Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Mateusz Czarnecki

Walka do końca opłaciła się. Zwłaszcza, że wrocławianie nie dojechali do Bełchatowa. Raków - Śląsk 1:0

Autor: Marcin Łopienski
2019-10-21 20:50:24

191 kilometrów dzieli Bełchatów od Wrocławia, ale nie wiemy i chyba nie chcemy wiedzieć, jak tę podróż przebyła drużyna Śląska Wrocław. Piłkarze Vitezslava Lavicki zagrali po prostu katastrofalnie i zasłużenie przegrali z beniaminkiem Ekstraklasy.

W dwunastej odsłonie Ekstraklasy wróciliśmy do meczów rozgrywanych w poniedziałki. Więcej pozytywów mogliśmy jednak powiedzieć o częstochowianach, którzy od początku próbowali prowadzić grę, rozgrywać piłkę atakiem pozycyjnym. I to opłaciło się na tle bezbarwnego Śląska. Nie wiemy, czy wrocławianie mieli jakieś problemy z podróżą, ale na murawie stadionu w Bełchatowie wyglądali tak, jakby jednym busem przejechali całą Europę i dopiero potem wyszli na rozgrzewkę. W pierwszej połowie wrocławianie oddali tylko jeden strzał, w dodatku niecelny. Czy tylko na tyle stać drużynę, która ponad miesiąc temu zajmowała pozycję lidera Ekstraklasy? No chyba niekoniecznie...

To Raków mógł pochwalić się większą pewnością siebie i tym, że po prostu próbował stworzyć coś konkretnego pod bramką Putnocky’ego. Szczególnie aktywny był Brown Forbes, który po kilkudziesięciu minutach mógł nawet wylecieć z boiska, ale sędzia ocenił jego uderzenie butem w twarz Żivulicia (który dostał krwotoku i przez dłuższy czas nie mógł dojść do siebie) jedynie na żółty kartonik. 

Jak już wspomnieliśmy, to gospodarze byli lepsi, choć do przerwy nie przełożyło się to na rezultat spotkania. Trzy celne strzały rozgrzały tylko bramkarza Śląska, który przyzwyczaił nas do tego, że aby go pokonać, trzeba wykazać się czymś więcej. 

Bardziej żenującego występu Śląska w tym sezonie chyba nie widzieliśmy. W pierwszej połowie gra wrocławian w głównej mierze opierała się na zagraniu na skrzydło i wrzuceniu piłki w pole karne. Problem w tym, że wrzutki często były wątpliwej jakości, a ich adresaci musieli o nią walczyć z Jachem i Petraskiem. Pojedynek podobny do starcia autora tego tekstu z Andrzejem Gołotą. Do końcowego gwizdka sędziego Śląskowi udało się oddać jeden celny strzał na bramkę Szumskiego. Nie pomogło również czekanie aż coś wymyśli Przemysław Płacheta, bo cała liga nauczyła się jego gry i rywale bez trudu potrafią zatrzymać jego akcje. 

A co robił Raków? Beniaminek próbował na rozmaite sposoby. Piłkarze Marka Papszuna starali się stworzyć coś po składnej akcji, kąsali bramkarza Śląska uderzeniami z dystansu, ale najważniejsze jest to, że do samego końca wierzyli i próbowali zdobyć bramkę. Ten niemiecki upór i gra do końca opłaciła się, pomogły również zmiany trenera częstochowian i w efekcie beniaminek pokonał rywala. I w zasadzie, jeśli popatrzymy na poziom gry Śląska w tym spotkaniu, ten rezultat i tak jest rozczarowujący. A trzeba przecież zaznaczyć, że wrocławianie grali z Rakowem, który w Bełchatowie przegrał już z Koroną, Cracovią, Lechem, czy Wisłą Płock.

Trener Lavicka musi na poważnie usiąść i odpowiedzieć sobie na pytanie: co stało się z moją drużyną? Bo Śląsk dzisiaj tylko z nazwy przypomina zespół, który potrafił wygrać z Lechem, Piastem i Cracovią, a na boisku wygląda na zlepek zawodników, którzy za karę po nim biegają. 

Raków Częstochowa – Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)

1:0 – Malinowski 90’ asysta Skóraś

Raków: Szumski (5) – Kościelny (6), Petrasek (5), Jach (5) – Piątkowski (5) (87’ Musiolik – bez oceny), Babenko (3), Sapała (6), Schwarz (5), Bartl (5) (70’ Malinowski – 6) – Szczepański (4) (82’ Skóraś – 5), Brown Forbes (4).

Śląsk: Putnocky (6) – Broź (4), Puerto (5) (72’ Hołownia - 4), Pawelec (4), Stiglec (5) – Mączyński (4), Zivulić (4) – Musonda (2), Pich (3), Płacheta (4) (85’ Exposito – bez oceny) – Marković (2) (77’ Radecki – bez oceny).

Sędzia: Łukasz Szczech (Kobyłka).

NOTA OD www.2x45.info: 5.

Żółte kartki: Brown Forbes, Sapała – Musonda.

Widzów: 3041.

Piłkarz meczu: Kamil Kościelny.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się