Autor zdjęcia: pogononline.pl
Pogoń Szczecin w kryzysie, mnóstwo problemów. O szczegóły pytamy wtajemniczonych
Postawa Pogoni Szczecin to chyba największe rozczarowanie początku rundy wiosennej w Ekstraklasie. Mimo że "Portowcy już trzy razy grali u siebie, ogólnie w pięciu meczach wywalczyli tylko dwa punkty. Co się dzieje? Rozmawiamy z osobami będącymi na co dzień bardzo blisko klubu.
O ile remisy z Lechem Poznań (stracony gol w doliczonym czasie) i Wisłą Kraków były jak najbardziej do przyjęcia, to już porażki z Górnikiem Łęczna, Ruchem Chorzów i prestiżowym starciu z Lechią Gdańsk są nie do zaakceptowania dla kibiców. W drużynie piętrzą się kolejne problemy.
- W pierwszej kolejności to niskiej jakości obrona. Mimo prywatnej sympatii do Sebastiana Rudola, w tym sezonie gra bardzo kiepsko. Jest "objeżdżany" w każdym meczu. Stracone gole z Wisłą i Ruchem zapisałbym na jego konto, a w ofensywie niewiele daje. Wiem, że to ambitny i pracowity chłopak, ale już czas, aby przerodziło się to w dobrą grę i przynajmniej kilka asyst w sezonie. Środek obrony wygląda fatalnie liczebnie i jakościowo. Oddanie Macieja Dąbrowskiego nie mając alternatywy było największym błędem Pogoni od kilku lat. Duży za to plus dla Huberta Matyni, który gdy wchodził do zespołu był przeze mnie oceniany negatywnie. Głównie ze względu na warunki fizyczne. Z meczu na mecz gra jednak lepiej i jeśli szukać pozytywów w ostatnim spotkaniu z Lechią to właśnie w tym młodym chłopaku - mówi nam Daniel Trzepacz z serwisu Pogon.v.pl.
- Jan Kocian nie ma dziś pomysłu na grę, jesienią moim zdaniem miał. Słowak bardzo dużo pracował nad konstruowaniem akcji zaczynających się od dwójki stoperów, co pozwalało na wyćwiczenie kilku wariantów. Dariusz Wdowczyk dużą wagę przywiązywał z kolei do samego wykończenia sytuacji, jednak drużyna musi najpierw dojść do momentu ostatniego podania. Jesienią było widać rękę Kociana. W meczach z Koroną, Legią czy Cracovią zespół grał szybko, krótkimi podaniami i umiejętnie wychodził spod pressingu. Głównym założeniem na wiosnę miała być "odbudowa" skrzydeł. Dołączyli Vladimirs Kamess i Karol Danielak, a na bok wrócił Takuya Murayama, dlatego też często graliśmy bez klasycznej "10". Cały plan na grę wiosną wziął jednak w łeb, a Kocianowi zostały podcięte skrzydła i na razie wygląda na to, że nie ma pomysłu na nową koncepcję. Jeśli wygra w Bełchatowie, dostanie przynajmniej dwa tygodnie na przemyślenia. Kamess i Danielak, poza kilkoma zrywami, totalnie zawodzą, Murayamę wyeliminowały kontuzje, a Dominikowi Kunowi trener nie ufa - przedstawia swój punkt widzenia Mateusz Kasprzyk z portalu DumaPomorza.pl.
- Inny duży problem to brak klarownych sytuacji strzeleckich. Pogoń potrafi podejść z piłką na 20-25 metrów od bramki rywala i tam pomysł na grę się kończy. Trzy strzelone gole w 2015 roku to dwa razy sporo szczęścia i rzut karny. Nie wiem, czy w trakcie pięciu tegorocznych spotkań było przynajmniej z pięć sytuacji, przy których bym wstał z miejsca i wstrzymał oddech - dodaje. - Trwa próba oparcia gry na duecie Akahoshi - Janota i w tej chwili wydaje się to być jedyną słuszną droga, choć obaj potrzebują jeszcze czasu, który tak bardzo ucieka Kocianowi - uściśla Kasprzyk.
Zdaniem Trzepacza brakuje przywódców w zespole. - Widzę brak zdecydowanego lidera. O ile pod względem piłkarskim jest nim Rafał Murawski, o tyle wydaje mi się, że brakuje mu trochę charakteru, aby krzyknąć na pozostałych i zmobilizować. Kimś takim jest Radek Janukiewicz, jednak z odległości własnej bramki czasami ciężko to zrobić - tłumaczy.
