Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: MKE Ankaragücü

Ilość nie równa się jakość - zimowy zaciąg nic nie dał MKE Ankaragucu

Autor: Maciej Kanczak
2020-07-21 15:30:26

Brawurowa ofensywa transferowa z udziałem MKE Ankaragucu, które tuż przed zamknięciem zimowego okna sprowadziło aż 15 nowych piłkarzy, nie przyniosła oczekiwań w postaci utrzymania w Super Lig. Piłkarze z Ankary przyszły sezon spędzą na drugim poziomie rozgrywkowym w Turcji.

O szaleństwie, które na przełomie stycznia i lutego miało miejsce na Eryaman Stadyumu, mówiła wówczas cała Europa. Dwukrotni zdobywcy Pucharu Turcji, od początku rozgrywek znajdowali się w dolnej części tabeli, zaś po 9. kolejce trafili do strefy spadkowej, z której nie potrafili wygrzebać się już do końca roku. Strata do bezpiecznych lokat była niewielka (cztery "oczka" do piętnastego Antalyasporu), ale jak tu skutecznie walczyć o ligowy byt, jeżeli z powodu permanentnych kłopotów finansowych, jest się ukaranym zakazem transferowym? 

Turcja to jednak stan umysłu i na kilka godzin przed zamknięciem zimowego okna, zakaz został cofnięty. Przed laty, jedną z nagród w pewnej krzyżówce były tzw. szalone zakupy, w czasie których zwycięzca w jednym z marketów, przez pięć minut, mógł za darmo brać wszystko, co tylko dusza zabraknie. Tak samo było z działaczami MKE Ankaragucu. Gdy tylko cofnięto zakaz, ruszono na szalony shoping, nie bacząc na jakość pozyskanych piłkarzy.

I tak do Ankary zawitało w sumie 15 nowych zawodników. Wśród nich byli dwaj Polacy: mający już dosyć nieterminowych wypłat w Lechii Gdańsk, Daniel Łukasik oraz Konrad Michalak, który w Achmacie Groznym jesienią grał od święta (tylko 5 występów na 19 możliwych). Obaj dołączyli do trzeciego z biało-czerwonych, Michała Pazdana, który od roku z powodzeniem występował w stolicy Turcji. Polska diaspora nie była jednak w stanie uchronić swojego nowego klubu przed degradacją.

Wystarczyło uważnie przyjrzeć się, zarówno narodowościom, jak i pozycjom, by zdać sobie sprawę, że zimowe zakupy, delikatnie rzec biorąc, były mało przemyślane i misja utrzymania może mieć małe szanse powodzenia. Ściągnięto bowiem ośmiu obcokrajowców, z który tylko jeden (Nigerjczyk Nduka Ozokwo) miał wcześniej okazję grać w lidze tureckiej. Niespecjalnie przejmowano się również wpasowaniem piłkarzy do nowego zespołu, stąd też zimą kupiono bądź wypożyczono: dwóch napastników, dwóch prawoskrzydłowych, dwóch lewoskrzydłowych, dwóch defensywnych pomocników.  Owszem, MKE walczyło dzielnie. W pierwszych trzech meczach ugrało aż siedem punktów, ale tuż przed przerwaniem rozgrywek ligowych, drużynę dopadł poważny kryzys (trzy porażki w czterech spotkaniach). Po wznowieniu Super Lig było jeszcze gorzej - brak zwycięstwa w kolejnych pięciu grach. Co prawda, w 32. kolejce sensacyjnie pokonali u siebie Galatasaray Stambuł 1:0 (rzut karny w tym starciu wywalczył Michalak), ale porażka z Altanyasporem 0:1, przypieczętowała spadek czarno-żółtych.

Jak wydłużona runda wiosenna wyglądała w wykonaniu Polaków? Pazdan był klasą samą w sobie, rozgrywając 31 spotkań. Michalak błysnął w hitowych starciach z drużynami ze Stambułu (pomijając wywalczenie jedenastki w meczu z Galatą, asystował dwukrotnie w wygranej rywalizacji z Fenerbahce). Nie zawsze był graczem podstawowej jedenastki, ale 13 meczów to całkiem dobry bilans. Co innego Łukasik, który komplet spotkań rozpoczynał w wyjściowym składzie. 

Poza Polakami, w Ankarze znakomicie odnalazł się jeszcze tylko Gerson Rodrigues. Urodzony w portugalskim Pragal, ale reprezentujący barwy Luksemburga napastnik, sześć razy pokonywał bramkarzy rywali. Pozwoliło mu to zrównać się liczbą bramek z najlepszym strzelcem zespołu, Ilhanem Parlakiem, który jednak, na uzyskanie takiego dorobku potrzebował aż 32 spotkań! Tyle laurek. O reszcie "świeżaków" trudno już powiedzieć cokolwiek pozytywnego.

Defensywny pomocnik, Milos Stojanević, na murawie widziany był tylko przez 36 minut. Nieco częściej grywał napastnik Gelmin Rivas, ale 6 meczów i 1 gol to raczej nie jest bilans, o którym będzie można opowiadać wnukom. Nie mają czym się również chwalić skrzydłowi - na prawym skrzydle nie szalał ani Orkan Cimar (6 gier, bez bramek i asyst) i Nduka Ozokwo (2 występy). Obaj zdecydowanie przegrali rywalizację z Michalakiem, a przecież już wspomnieliśmy, że Polak także prezentował się nierówno. W przeciwieństwie jednak do Turka i Nigeryjczyka grał. Po przeciwnej stronie, cieniował również Saba Lobjanidzie, który wiosną zdobył tylko jedną bramkę. A przecież jesienią, znakomicie spisywał się w Randers FC (osiem trafień).

Niewiele do gry wnieśli również piłkarze odpowiedzialni za defensywę. Bramkarz Ricardo Fredrich tylko dwa razy zachował czyste konto, dał się za to pokonać 19-krtonie. Szansy w ogóle nie dostał młody środkowy obrońca, Fatih Tultak i Kaan Uykur. Jako tako prezentował się jedynie lewy defensor, Atila Turan. Suat Kaya, Enes Kubat i Ahmet Sun z kolei, zaraz po podpisaniu kontraktu z MKE, zostali wypożyczeni do innych klubów.

Po raz kolejny potwierdziło się, że ilość zwykle nie idzie w parze z jakością i MKE Ankaragucu, mimo ambitnej postawy, po czterech latach gry, spadło z Super Lig. Żal, że udział brali w tym Polacy, niemniej całe trio wyrobiło sobie na tyle dobrą opinię nad Bosforem, że w następnym sezonie raczej nie będzie musiało się męczyć na drugim poziomie rozgrywkowym. Na dziś jednak ich przyszłość jest nieznana. W najgorszej sytuacji na pewno jest Pazdan, bo były reprezentant Polski ma z klubem jeszcze roczny kontrakt. Łukasikowi i Michalakowi w najgorszym przypadku (jeśli nie zaczepią się na dłużej w Turcji lub nie znajdą innych klubów) pozostanie walka o miejsce w składzie odpowiednio Lechii i Achmata.


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się