Autor zdjęcia: Lukasz Sobala / Press Focus
Raz się daje ciała na finiszu, raz się daje ciała na finiszu... GKS 0:2 Stal
W strugach ulewnego deszczu toczyło się barażowe spotkanie GKS-u Katowice ze Stalą Rzeszów. Kibice gospodarzy od razu żartowali, że nawet niebo płacze nad grą ich zespołu. Trudno się z tym nie zgodzić, bo spadkowicz z pierwszej ligi po raz kolejny w tym sezonie nie podołał presji i wyłożył się już na pierwszej barażowej przeszkodzie, którą był beniaminek z Podkarpacia. Tym samym spędzi na drugim poziomie rozgrywkowym kolejny sezon.
Pierwsze minuty należały do katowiczan, którzy próbowali narzucać swój styl gry i przede wszystkim przedzierać się pod bramkę Wiktora Kaczorowskiego. Nie przynosiło to jednak większego efektu. W 12. minucie niespodziewanie na prowadzenie mogli wyjść rzeszowianie. Grzegorz Goncerz odegrał piłkę do Damiana Michalika, ten uderzył na bramkę Bartosza Mrozka, ale piłka odbiła się od słupka. Kilka minut później świetnej szansy nie wykorzystał Michał Gałecki – po wrzucie z autu Piotra Kurbiela, defensor GKS-u minimalnie chybił. Jeszcze lepszą szansę miał później Arkadiusz Jędrych, ale jego uderzenie zdołał odbić Kaczorowski.
Po dwóch kwadransach nad boiskiem mocno się rozpadało. W tych warunkach lepiej odnaleźli się goście, którzy w 31. minucie strzelili pierwszego gola. Znów w roli głównej wystąpił Michalik – huknął na bramkę Mrozka, piłkę odbił jeszcze Grzegorz Rogala i ta wpadła do siatki katowiczan. Chwilę później powinien wyrównać Kurbiel, ale w dogodnej sytuacji poślizgnął się i nie zdołał oddać strzału. Tuż przed przerwą wynik mógł podwyższyć Artur Pląskowski, ale minimalnie przestrzelił.
Druga odsłona tego pojedynku wyglądała podobnie do pierwszej – znów pierwszy kwadrans należał do gospodarzy, ale nie przełożyło się to na zdobycze bramkowe. W 62. minucie Stal podwyższyła – po rzucie wolnym kompletnie niepilnowany był Radosław Sylwestrzak, który z bliska pokonał Mrozka. Ta sytuacja w zasadzie zamknęła już to spotkanie. Goście mądrze się bronili i kontrolowali przebieg spotkania, a katowiczanie z każdą kolejną minutą wykazywali coraz większe zniechęcenie. W efekcie nie udało im się nawet zdobyć kontaktowego trafienia i zasłużenie przegrali, mimo tego, że na papierze byli faworytem.
GKS może śmiało kandydować do nagrody „rozczarowania sezonu”. Na własne życzenie nie awansował bezpośrednio do pierwszej ligi, a biorąc pod uwagę tragiczną grę w meczach pod dużą presją to takiego wyniku można było się spodziewać. Stal przyjechała do Katowic bez kompleksów i dzięki temu mogła cieszyć się z awansu. A gospodarze? Cóż, rozebrani, wygwizdani i zwyzywani przez fanów. Można powiedzieć, klasyka… Chyba tylko naiwni mogli spodziewać się, że po tak kiepskiej postawie w końcówce sezonu, GKS zdoła poradzić sobie w barażach.
Taki rezultat oznacza, że w spotkaniu finałowym o awans do pierwszej ligi spotkają się dwa zespoły z Rzeszowa – Resovia oraz Stal. Nie można było wyobrazić sobie lepszego rozstrzygnięcia, niż derby. To będzie pojedynek nie tylko o prymat w mieście, ale także wyższą klasę rozgrywkową i zdecydowanie większe pieniądze. Kibicowsko to również będzie duże widowisko, które już w piątek rozegrane zostanie na obiekcie Resovii.
GKS Katowice – Stal Rzeszów 0:2 (0:1)
Michał Gałecki 31’ (s), Radosław Sylwestrzak 62’
GKS: Mrozek – Woźniak, Jędrych, Dejmek, Rogala – Kiebzak, Stefanowicz (57’ Urynowicz), Gałecki, Błąd, Pawłas (65’ Szwedzik) – Kurbiel (65’ Wroński)
Stal: Kaczorowski – Sylwestrzak (66’ Trznadel), Kostkowski, Szeliga, Głowacki – Michalik (71’ Jarecki), Reiman, Kotwica, Plewka – Pląskowski, Goncerz (72’ Pieczara)
Żółta kartka: Reiman
Sędziował: Jacek Małyszek (Lublin)
Widzów: 1660