Autor zdjęcia: Mateusz Czarnecki
Najgorszy mecz po powrocie Ekstraklasy. Wisła Płock 0:0 Arka
Gdybyście zastanawiali się, czy warto było spędzić dwie godziny między 15 a 17 z Ekstraklasą, odpowiadamy – totalnie nie. Gdyby istniało narzędzie do mierzenia poziomu nudy, wywaliłoby w nim skalę.
Najgroźniejsza akcja w całym spotkaniu wyglądała następująco:
XD pic.twitter.com/897th8S8rM
— Maciej Golec (@GMaciekk) June 20, 2020
Poza tym Staniszewski – Steinbors nagle wypadł z meczowej osiemnastki – równie dobrze mógłby sobie wziąć leżak i zacząć się opalać. Arka w ofensywie zresztą była jeszcze gorsza. Jedyna godna odnotowania akcja to ta, po której Serrarens lewą nogą strącił gołębia z najbliższego jupitera. Rozumiemy, że strzelał słabszą nogą, ale żeby nawet nie trafić w światło bramki?! Nie no, litości.
W zasadzie w tym momencie moglibyśmy skończyć opis tego starcia. O czym tu opowiadać? O ładowaniu z dystansu ponad poprzeczką lub prosto w przeciwników? O przeciągniętych na przeciwną stronę dośrodkowaniach? O stałych fragmentach, w których największym zagrożeniem było to, aby nie oberwać w twarz lub inne czułe miejsca?
Rety, to 90 minut w Płocku było tak męczące, że skurcze zaczęły łapać nas przed telewizorami, a nie piłkarzy. Na siłę tę indolencję można byłoby tłumaczyć nieobecnością Vejinovicia, Sheridana czy Gjertsena, ale z drugiej strony przecież po murawie hasali tacy goście jak Furman, Młyński, Merebaszwili, Schirtladze, Nalepa… I nic. Nawet oni przez większość meczów zachowywali się, jakby pierwszy raz widzieli futbolówkę na oczy. Dość powiedzieć, że Mamrot próbował ratować ten mecz Marcusem Viniciusem - żywą legendą Arki, której głównym atutem są w tej chwili zasługi. Ponoć rozgrzewał się jeszcze Janusz Kupcewicz, ale ostatecznie trener gdynian zmienił koncepcję. Szkoda, 65-latek pewnie przydałby się dziś bardziej niż Jankowski czy Schirtladze.
– Nikt już nie chce wychodzić do rozmów pomeczowych, ile można gadać w kółko to samo? Powinniśmy wreszcie przekuć słowa na czyny. Ciągle mówimy, że chcemy walczyć, by się utrzymać, to oczywiste, ale co z tego? Dzisiaj znowu nie graliśmy tak, jak sobie założyliśmy – mówił wyraźnie rozgoryczony i zdenerwowany Adam Marciniak w pomeczowej rozmówce. Aż nam się zrobiło go szkoda. Widać, że facetowi zależy, ale w pojedynkę nic przecież nie zdziała.
Tak grająca drużyna Arka zresztą też nie. Jeśli gdynianie będą wyglądali do końca sezonu tak jak dzisiaj, ani przez chwile za nimi nie zatęsknimy. Meczów Wisły Płock w sumie też strach się bać. – Chcielibyśmy grać efektownie, ale dla nas przede wszystkim liczą się punkty – stwierdził Radosław Sobolewski, szkoleniowiec Nafciarzy.
Już nie możemy doczekać się kolejnych meczów tych ekip...
Wisła Płock 0:0 Arka Gdynia
Wisła: Kamiński (5) – Michalski (4) (69’ Stefańczyk 4), Marcjanik (5), Uryga (5), Garcia (6) – Rasak (4), Furman (4) – Merebaszwili (2) (89’ Adamczyk), Szwoch (2), Tomasik (3) – Angielski (2) (62’ Kocyła 3).
Arka: Staniszewski (5) – Zbozień (4), Danch (5) (83’ Helstrup), Marić (5), Marciniak (4) – Kopczyński (6), Nalepa (4) – Młyński (2) (35’ Wawszczyk 3), Schirtladze (2) (68’ Marcus 3), Jankowski (2) – Serrarens (2).
Sędzia: Mariusz Złotek.
Nota: 4.
Żółte kartki: Garcia, Szwoch – Kopczyński, Zbozień, Wawszczyk.
Piłkarz meczu: Garcia.