Oczekiwania przed rundą wiosenną były jasne: awans do grupy mistrzowskiej, dlatego ostatnie wyniki i styl gry tym bardziej są trudne do zaakceptowania. - Pogoń to zespół złożony z zawodników, którzy z marszu powinni zapewniać drużynie miejsce w granicach 5-7. Solidny Janukiewicz, perspektywiczny Wojciech Golla, najlepszy ligowy pomocnik Murawski, wrócił król asyst Akahoshi i jest przecież król strzelców Robak. Trzon bardzo solidny, a i uzupełnienia składu na papierze nie wyglądają źle. Sztab musi zrobić coś, aby piłkarze na boisku okazywali więcej waleczności, "gryźli trawę" - mówi Trzepacz i przyznaje: - Patrząc na ostatnie mecze niestety stwierdzam, że czeka nas bój o utrzymanie. Tylko z kim? Bo poza Bełchatowem w tej chwili wszystkie kluby z miejsc 9-16 prezentują się zdecydowanie lepiej od Pogoni.
- W klubie zakładali, że nie chodzi o tylko o sam awans do ósemki, ale też znacznie lepsze zaprezentowanie się w niej niż rok temu, gdy nie wygraliśmy żadnego meczu. Grupa mistrzowska nadal musi być celem dla Kociana - przypomina Kasprzyk.
Pojawia się naturalne pytanie o przyszłość szkoleniowca zza południowej granicy. Wielu kibiców było złych, gdy zwalniano Dariusza Wdowczyka, ale zatrudnienie dobrze radzącego sobie w Ruchu Chorzów Słowaka uspokoiło nastroje. Na chwilę. Kocian w debiucie ograł Cracovię, za jakiś czas pokonał Legię i to w zasadzie koniec pozytywów. Później wygrał jeszcze tylko z Koroną Kielce. W dotychczasowych dwunastu ligowych meczach jego bilans to 3-4-5, w golach 12:13, żadnego triumfu na wyjeździe. Za ten okres "Portowcy" byliby dopiero na czternastym miejscu w tabeli.
- Co do Kociana, mam mieszane uczucia. Nie widzę, żeby zespół poczynił za jego kadencji jakiś wyraźny postęp. Inni zauważają, że zespół traci mniej bramek. Myślę jednak, że ma to związek z indolencją rywali i dobrą grą Janukiewicza niż poprawą tego aspektu piłkarskiego rzemiosła. Z drugiej strony ten facet musi przecież mieć coś w sobie, skoro potrafił tak słaby Ruch wywindować w minionym sezonie na trzecie miejsce w tabeli. Jednak powoli zaczyna już brakować czasu, za tydzień Pogoń może być w grupie spadkowej, a zmiana trenera to zawsze impuls dla zespołu - stwierdza redaktor z Pogon.v.pl. - Dla mnie, i dla włodarzy również, decydujący będzie mecz z GKS-em Bełchatów. Jeśli go przegramy albo nawet zremisujemy, wtedy los trenera będzie przesądzony i będzie musiał odejść - uważa jego kolega z od DumyPomorza.
Trzepacz nie ukrywa, że był przeciwnikiem zwalniania Wdowczyka, a teraz chętnie powitałby go z powrotem. - Zarówno Wdowczyk jak i prezes Jarosław Mroczek pozytywnie się o sobie wyrażają. Ciekaw jestem tylko, czy Mroczek jest w stanie zdecydować się na taki ruch, poniekąd przyznając się do błędu zwalniając go kilka miesięcy temu. Wiem, że przedstawiciele klubu kontaktowali się z innymi wolnymi szkoleniowcami. Były to jednak rozmowy kurtuazyjne, takie "badanie gruntu" - podsumowuje. Kasprzyk jest większym sceptykiem. - Wiem, że narażę się kibicom, ale z tą tęsknotą jest jednak moim zdaniem trochę jak ze "Szklanymi Domami" u Stefana Żeromskiego. Wdowczyk przez ostatnie miesiące w Szczecinie cierpiał na tą samą przypadłość jak teraz Kocian - nie miał pomysłu i koncepcji. Mimo że szanuję dokonania Wdowczyka, nie sądzę, aby jego powrót diametralnie zmienił oblicze tego zespołu. Moim zdaniem jeśli do zmiany dojdzie, to nową jakość dałby Tomasz Kafarski. W przyszłości liczę z kolei na Krzysztofa Kapuścińskiego z Błękitnych Stargard Szczeciński - kończy Kasprzyk.
2x45 na 2x45 na