Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Sadlok: Mecz z Legią oglądałem 5 razy. Letniowski: Urazy zmieniają świadomość. Niezgoda: Zirytowałem się ponowną ablacją

Autor: zebrał Mariusz Bielski
2020-02-14 11:10:40

Jak zawsze w piątek – mnóstwo dobrego czytania. Wywiady z Jarosławem Niezgodą, Maciejem Sadlokiem, Rafałem Gikiewiczem czy Juliuszem Letniowskim. Do tego opowieści i spostrzeżenia Antolicia oraz Celebana oraz sporo tekstów wprowadzających w nadchodzącą kolejkę Ekstraklasy. Łącznie mamy 22 teksty z 4 źródeł.

PRZEGLĄD SPORTOWY

„Jarosław Niezgoda: Nie czuję już strachu, znam swoją wartość”

„11 stycznia wsiadł pan do samolotu i poleciał do Stanów Zjednoczonych, by przejść testy medyczne. Spodziewał się pan komplikacji?
Nie byłem w stu procentach pewny, że wszystko będzie ok. Półtora roku temu przeszedłem ablację serca, inne moje problemy ze zdrowiem też powodowały, że miałem obawy. Nie chcę za bardzo wchodzić w szczegóły, bo nie o wszystkich sprawach na razie wiem. Kiedy wylądowałem, od razu miałem mieć zrobione EKG, jednak szpital był już zamknięty, wykonali mi je po kilku dniach. Wtedy się dowiedziałem, że muszę po raz drugi przejść ablację.

Co się działo w pana głowie, kiedy to usłyszał?
Z jednej strony czułem irytację, że znów spotyka mnie to samo. Z drugiej wiedziałem, że to nie jest moja wina, że to nie ode mnie zależy. Pomyślałem, że po prostu muszę to przejść. Krótka piłka. Działamy. Ludzie z Portland też tak do tego podeszli.

Pojawiła się myśl, że mogą się wycofać?
Od razu po tym, jak usłyszałem o ablacji, zapewniali mnie, że nie jest to dla nich wielki problem. Na pewno jestem im wdzięczny, że mieli takie podejście, że i tak zdecydowali się podpisać ze mną kontrakt. Niejeden klub mógłby zrezygnować, odesłać mnie do Warszawy, wtedy na pewno bardziej bym na tym ucierpiał, historia poszłaby w świat. Jednak oni zaproponowali mi dwie opcje: albo przejdę ten zabieg od razu, albo wrócę do Polski na trzy dni, po tym czasie przylecę do Portland i wtedy zaczniemy działać. Zdecydowałem się na tę wersję. Wróciłem do Stanów w niedzielę, w poniedziałek miałem mieć zabieg, ale wykonano mi ablację dopiero w piątek, bo czekali na lekarza, który jest w tym sprawach najlepszym specjalistą.

Jesienią odczuwał pan jakieś dolegliwości?
Żadnych. Nic mi nie dolegało ani przed pierwszą, ani przed drugą ablacją. Wszystko zostało wykryte podczas EKG. To nie jest jakieś straszne schorzenie. Gdybym nie uprawiał zawodowo sportu, to pewnie w ogóle bym o tym nie wiedział, albo po prostu nie przeszkadzałoby mi to w normalnym funkcjonowaniu. Grając w piłkę trzeba jednak uważać.”

Więcej TUTAJ

***

„Maciej Sadlok: Teraz my musimy wyciągnąć Wisłę z tarapatów”

„W żakach, trampkarzach czy juniorach, obojętnie gdzie, ale miał pan kiedyś taką serię?
Nie, nie. Po każdej porażce wydawało się, że końca już nie będzie, nie da się tego przerwać. Huragan jakiś.

Czarna dziura.
W którą po prostu się leci. Masz z tyłu głowy, że jak stracisz bramkę, zaczyna się powtórka z rozrywki.

Jak to możliwe, gdy przecież u was tylu doświadczonych zawodników?
No tak, ale żaden z nich wcześniej nie znalazł się w takiej sytuacji. Dla nich też była nowa. Wiedzieliśmy, że musimy przerwać tę serię, choćby remisem. A nawet to się nie udawało. Poza meczem z Legią, totalnym pogromem, pozostałych nie przegrywaliśmy różnicą pięciu czy sześciu goli.

