Autor zdjęcia: Arka Gdynia - accredito.com
Zawada lekiem na deficyt z przodu. Arka nie ma nic do stracenia
Arka Gdynia jest obok Zagłębia Lubin jedyną drużyną w Ekstraklasie, która w pierwszych dwóch meczach tego roku nie zdobyła choćby punktu. Podobnie sytuacja wygląda, jeśli spojrzymy na liczbę strzelonych bramek, więc sprowadzenie do Gdyni napastnika od zaraz nie powinno nikogo dziwić. Oskar Zawada podjął wyzwanie wygryzienia ze składu Fabiana Serrarensa.
Na pozór nie powinno to być zadanie najtrudniejsze. Holender dostał w Arce już tak wiele szans, że wcale nie jesteśmy zaskoczeni brakiem cierpliwości ze strony pionu sportowego. Zawodnik z przeszłością w Eredivisie w praktyce wygląda raczej jak ktoś, kto przyszedł do Polski z Dywizji E, czyli czwartego poziomu rozgrywkowego w Czechach. Jak dotąd nie strzelił w Ekstraklasie żadnego gola, zaliczył dwie asysty i chyba po tym czasie – od transferu minęło ponad pół roku – nie znajdziemy już zbyt wielu jego obrońców. Trudno ręczyć za kogoś, kto po rozegraniu 1000 minut nie daje drużynie żadnych korzyści, a dziennikarzom okazji do pochwały. Jeżeli już komentator Canal+ mówi podczas transmisji, że największym atutem Serrarensa (przypominamy – napastnika) jest utrzymanie się przy piłce i odegranie jej kolegom, to możemy bankowo powiedzieć, że mamy do czynienia z wybitnym niewypałem.
Mimo że Zawada przynajmniej na początku nie powinien mieć problemu z zastąpieniem Holendra, to jednak musimy mieć jakiś punkt odniesienia, a Davit Skhirtladze, który obecnie zmaga się z kontuzją, to znacznie wyższa półka. Co prawda nie zwalają nas z nóg jego statystyki (4 gole i 2 asysty w 13 meczach), ale oglądając grę Arki od końca sierpnia do początku października jesteśmy w stanie zrozumieć tę stagnację – Gruzin nie miał z kim grać, linia pomocy i skrzydła istniały wówczas tylko teoretycznie, co zresztą przełożyło się na serię 5 meczów bez zwycięstwa, a i tak to Skhirtladze prezentował się najlepiej ze wszystkich arkowców. Sam sobie kreował sytuacje, zbiegał do skrzydeł, żeby pomóc kolegom. Znamienne zatem, że ma on u nas średnią notę na poziomie 5,40, co jest drugim wynikiem w Arce zaraz po Pavelsie Steinborsie.
📸| Witamy #wGdyni Oskar!#ArkaRazem pic.twitter.com/naewVDAKUU
— Arka Gdynia (@ArkaGdyniaSSA) February 18, 2020
Czy odpowiednim ratunkiem jest zatem Oskar Zawada? Ponoć jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Może i to się zgadza, bo kiedy po raz ostatni widzieliśmy go na boisku, był początek listopada – Wisła Płock grała z Cracovią, a napastnik Nafciarzy spędził na boisku minutę. Generalnie – u Radosława Sobolewskiego nie cieszył się tak dużym zaufaniem, jak u Leszka Ojrzyńskiego. W premierowym meczu tego pierwszego Zawada kompletnie nic nie pokazał, w przerwie dostał wędkę i od tamtej pory na boisku pojawił się tylko trzy razy w Ekstraklasie (w sumie 13 minut) i dwukrotnie przy okazji Pucharu Polski. W 1. rundzie jego bramka dała Wiśle Płock awans.
Może patrząc szerzej znajdziemy więcej pozytywów? Też niewiele – sezon 2017/18 był dla Zawady równie nieudany – przez 10 miesięcy ani razu nie wpisał się na listę strzelców, nie ważne czy grał w Karlsruher S.C na trzecim poziomie w Niemczech, czy potem w Wiśle Płock. Rozgrywki 2018/19 były tylko niewiele lepsze. W 26 meczach strzelił 7 goli, ale „wystrzał” formy nastąpił dopiero w 30. kolejce i później w dolnej „8”. W ośmiu meczach strzelił dla Wisły pięć bramek, ale to nie rozwiązało jego problemu, jakim jest brak regularności.
Bardzo dobre statystyki nowy nabytek gdynian miał tylko w niemieckiej lidze młodzieżowej, gdzie strzelał jak natchniony w barwach Wolfsburga. Ale kiedy to było? Pięć lat temu, czyli, przekładając na lata futbolowe, minęły wieki. Od tamtego czasu Zawada zdołał odbić się od 3. ligi niemieckiej, 2. Bundesligi i Eredivisie, czyli ligi, w której nawet mieszany z błotem Serrarens zdobywał bramki i sprawiał wrażenie solidnego piłkarza.
Plusy tego transferu widzimy dwa. Po pierwsze – na ten moment każda alternatywa dla Serrarensa jest dobra, nawet jeśli na papierze nie wygląda najlepiej, a po drugie – w tym przypadku Arka nie związała sobie rąk. Zawada został wypożyczony do końca sezonu z opcją wykupu, czyli nie ma zagrożenia, że, jak niektórzy, obciąży klubowy budżet bez żadnych korzyści zwrotnych. Albo wypali i można rozważyć dalszą współpracę, albo okaże się duplikatem Holendra i zostanie odpalony.