Autor zdjęcia: Grzegorz Chuczun - jagiellonia.net
Czy można mieć więcej pecha od Buchalika? Bramkarz Wisły wrócił do bramki i znowu czeka go przerwa
Jest w naszej Ekstraklasie jeden zawodnik, który właściwie każdego dnia może zadawać sobie jedno pytanie: czy wyczerpałem już limit swojego pecha? Można się tylko zastanawiać, w którym miejscu byłby Michał Buchalik, gdyby nie liczne kontuzje, które przytrafiały mu się w najmniej oczekiwanych momentach. Bramkarz Wisły Kraków ponownie witał się z gąską, już wywalczył miejsce w bramce „Białej Gwiazdy” i znów nie zagra do końca sezonu.
Była 28. minuta niedzielnych derbów Krakowa. Michał Buchalik wznowił grę od własnej bramki, ale na tyle fatalnie, że doznał urazu mięśniowego i chwilę później musiał zejść z boiska. Zastąpił go Mateusz Lis, dotychczasowy pierwszy bramkarz, który popełnił tyle błędów w tym sezonie, że Maciej Stolarczyk postanowił zmienić go na bardziej doświadczonego kolegę. 30-latek przebywał na murawie całe 32. minuty.
Gdyby Michał Buchalik trafił szóstkę w LOTTO, zgubiłby kupon w drodze po odbiór wygranej. Wielki pechowiec #WeszloFM #DerbyKrakowa2019 #WISCRA
— Kamil Kania (@KamillKania) March 17, 2019
Trochę więcej udało mu się ugrać w sierpniowym spotkaniu z Jagiellonią Białystok, kiedy musiał opuścić murawę po faulu na Romanie Bezjaku. W efekcie pauzował w kolejnym meczu z Wisłą Płock, ale murawy nie powąchał do ostatniej niedzieli. Przed incydentem w stolicy Podlasia Buchalik zagrał pełne 90 minut przeciwko Arce Gdynia i Miedzi Legnica.
Podaliśmy przykłady tylko z obecnego sezonu, ale przecież należy pamiętać o minionych latach, kiedy były bramkarz Ruchu Chorzów był pewnym punktem swojego zespołu (w sezonie 2014/15 rozegrał 36 meczów u Franciszka Smudy i Kazimierza Moskala), a później wypadał z gry na długie miesiące. Czarny okres w jego karierze piłkarskiej trwał od zakończenia sezonu 2014/15 do 4. kolejki rozgrywek 2017/18. Wtedy z powodu różnych urazów (stłuczenie kolana i zerwanie więzadła krzyżowego) i czasu w dojściu do właściwej formy Buchalik nie rozegrał żadnego spotkania.
Obserwując jego sytuację, zwłaszcza pech z tego sezonu, przypomina nam się pewna kultowa scenka z filmu „Nic śmiesznego” Marka Koterskiego. Monolog głównego bohatera szedł jakoś tak: „Ciągle we wszystkim byłem drugi. Na 1500 drugi, z polskiego drugi, w nogę drugi, z zielnika drugi… I tak k*** do zaj***”. Bohater tego tekstu mógłby właśnie zapytać: jak długo jeszcze ma trwać ten koszmar?
Mamy nadzieję, że ten pech w końcu opuści Buchalika i wraz z rozpoczęciem nowego sezonu będzie on mógł na poważnie rywalizować z Lisem o miano pierwszego bramkarza Wisły Kraków. Dziś ta walka ociera się niestety o groteskę, a przecież 30-latek jest lepszym golkiperem od swojego rywala i ciągle – jak na bramkarza – w kwiecie wieku.