Autor zdjęcia: Patryk Zajega
Cecarić na testach w Koronie, czyli desperacja kielczan? Po takich transferach trudno będzie o udaną wiosnę
Często tak bywa, że najgorsze drużyny w rundzie jesiennej są najbardziej aktywne w zimowym oknie transferowym. ŁKS Łódź jeszcze przed zakończeniem poprzedniego roku dopiął kilka wzmocnień, jeszcze nie tak dawno pół składu wymieniło przecież Zagłębie Sosnowiec, choć tym przypadku na niewiele się to zdało. Korona Kielce długo szuka zawodników, ale doniesienia mediów nie za dobrze o niej świadczą. Nazwiska, które pojawiają się w kontekście tego klubu trudno nazwać prawdziwymi "wzmocnieniami". Dowód? Pierwszy z brzegu, czyli Bojan Cecarić...
Nie trzeba być żadnym geniuszem ani mieć nie wiadomo jak wysokie IQ, żeby widzieć aktualną sytuację Korony Kielce. Ta przecież nie należy do dobrych, choć przed rozpoczęciem sezonu wydawało się, że wreszcie żółto-czerwoni nie będą jedynie walczyć o utrzymanie, ale realnie myśleć o górnej ósemce po rundzie zasadniczej. Nasza liga jednak ponownie zaskoczyła, bowiem gdy przestano wróżyć tej drużynie pewnego spadku, ekipa Gino Lettieriego prezentowała się koszmarnie, zajmując ostatnie miejsca w tabeli i notując serię dziewięciu meczów z rzędu bez zwycięstwa.
Posadą szybko przypłacił niemiecki szkoleniowiec, którego zastąpił Mirosław Smyła. Może ten ruch nie rozwiązał problemów złocisto-krwistych, ale nowy trener bez wątpienia wszczepił swoim piłkarzom pierwiastek zadziorności, który dał dwa zwycięstwa z przeciwnikami z ligowej czołówki. Nagromadzenie dziwnych zawodników, kompletnie nieprzydatnych piłkarsko dawało o sobie znać niemal na każdym kroku, a podsumowaniem rundy jesiennej jest pozycja w tabeli, którą zajmuje Korona. A ta nie jest zbyt optymistyczna, biorąc pod uwagę trzy zespoły, które spadną do I ligi wraz z końcem obecnego sezonu. Kielczanie zajmują więc czternaste miejsce, niedające ani chwili oddechu, ani marginesu błędu wiosną.
Jeśli zespół myśli o utrzymaniu, to pomyłek powinien się wystrzegać również w zimowym oknie transferowym. Wspomnieliśmy na początku, że czerwona latarnia ligi, ŁKS Łódź, jeszcze przed zakończeniem poprzedniego roku dokonała kilku wzmocnień, a kolejne dołożył w styczniu. I nie były to ruchy kompletnie bez pomysłu, ale na papierze dające potrzebną jakość kadrze prowadzonej przez Kazimierza Moskala. Piętnasta w tabeli Wisła Kraków również nie zamierzała zwlekać i na zgrupowanie wyruszyła z nowymi nabytkami.
- Wzmocnienia są nam potrzebne, bo wskazuje na to przede wszystkim nasza pozycja w tabeli. Ale to już rola prezesa i pionu sportowego. Liczę na nie, bo chcemy, aby Ekstraklasa została w Kielcach, a jakość naszego zespołu się podniosła. W dalszej perspektywie na pewno na te transfery wyczekujemy – mówił dla portalu CK Sport Jakub Żubrowski tuż przed wznowieniem przez kielczan treningów w 2020 roku.
Żółto-czerwoni rozpoczęli przygotowania do drugiej części sezonu bez ani jednej nowej twarzy w składzie. Trudno spodziewać się było również tego, aby wzmocnienia pojawiły się przed wyruszeniem na zgrupowanie do tureckiej Antalyi. Ale dosyć dziwne jest, że do tej pory nikt nowy się nie pojawił. Powiecie, że się czepiamy, że kielczanie mają jeszcze czas, że do wznowienia rozgrywek jest jeszcze dobrych kilkanaście dni. Fakt, jeszcze kilka ciekawych pozyskań zapewne w Ekstraklasie obejrzymy, ale w przypadku Korony mówi się o takich zabójczych nazwiskach jak Grzelak, Kiełb czy Sylwestrzak. Co prawda na testach przebywają nadal D’Sean Theobalds oraz Jonny Spike Gill (duet pomocników z Anglii), to w ostatnich dniach dostaliśmy prawdziwą bombę. Testy w kieleckiej ekipie rozpoczął… Bojan Cecarić.
