Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Krystyna Pączkowska | Śląsk Wrocław

Miasto Wrocław odkupiło akcje Śląska od konsorcjum. I co dalej?

Autor: Piotr Potępa
2019-10-24 17:35:48

Miasto Wrocław za około 5 milionów złotych odkupiło od lokalnego konsorcjum sportowego 44,65% akcji Śląska Wrocław i jest w tej chwili w posiadaniu 99,11%. Reszta pozostaje rozbita na 12 różnych podmiotów. Co dalej z klubem? Są wstępne plany na jego przyszłość, ale na wszystko potrzeba jeszcze czasu, bo przejęcie całkowitej władzy to dopiero początek sprzątania tego, co zostało po poprzedniku prezydenta Sutryka.

Liga Mistrzów po wrocławsku

– Chcemy rozwijać klub po wrocławsku i po polsku. Mamy ułożony plan, ale nie powiem dokładnie jaki, bo wtedy wszyscy z zewnątrz będą wiedzieli, jaki mamy pomysł na rozwój Śląska. Na stadionie podczas meczów musi być minimum 20-30 tysięcy ludzi i nad tym pracujemy. Planujemy rozwój Śląska dla dobra nas, mieszkańców Wrocławia i Dolnego Śląska. Takie miasto jak Wrocław musi mieć zdrową drużynę – tak na początku 2015 roku wypowiadał się jeden z członków konsorcjum, właściciel firmy Hasco-Lek, Stanisław Han. Czas pokazał, że brzmiał bardziej niczym Stanisław Lem.

– Aby klub i stadion zarabiał, myślimy o muzeum klubu, o giełdzie samochodowej, o bardzo wielu obszarach działalności, co pozwoli gonić budżety naszych rywali. Mamy ambicję, żeby Śląsk grał w Lidze Mistrzów, i mam nadzieję, że w ciągu dwóch, może trzech lat to się uda – wtórował mu Rafał Holanowski, właściciel firmy Supra Invest, drugi z trzech członków konsorcjum.

Co z tego wyszło? Wydawało się, że właściciel potężnej firmy farmaceutycznej będzie w stanie, zgodnie ze swoimi zapowiedziami, zrobić ze Śląska w pełni zdrową drużynę. Jak wszyscy doskonale wiemy na Wojskowych w ostatnich latach nie przychodziło minimum 20 – 30 tysięcy ludzi, a jakieś dwa razy mniej. Zamiast wojaży do Paryża, Madrytu czy Londynu na mecze były zaś wycieczki do Legnicy w celu walki o utrzymanie w Ekstraklasie.

Zastanawiające jest również to, w jaki sposób tych trzech muszkieterów chciało zawojować Ligę Mistrzów, kiedy jedynym ich wkładem finansowym w klub było wykupienie akcji za około 1,2 mln złotych na głowę. Co ciekawe, Stanisław Han już jako właściciel pożyczał klubowi pieniądze. Rozumiecie? Nie inwestował pieniędzy w klub tylko mu je pożyczał, i to na procent!

Ta „miłość” miasta z konsorcjum skończyła się równie szybko jak szanse na realizację ambitnych planów. Problem zaczął się w momencie, w którym konsorcjum miało odkupić resztę akcji od miasta i rządzić samodzielnie. Do transakcji jednak nie doszło, bo... Do dziś mamy sprzeczne informacje. W kwietniu 2016 roku prezydent Dutkiewicz za pośrednictwem TVP3 oznajmił, że współwłaściciele Śląska nagle wycofali się z rozmów w sprawie zakupu reszty akcji i poszli nawet krok dalej, proponując miastu odkupienie akcji konsorcjum. Z kolei przedstawiciele trzech firm przekonywali, że to miasto zerwało negocjacje.

Sytuacja zaogniła się z maju 2016 roku, kiedy jeden z członków konsorcjum Marek Nowara oddał część swoich akcji greckiemu biznesmenowi, Iliasowi Filippidisowi. Ten wrzucił do rady nadzorczej swojego człowieka – miejskiego urzędnika, który nie stawiając się na walne zgromadzenia blokował możliwość głosowania. Wtedy miasto dokonało manewru, który ostatecznie pogrzebał szanse na jakiekolwiek porozumienie między właścicielami WKS-u. Część długu Śląska wobec miasta została przekształcona na akcje i cyk, miasto miało większościowy pakiet. Holanowski i Han byli wściekli, a ich wściekłość potęgowała informacja o tym, że trzeci udziałowiec (Nowara) jednak nie sprzedał swoich akcji Filipidisowi i nadal jest ich właścicielem. Czy nadal ktoś pozostaje zdziwiony faktem, dlaczego w tym czasie Śląsk tak fatalnie się prezentował pod względem organizacyjnym? A to jeszcze nie koniec cyrku...

