Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Rafal Rusek / PressFocus

Mecz cudów i dziwów z gwiazdorską rolą sędziego. Miedź 2:2 Podbeskidzie

Autor: Filip Gierszewski
2020-06-12 23:05:07

Brakuje nam już sił na pastwienie się nad Miedzią. Jej indolencja sięgnęła dziś szczytu. Banda Nowaka drugi mecz z rzędu dokańczała w przewadze i znów tych sprzyjających okoliczności nie potrafiła przekuć w lepszą zdobycz punktową.

Nie oszukujmy się – nikt nie spodziewał się w tym meczu fajerwerków ze strony gospodarzy. Sprawę gry bez kibiców na trybunach zostawiamy na bok. Miedź kompletnie sobie ostatnio nie radzi, więc wszem i wobec oczekiwano, że Górale przyjadą do Legnicy po zwycięstwo. Nie takie defensywne lepianki burzyli już w tym sezonie podopieczni Krzysztofa Brede.

Tak czy owak to Miedzianka szarżowała jako pierwsza. Naciskała około kwadransa, może dwudziestu minut… i jakby zabrakło jej sił. Bardzo łatwo inicjatywę przejęło Podbeskidzie, a po trzydziestej minucie zaczęło się oblężenie bramki Łukasza Załuski. Doświadczony golkiper dwoił się i troił, ale i tak nie uchronił się przed babolem. W 33. minucie Karol Danielak puścił kaczkę między nogami obrońców Miedzi, a źle ustawiony Załuska nie zdołał jej sięgnąć i na zasłużone prowadzenie wymknęli się przyjezdni.

Wtedy jednak do akcji postanowił wkroczyć sędzia. Panie Urban, gdzie pan tam widział faul na tym Kostorzu? Już niedługo trzeba będzie bronić na wdechu, bo Kacper będzie tylko czekał na chuchnięcie w jego kierunku, aby mógł „dać arbitrowi pretekst”. Wyraźnie podenerwowany Martin Polacek wygarnął panu arbitrowi co myślał o tej decyzji, za co przypłacił żółtkiem.

Marquitos wykorzystał jedenastkę, ale nie bez problemów – Słowak miał już jego niechlujny strzał na dłoni, ale jego ciało było w takiej pozie, że nie dał rady opanować piłki. Miedzi więc się upiekło i do drugiej połowy mogła przystępować z czystą głową.

Górale poczuli w niej jednak krew i nie dawali legniczanom dojść do głosu. Sęk w tym, że w ich szyki wkradło się dużo niedokładności. Niby całkiem efektywnie funkcjonowały skrzydła Podbeskidzia, na których świetnie uzupełniali się boczni obrońcy z pomocnikami, ale koniec końców nic z tego nie wychodziło, bo Roginić i Sierpina mieli dziś przetrącone celowniki przez twardych defensorów Miedzi.

Znów jednak do kamer zdecydował pokazać się pan Piotr Urban. Kostorz leciał na łeb na szyję żeby minąć Polacka, ten nieprzepisowo mu przeszkadzał (ręka za polem karnym), ale ofensywny Miedzi przedarł się przez niego i wychodził już na „pustaczka”. Sędzia kazał mu się jednak zatrzymać, aby wywalić bramkarza Podbeskidzia z boiska. Zupełny brak wyczucia gry arbitra wywołał furię wśród piłkarzy z Dolnego Śląska, ale pozostało im się tylko cieszyć z gry w przewadze.

 

 

Oczywiście wcale nie było pewne, że Miedź teraz będzie śrubować rekordy strzeleckie na zmieniającym Polacka Rafale Leszczyńskim. Tak też się nie stało, bo rezerwowy golkiper Podbeskidzia spisywał się bezbłędnie, co najwidoczniej nie podobało się jego koledze z obrony – Dmitrowi Baszłajowi. Ukraińcowi wyraźnie zależało na tym, aby zawalić swojej drużynie ten mecz.

Tuż po upływie 80. minuty 31-letni stoper miał swój gorszy moment – jak pod koniec grubej imprezy. Baszłaj najpierw zaczytał się w Dostojewskim, gdy w pole karne z prawego skrzydła dośrodkowywał jeden z legniczan – tu tyłek uratował mu ekwilibrystyczną interwencją Leszczyński. Chwilkę później niefortunnie machnął nogą przy zagraniu głową Soljicia, czym definitywnie oszukał swojego kolegę spomiędzy słupków.

W nawiasie dodamy, że przy wspomnianej akcji, po której wykluczony został Polacek, Kostorz z dziecinną łatwością uciekł ociężałemu Baszłajowi. Po burzy jest jednak spokój jak śpiewał Cugowski i taki względny spokój wprowadził  w samej końcówce Ukrainiec. W doliczonym czasie gry agresywnie wyskoczył ponad defensorów Miedzi i przywrócił neutralny wynik spotkania, odkupując tym samym swoje winy.

 

 

I tak już się skończyło. Farcik dla jednych i drugich, że skończyło się remisem. Podbeskidzie mogło być ustatkowane jeszcze przed wykluczeniem Polacka, lecz szwankowało wykończenie i Miedź znalazła się w 70. minucie w fantastycznej sytuacji, aby nareszcie się odkuć. Historia jednak lubi się powtarzać i Miedzianka może zapluwać sobie brodę ile chce. A Dominik Nowak… Cóż, ból mu z głowy w przyszłym tygodniu na pewno nie zejdzie.

 

 

Miedź Legnica - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:2 (1:1)

Marquitos 41’ (k), Dmytro Baszłaj 80’ (s) - Karol Danielak 35’, Dmytro Baszłaj 90’

Miedź: 1. Łukasz Załuska - 23. Paweł Zieliński, 2. Marcin Pietrowski, 25. Nemanja Mijušković, 44. Adam Chrzanowski (67, 26. Božo Musa), 33. Artur Pikk - 8. Marquitos, 13. Adrian Purzycki, 14. Omar Santana (67, 87. Josip Šoljić), 10. Jakub Łukowski (81, 22. Joan Román) - 21. Kacper Kostorz.

Podbeskidzie: 1. Martin Polaček - 25. Bartosz Jaroch, 28. Kornel Osyra, 20. Dmytro Baszłaj, 22. Kacper Gach - 8. Karol Danielak (72, 13. Rafał Leszczyński), 7. Rafał Figiel, 19. Michał Rzuchowski (82, 6. Tomasz Nowak), 14. Filip Laskowski (86, 16. Szymon Mroczko), 11. Łukasz Sierpina - 95. Marko Roginić.

Żółte kartki: Zieliński, Mijušković - Osyra, Rzuchowski, Polaček, Figiel.

Czerwona kartka: Martin Polaček (69’, Podbeskidzie).

Sędzia: Piotr Urban (Warszawa).

Skrót meczu obejrzysz tutaj.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się