Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Jakub Kaczmarczyk - Press Focus

Paweł Golański dla 2x45: Zbyt wielu piłkarzy Korony nie utożsamia się z klubem

Autor: rozmawiał Kamil Tybor
2020-04-21 15:51:22

Paweł Golański to 14-krotny reprezentant Polski, zawodnik ŁKS-u Łódź, Korony Kielce czy rumuńskiej Steaule Bukareszt, dzisiaj działający na rynku menadżerskim i prowadzący różne biznesy. Jak epidemia koronawirusa wpływa na rynek transferowy? Jak wspomina kielecką „bandę świrów”? Czy Rumunia piłkarsko rozwija się podobnie jak Polska? Porozmawiali-śmy z nim, a odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w poniższym tekście.

***

Panie Pawle, jakie trudności pojawiły się obecnie na rynku piłkarskim? Jak to wygląda z perspektywy agenta?

Pojawiły się utrudnienia i nie ma co tutaj ukrywać. Wszystko zostało zatrzymane, wielu piłkarzy, którzy prowadzili rozmowy na temat przedłużenia kontraktów, też utknęło. Nikt nie wie na czym stoi, czy sezon zostanie rozegrany i dokończony. Myślę, że te utrudnienia będą jeszcze przez długi czas, dopóki nie skończy się ten obecny horror. Wiele spotkań z prezesami zostało odwołanych, wcześniejsze ustalenia zostały odłożone w czasie, ze względu na to, że kluby również nie potrafią przewidzieć, czy będzie je stać na przedłużanie tych kontraktów. Musimy uzbroić się w cierpliwość i poczekać na to, jak wszystko będzie w najbliższej przyszłości wyglądało. 

Uważa pan, że mocno się to wszystko odbije?

Odbije się z prostych przyczyn. Kluby mają zmniejszone przychody, wszystko zależeć będzie także od tego, czy sezon zostanie dokończony czy jednak nie, czy umowy sponsorskie dalej będą obowiązywały i tak dalej. Pamiętajmy, że sytuacja dotyka też firm, sponsorów i partnerów klubów, których zyski podczas epidemii koronawirusa mocno maleją, a co się z tym wiąże, przykręcono kurek z pieniędzmi, szukając oszczędności. 

Pan podchodzi do tego pesymistycznie czy widzi światełko w tunelu za jakiś czas?

Tak naprawdę wszystko zależeć będzie od tego czy sezon zostanie dograny i tego w jaki sposób PZPN będzie pomagał klubom w wyjściu z tej sytuacji. Ogólnie jestem optymistą, byłem taki całe życie, dlatego wierzę, że to co się dzieje obecnie na świecie będzie w miarę możliwości zażegnane i wrócimy do normalności. Teraz rozmawiamy o sporcie, ale leży praktycznie każda dziedzina życia. Gospodarka będzie przeżywała załamanie i to bardzo duże, dlatego musimy być też dobrej myśli i znaleźć najlepsze rozwiązania nie tylko w świecie sportu, ale te dotyczące każdej innej dziedziny. 

Wracając do pańskiej działalności związanej z byciem agentem. Jaki według pana jest polski rynek transferowy, na przykład w porównaniu do tego rumuńskiego?

Jest zdecydowanie lepiej. Do tej pory większość polskich klubów było wypłacalne - oczywiście zdarzały się wyjątki, jednak nie aż w takiej skali, jak jest to obecnie w Rumunii. Mam wrażenie, że u nas w Polsce zdecydowanie łatwiej dogadać się z prezesami czy dyrektorami sportowymi, wygląda to zdecydowanie bardziej profesjonalnie. 

A w Rumunii? 

Tam często podpisuje się kontrakty, po czym po miesiącu, w sytuacji gdy piłkarz prezentuje się gorzej, przestają płacić. Tylko wchodząc na drogę sądową można odzyskać pieniądze. Tutaj muszę zaznaczyć, że nie wszystkie rumuńskie kluby tak działają i trzeba też zdawać sobie sprawę z tego, że akurat ten kraj przechodzi trudniejszy moment, jeżeli pod uwagę weźmiemy piłkę nożną. 

Jak według pana zorganizowane są polskie kluby?

Poszły w tym kierunku zdecydowanie do przodu. Kiedy kończyłem swoją karierę na ekstraklasowym szczeblu, jakieś trzy lata temu, to widziałem więcej niedociągnięć niż widzę ich teraz. Bardzo mocno rozbudowały się obiekty, bazy, choć te problemy jeszcze w niektórych klubach istnieją. Mówią o nich prezesi, o tym, że nie mają wsparcia z innych organizacji, żeby te ośrodki sportowe jeszcze bardziej polepszać. Nie mamy jednak na co narzekać, jeśli pod uwagę bierzemy organizację w porównaniu choćby do Rumunii, czy tego co było kiedyś. 

W Rumunii te zmiany na lepsze nie postępują?

Odnoszę się do tego kraju, bo spędziłem w nim cztery sezony i widziałem jak wyglądało to wtedy, a jak jest dziś. Nie ma takich zmian na lepsze, podobnych do tych, które zachodzą w Polsce. Chociaż organizacja to jedno, a poziom sportowy drugie. 

