Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Paweł Andrachiewicz / Press Focus

Oni muszą się napracować, żeby w przyszłym sezonie dalej grać w Ekstraklasie

Autor: Paweł Łopienski
2020-05-24 17:30:37

W przyszły weekend będziemy emocjonować się powrotem zmagań Ekstraklasy. Restart rozgrywek to dobry czas dla zawodników, którzy niezbyt dobrze radzili sobie na początku roku i którzy nie mogą być pewni, że w następnym sezonie nadal będą rywalizowali w najwyższej klasie rozgrywkowej. O kim więc mowa? Lista jest długa, my wybraliśmy tych, naszym zdaniem, najbardziej oczywistych.

Damian Zbozień (Arka Gdynia)

Rozpoczynamy od prawego obrońcy Arki Gdynia nieprzypadkowo, bo jest to dobry przykład piłkarza, który w ostatnim czasie obniżył swoje loty. Jeszcze niedawno bardzo solidny ligowiec, który znalazłby miejsce w niemal każdym ekstraklasowym klubie, nawet jeśli miałby być tylko uzupełnieniem składu. Teraz? Według naszych not za obecny sezon, gorszy od Zbozienia jest tylko Adam Danch. Jeśli więc defensor po wznowieniu ligi prezentować się będzie równie słabo, co chociażby na początku 2020 roku, to po ewentualnym spadku Arki, trudno mu będzie znaleźć od razu miejsce w którymś z klubów z elity.

Jan Sobociński (ŁKS Łódź)

Jeszcze przed pierwszym występem ŁKS-u w tym sezonie w Ekstraklasie wszyscy rozpisywali się, że środkowy obrońca może być objawieniem rozgrywek. Na zapleczu ligi imponował pewnością siebie i notował niemal same dobre występy. Po awansie jednak nawet wyprowadzanie piłki, czyli rzekomo jego największy atut, nagle zaczęło sprawiać mu problemy. Nie wspominając o babolach, które niestety stały się jego domeną w ostatnich miesiącach. Na palcach jednej ręki nie wymienilibyśmy niewymuszonych błędów Sobocińskiego, a dowodem jego formy jest fakt, że w naszej antyjedenastce kolejki znalazł się aż… dzięwięć razy! Czeka go więc sporo pracy, jeśli nawet przy spadku łodzian z Ekstraklasy, ktoś miałby zdecydować się na wydanie pieniędzy na 21-latka.

Jakub Tosik (Zagłębie Lubin)

Wydawałoby się, że Jakub Tosik od lat jest takim zawodnikiem, który zawsze znajdzie sposób na utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bo nawet jeśli był krytykowany za grę i wycinanie swoich rywali, to jednak szkoleniowcy niewiele sobie z tego robili i środkowy pomocnik nadal występował w wyjściowej jedenastce. W obecnym sezonie zanotował 23 występy, co jest bardzo dobrym wynikiem. Lecz w ostatnim wywiadzie Martina Seveli dla „Gazety Wrocławskiej”, możemy przeczytać, że Zagłębie nie przedłuży wygasającej umowy z 33-latkiem. Po sześciu latach odejdzie więc z Lubina. Czy gracz zdoła znaleźć sobie nowy klub, występujący w Ekstraklasie? Ręki za to nie damy.

Grzegorz Kuświk (Wisła Płock)

Były napastnik Ruchu Chorzów i Lechii Gdańsk to kolejny piłkarz, któremu wraz z końcem czerwca kończy się umowa z klubem. Wisła Płock ściągnęła go na początku 2019 roku ze Stali Mielec, co było dosyć dziwnym ruchem biorąc pod uwagę, że napastnik ze sporym doświadczeniem, nawet w pierwszoligowym zespole nie odgrywał kluczowej roli. W całym 2018 roku strzelił zaledwie cztery gole, w dodatku wszystkie na zapleczu Ekstraklasy. Jak więc wygląda pobyt piłkarza w Płocku, do którego trafił z inicjatywy Kibu Vicuny? W 32 spotkaniach zdobył pięć bramek, w tym dwie w obecnych rozgrywkach. Nie jest to najlepszy rezultat i też nie można powiedzieć, że odgrywa większą rolę w układance Radosława Sobolewskiego. 

