Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
Odrodzenie ekipy Sobolewskiego trwa. Dzisiaj na przeciwnika wystarczył zaledwie kwadrans. Wisła Płock 3:1 Korona
Przed meczem zastanawialiśmy się, czy drużyna Radosława Sobolewskiego jest w stanie przedłużyć swoją serię zwycięstw, a Wisła Płock nie dość, że zdołała to uczynić, to jeszcze zrobiła to w specyficznych okolicznościach, bo powstała z kolan po szybkim ciosie. Szkoda tylko drugiej połowy, bo po przerwie na murawie gry w piłkę właściwie nie było.
Słusznie Grzegorz Mielcarski, który komentował ten mecz powiedział, że ten kto w ostatnim czasie oglądał mecze Korony we wtorek mógł być w szoku. Maciej Bartoszek zdecydował się bowiem na sporo zmian, a w wyjściowym składzie znaleźli się Piotr Pierzchała, Daniel Szelągowski, Iwo Kaczmarski, Dawid Lisowski. W drugiej połowie na murawie pojawili się jeszcze Jakub Osobiński, Mateusz Sowiński i Jakub Górski.
Szkoleniowiec kielczan postawił na młodzież i chwała mu za to, ale ważniejsze było pytanie: czy jego wybrańcy poradzą sobie w meczu Ekstraklasy? Naturalnie Korona bierze już tylko udział w konkursie piękności, ale sezon trzeba dograć, ktoś musi wyjść na boisko i swoje wybiegać. Podopieczni trenera Bartoszka pokazali, że nawet w okrojonym składzie nie mają się czego wstydzić i w pierwszej połowie naprawdę zagrali nieźle.
Przede wszystkim goście najlepiej radzili sobie na początku spotkania, a znacznie pomogła im szybko zdobyta bramka. Korona już w pierwszej akcji potrafiła wykorzystać słabą koncentrację rywali, a szczególnie obrońców i Krzysztofa Kamińskiego, którzy łatwo dali sobie wbić gola. Z drugiej strony tanio skóry nie chciała oddać drużyna Bartoszka, bo po zdobyciu bramki przyjezdni zwarli szyki, w skupieniu czekali na rywala, a sami liczyli na kontrataki. Kto wie, czy Wisła Płock zdołałaby się podnieść, gdyby Grzegorz Szymusik lepiej spisał się w polu karnym przeciwnika w 19. minucie.
A tak z każdą kolejną minutą gospodarze rośli w siłę, po pół godzinie umiejętnie wykorzystali zawahanie w obronie Spychały i zaczęli swój koncert. Chociaż też nie w pojedynkę, bo płocczanie nakręcali się w swoich atakach, bardzo dobrze funkcjonowały zwłaszcza skrzydła Wisły plus wchodzący w wolne strefy Mateusz Szwoch, ale swoje dołożyli koroniarze. Przy drugiej bramce zabrakło asekuracji i szybkiego powrotu do akcji, bo Nafciarze błyskawicznie wyszli z przewagą i po profesorsku wyprowadzili przeciwnika w pole.
Dawid Kocyła (@WislaPlockSA) pierwszym strzelcem dubletu w @_Ekstraklasa_ przed 18. urodzinami od Marka Saganowskiego (24.10.1995 dla @LKS_Lodz)#WPŁKOR
— Wojtek Bajak (@WoBaj) July 14, 2020
Trzecia akcja to już błąd Szymusika i Tzimopulosa, który jak rutyniarz wykorzystał Kocyła, dodatkowo ośmieszając Kozioła, bo puścił piłkę między nogami bramkarza Korony. Wisła Płock przed przerwą do bólu wykorzystała swoje sytuacje (trzy bramki, trzy celne uderzenia), ale również potrafiła błędy przeciwnika zamienić na gole, a co za tym idzie czwartą kolejną wygraną. Za ten mecz najmocniej wyróżniliśmy wspomnianego już skrzydłowego gospodarzy, który popisał się instynktem strzeleckim na miarę Marka Saganowskiego. A mówimy przecież o zawodniku, który za tydzień skończy 18 lat.
Szkoda tylko, że po zmianie stron pod względem jakości akcji oglądaliśmy piknik, a piłkarze najwidoczniej mieli już dość gryzącej chmary komarów i zaczęli sami podgryzać rywala. Mamy tutaj naturalnie na myśli graczy, którzy byli zagrożeni pauzą w ostatniej kolejce i dzisiaj złapali żółty kartonik. Może gdyby jeszcze taki przypadek miał miejsce u jednego zawodnika, to uwierzylibyśmy w czynnik losowy. A po meczu w Płocku sezon zakończyli: Papadopulos, Szymusik, Tzimopolulos, Furman i Merebaszwili. Zwłaszcza przypadek tego ostatniego był najbardziej perfidny.
* uderzyłem go ręką w plecy na oczach sędziego mając już trzy żółte kartki, nie pojadę z Wisłą do Bełchatowa, o ja nieroztropny ://// * pic.twitter.com/WzNerbq7mW
— Jakub Białek (@jakubbialek) July 14, 2020
Zaczęliśmy ten tekst od odmienionego składu Korony i nim skończymy. Może i drużyna trenera Bartoszka utrzymała korzystny wynik i bardzo dobrą dyspozycję jedynie przez 30 minut, ale nam aż serce rosło jak ci młodzi chłopcy z Kielc walczyli na boisku. Mimo słabszych umiejętności i zerowego doświadczenia nie oddali rywalowi pola, a jakiejś większej różnicy w porównaniu do zagranicznego zaciągu prezesa Zająca nie było widać. Oby to był, mimo słabego wyniku, dobry prognostyk dla wszystkich sympatyków Korony.
Wisła Płock – Korona Kielce 3:1 (3:1)
0:1 – Szelągowski 1’
1:1 – Garcia 30’ asysta Szwoch
2:1 – Kocyła 41’ asysta Gjertsen
3:1 – Kocyła 44’ asysta Uryga
Wisła: Kamiński (4) – Stefańczyk (5) (73’ Pawlak – bez oceny), Marcjanik (5), Uryga (4), Garcia (6) – Furman (4) (73’ Ambrosiewicz – bez oceny), Adamczyk (5), – Gjertsen (6) (86’ Merebaszwili – bez oceny), Szwoch (6), Kocyła (8) – Sheridan (5).
Korona: Kozioł (4) (71’ Osobiński – bez oceny) – Spychała (3), Pierzchała (4), Tzimopoulos (3), Szymusik (3) – Radin (4) (74’ Sowiński – bez oceny), Gnjatić (4) – Szelągowski (6), Kaczmarski (5), Lisowski (4) (60’ Górski – 4) – Papadopulos (4).
Sędzia: Sebastian Jarzębak.
Nota: 6.
Żółte kartki: Gjertsen, Furman, Szwoch, Merebaszwili – Pierzchała, Papadopulos, Tzimopoulos, Szymusik.
Piłkarz meczu: Dawid Kocyła.