Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Patryk Zajega

Ofiary obiecanek-cacanek, czy jednak własnych wielkich błędów? Pięciu największych przegranych trenerów sezonu

Autor: Mariusz Bielski
2020-07-28 15:00:37

Ktoś musi przegrać, aby wygrać mógł ktoś. To prawidło idealnie odnosi się do sytuacji wielu ekstraklasowych szkoleniowców, którzy podczas rozgrywek 2019/20 z różnych powodów tracili swe posady. Chociaż wyjątkowo w tym zacnym gronie znalazł się także jeden wciąż pracujący trener, co jednak wiele mówi o wykonanej przez niego pracy. Który trener zatem w bieżącym sezonie przegrał najwięcej?

Aha, kolejność losowa!

KAZIMIERZ MOSKAL

Tomasz Salski deklarował najpierw: – Jeśli spadniemy z Ekstraklasy, to wrócimy do niej z panem Kazimierzem na ławce.

A potem zwolnił go w okresie pandemii. Chociaż oficjalna wersja mówi o rozwiązaniu za porozumieniem stron. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że od pewnego czasu gryzł się z Krzysztofem Przytułą, dyrektorem sportowym, czyli człowiekiem mającym w ŁKS-ie ogromną władzę i niezmierzony pokłady zaufania u prezesa. Czy słusznie, czy nie, to już nie nam oceniać. Z perspektywy czasu wydaje się jednak, iż była to zła decyzja.

Chociaż oczywiście w pewnych sprawach trudno się nie zgodzić z krytyką Moskala. Była seria 8 porażek z rzędu? Owszem. Była strefa spadkowa? Oczywiście. Były dziwne decyzje personalne typu zbyt długie zwlekanie z Trąbką na ławce czy trzymanie Pyrdoła na marginesie? Nie da się ukryć. Była ofensywna indolencja w rundzie wiosennej po sprzedaży Ramireza? Zdecydowanie. Była duża charyzma i umiejętność mentalnego podniesienia zespołu? Niekoniecznie.

Sporo tych kamyczków do ogródka pana Kazimierza. A przez to zdaje się, że jeżeli w najbliższym czasie dostanie robotę, to raczej w I lidze niż w Ekstraklasie. 

MIROSŁAW SMYŁA

Jego problem polegał na tym, że najlepiej wypadał w wywiadach. Ładnie opowiadał, celnie diagnozował i tak dalej, ale gdy przychodziło przełożyć to wszystko na boisko… Cóż, brakowało ikry. Oczywiście na jego obronę należy użyć powiedzenia „krawiec kraje jak mu materiału staje”, a pod tym względem nie było najlepiej. Trudno zrobić z Djuranovicia, Cecaricia, Pućki, Gnjaticia, Lioiego, Zalazara czy innego Radina gwiazdy ligi. Bez przesady. Wydaje nam się jednak, że tę zgraję trzeba było bardziej złapać za mordy i nimi potrząsnąć, a pan Mirosław to raczej dobry wujek. W zasadzie nic w tym złego, aczkolwiek chyba nie tego potrzebowała Korona w sezonie 2020/21. Pewną ironią losu jest zatem fakt, że Maciej Bartoszek, następca Smyły, wykręcił identyczną średnią punktową – 1,00 na mecz

Na obronę tego szkoleniowca dodamy jeszcze, iż za jego kadencji całkiem nieźle – przyjmując proporcje oczywiście – spisywała się obrona. Parę oczek jednak udało się zebrać notując bezbramkowe remisy czy jednobramkowe zwycięstwa. Z drugiej strony kiedy już Korona straciła gola, sypała się. Nie ma przypadku w tym, że w każdym meczu, w którym ugrała jakiekolwiek punkty zachowywała czyste konto. W innych wypadkach dochodziło do porażek. I tu znów możemy wrócić do kwestii charakteru, jakiego Smyła nie potrafił nadać drużynie. Pewnych rzeczy nie przeskoczymy.

JACEK ZIELIŃSKI

Piotr Rzepka na łamach Weszło: – Zwolnienie Zielińskiego pokazałoby, że w polskiej piłce decydujemy tylko na podstawie emocji.

Sam Zieliński dla tego samego portalu: – Ja się dowiedziałem o zwolnieniu z internetu. Dopiero następnego dnia właściciele powiadomili mnie o tym fakcie. Było to trochę mało profesjonalne. Ale trudno. Życie. Uważam jednak, że zostałem zwolniony zbyt szybko. Zatrudniono mnie w kwietniu, Arka była w ciężkiej sytuacji. Szykowano ten klub do pierwszej ligi. Nie było załatwionego obozu, sparingpartnerów, bo wszyscy się bali, że będzie pierwsza liga. Jednak się utrzymaliśmy. Więc skoro wchodzi trener i utrzymuje zespół, to wypada mu dać trochę cierpliwości. Nawet jak początek sezonu był mało udany, ale trzeba było się z tym liczyć, to myślę, że nastąpiło to za wcześnie. Co lepsze, na parę dni przed moim zwolnieniem doszło do wizyty prezesa i właściciela w szatni. Mówili, że stoją murem za trenerem. Po czterech dniach zostałem zwolniony. Ale już wiedziałem, że coś się dzieje i ta wizyta mnie utwierdziła w tym przekonaniu.

