Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Herbata od samego mieszania nie staje się słodsza. Tylko brzdąkanie o szkło wk***ia

Autor: Mariusz Bielski
2019-10-24 19:00:52

Z ulepszaniem Ekstraklasy i osobami decydującymi o jej kształcie jest jak na tym memie…

Kilka dni temu gruchnęła bowiem wiadomość, iż PZPN otworzył furtkę do utworzenia 18-zespołowej ligi (2021/22), zamiast dotychczasowej złożonej z 16 ekip. Jednocześnie oznaczałoby to koniec ESA37, co jest jedynym pozytywnym aspektem w całej gamie rzeczy martwiących lub idiotycznych. Niepotrzebne skreślić.

Inna sprawa, że dzięki temu błyskawicznie zostały zweryfikowane tezy Marcina Animuckiego, który niedawno chwalił się z sukcesów wizerunkowych, które na arenie międzynarodowej osiąga nasza liga z dużą pomocą jej nietypowego systemu. Prezes mówił, iż wiele krajów patrzy na nas z podziwem, zastanawia się nad wdrożeniem podobnych rozwiązań u siebie, a także obawia się, że zaraz weźmiemy ich szturmem w rankingu UEFA. – Prezesi zagranicznych lig, patrząc na dynamikę wzrostu oglądalności w TV, frekwencję na stadionach, wzrost wartości praw TV boją się, że będziemy ich wkrótce przeskakiwać – rzucił chociażby na kongresie, który wyśmiewałem niedawno w innym felietonie.

Nie jazda z panem Animuckim miała być jednak sednem tego tekstu, lecz fakt, że jedno wielkie dziwactwo próbujemy naprawiać wprowadzaniem kolejnych. Mamy 16 słabych ekip w lidze? No to dołóżmy do niej kolejne 2 jeszcze słabsze! Rewelacja, naprawdę.

Nie umiem bowiem nie patrzeć bardzo sceptycznie na tę zmianę, mając w pamięci los kilku ostatnich beniaminków. Te z obecnego sezonu radzą sobie beznadziejnie, ŁKS w ogóle jest jednym z najgorszych od wielu lat. Piłkarsko miały wnieść świeżość pod względem unikalnych stylów gry, lecz co z tego, skoro nie idzie za nimi jakość piłkarska w formie korzystnych wyników? Nie wykluczamy scenariusza, według którego na koniec sezonu pożegnamy się i z Rakowem, i z Rycerzami Wiosny.

Deja vu z poprzedniego sezonu przestałoby być złudnym wrażeniem, skoro rok temu podobny los podzieliły Miedź Legnica oraz Zagłębie Sosnowiec. Bliźniaczo podobne były ich perypetie, choć raczej wątpimy, by łodzianie mieli przeprowadzić zimą kadrową rewolucję czy zrzucać winę na VAR. Poza tym jednak wszystko się zgadza. Jeszcze wcześniej na rok w Esie pojawiła się Sandecja i też szybko pożegnaliśmy ją bez żalu.

Jasne, swego czasu trafił się jeszcze Górnik Zabrze i jego wystrzał prosto do europejskich pucharów, ale nie oszukujmy się, to była jednorazówka. Nie sądzę, by ten scenariusz miał się prędko powtórzyć.

Dużo bardziej zwraca moją uwagę jeszcze jeden aspekt, przez który to poszerzanie Ekstraklasy jawi mi się jako eksponowanie kolejnych patologii – infrastruktura. ŁKS z jedną trybuną, Raków na wygnaniu do Bełchatowa, Zagłębie i jego skansen, Sandecja rozgrywająca swoje spotkania poza Nowym Sączem… Patrzę sobie na tabelę pierwszej ligi, a tam kolejne zespoły, które również nie weszłyby do najwyższej klasy rozgrywkowej bez większych kłopotów – Warta Poznań oraz Radomiak. Ba, dwa oczka od pozycji barażowej mamy także Stomil Olsztyn, którego obiekt znajduje się mniej więcej w takim stanie świeżości co ateński Akropol. Są niby plany odnowienia tego starego dziadka z głębokiego PRL-u, ale plany to każdy w polskiej piłce ma. Dużo gorzej z ich późniejszą realizacją.

