Autor zdjęcia: Patryk Zajega Images
15 najgorszych transferów wiosny w Ekstraklasie wg 2x45
Kilka dni temu przedstawiliśmy 10 najlepszych ruchów transferowych klubów Ekstraklasy w zimowym okienku, teraz pora na 15 najgorszych. Najwięcej przedstawicieli w tym zestawieniu - o dziwo - ma Piast Gliwice.
TOP 10 najlepszych transferów wiosny w Ekstraklasie wg 2x45
15. Ever Valencia i Christian Echavarria (Wisła Kraków) - Dużo było zamieszania z ich sprowadzeniem, długo to wszystko trwało, a ostatecznie Valencia dwa razy wszedł z ławki, zaś Echavarria ani razu nie dostał szansy. Obaj mają jeszcze pół roku, żeby przekonać Kiko Ramireza do swojej przydatności, bo wtedy kończy się ich wypożyczenie.
***
14. Stefan Askovski (Górnik Łęczna) - Ten transfer od początku wyglądał absurdalnie. Askovski w momencie przyjścia był w kadrze Górnika piątym zawodnikiem spoza Unii Europejskiej (jednocześnie może grać dwóch), na dodatek lewa obrona z pewnością nie należała do pozycji wymagających najpilniejszego uzupełnienia. Efekt? Macedończyk na boiskach Ekstraklasy przebywał przez 16 minut.
***
13. Jakub Bartkowski (Wisła Kraków) - Sprowadzono go jako czołową postać Wigier Suwałki, tymczasem Kiko Ramirez wolał przekwalifikować na prawego obrońcę Tomasza Cywkę, a wyżej stały jeszcze akcje Jakuba Bartosza. Bartkowski zaliczył jedynie dwa występy i to już w grupie mistrzowskiej, gdy "Biała Gwiazda" nie miała dużej presji.
***
12. Stojan Vranjes (Piast Gliwice) - Można było oczekiwać, że doświadczony zawodnik przychodzący z Legii w takim zespole jak Piast z miejsca zostanie kluczową postacią. Tymczasem Bośniak mocno rozczarował, przeważnie grał przeciętnie lub słabo (na wiosnę dwa razy w antyjedenastce kolejki), a w drugiej części rundy poszedł w odstawkę ze względu na limit piłkarzy spoza UE, gdyż Dariusz Wdowczyk wolał mieć w składzie Heberta i Aleksandara Sedlara.
***
11. Mate Cincadze (Pogoń Szczecin) - Kibice w Szczecinie nadspodziewanie entuzjastycznie przyjęli jego debiut, w którym Gruzin niczego specjalnego nie pokazał. Dość szybko okazało się, że na ten moment nie ma on wiele do zaoferowania. Po rozegraniu sześciu meczów, w następnych ośmiu pojawił się na murawie tylko raz i to na 10 minut. Do składu wrócił dopiero na sam koniec, gdy "Portowcy" już w zasadzie plażowali. Gruzina aż trzy razy umieściliśmy w antyjedenastce kolejki.
***
10. Josip Barisić (Arka Gdynia) - Nie przezwyciężył kryzysu z rundy jesiennej. Wypożyczenie z Piasta do Arki nie pomogło, w Gdyni też strzelił tylko jednego gola. Po dwóch nieudanych występach stał się głębokim rezerwowym, a później doznał kontuzji i więcej już nie zagrał.
***
9. Jaroslav Mihalik (Cracovia) - Wiele się po nim spodziewano wypożyczając go ze Slavii Praga, która zapłaciła za niego spore pieniądze. Trener Jacek Zieliński chciał Mihalika już zaraz po przyjściu do Cracovii, ale wtedy "Pasy" nie miały szans. Młody Słowak zaczął obiecująco (asysta w debiucie po wejściu z ławki), potem jednak przeważnie zawodził oczekiwania. Marnował sytuacje lub był mało widoczny, bramka z Arką Gdynia nie zmienia ogólnego złego wrażenia. W grupie spadkowej znajdował się już w zasadzie poza orbitami zespołu. Podobno nie wytrzymał mentalnie.