Osiem z tych fatalnych dla was jedenastu meczów przegraliście jedną bramką.
Pod koniec było widać, że dobry wynik jest na wyciągniecie reki, tylko trzeba po niego sięgnąć. Udało się w dość niespodziewanym momencie, bo z liderem ze Szczecina.

Wraca pan do przegranej 0:7 z Legią?
Muszę panu powiedzieć, że oglądałem go chyba z pięć razy. Nie z własnej inicjatywy.

Kto pana tak katował?
Mój trzyletni syn Milan. On jest fanatykiem meczów. Proszę żonę o nagrywanie moich, żebym rano mógł zobaczyć. Milan o tym wie. I mówi: – Tato, puść mecz. – Jaki? – Ten z Legią.”

Więcej TUTAJ

***

„Juliusz Letniowski: Fantazja wkrótce wróci”

„Nie był to dla mnie najlepszy czas, ale dzisiaj staram się wyciągać już z niego tylko plusy, bo takie też były.

Na przykład jakie?
Takie wydarzenia kształtują charakter i pod tym względem na pewno jestem dużo lepszym zawodnikiem niż wcześniej. Wzmocniłem głowę i do wielu rzeczy podchodzę teraz zdecydowanie spokojniej. No i mogę śmiało powiedzieć, że cierpliwość to dzisiaj moja czołowa cecha.

Nawet w tym debiutanckim meczu ta cierpliwość została wystawiona na próbę, bo już był pan gotowy przy linii bocznej do wejścia, a po golu strzelonym przez Gytkjaera zmiana została wycofana.
Przyjąłem to na luzie. Pomyślałem, że skoro tak cierpliwie czekałem na szansę cały rok, mogę poczekać kolejne kilka minut i nic się nie stanie. To samo mówili mi wtedy trenerzy na ławce, żebym zachował spokój. I chwilę później nic już nie stanęło na przeszkodzie. W końcu mogłem wybiec na boisko.

Co się jeszcze u pana zmieniło przez ten rok naznaczony nawracającymi urazami?
Teraz zwracam większą uwagę na odpowiednie przygotowanie przed treningiem, na zrobienie solidniejszej rozgrzewki. Gdy nie było kontuzji, wychodziłem na zajęcia i od razu kopałem piłkę. Dziś podchodzę do tego bardziej świadomie. Wykonuję też więcej ćwiczeń siłowych, żeby wzmocnić nogi, bo wtedy mięśnie lepiej stabilizują i trzymają to nieszczęsne kolano.”

Więcej TUTAJ

***

„Rafał Gikiewicz: Każdy chciałby być na moim miejscu”

„Szybkie ustatkowanie pomogło w piłce?
Nie trwoniłem pieniędzy, nie chodziłem na imprezy, po treningach wracałem do domu. Ania pracowała, studiowała. Nie była typową dziewczyną piłkarza, wybraną na Instagramie, która traktuje swojego faceta jak bankomat. Zarabiałem wtedy z 10 tysięcy złotych. Bardzo duże pieniądze dla młodego chłopaka, ale ona na początku nawet nie wiedziała, że gram w piłkę. Nie patrzyła na mnie pod kątem materialnym. Dla niej liczyły się uczucia i to, czy nadaję się do życia, czyli czy potrafię choćby zrobić pranie.

Czyli zgadza się pan z tezą, że za sukcesem piłkarza zazwyczaj stoi mądra kobieta?
Ja nawet uważam, że 30–40 procent wypłaty klub powinien przelewać na konto naszych kobiet. To ogromnie ważne, kogo masz obok siebie. Dzięki temu, że ją poznałem, dziś jestem w tym miejscu. Zawsze była przy mnie, nawet gdy przez kilka lat nie grałem, nie zniechęcała mnie, nie musiałem słuchać, że pora, abym poszedł do normalnej roboty. To niesamowite, jak ona o mnie dba. Kiedy niedawno okazało się, że nasz syn ma różyczkę, pierwsze co powiedziała, to: „Zadzwoń do lekarza, zapytaj, czy to zaraźliwe. Jeśli tak, idź spać do hotelu. Nie możesz być chory, masz mecz w Lipsku”. Organizuje nam całe życie, o nic nie muszę się martwić. W dniu meczu, co by się nie działo, nie pisze do mnie, nie chce mnie rozpraszać. Godzinę przed rozpoczęciem spotkania jest już z chłopcami na trybunach, wtedy jestem spokojny, wiem, że wszystko jest ok. W niemieckich klubach wiedzą, jak życie prywatne jest dla piłkarza istotne.”

