Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Mateusz Czarnecki

Pochwała prostoty. Sobolewski pisze złoty rozdział w Wiśle Płock, ale na ile starczy mu tuszu?

Autor: Mariusz Bielski
2019-10-21 17:55:18

Aleksandar Rogić stwierdził niedawno w Przeglądzie Sportowym, że już wcześniej bardzo interesowała go Ekstraklasa, ponieważ jest totalnie nieprzewidywalna i dlatego emocjonująca. Patrząc na tabelę po 12. kolejce trudno się z tym nie zgodzić. Ktoś, kto niekoniecznie pozostaje na bieżąco z polską piłką mógłby się mocno zdziwić. Ba, wielkie oczy robimy nawet my, bo o ile idzie racjonalnie wytłumaczyć liderującą Pogoń czy trzeciego Piasta, tak pozycja wicelidera w posiadaniu Wisły Płock to coś, co nawet filozofom się nie śniło.

Ba, na starcie sezonu przewidywano raczej, że Nafciarze może i będą drudzy, ale po przeciwnej stronie tabeli. Te prognozy oraz zmartwienia wydawały się zresztą uzasadnione. Co prawda warto pamiętać, iż zespół prowadził jeszcze Leszek Ojrzyński, czyli w zasadzie szkoleniowiec gwarantujący względny spokój. Patrzyło się jednak na tę kadrę i sceptycyzm pojawiał się naturalnie.

Tak samo jak obecnie niedowierzanie. Bo czy Dahne to top3 bramkarzy w Ekstraklasie? Czy defensywa złożona ze Stefańczyka, Rzeźniczaka, Urygi i Michalskiego wygląda na mur o solidności chińskiego? Czy Szwoch za kółkiem to na pewno najlepszy dostępny kierowca? Czy Merebaszwili z Sahitim wydają się skrzydłowymi potrafiącymi robić wiatr większy niż delikatna bryza? Czy kwartet Ricardinho, Nowak, Zawada, Kuświk miał zabijać czymś innym niż śmiechem?

Wiadomo, każdy popukałby się w czoło, słysząc któreś z powyższych pytań. Tymczasem Radosław Sobolewski zamiast narzekać na jakość podopiecznych, pracuje po cichu i kraje lepiej niż mu materii staje. Dotychczas poprowadził drużynę w 10 meczach, a jej bilans wygląda następująco: PZZPZZZZZZ – 2 porażki, 8 zwycięstw (w tym 1 w Pucharze Polski) z bilansem bramkowym 15:11, który znacznie zaniża 0:5 z Zagłębiem Lubin. Wydawało się, że to może być coś, co załamie drużynę, ale było wręcz przeciwnie. Od porażki z Miedziowymi bowiem płocczanie wygrali 5 kolejnych ligowych spotkań.

Jeszcze lepiej wygląda to w tabeli za okres, od kiedy Sobol prowadzi Nafciarzy. Sami zobaczcie:

źródło: 90minut.pl

A to daje nam średnio 2,33 punktu na mecz. Zerkamy sobie w transfermarkt, żeby porównać ten wynik do wyczynów wcześniejszych szkoleniowców i w XXI wieku tylko jeden człowiek zbliżył się do wyniku 2,00 – Piotr Szczechowicz, który prowadził ten zespół między listopadem 2008 a kwietniem 2009 roku. Było to jednak tylko 5 meczów. Poza tym całkiem wysokie wyniki notowali też Marcin Kaczmarek (1,70 w 179 spotkaniach), Jerzy Brzęczek (1,50 w 38) czy Leszek Ojrzyński (1,64 w 11). I tak, wiemy doskonale, że obecna passa nie oznacza, że już zawsze Wisła będzie punktowała równie obficie. Zapewne z czasem jej trener zrówna statystykami do wymienionej trójcy, co znacznie bardziej oddawałoby potencjał jego zespołu. Nie zmienia to jednak faktu, iż początek krakowskiej legendy u Nafciarzy jest imponujący, a poprzeczkę zawiesił sobie i drużynie wyjątkowo wysoko. Oby właśnie sam na siebie nie wiązał sznura, ale liczymy, iż w razie jakiegoś kryzysu Jacek Kruszewski nie okaże się prezesem-raptusem.