Naoglądają się potem tego ludzie w telewizji i szczerze mówiąc wątpię, aby obecność ekip z problemami tego rodzaju w Ekstraklasie miała pozytywnie wpłynąć na jej wizerunek. Wiem co mówię, jestem wszak kibicem ŁKS-u. Rozmawiam z ludźmi z różnych miast, który gościnnie pojawiają się przy al. Unii i nigdy nie słyszę „ładna ta wasza trybuna”. Zawsze narracja idzie w przeciwnym kierunku: „szkoda, że nie macie pełnego stadionu. Beznadziejnie to wygląda na żywo, a w telewizji jeszcze gorzej!”

Wyobraźmy sobie więc, iż po rozroście Esy tego typu komentarze zaczynają dotyczyć ¼ ligi. Przecież to jest jakiś kabaret godny, sam nie wiem, rozgrywek z Mołdawii czy innej Białorusi. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd. A przecież dochodzi do tego także argument o obniżonej średniej frekwencji, co również może mieć negatywne odbicie w kwestiach marketingowych.

Zbigniew Boniek wspomina natomiast, by nie wiązać chęci uczynienia Ekstraklasy ciekawszą z dążeniem do podwyższenia jej poziomu sportowego. Niby przytomnie stwierdził, że kolejne reformy mają na celu głównie zwiększanie emocji w przeżywaniu polskich rozgrywek i nie mają bezpośredniego przełożenia na jakość. Inna sprawa, iż nawet co do tych argumentów zupełnie nie jestem przekonany. Jasne, z racji wykonywania zawodu dziennikarza sportowego zasiadałbym regularnie do dodatkowych starć typu Warta Poznań vs Korona Kielce czy GKS Jastrzębie vs Arka Gdynia, ale nie sądzę, by ktoś spoza grona lokalsów miał ochotę uważnie śledzić tego typu spektakle. Umówmy się, potencjalnie bliżej im do paździerzy niż Cirque de Soleil.

Jakkolwiek spojrzeć bowiem 2 ekipy więcej w Ekstraklasie będą musiały przyjść z pierwszej ligi, czyli de facto będziemy oglądać w akcji zestaw powiedzmy 2x23 zawodników, którzy przy obecnej formule mogliby w większości nadawać się co najwyżej do ekip walczących o utrzymanie. Z całym szacunkiem, aczkolwiek nie sądzę, by przykładowi Mateusz Kupczak, Patryk Mikita, Andrija Prokić, Łukasz Sierpina, Valerijs Sabala, Dawid Gojny, Vladislavs Gutkovskis czy Grzegorz Lech mieli sprawić, że Esa stanie się dwa razy bardziej atrakcyjna, a Janusz i jego sąsiad Mietek chętniej zasiądą do jej oglądania przy schabowym.

To wszystko wzięte do kupy w kontekście poszerzenia Ekstraklasy wygląda mi na niezbyt przemyślany ruch. Albo przemyślany nie w tę stronę co trzeba. Nie macie, drodzy państwo, wrażenia, że właśnie oglądamy odwalanie sztuki dla sztuki? To byłaby bowiem 4. reforma ligi w ciągu 4 lat, wszak od 2017:

- zniesiono podział punktów po fazie zasadniczej
- wprowadzono przepis o obowiązkowej grze młodzieżowca
- zdecydowano, że z Esy będą spadać 3 ekipy, a na zapleczu o awans powalczymy w formie 2+1 po barażach wzorem Championship
- zaproponowano rozgrywki na 18 drużyn

Nie znam żadnej innej poważnej – niepoważnej w sumie też nie – ligi, gdzie z taką ochotą dokonuje się kolejnych rewolucji systemowych. No a działacze potem będą bezczelnie odbijać piłeczkę (hehe), że „jak to, my nic nie robimy? Cały czas kombinujemy, żeby Ekstraklasa była lepsza i ładniej opakowana!”

Ja jednak czekam, aż tęgie głowy wreszcie zauważą, że herbata od samego mieszania słodsza się nie stanie, trzeba jeszcze dorzucić cukru. Bo póki co tylko wkurwiają ludzi naparzaniem łyżeczką o szkło.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się