Autor zdjęcia: Własne
W przerwie: Michał Okoński - “Futbol jest okrutny”, czyli już teraz rodzimy evergreen
Dożyliśmy czasów, gdy piłka nie tylko jest obecna praktycznie 24 godziny na dobę w telewizji i internecie, ale możemy też czytać świetne pozycje o jej historii. Można pomiędzy meczami, można w drodze do pracy, można tam, gdzie królowie chadzają piechotą. Możliwości jest multum. W każdy weekend będziecie mieli okazję przeczytać nasze polecenia. Pewnie częściej będziemy chwalić niż ganić, bo na słabe książki szkoda nam czasu, więc potraktujcie to jako przewodnik po wartościowej lekturze na czas przerwy. Najwyższa pora w cyklu przypomnieć jedno z wydawnictw, które spokojnie można określić perełką polskiej książki okołofutbolowej.
Michał Okoński - Futbol jest okrutny (Czarne)
Ilu z Was, drodzy czytelnicy, może z czystym sumieniem określić się mianem futbolowego freaka? Układacie swój plan dnia / tygodnia / miesiąca pod mecze swoich ulubieńców? Każdą porażkę odchorowujecie co najmniej dwa dni, a zwycięstwa dają Wam kopa energii, którego trudno porównać z czymkolwiek innym? Potraficie godzinami opowiadać o meczach sprzed trzech lat, pamiętając nie tylko ich przebieg, ale nawet to, co danego wieczora czy popołudnia jedliście, z kim te emocje przeżywaliście?
Stawiam kilka złotych, że wielu z Was w powyższym opisie odnalazło analogie do swojego życia. Nic dziwnego. Piłka to coś więcej niż zwykła rozrywka. To pasja, która potrafi zawładnąć nami na całego.
Ale Okoński, na co dzień dziennikarz związany od wielu, wielu lat z “Tygodnikiem Powszechnym”, w piłce dostrzega ogrom wad. Na swoją miłość patrzy okiem krytycznym, nie umie już spojrzeć na nią bez dystansu, refleksji. Wprost przeciwnie.
- Nikt nie daje piłce nożnej więcej niż kibice. Owszem, władze światowej piłki są odmiennego zdania, bardziej ceniąc sponsorów (ech, te światowe turnieje, podczas których możesz pić napoje tylko jednej firmy, a kara za wystające spod piłkarskiego stroju gacie z nazwą firmy bukmacherskiej jest surowsza niż kara za rasizm). Owszem, również władze poszczególnych lig myślą inaczej, organizując mecze o najdzikszych porach dnia, żeby zaspokoić potrzeby komercyjnych telewizji. Owszem, szukające nowych rynków kluby jeżdżą przed sezonem na tournée, których wartość sportowa jest bliska zeru (jaki ma sens w przygotowywaniu się do angielskich rozgrywek ligowych granie meczów towarzyskich z klubami z Malezji, Hongkongu czy Singapuru?). Owszem, możesz marzyć o olewaniu ukochanego klubu, ale zastanów się, czy przypadkiem to nie on olewa ciebie…
Każda z ponad dwustu trzydziestu stron książki, którą w 2013 r. wydało wydawnictwo Czarne, wypełniona jest po brzegi miłością do futbolu, ale miłość, jak to miłość - niejedno ma imię. Okoński dzieli się z nami licznymi wspomnieniami, jednak z rozwijaniem się “Futbolu…” mniej wątków biograficznych, a więcej tłumaczenia prawideł współczesnej piłki.
Nie jest wielkim zaskoczeniem, że podczas lektury często możemy czuć się tak, jakbyśmy obcowali z rodzimą wersją “Futbolowej gorączki” Nicka Hornby’ego. Po pierwsze, to dobry wzór, punkt odniesienia. Po drugie, Hornby był swoistym pionierem tematu, nikt wcześniej nie pisał o piłce nożnej w taki sposób. Po trzecie, w gruncie rzeczy piłkarscy obłąkańcy pod każdą szerokością geograficzną są przecież tacy sami…
- Wychodzicie ze stadionu przed ostatnim gwizdkiem, obmyślając decyzję o znalezieniu sobie innego zespołu do kibicowania (żebyż to było takie proste; Nick Hornby zauważa, że lojalność w kwestii futbolu to nie wybór moralny: „przypominało to raczej brodawkę albo garb, coś, co się człowiekowi przytrafiło”), albo wręcz - jak Jerzy Pilch w przypadku Cracovii - podejmujecie ostateczną decyzję o rozstaniu z klubem („olewam ich, olewam mój klub ukochany i czuję się jak prekursor olewania klubu ukochanego” - pisze w Dzienniku), by po niespełna dwóch miesiącach przyznać się do fiaska tego projektu i chyłkiem obejrzeć kolejny mecz. A potem rozpoczynacie kolejny sezon z nadzieją, że tym razem to już na pewno się uda (awansować do Ligi Mistrzów, zdobyć mistrzostwo, zakwalifikować się do europejskich pucharów, awansować do wyższej ligi - niepotrzebne skreślić), by skończyć go z nadzieją, że może za rok.
Pióro Okońskiego jest wyborne. Momentami aż przychodzi człowiekowi do głowy, że zanadto wyborne i wytworne, jak na futbol, z jego wszystkimi ciemnymi stronami, nierównościami, często wręcz prostactwem. No ale z drugiej strony, piłka jest tak samo okrutna, jak i piękna, natchniona, pełna romantyzmu, więc summa summarum wszystko się zgadza.
Nasza ocena (1-6): 5