Więcej TUTAJ

***

„Piotr Celeban: Nie mamy marginesu błędu”

„Doświadczony obrońca w trakcie przerwy zimowej w Szczecinie kulał się nawet na macie w ramach zajęć brazylijskiego ju-jitsu w szczecińskiej akademii sportów walki Linke Gold Team. - Należą mu się słowa uznania za to, jak dobrze przygotowany do pracy stawił się w styczniu, już kiedy mógł ponownie zacząć treningi z drużyną - chwalił Celebana trener Vitezslav Lavička. W decydujących sparingach przed ligą i na inaugurację wiosny z Lechią postawił jednak nie na niego, a na Diego Živulicia. Ciężką kontuzję w trakcie zimowego sparingu z rosyjską Ufą doznał bowiem lewy z pary środkowych obrońców Wojciech Golla. Powstała luka. Ku zaskoczeniu wielu - Czech wolał ją załatać Chorwatem, który obrońcą nawet nie jest. To defensywny pomocnik. Od razu uruchomiło to lawinę spekulacji wśród kibiców, że Lavička nie jest w pełni autonomiczny przy wyborze składu. Że nie stawia na Celebana, bo mniej lub bardziej formalnie mu zabroniono. Tylko że to nieprawda.”

Więcej TUTAJ

***

„Domagoj Antolić: Na boisku zostajesz sam”

„Cieszę się, że dziś jestem ważnym ogniwem zespołu, spoczywa na mnie większa odpowiedzialność i mam wpływ na wynik. Gra w piłkę znowu daje mi radość, podoba mi się nasz styl, to że dominujemy nad rywalami, spychamy ich do obrony, kreujemy okazje. Każdy piłkarz lubi czuć wsparcie szkoleniowca i ludzi dookoła, trener Vuković wierzy we mnie, dał mi szansę, czuję to.

Dużo łatwiej się gra, kiedy wiem, że jeden błąd nie spowoduje utraty miejsca w składzie. To, że rozmawiamy w tym samym języku i mamy nazwiska kończące się na -ić, pomaga dobrze się zrozumieć, ale kiedy wychodzę na boisko, jestem zdany na siebie. Wiem, co mam robić, jednak szkoleniowiec nie kopnie za mnie piłki, nie poda koledze, nie strzeli, nie odbierze i nie podejmie decyzji.”

Więcej TUTAJ

***

„Ryba po kielecku. Czwarty powrót Kiełba do Korony”

„Tym razem to nie pierwszy krok był najtrudniejszy. Przez telefon łatwiej zaprosić na rozmowę niż wyjaśnić nieporozumienia w cztery oczy. A tych było sporo. Od nieudanych negocjacji, po niezbyt eleganckie pożegnanie, pół godziny przed meczem i przy pustych trybunach. – Zachowaliśmy się jak dorośli faceci. O przeszłości rozmawialiśmy minutę. Uścisnęliśmy sobie z prezesem ręce i powiedzieliśmy, że patrzymy w przyszłość – zapewnia gracz. Przeszłość pokazuje, że o podobnych sprawach 32-latek potrafi zapomnieć. Rozstanie numer trzy wyglądało bardzo podobnie. Z tą różnicą, że urzędujący wtedy prezes Marek Paprocki po prostu umowy z pomocnikiem nie przedłużył. Żal był, ale kiedy pojawiła się możliwość powrotu, szybko minął. – To mój dom. A w domu człowiekowi najlepiej – wyjaśnia.”

Więcej TUTAJ

***

„Mistrzem Legia lub Cracovia”

„Nie żałuję decyzji, które podjąłem jako piłkarz. Dziś zmieniłbym jedną, maksymalnie dwie. Jeżeli spojrzy się na moją karierę, to niemal zawsze byłem pierwszym bramkarzem w swoich klubach. Nie udało się tylko w Anglii, do której wyjeżdżałem dwa razy. Najpierw w 2005 roku, kiedy miałem 19 lat i trafiłem na pół roku do West Hamu. Transfer udał się dzięki mojemu agentowi Jurajowi Venglošowi. W klubie z Londynu byłem trzecim bramkarzem, ani razu nie usiadłem nawet na ławce. Występowałem w rezerwach, ale ceniłem sobie, że mogłem trenować u boku takich zawodników, jak Teddy Sheringham, Tomaš Řepka czy Serhij Rebrow. Sześć miesięcy w West Hamie sporo mi dało. Myślę, że dzięki temu później wskoczyłem do składu Žiliny.

