Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: LaLiga.es

Rewelacyjny start Osasuny po powrocie do La Liga. Zawodnicy z Pampeluny twardo stąpają po ziemi

Autor: Krystian Porębski
2019-12-08 14:00:01

Za nami już 15 kolejek, a były zespół Jana Urbana znajduje się w górnej połowie tabeli. Mimo straty zaledwie 4 punktów do Atletico, nikt w Pampelunie o pucharach nie myśli. Cel jest jeden, utrzymanie się i pozostanie w La Liga na dłużej.

Sezon 2016/17. Osasuna powróciła do La Liga po niefortunnym spadku z 2014 roku (do utrzymania zabrakło jednego punktu). W Nawarze liczą na to, że tym razem nie skończy się katastrofą. Podstawą do tego jest jednak tylko nadzieja, a nie poparcie w umiejętnościach. W trakcie rozgrywek dwukrotnie zmieniany jest trener. Żadne zmiany nie zdają jednak rezultatu. Zespół z Pampeluny z takimi asami jak Vujadinović zwyczajnie nie prezentuje poziomu na grę w La Liga. Rekordowe 94 bramki stracone, tylko uwypuklają jak słaba była w tamtym sezonie ta ekipa. Do utrzymania zabrakło 13 punktów, a dodajmy, że ekipy z dołu tabeli punktowały gorzej, niż we wcześniej wspomnianych rozgrywkach, w których poprzednio Osasuna została relegowana. Gdyby w sezonie 16/17 zdobyła 39 punktów, jak w 13/14, to zajęłaby... 14. miejsce. Po takich występach nikt nie spodziewał się rychłego powrotu uznanego hiszpańskiego zespołu.

***

Ekipy beniamników często w początkowej fazie rozgrywek lecą na entuzjaźmie, który pozwala notować wyniki ponad stan. Kiedy czarodziejski efekt awansu wygasa, nagle pojawiają się problemy i okazuje się, że o utrzymanie może być trudno. Tak było w ostatnim sezonie, a i w bieżącym zespoły, które awansowały z Segundy radzą sobie nadzwyczaj dobrze. Coś nam jednak podpowiada, że nie podzielą losu Hueski czy Rayo Vallecano.

Kurs STS na mecz Osasuna vs Sevilla: 1 - 3,39, X - 3,30, 2 - 2,20.

Poza entuzjazmem Osasuna ma sporo atutów, którymi nie dysponowały zespoły obecnie grające na drugim poziomie rozgrywkowym. Nieźle funkcjonująca ofensywa nie przeszkadza w tym, żeby w obronie postawić solidne zasieki. Ekipa z Pampeluny przed sezonem nie próżnowała, a przeprowadziła kilka ważnych transferów, które z miejsca zafunkcjonowały. Najlepszym przykladem jest Chimy Avila, czyli facet, który ciągnie zespół z Pampeluny.

Argentyński Robin Hood, Chimy Avila zasługuje na więcej

Na pierwszy rzut oka wygląda na argentyńskiego cwaniaka. Ciągle uśmiechnięty, wytatuowany od szyi po łydki. Fryzurę zmienia co chwilę, a ostatnio uznał, że jako blondyn będzie się dobrze prezentował. Chimy'ego Avili nie można jednak oceniać po pozorach. Bo na boisku jak i poza nim, jest gościem zupełnie odmiennym od tego jakim się wydaje.

Dla Hueski był niezastąpiony. Najpierw walnie przyczynił się do historycznego awansu do La Liga, strzelając 7 goli i notując dwie asysty, by w kolejnym sezonie zaprezentować się z jeszcze lepszej strony. To pewnego rodzaju paradoks, ale dopiero w jednej z czołowych lig na świecie Avila pokazał pełnię swoich umiejętności. Statystyki Argentyńczyka (10 goli i 2 asysty) to jedno, ale postawa była jeszcze lepsza, niż wskazywałyby na to liczby. Avila miał krótki przestój od 11. do 21. kolejki, ale w drugiej części sezonu strzelał jak na zawołanie.