***
8. Tomas Necid (Legia Warszawa) - Jak na polską ligę ma znakomite CV i wydawało się, że jest w stanie godnie zastąpić Aleksandara Prijovicia. Czech miał jednak spore zaległości, a że od razu zaczął występować w pierwszym składzie, błyskawicznie dały o sobie znać. Na dodatek widać było, że nie do końca jego styl gry pasował do stylu drużyny. Za wykupienie Necida trzeba byłoby zapłacić Bursasporowi 2 mln euro, więc szybko stało się jasne, że przy Łazienkowskiej nie zostanie. Mimo wszystko jakąś cegiełkę do mistrzostwa dołożył: asystował przy zwycięskim golu w Gdyni i zdobył bramkę dającą wygraną z Cracovią.
***
7. Michal Papadopulos (Piast Gliwice) - Podobna sytuacja jak z Barisiciem. Zmiana otoczenia mu nie pomogła. Jesienią trafił raz dla Zagłębia, a wiosną dla Piasta zaledwie dwukrotnie, mimo że miano do niego dużą cierpliwość (15 meczów, prawie tysiąc rozegranych minut).
***
6. Nadir Ciftci (Pogoń Szczecin) - Świetny dowód na to, że bez odpowiedniego przygotowania trudno poradzić sobie w polskiej lidze nawet przy sporych umiejętnościach. Celtic wypożyczył go "Portowcom" do odbudowania. Ciftci miał dojść do formy poprzez granie, lecz postępów nie było. Po nieudanym występie z Legią (1 kwietnia) w zasadzie został skreślony. Odszedł jeszcze w trakcie sezonu, by na miejscu w Szkocji leczyć kontuzję.
***
5. Lukas Cmelik (Piast Gliwice) - Wielki talent, o którym jednak wiedziano, że miał problemy z profesjonalnym podejściem do piłki. W Piaście pod względem imprezowym nie dawał się we znaki, ale nie przykładał się do treningów i Wdowczyk szybko przesunął go do rezerw. Jego pobyt przy Okrzei zamknął się na godzinie gry.
***
4. Łukasz Zwoliński (Śląsk Wrocław) - Okazji mu nie brakowało, przez całą rundę zasadniczą to on częściej występował w pierwszym składzie niż Kamil Biliński i mimo to nie strzelił dla WKS-u ani jednego gola. Teraz wrócił do Pogoni Szczecin i spróbuje przekonać do siebie Macieja Skorżę, choć przy takiej dyspozycji nie wróżymy powodzenia.
***
3. Elvis Kokalović (Lech Poznań) - Chorwat został pożegnany przez Lecha bez rozegrania choćby minuty. Kokalović szybko zaczął mieć problemy zdrowotne, przeszedł artroskopię kolana. Nie było szans, żeby wrócił do treningów na początek przygotowań, dlatego "Kolejorz" mu podziękował. Epizod bez historii.
***
2. Gino van Kessel (Lechia Gdańsk) - Podczas obu pobytów w FK Trencin stawał się gwiazdą słowackiej ekstraklasy. Okazało się jednak, że nie przez przypadek nie błyszczał w drugiej lidze francuskiej i szybko stracono do niego zaufanie w Slavii Praga. Piotr Nowak dał mu szansę z Lechem i Ruchem Chorzów, Lechia oba mecze przegrała i reprezentant Curacao poszedł w odstawkę. Jeszcze tylko dwa razy zmieścił się w meczowej kadrze.
***
1. Daniel Chima Chukwu (Legia Warszawa) - Przy Łazienkowskiej zatrudnili najdroższego rezerwowego w historii Ekstraklasy. Zarabiający rocznie pół miliona euro Nigeryjczyk przyszedł kompletnie nieprzygotowany, przez kilka miesięcy nie zakładał piłkarskiego obuwia (!). Na razie został zapamiętany z tego, że wyhodował sobie jakieś paskudztwo na stopie i pomylił stadion Legii ze Stadionem Narodowym. Ma długi kontrakt, więc zostanie. Jeżeli nawiąże do formy z czasów Molde, jeszcze może być z niego pożytek, ale na ten moment jest największym transferowym niewypałem wiosny w polskiej lidze.