Kiedy w lutym 2016 roku przeniosłem się z Legii do Hull City, też nie wywalczyłem miejsca w składzie. Cały czas byłem bramkarzem numer dwa albo trzy. Bronili Eldin Jakupović lub Allan McGregor. Ale to nie był stracony rok. Czas spędzony w Hull City nauczył mnie cierpliwości i ciężkiej pracy. Gdy zrozumiałem, że nie dostanę szansy w tym klubie, zacząłem rozglądać się za drużyną, w której będę grał. I tak trafiłem do Lechii.”

Więcej TUTAJ

***

„Haydary uzależniony od strzelania”

„O ile w piłce juniorskiej nowy piłkarz Lechii zdobywał wiele bramek, o tyle w drużynie narodowej nie ma tak imponującego dorobku. W pięciu oficjalnych spotkaniach raz trafił do siatki. Najtrudniejszy moment przeżył we wrześniu. Afganistan mierzył się z Katarem, zwycięzcą ostatniego Pucharu Azji. Do przerwy było 4:0 dla rywali i Dastgir postanowił, że Haydary nie wyjdzie na drugą połowę. Piłkarzowi bardzo się to nie spodobało i po meczu przyszedł z pretensjami do szkoleniowca. Złamał tym samym zasady, które ten wprowadził w zespole. – Zabraniam zawodnikom rozmawiania ze mną o takich sprawach zaraz po meczu. W pierwszej chwili nie chciałem z nim dyskutować i zdenerwowałem się na niego, ale potem pomyślałem, że podoba mi się ta jego bezczelność. Lubię coś szalonego w napastnikach. O ile obrońcy czy pomocnicy muszą zachowywać się spokojniej, to w ataku taki charakter się przydaje. Pod tym względem przypomina Zlatana Ibrahimovicia czy Luisa Suareza – obrazowo mówi Dastgir.”

Więcej TUTAJ

***

„Arka przeklęta dla Angulo”

„Dzisiaj ma być mu łatwiej, bo do drużyny dołączył po wyleczeniu urazu mięśnia pomocnik Roman Prochazka, który został pozyskany zimą. Słowak ma zastąpić Szymona Matuszka, pauzującego za żółte kartki. Nowy gracz preferuje inny styl niż kapitan zabrzan. – Prochazka łączy grę w ofensywie z defensywą. Dba o zabezpieczenie tyłów, ale potrafi także dać drużynie przewagę na połowie rywala, wyprowadzić piłkę, zagrać dokładnie, uderzyć z dystansu – charakteryzuje Słowaka trener Marcin Brosz. Dzięki temu Angulo ma częściej otrzymywać dobre piłki od graczy drugiej linii.”

Więcej TUTAJ

***

„Dwaj wielcy nieobecni”

„W sobotę z ławki drużynie nie będzie mógł pomóc też Papszun, to efekt kary dwóch meczów dyskwalifikacji jaką nałożyła na niego Komisja Ligi za mecz w Poznaniu. W 82. minucie spotkania przy Bułgarskiej sędzia Paweł Raczkowski pokazał szkoleniowcowi czerwoną kartkę za protesty i wulgarne odzywki. – Słowa, które skierowałem w kierunku sędziego Raczkowskiego, nie powinny paść, ale trzeba też zrozumieć mechanizm, który do tego doprowadził. Moja reakcja była eskalacją wszystkich wydarzeń, które miały miejsce od początku meczu. Wiele było kontrowersyjnych sytuacji. To doprowadziło mnie do frustracji. Karę zawieszenia przyjmuję, choć uważam ją za surową – przyznał Papszun.”

Więcej TUTAJ

***

„Pierwszy wiosenny liść”

„Sztab zaczął mi zwracać uwagę na szczegóły, dzięki którym się rozwinąłem. Choćby ustawienie ciała przy odebraniu podania. Organizowali indywidualne zajęcia pomocników, np. by poprawić skanowanie przestrzeni, żeby już przyjęciem otwierać się na inne sektory – tłumaczy Listkowski.