Mógłby pan rozwinąć?

Poziom sportowy w Polsce nie idzie do przodu równolegle z organizacją. Nie prezentujemy lepszej piłki. Tutaj wielu może się ze mną zgodzić bądź nie, ale odpowiedzią są europejskie puchary. Nie jesteśmy w stanie przebić się nigdzie, aby pokazać się w Europie. Pomimo tego, że są polskie kluby, które na poziomie organizacyjno-finansowym wydają się zdecydowanie lepsze od kilku tych grających w pucharach. Przykładem Cluj, czyli mistrz Rumunii. Dan Petrescu robi tam świetną robotę - wyszedł z grupy Ligi Europy, z Sevillą grali jak równy z równym. W tym aspekcie finanse nie zawsze są najważniejsze. Liczy się pomysł: na klub, zarządanie zespołem. 

Co sądzi pan o dysproporcjach w płacach niektórych piłkarzy lub o płacach niewspółmiernych do umiejętności?

Ktoś może powiedzieć, że niektórzy zawodnicy są przepłacani, ale można spojrzeć też z drugiej strony i stwierdzić, że inni gracze są niedoceniani finansowo. W piłce nożnej zawsze bywało tak, że piłkarze byli mocno przepłacani, bo ktoś się sugerował tym, że dwa lata temu dany zawodnik pokazał niezłą formę, czy grał w niezłym klubie. W futbolu podpisując kontrakt trzeba spoglądać realnie na to, w jakiej konkretny sportowiec jest dyspozycji, na jego grę w ostatnim półroczu i tak dalej. Naturalnie to wszystko też nigdy nie będzie gwarantem, że podpisując umowę z klubem będzie należał do jego najmocniej wyróżniających się piłkarzy. Cały ten proces to wiele czynników: aklimatyzacja, zdrowie, trochę szczęścia. 

Jeśli chodzi o płatności to te w polskiej lidze są czasem bardzo duże... Jeżeli zgodziłeś się zarabiać 5 tysięcy to też się pod tym kontraktem podpisywałeś. Kiedy uważasz, że jakiś piłkarz zarabia za dużo to on był w stanie sobie taki kontrakt zagwarantować. Mnie zawsze raziło to, że ktoś wychodzi przed szereg (mam na myśli piłkarzy) i pojawia się zazdrość. Jak ja podpisałem kontrakt ze Steauą Bukareszt to fajne było tam na przykład to, że innych nie interesowało zupełnie, kto ile zarabia. Koledzy nie interesowali się tym, ile ma Golański, a ja tym ile Radoi - obecny trener reprezentacji Rumunii. Dogadałem się na jedno i tak funkcjonowałem. 

Poruszył pan temat Steauy. Mnie interesuje czy mieszkając w Rumunii przytrafiały się jakieś dziwne bądź niecodzienne sytuacje?

Bardzo dobrze wspominam pobyt w Rumunii, a jeżeli chodzi o dziwne historie... Na myśl przychodzi mi jedna przykra, która się przytrafiła, ale na szczęście dobrze się skończyła, bo tylko i wyłącznie krótkim pobytem w szpitalu. Jechaliśmy na mecz wyjazdowy, 80 km od Bukaresztu. Jakiś kibic rzucił nagle cegłą w nasz autokar, ta przebiła szybę i uderzyła mnie w głowę. Słuchałem wtedy muzyki i to było wielkie zaskoczenie. Zalałem się krwią, nie widziałem co się stało, a w autobusie wybuchła panika. Przyjechała karetka, zabrali mnie do szpitala i skończyło się na spędzeniu w nim jednej nocy i kilku szwach. 

Tak poza tym to dobre wspomnienia z tego okresu?

Tak. Trzy lata spędzone w tym klubie to świetny czas. Mam mnóstwo przyjaciół, prowadzę różne działalności na linii Polska-Rumunia, często więc tam jestem. Ludzie wciąż mnie poznają. Zawsze byłem bardzo dobrze i pozytywnie nastawiony, z kibicami lubiłem porozmawiać o życiu i piłce. Myślę, ze za to też mnie tam szanują, a ja wspominam ten okres bardzo miło. 

Muszę zapytać też jak pamięta pan „bandę świrów”. To były piękne czasy Korony...

Idealne pytanie, bo akurat dzisiaj natknąłem się na wydarzenie Facebooka z meczu z Wisłą Kraków, remis 1:1, Maciek Korzym wyrównał już w doliczonym czasie gry. Mam mnóstwo kolegów z tamtego okresu, utrzymujemy kontakty. Z Maćkiem przyjaźnimy się całymi rodzinami. To było coś wspaniałego uczestniczyć w tym wszystkim. Bandę świrów tworzyli nie tylko piłkarze i trenerzy, ale również wszyscy pracownicy klubu i kibice, którzy byli z nami na dobre i na złe. Mnóstwo pięknych chwil i wspomnień. Niejednokrotnie do tego wracam, bo tak jak już mówiłem, było to coś wyjątkowego, być częścią tej drużyny. W tamtych czasach nie jeden polski klub, który na boisku osiągał lepsze rezultaty zazdrościł nam szatni i tego co wspólnie zbudowaliśmy. 

