Autor zdjęcia: Rafał Rusek / PressFocus
Bawarczycy rozpoczęli przygotowania. Doświadczenie Flicka ma pomóc Bayernowi
W normalnych okolicznościach Bayern Monachium byłby w trakcie przygotowań do nowego sezonu. Fani Bawarczyków odliczaliby kolejne dni do tradycyjnego starcia o Superpuchar Niemiec, a potem do pierwszej rundy krajowego pucharu. Epidemia koronawirusa wywróciła jednak kalendarz do góry nogami i Bayern owszem szykuje się, ale na turniej kończący zmagania w Lidze Mistrzów. Pomóc w tym ma doświadczenie reprezentacyjne Hansa-Dietera Flicka.
Zanim jednak Bayern ruszy na turniej do Portugalii musi rozegrać rewanżowe spotkanie 1/8 finału Ligi Mistrzów z Chelsea FC. Mecz ten odbędzie się na Allianz Arena i z perspektywy mistrzów Niemiec wydaje się być tylko formalnością. Wynik 3:0 w Londynie dla niemieckiej drużyny niemal przesądza kwestię awansu. Flick przestrzega jednak przed lekceważeniem swojego rywala mówiąc, że Anglicy w ostatnich tygodniach prezentują się z bardzo dobrej strony i nadal stanowią zagrożenie dla jego drużyny. Kurtuazja? Raczej nie, bo historia ostatnich lat w Lidze Mistrzów pokazała, że odrabianie nawet większych strat było możliwe. Bayern musi więc być gotowy już na 8 sierpnia, aby nie utrudnić sobie zdobycia biletu na portugalski turniej Ligi Mistrzów.
📸 First full team training in preparation for the Champions League pic.twitter.com/qz54fJalHH
— Bayern & Germany (@iMiaSanMia) July 26, 2020
Długa przerwa Bayernu
Bawarczycy swój ostatni mecz rozegrali 4 lipca w ramach finału Pucharu Niemiec z Bayerem Leverkusen. Po nim przyszedł czas na urlop, który oficjalnie zakończył się dzisiejszym pierwszym drużynowym treningiem Bayernu. Oznacza to, że Bayern miał ponad trzy tygodnie przerwy od jakichkolwiek normalnych zajęć treningowych. W tym samym czasie liga hiszpańska, angielska i włoska kończyły swoje ligi. Z jednej strony eksperci uważają, że ten odpoczynek i przerwa mogą Bayernowi zrobić dobrze, zaś z drugiej trzeba zwrócić uwagę, że wybicie z rytmu meczowego może negatywnie odbić się na formie Bayernu, który ruszy w bój o Ligi Mistrzów bez żadnego poważnego sprawdzianu w meczu o punkty.
Rozwiązaniem tego problemu może być doświadczenie Hansa-Dietera Flicka, który przez wiele lat był asystentem Joachima Loewa w reprezentacji Niemiec i wspólnie organizowali przygotowania kadry do wielkich turniejów. Podobny format, choć oczywiście nieco skrócony w porównaniu do mistrzostw świata czy Europy, będzie miał nadchodzący finisz Ligi Mistrzów. Wzorem dla Flicka i jego podopiecznych będzie oczywiście 2014 rok i triumf Niemców na mundialu w Brazylii. Dobre wspomnienia i metody treningowe, które Flick wraz z Loewem stosowali podczas mistrzostw świata, mają pomóc Bayernowi w tym roku zdobyć upragnioną potrójną koronę.
Ambicje są wielkie
W Monachium nikt nie ukrywa, że celem w Lidze Mistrzów jest po prostu zwycięstwo. Nie ma stanów pośrednich. Puchar albo nic. Forma Bawarczyków po przerwie spowodowanej koronawirusem była naprawdę imponująca i bez żadnego ale stawia ich w roli jednego z lub po prostu głównego faworyta turnieju. Jedynym, ale niezwykle istotnym znakiem zapytania jest jednak dyspozycja Bawarczyków po kilkutygodniowych urlopach. Czy Flick i jego piłkarze będą w stanie natychmiast wskoczyć na najwyższe obroty, czy jednak okres wakacyjny da się we znaki i Bayern będzie potrzebował jednego czy dwóch meczów, aby rzeczywiście zagrać na 100%.
Z bawarskiej perspektywy trzeba przyznać, że dobrze się stało, że rewanż z Chelsea FC zostanie rozegrany teraz, a nie jeszcze przed koronawirusowym postojem. Bawarczycy mają szanse rozegrać ważny mecz, w którym jednak mają ogromny handicap i nawet jeśli wypadną blado, to raczej nie stanie im się żadna krzywda. Rewanż w 1/8 finału Ligi Mistrzów trudno określić mianem rozgrzewkowego, zwłaszcza w starciu z szanowanym i silnym rywalem, ale jest to dla Bayernu jednak jakieś przetarcie przed docelowym meczem w ćwierćfinale, gdzie już żadnego marginesu błędu nie będzie.
Wielkie marzenia Lewandowskiego
Nie jest tajemnicą, że wielkim marzeniem Roberta Lewandowskiego jest triumf w Lidze Mistrzów. Z takim celem nasz reprezentant przeniósł się w 2014 roku do Bayernu, z którym rok wcześniej jeszcze w barwach BVB poległ w finale na Wembley. „Lewy” gra w Bayernie już sześć lat i pod względem rekordów strzeleckich, kolejnych triumfów w Bundeslidze i szeregu innych osiągnięć jest już żywą legendą nie tylko klubu, ale całej niemieckiej ligi. Na jego półce brakuje jednak cały czas tego najważniejszego pucharu w klubowej piłce, pucharu Ligi Mistrzów.
Robert Lewandowski. pic.twitter.com/WC2QlqTIWu
— Bayern & Germany (@iMiaSanMia) July 25, 2020
Niewątpliwym ciosem dla naszego rodaka była niedawna kontrowersyjna decyzja L’Equipe o odwołaniu tegorocznego plebiscytu Złotej Piłki z powodu podobno nierównych szans, które stworzył w tym roku piłkarzom koronawirus. Przedziwna decyzja, zwłaszcza, że z tych czołowych lig swoje rozgrywki nie dokończyła tylko Ligue 1, ale i tak przecież PSG ma szanse na triumf w Lidze Mistrzów i wkrótce rozpocznie też nowy sezon. To jednak opowiadanie na inny tekst. W kontekście Lewandowskiego i Bayernu ta decyzja zabrała naprawdę realną szansę na historyczny wynik Polaka, który w wielu rankingach ekspertów czy też tych bukmacherskich był głównym faworytem do wygrania tytułu najlepszego piłkarza świata w 2020 roku.
Oczywiście do tego Lewandowski potrzebowałby jeszcze spektakularnego wyniku w Lidze Mistrzów, w której jest obecnie najlepszym strzelcem. Jeśli jednak Polak spełniłby swoje marzenia o wygraniu tych prestiżowych rozgrywek, to mógłby zacząć naprawdę realnie myśleć o zdetronizowaniu, chociaż w jednym roku, Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. Francuski magazyn pozbawił jednak szansy na to Polakowi. Na szczęście ten najważniejszy cel i główne marzenie zależą już tylko od nóg „Lewego” i jego kolegów z Bayernu. Polak może w końcu udowodnić, że jest również w stanie zrobić różnice na najwyższym europejskim poziomie piłki klubowej. Wówczas nawet bez plebiscytu L’Equipe większość będzie wiedziała, kto w tym roku był najlepszy.