I podaje przykład ćwiczenia. Zawodnik stoi naprzeciwko trenera, za plecami ma monitor. Dostaje podanie i w zależności od liczby, która wyświetli się na ekranie, ma obrócić się w określonym kierunku. Na przykład jeśli parzysta, to w lewo, a nieparzysta – w prawo. Maszyną kierował jeden ze szkoleniowców za pomocą pilota. – Wiele się nauczyłem w tym czasie, trener Marek Papszun jest bardzo wymagający. To wypożyczenie było bardzo ważne, dało mi naprawdę wiele – objaśnia pomocnik Granatowo-Bordowych”

Więcej TUTAJ

***

„Przedłużona studniówka”

„Tymczasem okazało się, że wszystko co dobre dla Bogusza, skończyło się w czerwcu, kiedy wziął ślub z Anną. Później było tylko gorzej. W pierwszym występie w podstawowym składzie ŁKS strzelił gola samobójczego, a Rycerze Wiosny ponieśli porażkę z Piastem 0:1. W kolejnych tygodniach przydało mu się doświadczenie z lat gry na lewej stronie defensywy i zastępował na tej pozycji kontuzjowanego Adriana Klimczaka, ale gdy ten – lewonożny – wyleczył się, wrócił do wyjściowej jedenastki. Grzesik spisywał się nieźle, więc Bogusz nie został przesunięty na prawą flankę, tylko jeszcze dalej – na ławkę rezerwowych. Uzbierał dziewięć rozegranych meczów i koniec. Od ostatniego dnia września nie pojawił się już na boiskach PKO Ekstraklasy.”

Więcej TUTAJ

***

„Skowronek dotrze do Lubina”

„W sytuacji, gdy Zagłębie zaczęło go kusić z podobną determinacją, silna wola Skowronka została wystawiona na ciężką próbę. Jego Stal walczyła o awans, głupio zostawiać drużynę z dnia na dzień, ale na drugiej szali był stabilny klub krajowej elity. A takich propozycji nie dostaje się dwa razy w tygodniu, zwłaszcza jeśli chodzi o szkoleniowca, który wypadł z głównego nurtu. No więc Skowronek powoli zamykał swoje sprawy w Mielcu, czekał tylko na zielone światło z Lubina. Tyle że w Zagłębiu kandydatem numer jeden był Martin Ševela, który z kolei priorytetowo traktował negocjacje z Łudogorcem Razgrad. Dopiero gdy nic z tego nie wyszło, dogadał się z Zagłębiem.”

Więcej TUTAJ

***

„Kosztowna chwila wzruszenia”

Lista hańby jest długa. Aston Villa – 500 funtów od dzieciaka. Bournemouth – 235. Brighton – 350 za trzymanie dłoni kapitana drużyny, 250 za innych graczy. Burnley – cztery miejsca po 310, reszta po 40. Crystal Palace – 375 za pakiet złoty, 100 za srebrny. Everton – 599 w formie darowizny na cele charytatywne. Leicester – 355. Norwich – 500 za rękę kapitana, 379 reszty. Sheffield United – 360 za mecze premium, 300 za inne. Tottenham – 485 (kategoria A), 350 (inne mecze). Watford – 100. Wolverhampton – 450 (mecze platynowe), 320 pozostałe. Realnie te sumy są jeszcze wyższe, bo jako działalność usługowa obłożone są VAT-em. Jedyne kluby, które potrafią się zachować przyzwoicie, to: Arsenal, Chelsea, Liverpool, oba Manchestery, Newcastle i Southampton. Wiele tłumaczy, że większość zarobionych w ten sposób pieniędzy przekazuje na cele charytatywne, ale głównie we własnych fundacjach, które dzięki temu utrzymują i tak oszczędzają na podatkach. – To żałosne i pokrętne, że pieniądze z kieszonkowych dzieciaków i te, za które rodzice mogliby im kupować zabawki, idą do organizacji i mają potem pomóc biednym dzieciom – oburza się Malcolm Clark, przedstawiciel stowarzyszenia piłkarskich kibiców. „To jest okropne, straszna chciwość” – napisał na Twitterze Gary Lineker.”

