Autor zdjęcia: Mateusz Czarnecki

Poprzeczka, słupek i nieuznany gol. Smółka bez przełamania na pożegnanie. Arka - Lechia 0:0

Autor: Bartosz Adamski
2019-04-02 23:38:25

Musimy przyznać, że tak zdeterminowanej Arki Gdynia jak w meczu derbowym z Lechią Gdańsk nie widzieliśmy jeszcze w tym roku. Mimo waleczności, solidnej dyspozycji i kilku dobrych sytuacji nie udało się jednak przełamać i seria meczów bez zwycięstwa została przedłużona aż do dwunastu. Zbigniew Smółka tym samym żegna się z zespołem w przeciętnym stylu.

To były absurdalne derby z powodu informacji, która pojawiła się tuż przed meczem. Kompletnie kuriozalną sprawą jest zwolnienie trenera przed tak istotnym spotkaniem i tym bardziej danie mu jeszcze możliwości poprowadzenia zespołu. Spodziewaliśmy się jednak, że paradoksalnie podziała to mobilizująco na zawodników Arki Gdynia i w zasadzie tak było.

Od pierwszego gwizdka oglądaliśmy wyrównane spotkanie, ale piłkarskiej klasy nie mieliśmy wiele. Dość powiedzieć, że obie drużyny do przerwy oddały po zaledwie dwa uderzenia. Sporo było walki, gry w środku pola i przebijanki.

W obu sytuacjach stworzonych przez Lechię Gdańsk interweniować musiał Pavels Steinbors. Najpierw po sprytnie rozegranym rzucie wolnym strzelał Michał Nalepa, a potem na indywidualną akcję zakończoną uderzeniem zdecydował się Lukas Haraslin. W obu przypadkach łotewski bramkarz był bezbłędny.

Arka długo nie stwarzała większego zagrożenia pod bramką Dusana Kuciaka, aż tuż przed przerwą w poprzeczkę główkował Maciej Jankowski. Słowacki golkiper tę sytuację miał raczej pod względną kontrolą, fani Lechii po nervosol sięgać nie musieli.

Piłka w siatce znalazła się od razu po przerwie. Już po kilkudziesięciu sekundach Nabil Aankour przepchnął piłkę przez Kuciaka i sędzia Paweł Gil początkowo gola uznał. Długo trwała jednak wideoweryfikacja, w końcu arbiter z Lublina sam podbiegł do monitora obejrzeć całą sytuację i słusznie zauważył, że Adam Marciniak znajdował się na pozycji spalonej, dlatego gola ostatecznie anulował.

Później na boisku nie działo się zbyt wiele ciekawego. Arkowcy mieli problemy ze znalezieniem pomysłu na rozegranie jakiejkolwiek akcji bramkowej, zaś lechiści swoich szans szukali w stałych fragmentach gry. Dośrodkowania z rzutów wolnych i rożnych, choć często pomysłowe, nie były jednak zbyt precyzyjne.

Sporo zaczęło się dziać w ostatnich dziesięciu minutach. Najpierw z dystansu spróbował Haraslin, którego strzał nad poprzeczkę sparował Steinbors. Bramkarza reprezentacji Łotwy w klasie interwencji przebił jednak Kuciak, który uderzenie z półobrotu Aleksandyra Kolewa odbił na słupek. Słowacki golkiper praktycznie nie miał czasu na reakcję, był zasłonięty przez Błażeja Augustyna, dlatego tym bardziej docenić należy jego kunszt.

Tym samym gole nie padły, ale jak na bezbramkowy remis, było to całkiem dobre spotkanie. Bywały przestoje w grze, jednak całościowo dało się to oglądać, z pewnością również z powodu atmosfery na trybunach. Były wątpliwości, czy nie dojdzie do jakichś burd, ale na szczęście wszystko przebiegło spokojnie, zapewne również z uwagi na to, że Arka nie przegrywała. Jedyny incydent to tylko zadymienie boiska, przez który mecz trwał w sumie blisko 100 minut.

Smółka na pożegnanie zapewne wymarzyłby sobie zwycięstwo i przełamanie po jedenastu meczach, ale akurat po tym meczu nie ma się czego wstydzić. Jego piłkarze zaprezentowali się lepiej niż w poprzednich grach, widać było po nich determinację i dość pechowo nie wygrali. Niemniej jednak nowy szkoleniowiec na pewno tę grę będzie musiał poukładać, bo mankamentów jest wiele w dalszym ciągu.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się