłem do Gdyni i spędziłem tam kilka lat. Zżyłem się z miastem i drużyną. Śledzę wyniki, staram się oglądać mecze. Bardzo dobrze wspominam tamten czas. Mam sentyment do Arki.

- Kiedy zrozumiałeś, że nie ma dla ciebie miejsca w Gdyni?
- W sezonie 13/14 przegrałem rywalizację z Kubą Miszczukiem i Łukaszem Skowronem. Zaczęły się rozmowy: "Może byś poszedł na wypożyczenie? To ci dobrze zrobi!” Wrócisz, to będziesz znowu walczył o miejsce w pierwszym składzie”. I tak z jednego wypożyczenia w drugie.

- Podczas pobytu w Świcie strzeliłeś gola.
- To był mój pierwszy mecz w barwach Świtu. Przegrywaliśmy 1:2. Została ostatnia minuta. Ostatnia akcja meczu, trener pozwolił mi wejść w pole karne i to była bardzo dobra decyzja, bo strzeliłem bramkę. Z tego co pamiętam, to był mecz z Pogonią Grodzisk Mazowiecki.

- Te wypożyczenia coś ci dały?
- Jak byłem młody, to myślałem, że faktycznie to jest dobry pomysł. Że się dzięki temu rozwinę. Ale teraz wiem, że to było zwyczajne wypchanie z klubu. Mieli inne zamiary wobec mnie. Zwyczajnie nie rozwinąłem się tak, jakby tego sobie życzyli trenerzy Arki.

- Koniec końców wylądowałeś w bardzo przyjemnej okolicy.
- Z perspektywy czasu nie żałuję. Jestem zadowolony. Hiszpania, ciepło, Xativa to piękna okolica. Nie ma co żałować. Trzeba ciężko trenować i iść grać gdzieś wyżej.

- Jest magia na treningu?
- Największą różnicę zobaczyłem, gdy wróciłem do Tomaszowa, ale może od początku. Pierwszą umowę z Olimpic Xativa podpisałem w styczniu 2018. To było wypożyczenie, więc po jego zakończeniu musiałem z powrotem stawić się w Lechii. Pierwsze co zobaczyłem, to różnicę w mentalności. W Hiszpanii ludzie się po prostu szczerze cieszą grą. A w Polsce niby było wesoło, ale wszystko wydawało się sztuczne.

- Poziom pewnie dwa razy wyższy niż w Polsce.
- Przynajmniej dwa razy, to mogę powiedzieć z ręką na sercu. Oczywiście porównuję do siebie tylko trzecie ligi w obu krajach. Tutaj jest tiki-taka. Piłka chodzi po ziemi szybko i płynnie. Dużo małych gier. Nie będę oryginalny, ale wyszkolenie techniczne piłkarzy w Hiszpanii jest niesamowite. U nas to przeważnie wygląda tak: długa piłka na walkę.

- Jak trafić z Lechii Tomaszów Mazowiecki do Tercera Division?
- W Lechii musiał grać młodzieżowiec. W Tomaszowie słyszałem, że jestem najlepszym bramkarzem w klubie, ale musi grać młodzieżowiec. Nie godziłem się na to. W klubie sami powiedzieli, że szkoda, żebym siedział na ławce, więc dyrektor Lechii skontaktował mnie z Danielem Sobisem. Porozmawialiśmy sobie trochę. Po jakimś czasie zadzwonił i powiedział, że ma dla mnie ofertę z trzeciej hiszpańskiej. Od razu się zgodziłem. Wszystko było lepsze od ławki w Tomaszowie.

- Różnica w treningu bramkarzy też jest widoczna?
- Bardzo. Świetnie dogaduję się z Jorge Escodą, który jest naszym trenerem bramkarzy. Cieszę się, że mogę współpracować z tym człowiekiem. Jeśli chodzi o różnice, to w Hiszpanii jest mnóstwo pracy na nogach. W jednym ćwiczeniu możesz mieć nawet pięć podćwiczeń. Trenuje się szybkość i zwinność. A w Polsce wszystko było dość statyczne. Takie… angielskie. Jedno ćwiczenie nachwyt z upadkiem i parada z drugiej strony. Bardzo proste i monotonne ćwiczenie. Przynajmniej tak było w klubach, w których ja trenowałem.

 

 

 

- Rodzina chętnie wyjechała do Hiszpanii?
- Piłkarz żyje na walizkach. Przyjechałem wcześniej, żeby się przyzwyczaić do nowego miejsca. Zobaczyć klub, miasto. Skończyło się wypożyczenie i w Xativie powiedzieli, że chcą, abym został. Ja też chciałem zostać, a dla rodziny przeprowadzka nie była żadnym problemem. Dla mnie to już rok. Wyjechałem 29 stycznia. Była krótka przerwa, bo tutaj rozgrywki kończą się w maju. Wtedy też skończyło się wypożyczenie i musiałem wrócić do Lechii.