Najpierw Han i Holanowski winą za wszystko obarczyli Nowarę, a później, w październiku 2016 roku, zrezygnowali ze swoich miejsc w radzie nadzorczej, jako że nie mieli w niej nic do gadania.

Kolejny etap tej tragikomedii nastąpił w lipcu 2017 roku, gdy bliski odkupienia akcji miasta był biznesmen Grzegorz Ś. Do finalizacji umowy jednak nie doszło i oczywiście do tej pory nie wiadomo z jakich przyczyn. Oczywiście każda ze stron przedstawia swoją wersję. Warto jednak zaznaczyć, że dobrze się stało, iż Ś. Wojskowych nie kupił, ponieważ w sierpniu 2019 roku w odwiedziny do niego wpadło CBA. Według tych służb jest odpowiedzialny za wyprowadzenie z jednej z firm co najmniej 96 milionów złotych.

Ależ byłby to niesamowity kwartet, gdyby do dealu jednak doszło! Założymy się, że kiedy czytacie te nazwiska, w waszej głowie rozbrzmiewa słynna „kaszaaaaankaaaaaa” rodem z Champions League.

Akcje odkupione. Co dalej?

Dopiero zmiana władzy pozwoliła na odzyskanie akcji od konsorcjum. Prezydent Jacek Sutryk po długich rozmowach doszedł do porozumienia z biznesmenami i za około 5 milionów złotych miasto odkupiło akcje WKS-u.

Nasuwa się więc pytanie: co teraz? Wrocław jest podzielony. Część mieszkańców uważa, że klub należy natychmiast sprzedać, a środki, które dzięki temu zostaną w kasie miasta przeznaczyć na przykład na naprawę torowisk, których stan woła o pomstę do nieba. Druga część wrocławian z kolei w finansowaniu klubu z publicznych pieniędzy nie widzi niczego złego, a wręcz przeciwnie. Miasto jest gwarantem tego, że klub nie upadnie, a jeśli znów trafi w ręce ludzi pokroju Ś. czy innego Króla, może skończyć jak niegdyś Polonia, Widzew lub ŁKS.

Uznaliśmy, że o plany na przyszłość warto zapytać bezpośrednio w urzędzie. Niestety prezydent Sutryk nie znalazł dla nas czasu, więc odpowiedzi na nurtujące nas pytania udzielił nam przedstawiciel biura prasowego, Wojciech Koerber.

- Najważniejsze jest to, że miasto będzie mogło autonomicznie decydować o losie Śląska. Jeśli klub ma kilku współwłaścicieli, to, po pierwsze, trudno go sprzedać, a po drugie – jeszcze trudniej znaleźć kontrahenta. Teraz ten problem powinien zniknąć. Czas pokaże, czy miasto sprywatyzuje klub, czy będzie partycypowało w jego współrządzeniu. Z pewnością zależy nam, by pozyskać z rynku najpoważniejszych graczy, którzy wezmą na swoje barki utrzymanie drużyny w jak najlepszym stanie. I to się już dzieje. Cieszy, że latem udało się pozyskać trzech sponsorów komercyjnych na koszulki (Noblebet, Yoon i Eurosystem), bo taka sytuacja nie miała miejsca od sezonu mistrzowskiego. Jesteśmy również bardzo zadowoleni, wszak sprzedano wszystkie loże na trybunie A. Po raz pierwszy, odkąd klub przejął zarządzanie stadionem w dniu meczowym.

Taką odpowiedź otrzymaliśmy na pytanie co dalej i czy odkupienie akcji Śląska od konsorcjum jest krokiem w kierunku sprzedaży klubu. Z jednej strony twierdzenie, że jeśli dom ma kilku współwłaścicieli to trudno go sprzedać i jeszcze trudniej znaleźć kontrahenta, a z drugiej informacja, że czas pokaże czy miasto sprywatyzuje klub, czy będzie partycypowało w jego współrządzeni. Z całym szacunkiem dla pana Wojciecha, ale trochę się nam to nie klei. Tym bardziej, że na pytanie czy miasto ma zamiar zbyć 100% akcji otrzymujemy następującą odpowiedź:

- Przeanalizujemy każdą opcję, która będzie najlepsza i dla miasta, i dla Śląska. Nie uparliśmy się, że interesuje nas tylko i wyłącznie całkowita sprzedaż klubu.

Wystarczy spojrzeć na to, iż każda współpraca miasta z prywatnym udziałowcem kończyła się w atmosferze skandalu. Tak było z Zygmuntem Solorzem (mimo sukcesów, jakie Śląsk wówczas odnosił) i tak samo jest z konsorcjum. Warto próbować po raz trzeci?

Na pytanie czy są jacyś zainteresowani kupnem klubu inwestorzy otrzymujemy odpowiedź, że „miasto na razie skupia się na dopięciu spraw własnościowych i odmawia szerszego komentarza tej sprawy argumentując to jej dobrem.”