Więcej TUTAJ

 

SPORT

„Ostatni został pierwszym”

„Decyzję o grze w Wiśle podjąłem szybko – dodaje Alon Turgaman. – Zdawałem sobie sprawę, jaka jest sytuacja. Wiedziałem, że klub bardzo chce bym tutaj grał. Rozmawialiśmy o tym w nocy, a rano przyleciałem do Krakowa i podpisałem umowę. Chciałem grać, a w wiedeńskiej drużynie siedziałem ostatnio na ławce. Jestem więc zadowolony, że przyszedłem do Wisły, bo wróciłem do gry, a to jest dla piłkarza najważniejsze. Uważam, że podjąłem dobrą decyzję. Poparłem ją rozmową z byłymi zawodnikami krakowskiego klubu Dudu Bitonem i Maorem Meliksonem. Usłyszałem od nich same dobre rzeczy o klubie, mieście i kibicach.

Oglądałem też filmy w internecie o Wiśle i jej fanach. Teraz mogłem się przekonać, że nie tylko na ekranie, ale także w rzeczywistości wszystko jest perfekcyjne.”

Więcej TUTAJ

***

„Z drugiej strony. Nasze miejsce jest w zaścianku?”

„Jak długo żywsze zainteresowanie i wzmożone bicie serca może wywoływać rywalizacja z systematycznie obniżającym się poziomem, z coraz większym zalewem graczy z zagranicy, z których większość „nie robi różnicy”, z marnym (oby nie kompromitującym) zwieńczeniem na europejskiej arenie… Pierwsze niepokojące sygnały już są – po latach rosnącego zainteresowania ekstraklasą ze strony kibiców zaczął się ich odpływ ze stadionowych trybun. Czy chwilowy?

Wolny rynek sprawia i to, że nawet nie jesteśmy w stanie skontrolować, ilu 16- czy 17-latków wyjeżdża za granicę z rozmaitych szkółek czy akademii. Ich nazwisk nie znamy, być może nawet nigdy nie poznamy, bo zwyczajnie w dużej piłce nie zaistnieją, choć trudno wykluczyć, że zostając w Polsce, zrobiliby lepiej i sensowniej – dla siebie.”

Więcej TUTAJ

***

„Zagłębie Sosnowiec. Radkowski (na razie) zostaje”

„Przedstawiciele angielskiego klubu sondowali możliwość zaproszenia Kacpra na testy do Watfordu, ale ustaliliśmy, że wyjazd do Belgii na tę chwilę wystarczy. Działacze Standardu w samych superlatywach wypowiadali się o naszym zawodniku. Na pewno Kacper nadal będzie pod ich obserwacją. Nie chcemy jednak dopuszczać do sytuacji, że piłkarz, zamiast przygotowywać się do rundy wiosennej, jeździ od klubu do klubu, od kraju do kraju. Na ten moment Radkowski zostaje w Zagłębiu. To ważna postać w naszym zespole i chcemy, żeby pomógł nam wiosną w walce o jak najlepszy wynik. Co będzie po zakończeniu sezonu, czas pokaże – tłumaczy Robert Tomczyk, dyrektor sportowy sosnowieckiego klubu. Przypomnijmy, że jesienią Radkowskiego obserwowali także skauci holenderskiego Willem II Tilburg.”

Więcej TUTAJ

***

„GKS Katowice. Odejście nr 4”

„Mogę potwierdzić, że na 99 procent Kompanicki zagra w naszym zespole. Jesteśmy zainteresowani jego wypożyczeniem. Trener Adam Topolski zakomunikował mi, że go chce. Widzimy tego zawodnika na pozycjach nr 7, 11 i 9 – mówi Robert Gajda, prezes Błękitnych, w szeregach których Kompanicki odbywał w ostatnich dniach testy. Zagrał w sparingach z Lechem Poznań (1:2) i Orłem Wałcz. Tego drugiego przeciwnika, IV-ligowca, stargardzianie rozbili 13:0, a gracz GKS-u zdobył dwie bramki.

Mateusz Kompanicki trafił na Bukową minionego lata z Chełmianki, w barwach której strzelił w ostatnim sezonie 11 goli. Był znany Robertowi Góralczykowi, dyrektorowi sportowemu GieKSy, który wcześniej pracował w Motorze Lublin, rywalizującym z Chełmianką. Atutem Kompanickiego miała być m.in. uniwersalność, dyspozycyjność na bokach pomocy czy ataku.”

