Autor zdjęcia: Własne
Zimny prysznic na koniec rundy może Legii wyjść na dobre
W kwietniu 2019 r. Aco Vuković powiedział “Będę powtarzał to do znudzenia płkarzom w szatni, bo znam ten klub od lat: nigdy nie jest tak dobrze, ani tak źle, jak może się wydawać”. To zdanie jak ulał pasuje do podsumowania zakończonej przez “Wojskowych” porażką w Lubinie rundy jesiennej.
Pisząc o Legii trzeba zawsze mieć z tyłu głowy, że to, co wyjdzie spod klawiatury w piątek, dwa dni później może być już nieaktualne. Obwieszczasz jej kryzys, a ta nagle wychodzi z dołka i notuje świetną serię. Mija kilka dni i niewiele zostaje ze świetnego pressingu, zabójczej skuteczności oraz mrówczej pracy środkowej linii. Rollercoaster emocji, wyników, regularne balansowanie pomiędzy skrajnościami. Ot, taki już przywilej klubu, który jest wiecznym faworytem, na którym w największym stopniu skupiona jest uwaga kibiców oraz mediów.
Wróciłem na wstępie felietonu do bardzo ważnych w tym kontekście słów trenera Legii sprzed ośmiu miesięcy. “Będę powtarzał to do znudzenia płkarzom w szatni, bo znam ten klub od lat: nigdy nie jest tak dobrze, ani tak źle, jak może się wydawać”.
Tak naprawdę tym zgrabnym zdaniem można w kilka sekund podsumować trwający blisko pół roku maraton spotkań z udziałem Legii. “Wojskowi” rozegrali ich aż 31, co na tle krajowych rywali jest rzecz jasna rekordem. Niektórzy powiedzą, że tak naprawdę niewiele zabrakło, by ten licznik dobił do liczby 37, bo wystarczył jeden gol w Glasgow, ale z perspektywy tego, jak wyglądał rewanżowy mecz z Rangersami, zabrakło jednak znacznie więcej.
Założę się, że gdyby wczorajszy mecz w Lubinie zakończył się w przerwie (no albo po prostu wynikiem 0:1), oceny dla Vukovicia i piłkarzy Legii za wspomniany okres byłyby znacznie wyższe niż być powinny. Analogicznie, zimny prysznic może przesłonić sporo pozytywów i pochwał, na które zawodnicy oraz sztab w pełni zasłużyli. “Wojskowi” to wciąż drużyna bardzo chimeryczna, popełniająca zaskakująco dużo – jak na umiejętności poszczególnych piłkarzy – indywidualnych, głupich błędów. To zarazem drużyna, której mecze, szczególnie w ostatnich trzech miesiącach, naprawdę dobrze się oglądało, były widowiskami.
Legia zakończyła rundę z aż sześcioma ligowymi porażkami, co nie przeszkadza jej być liderem. Czyli typowe - niby źle, a jednak dobrze, jednak nie tyle dobrze, by nie widzieć sporej liczby minusów. Zarazem “Wojskowym” ta porażka może wyjść jednak na dobre, bo przynajmniej nie obrosną w piórka, a Vuković będzie się musiał uporać ze zgagą, którą wywołała druga połowa w Lubinie – fatalna w wykonaniu Legii, a dodatkowo ze zmianami, które trudno jakkolwiek sensownie wytłumaczyć.
A poza tym zimny prysznic to podobno samo zdrowie, a zdrowia nigdy dość.