Autor zdjęcia: arka.gdynia.pl
HANDLUJ Z TYM: Musisz beznadziejnie wykonywać obowiązki, by kibice wywieszali przeciwko tobie transparenty...
Jeśli kibice na bandach wokół stadionu wywieszają transparenty żegnające kogoś z klubu, to na pewno jest to ważny sygnał, że ktoś zwyczajnie może partolić swoją robotę. W kolejnym odcinku naszego cyklu wzięliśmy pod lupę Antoniego Łukasiewicza – dyrektora sportowego Arki Gdynia.
Od początku nowa rola Antoniego Łukasiewicza w Arce trzymana była w wielkiej tajemnicy, o czym przyznawał sam były zawodnik, a wówczas kierownik pionu sportowego w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” latem 2018 roku. Jak rok później w rozmowie z nami przyznał Wojciech Pertkiewicz, w poprzednim sezonie były gracz gdyńskiej drużyny był pionem wykonawczym, a decyzje odnośnie transferów podejmował Piotr Włodarczyk (ówczesny dyrektor sportowy).
Nie możemy zatem wspomnianego okresu brać pod uwagę przy rozliczeniu Łukasiewicza, dlatego pod lupę wzięliśmy wyłącznie letnie okno transferowe w roku 2019 i ostatnie zimowe wzmocnienia. Wtedy bohater tego tekstu zastąpił na dyrektorskim stołku Włodarczyka. I choć okres ten nie jest stosunkowo duży, już dziś można wysnuć ciekawe wnioski.
Na samym początku zerknijcie zatem na bilans transferowy Łukasiewicza za jego kadencji:
Udane transfery (2 - 15 %): Marko Vejinović, David Skhirtladze.
Nieudane (7 - 54%): Michał Kopczyński, Nando Garcia, Samu Araujo, Marcin Budziński, Azer Busuladzic, Fabian Serrarens, Santi Samanes
Trudno powiedzieć (4 - 31 %): Kamil Antonik, Oskar Zawada, Douglas Bergqvist, Nemanja Mihajlovic
Liczby mówią same za siebie, procent udanych ruchów kadrowych Łukasiewicza jest wręcz zatrważający, a warto nadmienić, że oceniamy głównie letnie wzmocnienia. Trudno obiektywnie podejść do trzech zimowych transferów po zaledwie sześciu meczach. Zwłaszcza, że Oskar Zawada i Douglas Bergqvist dołączyli do zespołu już po zakończeniu okresu przygotowawczego. Przypadek Nemanji Mahajlovicia też był szczególny, bo potrzebował sporo czasu na dojście do zadowalającej dyspozycji.
No niestety, ale drugi skład przepaść. Mihajlović to szykuje się niezła mina, na 20 akcji jego stroną wrócił może z 2 razy. Nie wiem, ale nawet z brzuchem to chyba można przebiec się parę razy w tę i z powrotem.
— Kuba Mazan (@Mazzano7) January 26, 2020
Kolejne, co rzuca się w oczy, to liczba obcokrajowców sprowadzonych do Gdyni. Jak widać, zaledwie dwóch można ocenić pozytywnie, a zdecydowana większość to nieporozumienie. Nando Garcia, Samu Araujo, Azer Busuladzic – tych panów w Arce już nie ma. Na pewno fani niebiesko-żółtych z chęcią pożegnaliby się z Santi Samanesem, który częściej niż na boisku przebywał w lekarskich gabinetach. Fabian Serrarens to w ogóle klasowy napastnik z dwiema asystami na koncie i niechlubnym rekordzie.
19. kolejka:
— Damian Smyk (@D_Smyk) December 14, 2019
- Wisła Kraków przerywa serię dziesięciu porażek z rzędu
- Serrarens po 660 minutach oddaje celny strzał
- jakikolwiek pomocnik Górnika Zabrze zalicza 1. asystę w tym sezonie
W takim razie jutro do siatki trafi Djuranović, a w Lidze Minus Kowal przeprosi Kante.
Kolejna sprawa to dwie newralgiczne pozycje w zespole Arki, które naszym zdaniem zostały totalnie olane. W drużynie z Gdyni ze świecą szukać klasowego młodzieżowca, który w całej rundzie byłby podporą zespołu, a nie kulą u nogi. Mateusz Młyński? Fajnie prezentował się w meczu z Zagłębiem Lubin i Rakowem, ale to zdecydowanie za mało. Na jego niekorzyść wpłynęły również kontuzje. Kamil Antonik? Ekstraklasa jak na razie to dla niego za wysokie progi. W klubie jest jeszcze Jakub Wawszczyk, ale tutaj też mamy do czynienia z casusem poprzednika.