Tak, ten Bojan Cecarić, który według naszych not jest drugim najgorszym zawodnikiem w Cracovii. Piłkarz występujący na pozycji napastnika to jeden z celów transferowych kielczan podczas zimowego okna transferowego, ale do licha, czy to jest gość, który ma uratować Ekstraklasę dla Korony? Który podniesie jakość w formacji ofensywnej? No cóż, przy 26-latku Papadopulos czy Pacinda nie wyglądają wcale tak źle. Jedyne, czym piłkarz mógł zaimponować podczas pięciu spotkań w tym sezonie to zaangażowanie. Bo tego akurat nie można mu było zarzucić. Z kolei o jego postawie na skrzydle bądź w ataku świadczy fakt, że Michał Probierz w pierwszych styczniowych sparingach ustawiał tego zawodnika na pozycji… środkowego obrońcy.
Ten ruch dziwi nas szczególnie, bowiem w klubie zdaje się nikt nie wyciągnął wniosków z letnich nieudanych ruchów. Pamiętacie mega transfery Luki Kukicia, Michała Żyry i Daniela Dziwniela? Szanujemy, bowiem wymieniona trójka zamiast w Turcji trenuje obecnie w Kielcach z rezerwami. I choć na zgrupowanie pojechali Andres Lioi, Uros Djuranović czy chociażby Rodrigo Zalazar, to nie oznacza, że spodziewamy się po nich za wiele wiosną. Bo w ostatnich miesiącach udowodnili już, że są modelowym przykładem „szrotu”, który trafia na polskie boiska. Oczywiście wyraźnie zaznaczając, że żaden z nich nie podpisał kontraktu sam ze sobą.
Kibiców Korony mogła ucieszyć informacja, że do Antalyi na zgrupowanie wybrał się sam prezes klubu, Bogdan Zając. Dzięki tej wiadomości można było spekulować, że dopinane są wyczekiwane transfery. Lecz do tej pory nie otrzymaliśmy zbyt wiele konkretów. Żółto-czerwoni wciąż zabiegają o wypożyczenie z Jagiellonii Białystok Bartosza Kwietnia i pozyskanie z Bruk-Betu Termaliki Jacka Kiełba. Ten pierwszy zdążył ustalić już warunki indywidualnego kontraktu, ale sprawę przeciąga klub z Podlasia. A w zasadzie to sprawa nowego trenera Iwajło Petewa, który stwierdził, że pomocnik może przydać mu się wiosną i na razie zablokował jego przenosiny. Kielczanie rozważali również powrót Gorana Cvijanovicia, ale do porozumienia nie doszło.
Transfery są potrzebne również z innego powodu, bowiem Korona na zgrupowaniu w Antalyi zmaga się z wieloma urazami. Nominalni pomocnicy w sparingach ustawiani byli w obronie, a do Polski wrócili już Nemanja Miletic oraz Michal Papadopulos. W jednym z przeglądów Ekstraklasy donosiliśmy również o urazach Marcina Cebuli oraz Erika Pacindy.
Myśleliśmy, że ta sprawa jest jasna, ale w Kielcach dalej nie rozumieją, że jeśli sięgasz po wynalazki pokroju Kukicia, Zalazara czy Tzimopoulosa to po prostu prosisz się o spadek. A mimo to na testach przebywa obecnie piłkarz, który łącznie w dwunastu spotkaniach w tym sezonie w barwach Cracovii w niczym nie pokazał tego, że przed przenosinami do Polski zdarzyło mu się zagrać w kwalifikacjach do Ligi Europy. Nie wspominając już faktu, że Michał Probierz bardzo szybko stracił do niego cierpliwość, a ostatni ligowy mecz rozegrał… w październiku. Na takich „wzmocnieniach” Korona daleko, czyli do utrzymania, nie zajedzie.