Uniwersalny napastnik pokazał się jako piłkarz, któremu nie robi różnicy na jakiej pozycji wystąpi. Lewe czy prawe skrzydło? Nie ma problemu. Wcielał się również w rolę środkowego napastnika, czy piłkarza występującego tuż za najbardziej wysuniętym zawodnikiem. Mimo tego, że ekipa z Aragonii przez większość rozgrywek była ostatnia w tabeli, Argentyńczyk nie zawodził. Zawsze grał na 100%. Wszędzie go było pełno. To nie tylko zawodnik odpowiadający za strzelanie, ale skarb dla drużyny, która chciałaby grać wysokim pressingiem. Avila to najbardziej wysunięty obrońca swojej ekipy, nigdy nie odpuszcza rywalowi.

Chimy zapewne nie bez powodu nie gra jeszcze w znacznie lepszej ekipie, ale dla drużyny pokroju Osasuny to prawdziwy skarb. Cwaniactwa w pozytywnym sensie mu nie brakuje. Ma umiejętność odnalezienia się w odpowiednim momencie, w odpowiednim czasie. Defensor w jego obecności nie może się zagapić ani na chwilę. To właśnie dlatego Avila grając w – nie oszukujmy się – słabych zespołach, jest w stanie strzelać sporo goli. Bo reaguje znacznie szybciej niż rywale i jest w stanie strzelić w sytuacji, kiedy nikt się tego nie spodziewa.

„Wielu myśli że mogłem przejść do Sevilli czy Getafe, które się mną interesowały latem, ale postawiłem na spokój i szczęście dla mojej rodziny. Dla mnie to ważniejsze niż pieniądze. One są tylko nagrodą od Boga, przyjdą później, najpierw trzeba założyć dom. Chciałbym skończyć z piłką dopiero w wieku 40 lat i życzyłbym sobie, aby moje córki były zawsze zdrowe. Moją drogę pokonuje krok po kroku, to Bóg odpowiada za moje przezanczenie. Musisz robić swoje coraz lepiej, aby zajść wyżej.” - powiedział w radiu Cadena Ser Chimy Avila. Dodał, że dorastał z dziewięcioma braćmi, a jego rodzice rozstali się bardzo szybko. Dzieciństwo Argentyńczyka nie było łatwe. Zresztą nie tylko dzieciństwo. W rozmowie z AS-em Avila mówił o ciężkiej chorobie córki, która była blisko śmierci. Zawodnik ledwo wiązał koniec z końcem, pracując jako murarz. Przyznał, że w tamtym czasie rozważał wstąpienie na złą drogę, aby uratować dziecko...

Będzie rzut karny? Tak - 2,75, Nie - 1,37.

Poza determinacją, boiskową inteligencją i przyzwoitą dynamiką, Argentyńczyk dysponuje również świetną techniką. W La Liga pierwsze trafienie zaliczył już w drugim spotkaniu i od razu zapadł w pamięć kibiców. Będąc tyłem do bramki na 16. metrze podbił sobie piłkę na wysokość kolana, obrócił się i kropnął z całej siły. Akcja niczym z gry komputerowej, która w prawdziwym świecie udaje się tylko nielicznym. Ale teraz nas to już nie dziwi, bo Avila to zawodnik wyjątkowy. Transfer do zdecydowanie lepszego klubu wydawał się kwestią czasu, bo taki piłkarz to skarb. Argentyńczyk postawił jednak na regularną grę i póki co na wybór nie może narzekać. W Osasunie jest numerem jeden, ulubieńcem kibiców, który ciągnie zespół za uszy. Dziś zmierzy się z drużyną, która nadal ma go na radarze. A klauzula 25 milionów euro teraz nie wydaje się już tak szalona, jak latem...

Solidny fundament w pomocy i lider, którego wielu może zazdrościć

Osasuna to nie tylko Chimy Avila. Ogromne pochwały należą się trenerowi Jagobie Arrasate, który odpowiednio ułożył zespół pod kątem defensywy. Balans pomiędzy atakiem a obroną jest odpowiedni, dzięki temu ekipa z Pampeluny, która nie może sobie pozwolić na niezwykle drogich piłkarzy, drużynowo jest w stanie zatuszować braki w umiejętnościach.

