Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Twitter @NERevolution

Buksa przerósł Ekstraklasę, więc odchodzi do lepszej ligi. Tak tak, do MLS

Autor: Karol Bochenek
2019-12-20 20:16:07

Kiedy Ekstraklasę opuszczają najlepsi zawodnicy, zawsze jest nam trochę żal. Doskonale rozumiemy jednak chęć wyrwania się z lokalnego piekiełka, ambicje, no i oczywiście względy finansowe, dlatego absolutnie nie ma się o co rzucać. A skoro tak, to wypada nam tylko przyklasnąć decyzji Adama Buksy, który wkrótce dołączy do New England Revolution z MLS. Kierunek może i nieoczywisty, ale sportowo jest to miejsce bez wątpienia lepsze od naszej ligi. O pieniądzach nawet nie wspominamy, choć nietrudno się domyślić, że Buksa nie będzie grał w USA za garść dziesięciodolarówek.

O tym, że były już napastnik Pogoni zarobi za oceanem wielkie pieniądze, świadczy fakt, że kontrakt podpisał jako tzw. Designated Player. Każdy klub z MLS w ramach tego przepisu może sprowadzić tylko trzech zawodników, a ich roczne uposażenie przekracza  436 250 dolarów. - Co prawda nie znamy jeszcze oficjalnych zarobków, ale jeżeli potwierdzą się plotki o umowie na ponad milion dolarów rocznie, to będzie to ogromne wyróżnienie, które wiąże się też z dużymi oczekiwaniami. Niewielu DP w takim wieku podpisuje umowę na tak duże jak na warunki MLS pieniądze - mówi Katarzyna Przepiórka, specjalistka od MLS z portalu amerykańskapiłka.pl

Awans finansowy przy przeprowadzce z Polski do USA to jednak oczywistość. Awans sportowy? Tutaj głosy są podzielone, podobnie wyglądało to zresztą przy okazji transferu Przemysława Frankowskiego do Chicago Fire. Nie dajmy się jednak zwieść pozorom. Czasy, gdy u Amerykanów był „soccer ten modny, proszę państwa, i oni nie znają przepisów” minęły już dawno. Dziś w USA piłka nożna to poważny biznes, pełne stadiony, miliony ludzi przed telewizorami i gwiazdy na boisku. Buksa przenosi się więc do innego świata. Może nie pogra w piłkę na poziomie, z którym mógłby się zetknąć we Włoszech, ale w porównaniu z Ekstraklasą, i tak będzie kilka szczebli wyżej. 

Co możemy powiedzieć o New England Revolution, czyli nowym klubie wychowanka Wisły Kraków? Przede wszystkim Revs, choć w MLS grają od początku jej istnienia, nie mają na koncie poważnych sukcesów. Okazji do sięgnięcia po trofea nie brakowało, ale w decydujących momentach zespół z Foxborough nie wytrzymywał ciśnienia. - New England Revolution to  specyficzny klub. W przeszłości bardzo często grali w finale MLS, mają zresztą najwięcej przegranych meczów o mistrzostwo, ale w zasadzie byli takim dodatkiem do drużyny futbolowej  New Englad Patriots. Dopiero w ostatnim czasie to "gorsze" dziecko Kraftów (rodzina, której własnością są Revs - red.) zyskało trochę więcej uwagi rodziców, którzy postanowili zaopiekować się również nim - tłumaczy Przepiórka. 

Większa przychylność właścicieli w 2019 roku oskutkowała 7. miejscem na zakończenie sezonu regularnego w Konferencji Wschodniej i pierwszym od czterech lat, aczkolwiek mocno szczęśliwym, awansem do fazy Play-Off. Tam  Revs odpadli już w pierwszej rundzie, przegrywając z Atlantą United. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że w pierwszych 12 kolejkach zdobyli tylko 8 punktów (2 zwycięstwa, 2 remisy, 8 porażek), to ten wynik należy uznać za zadowalający. Inna sprawa, że plany były dużo bardziej ambitne, ale Brad Friedel, który miał budować potęgę klubu, kompletnie pokpił sprawę. W jego miejsce zatrudniono doświadczonego Bruce’a Arenę i to właśnie pod jego wodzą nowy zespół Buksy ma wejść na wyższy poziom.

Katarzyna Przepiórka: - Eksperyment z Friedelem okazał się wielkim niewypałem. Strażakiem został Bruce Arena i to dzięki niemu Revs awansowali w poprzednim sezonie do play-offów. Klub zmienia swoją filozofię, dostosowuje się do realiów ligi. Trzy największe transfery w jego historii miały miejsce właśnie w tym roku - Gustavo Bou za około 6-7 milionów, Carles Gil 2 miliony i w końcu Adam Buksa za około 4,5 miliona dolarów. To nie jest przypadek. Klub oddał niedawno do użytku nowe centrum treningowe, którego budowa pochłonęła 35 milionów dolarów, do przeciętnej drużyny dołączają coraz lepsi zawodnicy, od nowego roku powstanie drużyna rezerw. Nie jest to coś niespotykanego w MLS, New England Revolution raczej dostosowują się do aktualnie panujących trendów, co pozwala po raz pierwszy od dłuższego czasu myśleć o tej drużynie jak o zespole, który będzie regularnie grał w fazie play-off. 

Nowe centrum treningowe, kilku niezłych grajków u boku i ambitne plany właścicieli - wygląda na to, że Buksa trafił w naprawdę fajne miejsce. Teraz nie pozostaje nic, jak tylko udowodnić, że jest wart i specjalnego kontraktu, i pieniędzy które za niego zapłacono. - Według wstępnych doniesień Buksa ma pełnić rolę klasycznej dziewiątki. Tuż za jego plecami ustawiony będzie Gustavo Bou, dla którego Bruce Arena szykuje specjalną rolę - łącznika między napastnikiem a ofensywnym pomocnikiem. Gdy Arena pracował w Los Angeles Galaxy, w podobnej świetnie sprawdzał się Robbie Keane, teraz łącznikiem ma być właśnie Bou. Co prawda obserwatorzy Ekstraklasy mówią, że w tej funkcji może sprawdzić się lepiej właśnie Adam Buksa, ale o tym zadecyduje już trener w trakcie preseasonu. Jedno jest pewne, mają ściśle współpracować, a mózgiem całej operacji ma być Carles Gil. Tercet wygląda na papierze całkiem przyzwoicie, ale rywale również się zbroją. Awans do play-offów wcale nie jest oczywistością, ale bez dwóch zdań właśnie tego oczekuje się od Revs w nadchodzącym sezonie - podsumowuje Przepiórka. 

W teorii brzmi to całkiem obiecująco, oby tak samo było w praktyce. Coś nam jednak podpowiada, że Buksa w USA poradzi sobie bez problemów. No a przede wszystkim spróbuje zdecydowanie poważniejszej piłki niż ta w ekstraklasowym wydaniu. Pogra też w lepszym otoczeniu i dużo przyjemniejszych realiach. Malkontenci mogą marudzić, że to „tylko” MLS, ale sam Buksa raczej nie ma na co narzekać. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się