Autor zdjęcia: Michał Banasik
Kibic gości na trybunie – małpa w klatce
Na stadionie 20 tysięcy fanów, w tym tysiąc kibiców drużyny przyjezdnej. I tyle, kropka. Tyle uwagi poświęca się fanatykom, ludziom, którym nie straszna pora rozgrywania meczu, odległość od swojego miasta czy wizja wejścia do "jaskini lwa". "Wyjazdowicze" – kibice z prawdziwego zdarzenia, którzy wciąż w oczach ludzi zza telewizora są tylko "bydłem w klatce". Ale czy wszyscy nie mający szacunku do tych osób, wiedzą, co wiąże się z wyjazdem?
Hipotetyczna sytuacja - spotkanie w mieście oddalonym o 600 kilometrów odbędzie się w niedzielę o godzinie 17:00. Co to oznacza dla fanatyka? Oznacza pobudkę o 3:00 w nocy z soboty na niedzielę, a potem wejście do przepełnionego pociągu specjalnego zmierzającego w stronę przeznaczenia. Wszyscy wiedzą, że z momentem postawienia obu nóg w przedziale kończy się ich wolność - od teraz będzie na nich bacznym okiem patrzeć policja, a wszędzie, gdzie nie pojawią się przejazdem zdobędą status "persona non grata".
Ze względów "bezpieczeństwa" podróż pociągiem wydłuża się. Kibice są wiezieni okrężnymi drogami, a pociąg specjalny musi przepuszczać wszystkie transporty kursowe. Sama podróż w spartańskich warunkach, ale warto przetrwać, bowiem...
...w końcu jesteśmy u celu! Od wyjścia z pociągu wita nas rozkoszny obrazek - setki policjantów z kamiennymi twarzami, odbezpieczoną bronią gładkolufową, z gumowymi pałami w dłoniach obstawiają każdą możliwą szczelinę. Od tego momentu właśnie człowiek zepchnięty jest do poziomu bydła - jak najszybciej wyciągnąć i przeprowadzić z punktu A do B. Ciasno? Jesteś tratowany? "Szybciej, k****, bo ci przy********!" taką słodziutką wiązankę można usłyszeć od przemiłego pana policjanta chowającego się za tarczą, kominiarką oraz białym kaskiem.
Autobusy przegubowe podobno mogą pomieścić aż do dwustu osób! Jednak kibice to magicy, którzy potrafią upchnąć się do obskurnego Jelcza lub Mana w… 500 sztuk. Klimatycznie, co? Tempo jazdy - spacerowe. Wydaje się, że lepszym posunięciem byłoby wyskoczenie z tej maszyny i po prostu przejście pieszo odcinka z dworca na stadion, no ale przecież "kibic zwierze, fani chuligani"!
Pod stadionem kręcą się jednostki fanów gospodarzy, nikt nie potrafi odmówić sobie przyjemności zbluzgania rywala z odległości kilkunastu metrów, tak, aby w razie czego mieć gdzie pokierować swoją brawurową ucieczką. Pod stadionem atmosfera kipi - pierwsze, humorystyczne przyśpiewki, wyrażanie swojego zdania o przeciwniku w nieparlamentarnych słowach. Sielanka. Po około godzinie bez możliwości złapania tchu w napierającym tabunie ludzi stojących w kolejce w końcu pojawia się zielona strzałeczka na kołowrotku. Tak, nareszcie! Ale nie... jeszcze ochrona na podstawie dokumentu tożsamości musi wyszukać danego delikwenta na liście tysiąca nazwisk oraz sprawdzić zgodność numeru pesel na bilecie, dokumencie i tym na liście...
Stadion. Do rozpoczęcia meczu około półtorej godziny. Do głowy uderza świadomość, że na mocy zasad bezpieczeństwa obowiązujących na stadionie każdemu kibicowi jest zarekwirowane jakiekolwiek...picie. Wizja około piętnastu godzin bez napoju - koszmarna. Oczekiwanie na mecz i samo spotkanie nie jest ważne. W tym czasie oczywiście trwa festiwal inwektyw rzucanych w stronę sektora gości, jednak kibice przyjezdni również umiejętnie miotają obelgami. Doping, kapitalna zabawa, a wśród ludzi w sektorze gości nie tylko barczyste osoby z symptomem ABS (Absolutny Brak Szyi), ale również biznesmeni, prawnicy, matki i ojcowie z dziećmi, oraz dojrzałe osoby, pamiętające zapewne walkę z ZOMO za czasów PRL.
Dla miejscowych fanów mecz kończy się o 19:00, godzinka drogi do domu i już w pieleszach można poświęcać czas na inne przyjemności lub wypełniać weekendowe obowiązki, ale dla "wyjazdowicza" wyprawa przekroczyła dopiero barierę 50 procent.
Tradycyjne przetrzymanie na sektorze około półtorej godziny, a następnie droga do podstawionych autobusów, w autobusie niesamowity tłok. A jakie policja ma rozwiązanie na tłok? Wpuścić gaz łzawiący do przepełnionego "przeguba"...
Gdy powoli wszyscy odzyskują oddech i otrząsają się po szoku autobus rusza i tu kolejna niespodzianka - gospodarze nie zapomnieli o przyjezdnych! W środki transportu leci kamień za kamieniem, wybijający szyby, ale optymista powie, że przynajmniej będzie przewiew...
Jeżeli ktoś ma szczęście, to w powrotną drogę ruszy z kompletem zębów oraz bez duszącego kaszlu spowodowanego rozpyleniem gazu łzawiącego, jeżeli natomiast ma furę szczęścia - uśnie w pociągu i na miejsce dojedzie nim się obejrzy. Na owe miejsce dotrze około godziny 8:00, tak więc na wyjazd poświęcił łącznie 29 godzin, a w telewizji zasłyszane jest jedno zdanie: "Fani przyjezdnych pojawili się w liczbie tysiąca osób".
PS. Rada dla klubów i policji - zmniejszanie puli biletów dla fanów przyjezdnych w związku z określeniem spotkania jako "podwyższonego ryzyka" jest idiotyzmem. Pamiętajcie, że zabierając 300 biletów z puli zabieracie je prawdziwym fanatykom, ludzi kochających futbol, a nie chuliganom. Chuligani będą w odpowiedniej liczbie - nie ważne, czy kibiców na sektorze będzie 300 czy 1300...