Wypowiedź szkoleniowca w zasadzie potwierdza tezę postawioną przez jego „przedmówcę”. Niestety wygląda też na to, że przykleiła się do niego łatka strażaka, a nie człowieka, który potrafiłby jeszcze samemu zbudować jakiś ambitny projekt. Ostatni raz, gdy Zieliński został obdarzony większym zaufaniem, to przypadek Cracovii, lecz to już dawno i nieprawda. Później robił już tylko za ratownika i zgadujemy, że jego przyszła praca też może mieć taki charakter. O ile w ogóle jakaś sensowna mu się trafi, ostatnimi czasy w ogóle nie był z nikim łączony, nawet w I lidze.

ALEKSANDAR ROGIĆ

Facet jest młody, ma dopiero 38 lat, więc kariery nie należy mu przekreślać. Były też podstawy, aby go spróbować, ponieważ jak na tak młody wiek, miał ciekawe CV. Asystowanie samemu Radomirowi Anticiowi, praca przy seniorskiej reprezentacji Serbii przez dwa lata, następnie świetne wyniki wykręcane z dwoma estońskimi klubami i sukcesy w tamtejszej lidze… Okej, nie są to zbyt imponujące rozgrywki, lecz na tej ścieżce Ekstraklasa wydawała się naturalnym następnym krokiem.

No i się Rogić poślizgnął.

Największy zarzut jaki możemy wobec niego kierować? Dłuższe utrzymywanie się przy piłce, budowanie akcji od tyłu, futbol ładniejszy dla oka – taką filozofię futbolu wyznaje i taką chciał wprowadzić w Arce. Problem polegał więc na tym, że próbował dopasować piłkarzy do strategii, a nie strategię do piłkarzy. Nie da się jednak tak grać, jeżeli głównymi wykonawcami taktyki mają być tacy goście jak Maghoma, Zbozień, Deja, Serrarens, Busuladzić czy nawet Vejinović. Zauważył to sam szkoleniowiec, który także dlatego zrezygnował z pracy w Gdyni. Chociaż oczywiście inne, pozasportowego aspekty też miały wpływ na jego decyzję. To jednak osobna historia…

– Nie byłem zadowolony z tego, jak graliśmy w piłkę. Oczywiście na postawę zespołu wpływał szereg różnych czynników, ale uważam, że to ja, jako trener, muszę brać dużą część odpowiedzialności. Stąd moja decyzja – mówił Rogić w „Przeglądzie Sportowym”. Honorowy chłop, szanujemy to. Co niestety nie zmienia faktu, że od marca pozostaje na bezrobociu.

WOJCIECH STAWOWY

Pisaliśmy o nim osobny tekst ze dwa tygodnie temu. Pół żartem stwierdziliśmy wówczas, że Stawowy, przegrywający niemal wszystko jak leci, przegrał nawet walkę o miano najgorszego szkoleniowca Ekstraklasy w XXI wieku. On uzyskał 0,36 punktu na mecz z ŁKS-em i aż trudno uwierzyć, że byli gorsi. Na przykład Marek Zub w Bełchatowie…

No ale po czasie faktycznie wygląda to tak, jakby Stawowy nie miał praktycznie żadnego argumentu na swoją obronę. „To jest trener-nauczyciel, on potrzebuje czasu” - bronią go eksperci, aczkolwiek trochę to przeczy pracy z seniorami. To argument, który mógłby mieć sens w futbolu juniorskim, a nie tam, gdzie pozytywny efekt potrzebny jest na już, lub nawet na wczoraj. Fun fact, że akurat z młodzieżą Stawowy pracował przez ostatnie 5 lat…

Fatalne wyniki, które wykręcił z ŁKS-em, tylko podsycają i uwiarygadniają teorię spiskową, iż pan Wojciech posadę przy alei Unii 2 dostał głównie ze względu na znajomość z Krzysztofem Przytułą. Kibice Rycerzy Wiosny ufają więc szkoleniowcowi mniej więcej tak, jak rodzeństwo Baudelaire’ów hrabiemu Olafowi.

Co ciekawe, trener przed jednym z meczów miał powiedzieć swoim podopiecznym: – Nie wiem jak długo będę tu pracował, ale bardzo możliwe, że niezbyt długo.

Może to nie jest głupi pomysł?


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się