Obecnie jakie perspektywy widzi pan przed Koroną?

Co do perspektyw w Koronie to trudno się obecnie odnieść, ze względu na okres jaki mamy. W Kielcach sytuacja nie jest łatwa, mówię to z pełną odpowiedzialnością, ponieważ śledzę poczynania klubu, bywałem na meczach i wiem jak to wygląda. W drużynie jest niestety sporo piłkarzy, którzy się nie utożsamiają z tym zespołem czy miastem. Traktują go jako swój przystanek w karierze. Ktoś może powiedzieć, że to ich praca i mają do tego pełne prawo. Ja mógłbym się z tym zgodzić, ale jednak nie do końca... Tutaj przypominają mi się czasy wspomnianej bandy świrów i wielu sezonów spędzonych w Koronie, kiedy naszą wielką siłą była szatnia. Duży kontrast. My nigdy nie mieliśmy w Kielcach wybitnych piłkarzy, ale chłopaków, którzy chcieli robić wszystko dla klubu i grać dobrze w piłkę. 

Czy miał pan jakieś oferty z topowych europejskich klubów w szczycie swej kariery? 

Pojawiały się. Konkretne propozycje dostałem, kiedy byłem zawodnikiem Steauy i graliśmy w europejskich pucharach. Jedna to była z Lazio, a druga z FC Porto. Tą z Portugalii pokazał mi prezes Becali, Porto zaproponowało za mnie 1,8 miliona euro, natomiast w klubie uznano, że najmniejsza cena, za którą mnie puszczą to 3 miliony. Jeśli Porto wyłoży taką sumę, to będę mógł odejść. Niestety się wyłożyło, ale czy doszłoby do tego transferu czy nie, nigdy nie wiadomo. Jako piłkarz czuje się spełniony. Dziękuję Bogu za to, że mogłem grać w reprezentacji Polski, co było moim wielkim marzeniem, miałem możliwość pograć w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Jako sportowiec zawsze można czuć niedosyt, lecz trzeba szanować także to co się osiągnęło i nie ma co wracać do tego co było, albo mogło być. Najważniejsze, że wszystko toczy się dalej w zdrowiu i harmonii. 

Jak smakowała bramka z orzełkiem na piersi strzelona Estonii?

To bardzo fajne uczucie strzelić bramkę w reprezentacji Polski. Często śmiejemy się ze znajomymi, wspominając tego gola, że w murze nie stali piłkarze Estonii tylko tacy mniej obdarzeni wzrostem. Był to tylko mecz towarzyski, rozgrywany w Hiszpanii, lecz bramka smakowała naprawdę zacnie. Dla mnie każdy mecz z orzełkiem na piersi to było coś niesamowitego, ogromne przeżycie. 

Można jakoś porównać tamtą kadrę do tej, którą mamy obecnie? 

Trudno porównywać te reprezentacje. Ta obecna posiada w swoich szeregach graczy z wielkich klubów, odgrywających w nich znaczące role. W moich czasach siłą reprezentacji był kolektyw. Mieliśmy zawodników z dobrych zespołów, ale nie były to te z najwyższej półki, chociaż świetnych piłkarzy nie brakowało: Jacek Krzynówek, Maciej Żurawski, Artur Boruc, Jerzy Dudek czy Michał Żewłakow. Teraz piłka się zmieniła, gra się inaczej. Właściwie futbol zmienia się z roku na rok, rozwija się, a ten na najwyższym poziomie szczególnie. Teraźniejsza reprezentacja jest bardzo mocna personalnie. Mamy wybitnych piłkarzy i życzyłbym sobie, im oraz wszystkim Polakom, żeby to się przełożyło na wyniki największych imprez, żeby te najbliższe - przełożone - Mistrzostwa Europy były dla naszej kadry wyjątkowe. 

Na koniec chce zapytać co radziłby pan młodym piłkarzom: wyjeżdżać za wszelką cenę za granicę czy raczej budować swoją markę w kraju?

Nie można się dziwić młodym zawodnikom, którzy na polskim podwórku prezentują się nieźle i chcą wyjechać za granicę, po to żeby podnosić swój poziom sportowy. Odniesieniem są piłkarze, którzy już to zrobili. Każdy patrzy na Roberta Lewandowskiego, ale wcześniej był to Łukasz Piszczek, Kuba Błaszczykowski czy Grzegorz Krychowiak. Takich przykładów jest mnóstwo. Jedni odnoszą sukcesy, a innych mocniejsze ligi weryfikują, bo tak po prostu jest. Piłka to sport dla odważnych, a decyzja o wyjeździe musi być bardzo przemyślana. Rozumiem, że gracz chce też sporo zarabiać, ale przede wszystkim uwagę zwracać należy na możliwość rozwoju młodego piłkarza, żeby nie wyjechać i wracać za pół roku. Dobrze w takim przypadku spojrzeć w perspektywie długofalowej, a nie kierować się tylko emocjami.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się