 

 

Gdyby ktoś zaliczył podobne wejście w lidze typu Primera Division czy Premier League Sobolewski pewnie już zostałby obwieszczony trenerskim mesjaszem, lecz na szczęście nie ma wokół niego takiej narracji. Słusznie zresztą, bo kto regularnie oglądał Wisłę w akcji, ten dostrzegł, iż jej nowy szkoleniowiec nie starał się ponownie odkryć Ameryki. Jego zespół polega raczej na prostych środkach i bezpośredniej grze, co w sumie trzeba chwalić, ponieważ w ten sposób trener dobrał taktykę do możliwości piłkarzy. To uwypukla ich zalety i maskuje niektóre wady. Nie wszystkie oczywiście, co pamiętamy choćby ze starć z Białą Gwiazdą, ŁKS-em czy Pogonią. O wycieczce do Lubina nie wspomnimy z grzeczności.

Ba, nie da się nawet powiedzieć, by w większości meczów Nafciarze byli stroną wyraźnie przeważającą. Nie licząc starcia z Arką co najwyżej nawiązywali równorzędną walkę, lecz mimo tego wygrali większość tego typu spotkań. Skuteczność, drodzy państwo, oto słowo klucz. Jakże przeciwny obraz wobec tego, co swego czasu przy Łukasiewicza próbował narzucić Kibu Vicuna i w co kompletnie nie wierzyli jego podopieczni…

Teraz kombinatoryki nie uświadczymy, a jednym z ważniejszych oręży Wisły z Mazowsza stały się stałe fragmenty. Jeszcze raz zerkamy w statystyki i jak na dłoni widzimy aż 7 goli z strzelonych w ten sposób z 15 ogólnie, w tym tylko 1 z karnego. To najwyższy wynik w lidze, tyle samo razy po zagraniach ze stojącej piłki strzelały: Legia, Raków i Śląsk. W drugą stronę? Tu Nafciarze są niekwestionowanymi liderami, po stałych fragmentach tylko raz jej bramkarze wyjmowali piłkę z siatki.

Czy dziwi nas to jakoś wybitnie? W zasadzie wcale, ponieważ tajemnicą poliszynela jest fakt, iż jeszcze w Wiśle Kraków Sobolewski odpowiadał właśnie za opracowywanie i rozpracowywanie tego elementu futbolowego rzemiosła.

Ale nie sprowadzajmy sukcesu płocczan tylko do tej prowizorycznej sprawy. Przyczyn ich wyjątkowo dobrej postawy jest znacznie więcej. Nam podoba się przede wszystkim to, iż Sobol skończył z różnymi eksperymentami i większość zawodników przywrócił na ich optymalne pozycje. Rzeźniczak znów jest stoperem, po boku biega Stefańczyk, Szwoch został przesunięty do środka, a Ricardinho nadal może wspomagać kolegów w rozegraniu, lecz ze szpicy, gdzie zdaje się być najbardziej efektywny. Chociaż warto odnotować, że jeden autorski i nietypowy pomysł szkoleniowiec też zarzucił – Tomasik lub Angel Garcia na lewym skrzydle. Trudno powiedzieć, aby był to defensywny wariant, skoro pierwszy z wymienionych w tej roli walnął już 2 gole oraz dołożył do nich asystę. Z drugiej strony ma to związek z Michalskim występującym na lewej obronie i to akurat dziwi nas niezmiennie. Czasem trzeba chłopaka nieco zaasekurować, bo zwrotność nie jest jego zaletą.

Dodajmy do tego jeszcze charyzmę Sobolewskiego i mamy przepis na świetną formę jego drużyny. Tylko futbolowi esteci mogą nieco narzekać na płocczan ze względu na ich styl gry, ale cóż poradzić? Taki to już mamy ekstraklasowy folklor, że najbardziej w niej liczy się pragmatyzm i krytykowanie trenerów za kierowanie się tym kryterium zakrawałoby o szaleństwo. Zwłaszcza, gdy przynosi on świetne efekty jak Sobolewskiemu i Wiśle w ostatnim czasie. Już teraz szkoleniowiec zapisał się w jej historii złotymi zgłoskami, ciekawe jednak na ile starczy mu tuszu?


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się