Więcej TUTAJ

 

GAZETA WYBORCZA

„Patryk Sokołowski z Piasta Gliwice: Czujemy się pewnie, każdy wie, co ma robić”

„Przerwa zimowa to wzmożony okres transferowy. W kontekście Piasta mówiło się o jakichś ruchach, ale ostatecznie - jak na razie - do żadnych transferów nie doszło. Doszedł Jakub Czerwiński po kontuzji, trener Waldemar Fornalik żartował, że jego powrót był właściwie jak transfer. Zgodzi się pan z opinią, że jesteście na tyle poukładaną drużyną, że tych transferów teraz właściwie... nie potrzebowaliście?
Stabilizacja jest bardzo ważna. W poprzedniej przerwie zimowej było podobnie: wówczas cały skład został utrzymany, były minimalnie korekty. Wtedy doszedł z Lecha wypożyczony Paweł Tomczyk, teraz Tymek Klupś. Schemat jest podobny. Myślę, że jeśli przyniosło to efekt w tamtym sezonie, to dlaczego kombinować i zmieniać teraz? Naprawdę dobrze się czujemy w tej ekipie, która jest. A przecież oprócz zawodników z podstawowego składu czeka jeszcze kolejna jedenastka głodna gry. Oni też będą ogromną wartością w tym sezonie, bo natężenie meczów zaraz będzie wzrastać, w maju będą co trzy dni. Szeroka kadra wtedy pomoże, a my mamy tę szeroką kadrę - czasami trudno załapać się do meczowej dwudziestki, sam przekonywałem się o tym rok temu. 

I ten 19. piłkarz w drużynie wcale nie odstaje od tego dziewiątego?
Dokładnie. Mecze sparingowe to pokazywały: wychodziła teoretycznie druga jedenastka, a grała bardzo dobrze. Tak było w zeszłym sezonie i tak jest teraz, to się nie zmieniło. Właśnie dlatego nie ma większych ruchów transferowych, bo nie ma takiej potrzeby.”

Więcej TUTAJ

***

„Piotr Stokowiec: Drużyna zmieniła się w kilka dni, ale na to się nastawialiśmy”

„Wiadomo, że wśród zagranicznych piłkarzy jest większe spektrum. Nie wszystkich wcześniej oglądaliśmy na żywo, pojawiły się bowiem okazje. Albo było tak jak z Egzonem Kryeziu, którego oglądał nasz skaut, jednak sprawa tak naprawdę wyszła nagle. Pojawiła się sposobność przeprowadzenia tego transferu i to zrobiliśmy. Teraz potrzebujemy czasu, żeby już w bezpośrednim kontakcie dowiedzieć się o nich jak najwięcej, uzyskać informacje o ich parametrach, zdrowiu, aktualnej formie czy są do gry na już, czy może chwilę trzeba będzie na nich zaczekać. Z tego powodu "przejęliśmy" sobotni sparing drużyny rezerw z Bałtykiem Gdynia (godz. 12.30, stadion Ogniwa Sopot), żeby tych, którzy nie wystąpią z Piastem, jak najszybciej zobaczyć w grze. Jednak przy tym wszystkim mamy solidny trzon drużyny, która przepracowała okres przygotowawczy, i na tym możemy się oprzeć w najbliższych meczach - przyznaje trener Stokowiec.”

Więcej TUTAJ

 

SUPER EXPRESS

„Młodzież Ekstraklasy pod lupą Czesława Michniewicza. Kto zachwycił trenera kadry U-21?”

„Michniewicz przyznaje, że w trakcie zimowych obozów polskich klubów w Turcji duże wrażenie wywarł na nim Maciej Rosołek, napastnik Legii. - Nawet zastanawiałem się nad tym, czy nie lepiej dla niego byłoby, gdyby został wypożyczony do innego klubu - mówi Michniewicz. - Jednak trener Aleksandar Vuković ma na niego plan. Na razie chłopak jest rezerwowym, ale jak wchodzi to nie zawodzi. Tak jak z ŁKS-em Łódź, gdy wszedł w drugiej połowie i strzelił wyrównującego gola, a potem miał kolejną okazję. Wydaje się, że to nie jest jeszcze zawodnik do grania od pierwszej minuty w Legii, ale cenne jest to, że zbiera doświadczenie w tym klubie. Wchodzi przy pełnym stadionie, nie pęka, nie widać po nim tremy. To duży atut dla niego. Obserwujemy go. W Legii jest jeszcze dwóch graczy, których monitoruję. To środkowy pomocnik Mateusz Praszelik, który stylem gry przypomina mi Dominika Furmana. Kolejnym zawodnikiem jest Kacper Kostorz - zaznacza trener młodzieżówki.”

Więcej TUTAJ


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się