Ale poza Avilą największą rewelacją jest powracający do La Liga Ruben Garcia. Przez wiele lat wydawał się być jednym z najbardziej utalentowanych pomocników. Jeśli nie w Hiszpanii, to przynajmniej we Wspólnocie Walenckiej. Wychowanek Levante przez wiele lat dostawał szanse w pierwszym zespole. Czekano, aż wreszcie odpali... no i cóż. Na Ciudad de Valencia się tego nie doczekali. Zawodnik regularnie występował w młodzieżowych reprezentacjach, w których momentami pełnił ważną rolę. W barwach Levante zaliczył 149 występów i choć różni trenerzy szukali dla niego miejsca i roli na boisku, to nigdy nie nawiązał do talentu i kariery jaką mu wróżono. Zaledwie 9 goli i 10 asyst w tylu spotkaniach, nie robi na nikim wrażenia. A w Osasunie te wyniki już pobił, mimo tego, że spotkań rozegrał trzy razy mniej...

Podobnie jak Jose Campana w Levante, Ruben Garcia w Osasunie „wystrzelił” znacznie później, niż wszyscy się tego spodziewali. Dziś to już piłkarz gotowy do gry na najwyższym poziomie. I o ile trudno wróżyć mu duży transfer – jak w przypadku Avili – to spodziewamy się, że Garcię stać na wiele lat gry na wysokim poziomie. Braki w dynamice nadrabia kapitalną techniką i przeglądem pola. Wraz z Roberto Torresem kieruje poczynaniami drużyny, a waleczności również mu nie brakuje.

Prawdziwym liderem jest jednak 30-letni partner z środka pola. Wspomniany wcześniej Roberto Torres. To piłkarz niezwykle doświadczony, dysponujący bardzo dobrym uderzeniem z dystansu. Machina do podawania, potrafi regulować tempo gry, ale kiedy trzeba, bierze na siebie odpowiedzialność. Drugi kapitan i lider, jakiego może zazdrościć Osasunie wiele innych drużyn. Zwłaszcza, że cała kariera tego piłkarza to Osasuna. Mimo zakusów innych klubow, Torres nigdy nie zdecydował się na opuszczenie Pampeluny.  Gdyby nie obecność starszego Oiera, to właśnie ofensywnie usposobiony pomocnik dzierżyłby opaskę w każdym meczu.

„Naszym jedynym celem jest utrzymanie się w lidze, potrzebujemy więcej punktów niż ostatnie ekipy w tabeli. Nasi rywale to zespoły z wielkich miast, z piłkarzami światowej klasy, ale do każdego meczu podchodzimy tak samo. Teraz widzimy, że kiedy ostatnio spadliśmy do Segunda, w pełni na to zasługiwaliśmy. Obecnie mamy tyle samo punktów co wtedy po całym sezonie. Teraz czas pokazać więcej jakości na boisku i żyć marzeniem. Nie możemy dać się zwariować i zmieniać celów w trakcie rozgrywek. Powtórzę, że naszym jedynym celem jest utrzymanie. Mam nadzieję, żę uda nam się to osiągnąć najszybciej jak to tylko możliwe. W tym momencie nie zaprzątamy sobie głowy niczym innym” - powiedział w wywiadzie dla Marki Roberto Torres.

Avila strzeli gola? Tak: 3,65.

Szaleństwem byłoby stwierdzenie, że w ekipie Osasuny nic nie ma prawa się zawalić. Wystarczy, że zimą bądź latem odejdzie jeden czy dwóch kluczowych zawodników, albo przytrafi się plaga kontuzji. Wszystko może posypać się niczym domek z kart. Ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że w Pampelunie nie robią wszystkiego co w ich mocy, aby do Segundy już nie wrócić. Zawodnicy, trener i sam zarząd twardo stąpają po ziemi, aby zostać tam gdzie ich miejsce. Czyli w La Liga.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się