A przecież o tym, że przepis o młodzieżowcu wejdzie w życie w sezonie 2019/20 wiedziała cała liga i można się było do tego przygotować (Łukasiewicz był przecież w pionie sportowym na dyrektorskim stanowisku) już wcześniej. Wielokrotnie pisaliśmy o tym, że kluczowym aspektem w tych rozgrywkach będzie posiadanie klasowych piłkarzy z rocznika 1998 i młodszych, bo to znacząco wpłynie na rezultaty poszczególnych drużyn. Jak na razie w przypadku ŁKS-u (Jan Sobociński) i Arki to się potwierdza.
Plan Łukasiewicza nie zdał egzaminu również w kontekście obrony. - Zrobiliśmy budżet na ten sezon i stwierdziliśmy, że, tak jak powiedział Dominik, by pozyskać mniej (dwóch, trzech) zawodników, a teoretycznie bardziej klasowych, obrona jest taką formacją, gdzie, kosztem innych, jako tako damy sobie radę. Ciężar finansowy przenieśliśmy na inne pozycje. Coś za coś – mówił Pertkiewicz w rozmowie z naszym portalem.
Wojciech Pertkiewicz, były prezes Arki, w długiej rozmowie z @GMaciekk
— www.2x45.info (@2x45info) September 19, 2019
▶️Jak wyglądały kulisy jego zwolnienia?
▶️Ile jest pokera w zarządzaniu klubem?
▶️Czy bałby się iść na górkę z kibicami?
▶️W którym momencie prezesury najbardziej osiwiał?
Polecamy!https://t.co/v8Q8qDw0ty
Ten plan pionu sportowego na najbliższy sezon miałby ręce i nogi tylko w jednym przypadku: sprowadzenie klasowych graczy w ofensywie. A trener Jacek Zieliński kogo otrzymał? Piłkarskich przebierańców, w dodatku sowicie opłaconych, którzy przyjechali do Ekstraklasy uczyć się gry w piłkę. Problem w tym, że w zespole Arki po pierwsze: raczej nie było od kogo brać lekcji. Po drugie: z racji złych rezultatów nie było czasu na eksperymenty.
Tym sposobem niebiesko-żółci zostali z Michałem Nalepą, który nagle musiał wejść w rolę Leo Messiego i z obroną, która praktycznie w każdym miejscu miała dziury. Adam Marciniak i Damian Zbozień obniżyli poziom, a zastępcy nie nadawali się na grę w Ekstraklasie. W środku defensywy również zabrakło szefa, który dyrygowałby poczynaniami kolegów, byłby niezniszczalny fizycznie niczym Tomas Petrasek w Rakowie i odporny psychicznie (tu Petrasek również pasuje). Zimą sprowadzony został Bergqvist, ale na ocenę jego transferu jest za wcześnie.
***
Im dłużej przyglądamy się sytuacji Arki Gdynia i analizujemy transferowe poczynania Łukasiewicza, tym mocniej odnosimy wrażenie, że przy Olimpijskiej panuje totalny galimatias. Albo jak kto woli niezły rozpierdol. W tym samym momencie nasuwa się jedna ważna myśl, że całe zło zaczęło się rodzić w tym klubie po odejściu prezesa Pertkiewicza. Drastyczne postawienie na zagranicznych, przepłaconych zawodników o wątpliwej jakości, kominy płacowe, czego pokłosiem są aktualne problemy finansowe.
Tylko, czy można się temu dziwić? Jeśli popatrzymy na doświadczenie obecnego dyrektora sportowego, nie sposób dojść do wniosku, że facet dopiero uczy się swojego fachu. I jego przykład pokazuje, że samo doświadczenie boiskowe nie zapewnia powodzenia również w gabinecie. Aktualna kadra Arki została bowiem zbudowana z wielką dozą optymizmu i w kompletnym oderwaniu od rzeczywistości. Dokładnie tak, jakby zabrał się do tego amator w popularnej grze Football Manager.
***
Największy majstersztyk: Marko Vejinović
Największa wtopa: Azer Busuladzic
Największa nadzieja: Douglas Bergqvist
Wierzymy, mimo kiepskiego startu: Oskar Zawada
WERDYKT (W SKALI 1-10): 2