Bojan Cecarić (Korona Kielce)

O piłkarzu wypożyczonym z Cracovii pisaliśmy już nie jeden raz. Zimą byliśmy zaskoczeni, że ktoś był chętny na Cecaricia, który według naszych not był drugim najgorszym zawodnikiem krakowskiej ekipy. Przy 26-latku Papadopulos czy Pacinda nie wyglądają wcale tak źle i napastnik nie wydawał się osobą, która może uratować Ekstraklasę Koronie. Ruch odebrany jako szczyt desperacji jak dotąd nie obronił się na boisku, a jedynie potwierdził ocenę tego transferu kielczan. Michał Probierz przecież w zimowych sparingach zaczął wystawiać go na środku obrony, bo w ofensywie nie było z niego żadnego pożytku. Dlatego zdziwimy się, jeśli po powrocie do Cracovii zdoła przekonać do siebie byłego szkoleniowca Jagiellonii.

Rok Sirk (Zagłębie Lubin)

- Niestety, są w drużynie piłkarze, którzy nie spełnili oczekiwań. Już jesienią kontrakt rozwiązał Asmir Suljić, raczej nie widzę przyszłości w naszej drużynie także dla Matyasa Tajtiego i Roka Sirka. Nie wiem, jaki będzie ich los, bo mają ważne kontrakty, to już zadanie dla szefów klubu. Potrzebujemy jednak lepszych zawodników, do których będą równać młodzi – wyznał na łamach “Przeglądu Sportowego” Martin Sevela.

Słowacki szkoleniowiec buduje zespół według własnego widzimisię i kibiców Zagłębia nie dziwi to, że Sirk w zasadzie od dłuższego czasu jest na wylocie z klubu. Słoweniec miał za sobą dwa udane sezony w słoweńskiej Murze i w każdym z nich zdobył po 15 bramek. W Lubinie jednak jest sporym rozczarowaniem – w 12 spotkaniach strzelił dwa gole, oba w rywalizacji z czwartoligowym Stilonem Gorzów w Pucharze Polski. Jeśli jednak po restarcie Ekstraklasy jego forma nagle wystrzeli, to jest możliwość, że w kolejnym sezonie dalej będzie występować na polskich boiskach.

Kenny Saief (Lechia Gdańsk)

Amerykanin do zespołu z Trójmiasta jest tylko wypożyczony, dlatego można wątpić, czy Piotr Stokowiec zdecyduje się na wykupienie 26-letniego skrzydłowego. Jak wiadomo, klub ostatnio wykupił Kristensa Tobersa i niedługo to samo uczynić ma z Jaroslavem Mihalikiem. Czy podobnie będzie z Saiefem, który na wiosnę uzbierał na murawie 74 minuty w czterech występach? 

- Potrzebujemy więcej czasu, zwłaszcza w przypadku zawodników, którzy są z nami od niedawna. Na tym etapie ciężko podjąć wiążące decyzje. Mamy jeszcze 11 kolejek, aby obserwować takich zawodników jak: Kenny Saief, Ze Gomes, Jaroslav Mihalik, czy Kristers Tobers. Do tej pory nie mieli wielu okazji do pokazania pełni swoich umiejętności na boisku. Dodatkowo rozmawiając z tymi zawodnikami musimy pamiętać, że jednocześnie musimy porozumieć się z ich poprzednimi klubami – powiedział na początku maja portalowi trojmiasto.pl rzecznik prasowy klubu, Arkadiusz Bruliński. Kenny musi się więc postarać w najbliższych tygodniach, aby na stałe przenieść się z Anderlechtu do Gdańska.

Suad Sahiti (Wisła Płock)

25-letni reprezentant Kosowa w jednym z wywiadów chwalił się treningami u Didiera Deschampsa, ale to nie przełożyło się na zaistnienie w Ekstraklasie. Transfer ten od samego początku wyglądał absurdalnie, a niemal wszystkie media, w tym również my, nie dowierzały, że płocczanie mogliby się nabrać na skrzydłowego, który na przestrzeni dwóch ostatnich lat zanotował jednego gola i dwie asysty. Ktoś powiedziałby, że poczekajmy aż zweryfikuje go boisko. I proszę: 15 występów, 0 bramek, 0 ostatnich podań. Nikt w Płocku płakać po nim nie będzie, gdy w czerwcu wygaśnie jego umowa. Bo nie wyobrażamy sobie, że jednak Wisła skorzysta z opcji przedłużenia kontraktu albo po piłkarza sięgnie jakiś inny klub Ekstraklasy.

Alasana Manneh (Górnik Zabrze)

Od zawodnika, który w CV ma La Masię, oczekuje się zdecydowanie więcej niż od przeciętnego grajka, wyrwanego z czwartoligowych boisk. Dlatego do tej pory pobyt Gambijczyka w Zabrzu możemy zaliczyć do nieudanych. Blado wypada w porównaniu do Waleriana Gwilii, którego w zamiarze miał w Górniku zastąpić. Owszem, 21-latek ma niezłą technikę, jest całkiem ruchliwy, ale biega raczej bez ładu i składu, często grając nieodpowiedzialnie. Najbliższe tygodnie to również ważny test dla tego zawodnika – przy kolejnych słabych występach i niepowodzeniach Marcin Brosz może z niego definitywnie zrezygnować.

