Autor zdjęcia: lechpoznan.pl/fot. Przemysław Szyszka
Kolejorz nagrodzony za charakter. Piast – Lech 0:2
Źle wchodzisz w mecz, gra nie klei ci się przez całą pierwszą połowę, na początku drugiej tracisz środkowego obrońcę, a w dodatku twoim rywalem jest mistrz Polski, który ma apetyt na kolejny tytuł. Z takim rozwojem wypadków musiał mierzyć się dziś Lech, który z wielu powodów po prostu nie miał prawa wygrać w Gliwicach. A jednak, ekipa Dariusza Żurawia wspięła się na wyżyny koncentracji i odpowiedzialności, skrzętnie wykorzystując przy tym błędy rywala, i w konsekwencji do Poznania wraca z trzema punktami. Drużyna z charakterem? Oj tak, Kolejorz niewątpliwie pokazał dziś charakter, którego od lat wielokrotnie mu brakowało.
Pierwszą połowę z litości przemilczymy. O czym tu zresztą pisać i co komentować skoro obie drużyny - druga i czwarta w tabeli! - nie były w stanie oddać celnego strzału? Poza sytuacją Milewskiego, który poślizgnął się przy uderzeniu i stojąc na 12 metrze, wywalił piłkę w trybuny, przez bite 45 minut wiało nudą. Zawodnicy byli tak niewidoczni, jak linie na boisku.
Po przerwie mecz na szczęście trochę się ożywił - z naciskiem na trochę - ale bynajmniej nie dlatego, że piłkarze Piasta i Lecha od pierwszego gwizdka wzięli się za poważne granie. Wprost przeciwnie, czynnikiem zapalnym było niepoważne zachowanie Tomasza Rogne, który tuż po rozpoczęciu drugiej połowy przywalił z łokcia Parzyszkowi i z drugą żółtą kartką zjechał do bazy. Piast nie miał jednak zamiaru rzucić się przeciwnikowi do gardła. Zamiast tego, identycznie jak w niedawnym meczu z Koroną, gdzie też grał z przewagą jednego zawodnika, stopniowo atakował coraz groźniej i krok po kroku pracował nad rozmontowaniem poznańskiej defensywy. Swoje sytuacje mieli Vida, Parzyszek czy Czerwiński po strzale z dystansu, ale za każdym razem mistrzom Polski brakowało skuteczności.
Lech po stracie zawodnika swoje ofensywne poczynania ograniczył do rajdów Jóźwiaka lewą flanką i to właśnie jeden z takich wypadów przyniósł pierwszego gola. Skrzydłowy Kolejorza odważnie ruszył do przodu, dał się sfaulować Korunowi, a fantastyczną bramkę z rzutu wolnego strzelił Moder. Chłopak kolejny raz pokazał, że ma nieprawdopodobnie dobrze ułożoną nogę, choć swoje trzy grosze do tego trafienia bez wątpienia dołożył Plach. Bramkarz Piasta zupełnie niepotrzebnie interwencję zaczął od przedziwnego naskoku wprzód, przez co piłka posłana przez lechitę znalazła się poza jego zasięgiem. No ale nie odbierajmy Moderowi, co jego - ten strzał i tak był wyśmienity.
Oczywiście po stracie bramki gospodarze odważniej ruszyli do przodu, jednak Lech przeważnie stopował ich akcje bez większego problemu. Nawet jeśli obrońcy gdzieś się spóźnili, to bardzo pewnie - i to jest swego rodzaju niespodzianka - między słupkami spisywał się van der Hart. I znowu - różni zawodnicy ładowali na bramkę Holendra, ale żaden nie potrafił zrobić tego skutecznie. Swoją drogą, to właśnie van der Hart był najlepszym zawodnikiem swojego zespołu i kilka razy uratował skórę kolegom z pola. W dwóch sytuacjach miał też trochę szczęścia - po uderzeniach Kirkeskova z rzutu wolnego i Czerwińskiego w doliczonym czasie gry po dośrodkowaniu z rogu pomogła mu poprzeczka.
Szczęścia Lecha finalnie okazała się zresztą nieszczęściem Piasta. Tuż po tym, jak piłka odbiła się od poprzeczki po główce Czerwińskiego, Kolejorz przeprowadził jeszcze jedną akcją zaczepną. Marchwiński, jak wcześniej Jóźwiak, ruszył lewą stroną, pod polem karnym zagrał do środka do Żamaletdinowa, a ten wypuścił Tibę, który bez problemu pokonał Placha. Podkreślimy to jeszcze raz, bo cały czas nie dowierzamy. Tiba, który w tym sezonie ładował na bramkę rywali jak oszalały i ani razu nie trafił do siatki, tym razem zrobił to bez problemu.
Całej akcji towarzyszyła drobna kontrowersja, bo zawodnicy Piasta domagali się rzutu karnego za domniemany faul Modera na Tuszyńskim, który próbował dobijać strzał Czerwinskiego. Analiza VAR pokazała jednak, że sędzia Jakubik miał rację nie dyktując jedenastki i Lech mógł cieszyć się z wywalczonych punktów.
Kolejorz może i nie zagrał w Gliwicach wielkiego meczu, ale wygrał w pełni zasłużenie. Piast, choć miał wszystko, aby jeszcze bardziej zbliżyć się do Legii, koncertowo swoją szansę zmarnował. Teraz w Gliwicach będą znacznie uważniej patrzeć za siebie, bo Lech zbliżył się na jeden punkt. I chyba można zaryzykować, że teraz to właśnie poznaniacy są faworytem w wyścigu o wicemistrzostwo kraju.
Piast Gliwice 0:2 Lech Poznań (0:0)
1:0 - 67’ Moder
2:0 - 90’ Tiba (asysta: Żamaletdinow)
Piast: Plach 3 - Konczkowski 5, Korun 5, Czerwiński 5, Kirkeskov 6 - Milewski 4, Sokołowski 4 (76’ Jodłowiec - bez oceny), Hateley 4, Felix 5, Vida 3 (67’ Alves - 3) - Parzyszek 4 (77’ Tuszyński - bez oceny).
Lech: van der Hart 7 - Butko 5, Satka 5, Rogne 2, Puchacz 5 - Kamiński 3 (79’ Marchwiński - 6), Moder 6, Tiba 6, Ramirez 5 (51’ Crnomarković - 5), Jóźwiak 5 - Gytkjaer 3 (73’ Żamaletdinow - 56).
Sędzia: Krzysztof Jakubik.
Nota: 5.
Żółte kartki: Korun, Hateley, Moder, van der Hart, Butko, Crnomarković.
PIłkarz meczu: Jakub Moder.
Widzów: 1193.