Autor zdjęcia: Krzysztof Dzierzawa - Press Focus
Gospodarze nie mieli łatwego zadania, ale samobój załatwił olsztynian. Podbeskidzie – Stomil 2:0
Najważniejszą wiadomością po niedzielnych zmaganiach pierwszej ligi jest fakt, że na fotel lidera zaplecza Ekstraklasy powróciło Podbeskidzie Bielsko-Biała. Może i gra jednego z głównych kandydatów do awansu nie zachwycała, ale postawa podopiecznych Krzysztofa Brede wystarczyła, aby zagwarantować sobie trzy punkty.
Podbeskidzie Bielsko-Biała wznowiło zmagania po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa dwiema wygranymi, najpierw 2:1 z Olimpią Grudziądz, a trzy dni później 1:0 z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Niespodziewanie jednak potem przyszły trzy remisy: z Miedzią Legnica, Puszczą Niepołomice oraz GKS-em Tychy. Co prawda zespół Krzysztofa Brede nadal uznawany jest za jednego z głównych kandydatów do awansu do Ekstraklasy, ale nie dało się nie zauważyć lekkiej zadyszki „Górali”.
Dzięki takim rezultatom zespół spadł na trzecie miejsce w tabeli, ale przy stracie punktów przez Wartę Poznań, w niedzielne popołudnie miał szansę powrócić na dawną lokatę. Szkoleniowiec zdecydował się na sporo zmian w porównaniu z poprzednim meczem. Dotyczyły one niemalże każdej linii na boisku, nie licząc skrzydeł, po których niezmiennie poruszali się Sierpina i Danielak. W wyjściowym składzie zabrakło więc Modelskiego, Rzuchowskiego, Bashlaya, Sopoćki i Roginicia.
O pierwszej połowie nie ma się co za bardzo rozpisywać. Po prostu – odbyła się. Żadna ze stron nie potrafiła stworzyć sobie konkretnych sytuacji, a my nudziliśmy się i ze względu na taki przebieg wydarzeń, potrzebna była dodatkowa dawka kofeiny. Niby przeważali gospodarze, ale zarówno pod jednym jak i drugim polem karnym działo się niewiele. Zryw Sierpiny, kontra Podbeskidzia czy upadek Sobczaka w jedenastce, to zdecydowanie za mało, abyśmy byli usatysfakcjonowani poziomem gry. Do przerwy widzieliśmy zaledwie jeden celny strzał, i to w dodatku w wykonaniu olsztynian.
Po wznowieniu gry liczyliśmy więc na więcej ciekawszych momentów, bowiem Podbeskidzie nie mogło pozwolić sobie na kolejną stratę punktów. Podopieczni Krzysztofa Brede nie grali efektownie, nie było na co za bardzo patrzeć, ale warto było podkreślić ich cierpliwość. Jakby od początku wiedzieli, że uda im się w końcu trafić do siatki Skiby. I cóż, że stało się to po samobóju środkowego obrońcy gości, czyli wypożyczonego z Legii Warszawa Mateusza Bondarenki. Gol ten pokrzyżował plany Stomilu, z którego wyraźnie zeszło powietrze i nie za bardzo zawodnicy Adama Majewskiego mieli nadzieję na wyrównanie rezultatu.
Żeby tego było mało, kilka minut później prowadzenie podwyższył Karol Danielak. W ostatecznym rozrachunku, dwa celne strzały wystarczyły, aby dwiema bramkami być lepszym od olsztynian. Choć ci w końcówce również potrafili dojść do dogodnych sytuacji. Hinokio i Siemaszko umieli urwać się obrońcom gospodarzy, ale brakowało im spokoju pod bramką Polacka. W ich przypadku zawsze występował moment zawahania, który zaważył o powodzeniu akcji. Kilka zrywów nie wystarczyło jednak nawet na jednego strzelonego gola.
Może nie było to tak efektowne spotkanie jak Wigier z GKS-em Bełchatów, ale do niedzielnego rosołu obejrzeliśmy dosyć pewną wygraną Podbeskidzia, które wyszarpało zwycięstwo i wróciło na fotel lidera I ligi. Zwycięstwo odniesione w bardzo ważnym momencie może napędzić ich na kolejne tygodnie. Tym bardziej, że już wkrótce ekipę Krzysztofa Brede czekają rywalizacje w Bełchatowie i Radomiu. Kto by w tej chwili patrzył na styl, ważne, że to „Górale” ponownie patrzą na resztę stawki z góry.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Stomil Olsztyn 2:0 (0:0)
1:0 Bondarenko (samobój) 58’
2:0 Danielak 63’
Podbeskidzie: Polacek – Jaroch, Komor, Osyra, Gach – Figiel, Nowak – Danielak (80’ Rzuchowski), Laskowski (59’ Sopoćko), Sierpina – Biliński (70’ Roginić).
Stomil: Skiba – Bucholc, Biedrzycki, Bondarenko, Straus, Carolina – Tecław (64’ Kuban), Hajda (63’ Siemaszko), Hinokio, van Huffel (76’ Lech) – Sobczak.
Sędzia: Sebastian Krasny (Kraków).
Żółte kartki: Komor – Carolina, Bucholc, Bondarenko.