Co z bazą treningową?

Uregulowanie spraw właścicielskich na pewno trochę potrwa. Zresztą, sądząc po wypowiedziach Prezydenta Sutryka, nie sądzimy, by ten był zadowolony stanem, w jakim jego poprzednik Rafał Dutkiewicz pozostawił Śląsk. Sutryk na ostatniej sesji Rady Miasta pozwolił sobie nawet uszczypliwość w kierunku Dutkiewicza. – Jestem pierwszym prezydentem Wrocławia, który w Śląsku nie ustala trenerom składu – rzucił.

Wróćmy jednak do najważniejszego, czyli tego, co teraz. Wspomnieliśmy, że uregulowanie spraw właścicielskich potrwa, a przecież klub musi się rozwijać. O rozwój należy zadbać od podstaw, dlatego postanowiliśmy zapytać o temat, który mocno nurtuje kibiców we Wrocławiu. Kiedy w końcu Śląsk będzie miał bazę treningową z prawdziwego zdarzenia? Był plan przebudowy Oporowskiej, jednak okazuje się, że ani obecny prezes Piotr Waśniewski, ani miejscy włodarze nie są fanami tego rozwiązania.

– Gdyby chodziło wyłącznie o centrum treningowe dla Śląska, to być może Oporowska okazałaby się do tego najlepszym miejscem. Sęk w tym, iż mówimy o czymś innym – o bazie, w której ma odbywać się profesjonalne szkolenie i rozwój fizyczny młodych mieszkańców Wrocławia. Akademia rośnie w siłę, juniorzy starsi Śląska wywalczyli wicemistrzostwo Polski i to pokazuje, że praca idzie w dobrym kierunku, a taki mieliśmy cel, by usprawniać jej działalność i rozwijać. By Śląsk był klubem jak najbardziej wrocławskim i jak najbardziej regionalnym, korzystającym w dużej mierze z naszych, miejscowych talentów, a nie z armii zaciężnej. Mamy 14 grup wiekowych począwszy od rocznika 2014, 13 klubów i akademii partnerskich we Wrocławiu, a także 23 kluby i akademie partnerskie spoza Wrocławia. Łącznie 6,5 tysiąca dzieci i młodzieży jest w ten sposób powiązanych ze Śląskiem. Musi być z tego chleb. Zresztą w sezonie 2017/18 Śląsk był jedynym klubem w Ekstraklasie mającym dwie drużyny w półfinale Mistrzostw Polski U-19 i U-17. Zgadzamy się z zarządem Śląska, że rozbudowa Oporowskiej nie zaspokoi potrzeb Akademii. Tam jest miejsce tylko na jedno dodatkowe boisko, a porządna baza treningowa, która umożliwi zrealizowanie celów, o których już mówiłem, musi mieć ich około dziesięciu. Aktualnie w grze jest kilka koncepcji, a o wyborze tej jedynej zdecyduje kilka czynników, w tym oczywiście finanse. Przypomnę tylko, że jednym ze źródeł finansowania tej inwestycji powinny być środki z ministerstwa sportu, które wciąż nie wydało decyzji w tej sprawie.

Taką wizję centrum treningowego wizualizuje nam Wojciech Koerber. Z naszych informacji wynika, iż jest ona spójna z wizją ludzi z klubu. Brzmi interesująco, ale od słów do czynów droga daleka. Zastanawiające jest też to, że kilka klubów dofinansowanie z ministerstwa już dostało mimo złożenia wniosków nieco później. To jednak nie zmienia faktu, że plan wygląda obiecująco. Oby nie skończyło się jak zwykle, czyli zaledwie na planie.

Na sam koniec otrzymaliśmy też zapewnienie, iż jeśli Śląska nie uda się sprzedać, to miasto na pewno go nie zostawi i nadal będzie wspierać tak, jak czyni to od wielu lat. Chociaż w takim wypadku zawsze warto pamiętać o jednym – łaska radnych na pstrym koniu jeździ, o czym wiele polskich klubów przekonało się brutalnie. Ostatnio najbardziej chyba Stomil Olsztyn.

***

Sytuacja we Wrocławiu jest czasem straszna, czasem śmieszna. W kontekście rozstania miasta z konsorcjum możemy śmiało stwierdzić, że wyjdzie to Śląskowi na dobre. Po co klubowi właściciele, którzy zapowiadają Ligę Mistrzów, a nawet nie potrafią wprowadzić go do górnej ósemki polskiej Ekstraklasy? Z drugiej strony martwi jednak fakt, iż Wojskowi nadal nie mają poważnego inwestora i tutaj ogrom pracy przed Prezydentem Sutrykiem. Pierwszy krok wykonał prawidłowo. Oby kolejne były równie przemyślane.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się