Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus

Zaskakujący reprezentant Polski: Specjalista od awansów, któremu szansę dał Smuda

Autor: Marcin Łopienski
2020-05-15 16:00:48

Takim życiorysem nie pogardziłby żaden młody adept futbolu: trzy awanse do Ekstraklasy, w niej 158 meczów, do tego liźnięcie reprezentacji Polski i europejskich pucharów. Przed wami Tomasz Nowak – jeden z najbardziej zaskakujących kadrowiczów Franciszka Smudy.

Jedyne czego pomocnikowi zabrakło to występów w drużynie, która walczyłaby o mistrzostwo Polski. Bo do takowych nie można zaliczyć przecież Zagłębia Sosnowiec, Górnika Łęczna, ŁKS-u Łódź, Korony Kielce czy Polonii Bytom. Na pocieszenie Tomasza Nowaka pozostaje fakt, że w swoich ostatnich trzech klubach należał do czołowych zawodników w drużynie. Wyróżniał się nie tylko na boisku, ale również w statystykach, dlatego pamięć po nim szybko nie zagaśnie. 

Czego zabrakło zatem, aby ze specjalisty od awansów i piłkarza wybijającego się w tych słabszych zespołach zrobić gracza pełną gębą? Według niego samego, pewności siebie, czyli innymi słowy zawodził słynny już mental: - Patrzyłem na swoje wady, a nie zalety. Starałem się wmawiać sobie, że umiem grać w piłkę, ale na tym się kończyło, skupiałem się głównie na negatywach. Poszedłem do Kielc jako 21-latek. Sądziłem, że Korona to tylko przystanek do wielkiej piłki. Chwilę w niej pogram i ruszę za granicę. Nie byłem gotowy na weryfikację. Usiadłem na ławce, wylądowałem na trybunach i nie poradziłem sobie z tym. Wkurzałem się na trenera, szukałem winnych dookoła, wiatr wieje, słońce świeci. Za późno sobie pewne sprawy uświadomiłem – mówił jesienią 2019 roku w rozmowie z weszlo.com. 

W tym samym wywiadzie Nowak przyznał, że przełomowy był dla niego wyjazd na Białoruś. W FK Homel nikt go nie znał, kontakty z mediami zostały przerwane, piłkarz mógł w całości skupić się na grze w piłkę. W ten sposób odzyskał radość z uprawiania tego zawodu, a przy okazji nabrał większej pewności siebie. To był moment przełomowy, wyraźny wzrost formy Nowaka widać we wspomnianych już statystykach, a kto pamięta go z boiska, ten tylko to potwierdzi. Z Białorusi wrócił inny zawodnik, chociaż wydawać by się mogło, że pomocnika odmienić powinien inny epizod z jego życia. 

Mamy tutaj na myśli powołania do reprezentacji Polski. Bo jeśli nie wiecie, to Nowak ma na swoim koncie trzy mecze w seniorskiej kadrze oraz zdobytą bramkę. Co ciekawe 34-latka do najważniejszej drużyny w tym kraju wzywało dwóch selekcjonerów: Leo Beenhakker i Franciszek Smuda. Naturalnie zawsze były to zespoły tzw. „ligowe”, czyli złożone z zawodników grających w Ekstraklasie. Chociaż można w tym momencie kwestionować sens tamtych zgrupowań, to kilkukrotnie w tym cyklu opisywaliśmy sytuacje, kiedy bohaterowie naszych tekstów dzielili szatnię z Robertem Lewandowskim, Kamilem Glikiem, Kamilem Grosickim czy Sławomirem Peszką. 

Każdy z obecnych lub byłych reprezentantów gdzieś zaczynał swoją przygodę z kadrą, to nie ich wina, że musieli zwiedzać świat w ligowym gronie. Wspomnieliśmy wyżej o powołaniach do drużyny biało-czerwonych, bo Nowak pierwsze otrzymał od Beenhakkera jesienią 2007 roku, kiedy grał w Koronie Kielce. Kolejne było bardzo zaskakujące, bo trener Smuda powołał go awaryjnie na Puchar Króla Tajlandii za kontuzjowanego Adama Matuszczyka. I dopiero wtedy 34-latek rozegrał trzy mecze i strzelił gola. Jak w 2011 oceniał tamten wyjazd?

– Potraktowałem to jako wielką nagrodę za cały trud, który włożyłem od początku swojej przygody z piłką. Reprezentowanie kraju jest marzeniem każdego sportowca. Nie byłem przecież jedynym zawodnikiem, o którym nigdy nie mówiło się i nie pisało w kontekście kadry, którego nikt się spodziewał, a który jednak w niej występował. Zarówno Leo Beenhakker jak i Franciszek Smuda wiele razy zaskakiwali powołaniami – mówił w rozmowie z 2x45. 

Były selekcjoner po tym, trzeba to przyznać, bardzo dziwnym zgrupowaniu, które wywołało sporą burzę w mediach, prawił w mediach komunały, że miało ono sens i dało mu spory materiał szkoleniowy. Jak Polska pokazała się na EURO 2012 pamiętamy, po latach Nowak w wywiadach przyznał, że wyżej cenił sobie holenderskiego szkoleniowca. Niemniej jednak to Smuda dał mu to, o czym marzy każdy dzieciak w tym kraju: grę w reprezentacji kraju. 

Czy te trzy występy i bramka odmieniły karierę Nowaka? Nie. Sprawiły, że stał się lepszym piłkarzem? Też nie. Bycie reprezentantem jednak nobilituje, jest powodem do dumy i doskonałym tematem do rozmów przy kominku w zimowe wieczory. Fakt, że było się tylko ligowym kadrowiczem w ogóle w tym nie przeszkadza. Zresztą na sam koniec jeszcze raz oddajmy głos pomocnikowi: - Wielu do dziś się śmieje, gdy nazywa się mnie reprezentantem Polski, ale fakt jest faktem, w papierach zostanie na zawsze. Jak usiądę w fotelu w kapciach będę mógł opowiadać, że zagrałem na Anfield i strzeliłem gola w kadrze.

My śmiać się nie będziemy, w końcu to nie gracza wina, że ktoś go chciał w drużynie. Żałujemy tylko, iż powołania i gra w kadrze – nawet ligowej – nie przełożyły się na gwałtowny rozwój samego zawodnika. Potencjał na czołowego piłkarza Ekstraklasy na pewno był.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się