- Buenos noches, Buenos Aires czy po roku już spokojnie się dogadujesz po hiszpańsku?
- (śmiech) Jako takiej płynności nie mam, ale tragedii nie ma. Na boisku, na treningu nie mam żadnych problemów w komunikacji. Ten język boiskowy umiem. Trochę gorzej jest z miejscowymi, ale jak trzeba coś załatwić, to się idzie i załatwia. Trzeba sobie radzić. W Hiszpanii słabo z angielskim, więc trzeba mówić po hiszpańsku. Rok już tutaj jestem. Po takim czasie trzeba już coś kumać. Konto w banku założyłem. W urzędzie formalności pozałatwiałem, także nie jest źle. Daje radę, a z czasem będzie tylko lepiej.

- À propos konta, zarobki w Tercera są przyzwoite?
- Jest euro, więc w przeliczaniu na nasze wychodzi trochę lepiej niż w Polsce.

- Gdybyś chciał zostać w Lechii, to mogło być nieciekawie.
- Klub ledwo zebrał fundusze. Na pewno w Tomaszowie nikt nie zapewniłby mi takich pieniędzy, jakie mam w Xativi.

- Słyszałem, że masz w drużynie kilku kolegów Carlitosa?
- Tak jest. Chłopaki sami do mnie podchodzili i pytali, czy go znam. Odpowiadałem, że kojarzę z Ekstraklasy, że to dobry piłkarz, ale tyle tylko mogłem powiedzieć. A tu koledzy opowiadają, że się z nim kumplują. Wiadomo, jedni więcej, inni mniej. Niektórzy tylko z boiska, ale Carlitos jest tu w pewnym sensie popularny.

- Poziomem ktoś mu dorównuje?
- Trudno mi powiedzieć, bo Carlitosa widziałem tylko w telewizji. Ale jest paru chłopaków, którzy grają fajną piłkę. Patrzę na nich i się zastanawiam, dlaczego nie grają wyżej.

- Kogoś byś polecił do Ekstraklasy?
- Jose Rueda, środkowy pomocnik. Bardzo, bardzo ogarnięty. Lider środka pola. Jestem zdziwiony, że gra tylko w Tercera. Wcześniej był w Segunda, ale śmiało mogę powiedzieć, że poradziłby sobie i w naszej Ekstraklasie, i wyżej w Hiszpanii.

-  A Alex Cortell? To jest nazwisko, które kojarzę bez googlowania.
-  Jakby to powiedzieć… Alex był bardzo dobrym piłkarzem. Wyróżniał się na tle drużyny. Miał świetną technikę, dobry strzał. Robił wiatr z przodu, ale przeszkadzał mu specyficzny charakter. Mniej więcej jak Zlatan. Ibra ma wystrzelone ego, Cortell też, ale nie aż tak.

-  Koledzy z zespołu się nie dziwili, że przyszedł Polak.
-  Nigdy się nie pytałem. Byli ciekawi. Podpytywali, jak wygląda Polska. Jaki jest poziom ligi. Czego tam nie grałem.

-  Z trzeciej hiszpańskiej można trafić do Ekstraklasy i zostać gwiazdą, ale ty się nigdzie nie wybierasz.
-  Dobrze się czuje w Hiszpanii. Odnalazłem się tutaj. Moja rodzina też. Życie piłkarza jest nieprzewidywalne i kto wie, coś się wydarzy, ale tu jest mi zwyczajnie dobrze i nie zamierzam nic zmieniać. Jeszcze jak doprowadzę hiszpański do perfekcji, to będzie już w ogóle fantastycznie. Nie myślę o powrocie do Polski, jeśli już to interesuje mnie Hiszpania. Może jakiś nowy kraj.

- Miałeś już jakieś zapytania z Segunda Division?
- Generalnie skupiam się na grze w Olimpic Xativa, ale jak rozmawiam z Danielem, to mówi, że kluby z wyższych lig o mnie pytają. Ale na tym etapie za wcześnie na szczegóły. Fajnie, że ktoś mnie zauważył. Muszę też przyznać, że trafiłem z formą.

- Jedenaście czystych kont działa jak magnes.
- Teraz już trzynaście, w tym siedem z rzędu!

- To jakiś rekord?
- Nie wiem. Na pewno jesteśmy jedną z drużyn o najmniejszej liczbie straconych goli. Nie patrzę na rywali, ale myślę, że moja statystka jest jedną z najlepszych w lidze. Tak jak mówiłem wcześniej: trafiłem z formą, żyje mi się tu świetnie. Nic tylko dalej pracować.

- Z Xativy jest rzut beretem na Ibizę. Nie ciągnie?
- Wcale. Już chyba wyrosłem z głupot. Skupiam się teraz tylko na piłce.

 

www.2x45.info

 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się