Rafał Siemaszko (Arka Gdynia)

Nie tak dawno napastnik znalazł się w naszym zestawieniu najlepszej jedenastki dekady Arki Gdynia, ale Siemaszko od jakiegoś czasu nie odgrywa takiej roli w zespole, o jakiej zapewne marzyłby 33-latek. Obecny sezon to zaledwie 137 minut na boisku, które złożyły się na siedem występów. Głęboki rezerwowy z małymi szansami na grę, w dodatku z wygasającym w czerwcu kontraktem. Wątpimy, że jakikolwiek ekstraklasowy klub zechce go w swojej drużynie. Ratunkiem może okazać się utrzymanie Arki w lidze, choć Ireneusz Mamrot i tak może wkrótce nie widzieć go w swoim zespole. W przypadku spadku będzie jednym z pierwszych do odstrzału. A nowego otoczenia będzie już musiał szukać zapewne w niższych klasach rozgrywkowych.

Kamil Zapolnik (Górnik Zabrze)

Historia pobytu tego zawodnika w Górniku jest dosyć rozczarowująca. Klub sprowadził go do siebie we wrześniu 2018 roku licząc, że Zapolnik wyrośnie na konkurenta dla Igora Angulo. Wszyscy mieli nadzieję, że gracz będzie równie skuteczny co na pierwszoligowych boiskach, ale w Zabrzu z konieczności musiał występować na boku pomocy. Na skrzydle się nie sprawdził, a jego kontrakt wygasa wraz z końcem czerwca. Istnieje w nim zapis o automatycznym przedłużeniu, ale klub miał podjąć decyzję do końca marca i nie skorzystał z tej opcji. Wiadomo więc, że piłkarz opuści szeregi ekipy Marcina Brosza, a 27-letniemu wychowankowi Jagiellonii najbliżej do Podbeskidzia Bielsko-Biała. Bardzo zdziwimy się, jeśli napastnik znajdzie sobie miejsce w przyszłym sezonie w Ekstraklasie.

Filip Marković (Śląsk Wrocław)

Gdy Filip Marković przychodził w sierpniu zeszłego roku do Śląska, ruch ten oceniliśmy może nie jakoś mega pozytywnie, ale z ciekawością pragnęliśmy przyjrzeć się temu graczowi. Bo przecież w tamtym czasie Śląsk znajdował się na pozycji lidera Ekstraklasy, a jego najlepszym strzelcem był… Łukasz Broź. Z kolei w momencie przenosin do Wrocławia, napastnik był rok i cztery miesiące od ostatniego występu, poprzednią bramkę przez niego zdobytą pamiętał chyba tylko on sam. Czy Marković w jakimś stopniu przekonał do siebie włodarzy i kibiców klubu? Jedyne, co pamiętamy z jego występów na polskich boiskach, to niestety trzymeczowe zawieszenie i poniższe pudło.

Uros Djuranović (Korona Kielce)

Napastnik Korony już pod koniec stycznia otrzymał od władz informację, że może szukać sobie nowego klubu. Kilka tygodni później w mediach czytaliśmy już o testach, które 26-latek miał odbyć w jednym z kazachskich zespołów, po tym gdy na zimowym zgrupowaniu w Antalyi nie przekonał do siebie Mirosława Smyły. Dlatego też bez żalu został przesunięty do drużyny rezerw. 

- Taka decyzję sztab szkoleniowy podjął po analizie całego obozu przygotowawczego. Uros nie przekonał do tego, żeby dać mu szansę w rundzie wiosennej. Dlatego będzie trenował z rezerwami, a jego menedżer dostał już informacje, że musi mu szukać klubu - powiedział nam Krzysztof Zając, prezes Korony.

Jesienią na boiskach Ekstraklasy raził nieskutecznością – w 17 spotkaniach nie zdobył żadnej bramki, choć udało mu się zanotował dwie asysty. Co prawda u nowego szkoleniowca, Macieja Bartoszka, zanotował 45 minut w marcowym meczu ze Śląskiem Wrocław, ale w obliczu wygasającego kontraktu, trudno oczekiwać, że pozostanie w zespole kielczan. I też widząc, jak prezentował się w przeszłości, nie będzie oblegany przez kluby występujące w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Wystarczy napisać, że zimą w jego miejsce sprowadzony został... Bojan Cecarić. I wszystko jasne.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się